Słynna siedziba Bauhausu, zaprojektowana przez Waltera Gropiusa, koncentruje wokół siebie życie turystyczne Dessau, małego miasteczka nieco ponad godzinę kolejką od Berlina. Dziś budynek uczelni nie wyróżnia się rozwiązaniami, które w 1926 roku, kiedy powstał, wydawały się realizacją wizji z przyszłości – a więc, o ironio, projekt się udał. Że Bauhaus po części wyrasta z Dessau – tego dziś w estetyce miasta nie widać.
Podczas drugiej wojny światowej w wyniku nalotów zniszczono 80 proc. miejskich zabudowań Dessau. Ogień nie ominął też, już wówczas zamkniętego, budynku Bauhausu. Odrestaurowano go dopiero w latach 90. Dzisiaj mieści instytucję naukową, która ma propagować idee Bauhausu, i jest powodem, dla którego warto udać się do wschodnich Niemiec. Dessau to senne miasteczko, przykład fatalnej odbudowy – mozaika architektury współczesnej z ostatnich dekad, choć momentami próbuje nawiązać do dawnych projektów. Dziś można jedynie wyobrażać sobie ciasne, zimne miasteczko, w którym realizowali swoje wizje Gropius, Klee, Kandinsky.
Założona przez architekta Waltera Gropiusa w 1919 roku w Weimarze, a tworzona też przez Hannesa Meyera i Ludwiga Miesa van der Rohe szkoła artystyczna Bauhaus łączyła sztuki wizualne, rzemiosło, teatr i design, poszukując Gesamtkunstwerk, dzieła totalnego. Grupa działała tylko kilkanaście lat. Narodziła się wraz z odbudową Republiki Weimarskiej, zamknęła, gdy do władzy w Niemczech doszli narodowi socjaliści. Od kilku lat Bauhaus przeżywa renesans, ale raczej jako styl w architekturze niż to, czym miał być w założeniu: ideą dążącą do stworzenia radykalnie nowoczesnego budownictwa, duchowego podejścia do sztuki, stworzenia szkoły bliskiej wizji komuny artystycznej, gdzie żyje się, myśli i pracuje wspólnie, z parytetem w kadrze i wolnością w tworzeniu.
Muzeum Bauhausu w Dessau: Idee grupy w tysiącach obiektów
Problem w tym, że nie da się udokumentować idei, za to jej wytwór – już tak. Budując Muzeum Bauhausu w Dessau na stulecie powstania grupy, próbowano ideę przekazać w architekturze budynku, w środku zaś, na wystawie stałej skupiającej tysiące obiektów, opowiedzieć, co szkoła dała światu. Budynek muzeum, zaprojektowany przez hiszpańską pracownię Addenda Architects, na pierwszy rzut oka wydaje się jednak odwróceniem tego, czym jest bauhausowskie budownictwo, które uchowało się jeszcze w miastach. Budynek – czarna kostka, betonowy sześcian – sprawia wrażenie unoszącego się nad ziemią; jest oczywiście oszklony, choć światło, które wpada do środka, można już projektować kolorystycznie. Zachowano bauhausowską przestrzenność, użyto koncepcji kwadratu w kwadracie – tu jako budynek w budynku, projektując wrażenie, że sala wystawiennicza, znajdująca się na piętrze, lewituje nad foyer. I na tym właściwie te podobieństwa się kończą.
Zawartość jest o wiele ciekawsza, choć trzeba mieć sporo determinacji, aby w pełnym skupieniu zapoznać się z całą dokumentacją, która z kolei pozwala zrozumieć pozostałe eksponaty, jak malarstwo i grafika bauhausowskiej gwiazdy, László Moholyego-Nagya, projekty teatralne Oskara Schlemmera, autora „Baletu triadycznego” – z geometrycznymi kostiumami, matematyczną precyzją, marionetkowością i nawiązaniem do wizji ożywającej rzeźby (jako spadkobierców-wykonawców tej idei wymienia się głównie muzyków performujących na scenie, jak David Bowie albo Lady Gaga). Poza tym ekspozycja zawiera wiele mebli zaprojektowanych przez Bauhaus (niestety nie na wszystkich można usiąść), w tym słynne krzesła „Wassily” Marcela Breuera i meble z pawilonu barcelońskiego Miesa van der Rohe. Dużą część zbiorów stanowi dokumentacja graficznego wpływu grupy: tu warto szukać projektów Franza Ehrlicha, autora typografii, okładek dla czasopisma „die neue linie”, oraz fotografii dokumentujących działalność i ludzi Bauhausu autorstwa ucznia, a później wykładowcy szkoły, Ericha Consemüllera. W Dessau można obejrzeć również tę najpopularniejszą: przedstawiającą kobietę siedzącą na krześle Breuera, ubraną w maskę autorstwa Schlemmera, w sukience zaprojektowanej przez Lis Beyer-Volger. Kwintesencja Bauhausu.
