Być może nie byłoby ani tego cyklu tekstów, ani tym bardziej wystawy o Jerzym Antkowiaku w Łodzi, gdyby nie filiżanki do kawy jego projektu.
Jest rok 1960. Jerzy Antkowiak ma 25 lat, skończył studia, zaczął życie. Studiował ceramikę na wrocławskiej ASP i z tego zamierzał utrzymywać rodzinę. Miał już żonę, panią Danę, teść przysposobił im domek w Komorowie i wspólnie zbudowali piec ceramiczny w ogrodzie. Już miał kleić figurki, już wypalać talerze, gdy poszedł z ciekawości na targi wzornictwa do Pałacu Kultury. I usłyszał muzykę, a na nią zawsze był wrażliwy. Poszedł za dźwiękami, zanim dotarł – muzyka zamilkła. Patrzy – wybieg. – Skojarzyło mi się z katafalkiem. Pomyślałem: „Jezus Maria, ktoś umarł, będzie wystawiona trumna”. I na tę ciszę wyszła pani Jadwiga Grabowska, stanęła z boku i swoim skrzekliwym głosem powitała gości na pokazie Mody Polskiej. Że kolekcja, nowe trendy. Stałem jak wrośnięty – opowiada. – Wychodziły modelki, ona mówiła, co na sobie mają, że żakiet typu pudełko albo kapelusz z woalką, a ja jak zaczadzony przełykałem ślinę i czułem, że to właśnie chcę robić, że muszę to robić.
Znalazł potem drogę do Jadwigi Grabowskiej, powiedział, że zawsze marzył, żeby projektować modę, ona roześmiała się i odparła, żeby przyniósł projekty. Wymalował co trzeba, odpowiednio podniszczył, żeby wyglądało na dorobek życia, a nie jednego wieczoru i pół roku próbował z powrotem dostać się do pani Jadwigi. Gdy już przyszło co do czego, ona spytała o wykształcenie. On ceramiki się trochę wstydził, więc kluczył, że malarstwo, architektura, to, tamto, również ceramika. Ona: – Z nieba nam spadłeś, potrzebujemy serwisu do kawy! No to zaprojektował. Formę dostał gotową, jasne było, że musi być tam jaskółka – znak firmowy Mody Polskiej wymyślony w 1958 roku przez Jerzego Treutlera, w jego gestii pozostało odpowiednie ścięcie czerni i bieli.
Zrobił, co trzeba i sądził, że już teraz będzie bez przerwy projektował sukienki. – A Grabolka powtarzała: „Mały ceramik z Komorowa nie będzie nami rządził”. W końcu rządził, ale musiał przeczekać staż.
Filiżanki, początkowo do użytku wewnętrznego, czyli dla szefowej i jej gości, w 1963 roku awansowały do kawiarni „Ewa”. W ramach rządowego programu rozwoju gastronomii, Moda Polska przy swoim flagowym salonie przy ul. Konopnickiej w Warszawie, musiała otworzyć kawiarnię. Otworzyła. Piękną jak marzenie, choć modną w wąskich kręgach. Kawę popijano tam w filiżankach zaprojektowanych przez Jerzego Antkowiaka.
Kiedy w latach 70. salony Mody Polskiej otwierano we wszystkich miastach wojewódzkich, ruszyła niemal masowa produkcja filiżanek. Zmieniły trochę kolor i kształt, niezmienna pozostała jaskółka. Dziś są rarytasem. Na wystawie w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi zobaczymy je dzięki pasji Ewy Rzechorzek, autorki znakomitej reporterskiej monografii „Moda Polska Warszawa”. Gdy pracowała nad książką, zbierała artefakty. Z ubraniami szło jako tako, ale filiżanek nie było nigdzie. Ani na warszawskim Kole, ani w Bytomiu, gdzie jest najlepszy targ staroci, ani nawet w internecie. Wertowała aukcje w tę i we tę, aż znalazła ślad w dawno zakończonych. – Napisałam do osoby, która sprzedała jedną parę lat wcześniej. Okazało się, że to ktoś z rodziny dawnego pracownika Mody Polskiej. Powiedziała, że ma jeszcze kilka, ale nie chce się rozstawać. Przekonywałam, negocjowałam i wreszcie sprzedała mi jedną – opowiada. Potem – bo wśród kolekcjonerów rozniosło się, że Ewa ma pasję – ktoś zgłosił się jeszcze z drugą. Na bieżącej aukcji znalazła wazon, wysłużony, ale jednak cały.
I to jest przerarytas. W roli wicerarytasów wystąpią filiżanki, które kurator wystawy Tomasz Ossoliński znalazł w domu Jerzego Antkowiaka, już z tych późniejszych, stosunkowo masowych, serii.
– Nie każdemu udaje się taka metamorfoza. Od malarstwa, przez ceramikę, do mody. A mnie się udało – mówi Antkowiak i nie kryje, że dla niego większą wartość mają ubrania. Świat, inaczej niż filiżanki, nie jest czarno-biały.
5 października w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi rozpocznie się wystawa poświęcona twórczości Jerzego Antkowiaka i Modzie Polskiej, której kuratorem jest Tomasz Ossoliński. Projektant pracuje też na filmem o Antkowiaku. „Vogue” objął nad przedsięwzięciami patronat.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.