Budynek Bauhausu: Architektura przyszłości sprzed stu lat
Jeśli jednak kogoś rozczaruje muzeum, czy to poprzez nie do końca zrozumiałą bryłę i dziwnie rozłożoną przestrzeń, czy też niedotykalność wielu przedmiotów, to po dwudziestominutowym spacerze dojdzie do szklano-stalowo-betonowego budynku Bauhausu. Prawdziwej perły Dessau. Tam zrealizowały się wszystkie koncepcje „architektury przyszłości”. Można go zwiedzać swobodnie. Bilet, podobnie jak w pozostałych bauhausowskich instytucjach, kosztuje 8,5 euro. Nie jest to jednak narracyjna instytucja, w której wszystko jest opowiedziane. Samodzielnie poruszamy się po salach warsztatowych, sali teatralno-wykładowej (gdzie na scenie można obecnie obejrzeć kostiumy z „Baletu triadycznego” Oskara Schlemmera na manekinach), dawnych gabinetach, jak i tych, które używane są i dzisiaj (choć te akurat są w większości zamknięte dla zwiedzających, można jednak podejrzeć je przez przeszklenia). Zewnętrzne ściany budynku są ze szkła, a doświadczenie realnej, architektonicznej przestrzenności i światło wpadające do środka robią niesamowite wrażenie. Podobnie jak użycie kolorów podstawowych na ścianach, przypominające, ile kolor robi dla wnętrza. Światło, które miało być symbolem nowoczesnej architektury i narzędziem do jak najdokładniejszej pracy twórczej, w działaniu jednak sprawia, że budynek w Dessau jest soczewką przepuszczającą nie tylko promienie, lecz także ciepło. Jedną z większych atrakcji są kurtynowe okna z mechanizmem przesuwającym je jak wachlarz. Ponieważ budynek nie pełni funkcji muzeum, można dotykać wszystkich elementów (poza przestrzenią wystawienniczą, gdzie czasowo prezentuje się współczesną sztukę, powstającą również w ramach rezydencji) i wchodzić w interakcję z wnętrzem, sprawdzając osobiście jego poszczególne elementy w działaniu.
Spacerem po Dessau: Bauhaus na żywo
Krótki spacer wzdłuż ulicy i jesteśmy w trzecim punkcie obowiązkowym miasta – na osiedlu Bahausu. Kinetyczne domy, pięć obiektów położonych w niewielkiej odległości w przestrzeni leśnej, zaprojektowanych przez Waltera Gropiusa, zamieszkiwali wykładowcy szkoły, dzięki którym zresztą idee Bauhausu przetrwały, kiedy artyści, po zmianie lokalnych władz, musieli opuścić Dessau. Domy mistrzów (Meisterhäusern) w 2014 roku zostały częściowo zrekonstruowane, według koncepcji „nieostrej rekonstrukcji” przez berlińską pracownię Bruno Fioretti Marquez Architekten. Jeśli ktoś jednak spodziewa się zobaczyć, jak żyli mistrzowie, zawiedzie się – budynki są opróżnione, można w nich oglądać jedynie rozwiązania projektowe. Jedynie albo aż. Bo funkcjonalizm w Bauhausie przejawiał się w prostych krokach: jak zmieścić więcej rzeczy, jak nie krążyć między kuchnią a jadalnią, ale podać tacę przez okienko w ścianie. Dla tych, których interesują budynki w działaniu – z siedzibą szkoły sąsiaduje całe osiedle mieszkaniowe zaprojektowane przez Gropiusa.
Jak każda radykalna wizja, również idee Bauhausu zderzały się z rzeczywistością. Rodzina zamieszkująca dom ze stali w Dessau wyprowadziła się z niego, bo nie nadawał się do mieszkania. Dostępne, usprawniające życie rozwiązania, w tym design, który miał być dla ludzi, a stał się luksusem, odzyskały pierwotne znaczenie dopiero dzisiaj, gdy meble „à la Bauhaus” są oferowane przez sieciówki. Szkoda tylko, że słynne rurkowe fotele znane z gabinetu Gropiusa są… niewygodne. W szklanym budynku zaś, na prośbę pracowników, trzeba było wybić kilka okien, bo powierzchnia nagrzewała się zbyt mocno. Podróż do Dessau śladem Bauhausu – tak. Ale warto zabrać ze sobą krytyczne myślenie i nastawienie, że to, co miało karmić wizje, czasem bywało niebezpieczne. I warto przekonać się o tym na własne oczy.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.