Znaleziono 0 artykułów
19.05.2020

„Zabawa w chowanego”: Sekielski brzydko się bawi

19.05.2020
(Fot. Materiały prasowe)

„Zabawa w chowanego” to nie jest film o przemocy seksualnej duchownych wobec dzieci ani o kościelnych procedurach stworzonych po to, by pedofilów bronić. To film o tym, że geje to pedofile. Pogląd, że homoseksualizm to nic innego, jak molestowanie dzieci, dostał właśnie potężnego sprzymierzeńca. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że może nim zostać Tomasz Sekielski, reżyser i scenarzysta filmu. 

Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii i Transfobii doprawdy nie mógł zacząć się w Polsce gorzej. Oto w godzinach porannych pojawił się na YouTubie wyczekiwany przez wielu kolejny film Tomasza i Marka Sekielskich o pedofilii w Kościele katolickim. Ich poprzednie dzieło „Nie mów nikomu” uzbierało w ciągu roku ponad 23 mln odsłon i miało wstrząsnąć Kościołem w posadach. Jak się okazało, były to nadzieje płonne, gdyż w naszym kraju nie ma takiej rzeczy, której dopuszcza się katolicki kler i czymkolwiek wstrząsa. Mogliśmy się o tym przekonać zarówno po reakcjach kościelnych dostojników na „Nie mów nikomu”, jak i rozmaitych służb polskiego państwa, które roztoczyły de facto ochronny parasol nad pedofilami w koloratkach. Trzeba zwykle ogromnej determinacji mediów i organizacji pozarządowych wspierających ofiary, by udało się doprowadzić księży przed sąd i skazać. Każda taka sprawa jest małym triumfem sprawiedliwości i gorzkim zwycięstwem ofiar. Zawsze gorzkim, bo niepodobna opisać, jak straszliwe, często dożywotnie konsekwencje ponoszą ofiary pedofilów.

(Fot. Jakub Kaminski/East News)

I oto dostajemy „Zabawę w chowanego”, gdzie Tomasz Sekielski, reżyser i scenarzysta filmu, zamiast tworzyć ponownie szeroką panoramę zjawiska, skupia się na przypadku dwóch molestowanych braci. Przez godzinę oglądamy bardzo profesjonalnie zrealizowany film dokumentalny, który okazuje się być w swej istocie zastawioną na nas, widzów, pułapką. Nie zrobił bowiem rzeczony twórca filmu o przemocy seksualnej duchownych wobec dzieci. Nie, to nie jest film o tym. Nie zrobił też dokumentu o kościelnych procedurach stworzonych po to, by pedofilów bronić. Nie, o tym też nie. Zrobił Tomasz Sekielski film o tym, że geje to pedofile. „Zabawa w chowanego” to nic innego, jak filmowa wersja treści znanych nam wszystkim z furgonetek jeżdżących po ulicach miast i informujących, że homoseksualiści gwałcą dzieci. Różnica jest taka, że szczekaczki na kółkach są tak toporne, jak ich pomysłodawcy. Sekielski serwuje nam swoje obrzydliwości z finezją.

To, po co powstał jego film, staje się jasne mniej więcej po godzinie, kiedy jeden z braci opowiada o molestującym go księdzu: „to były plotki na początku, że on lubi dzieci, że to jest tak zwany pedziu”. „Dzieci” i „pedziu” to ukochana słowna zbitka nienawistnych polskich homofobów, którzy od lat próbują wmawiać Polkom i Polakom, że homoseksualizm to po prostu inna nazwa pedofilii, choć jedno z drugim nie ma żadnego związku. Powie to każdy biegły w tej materii seksuolog, psycholog, psychiatra czy kryminolog. Nawet suche statystyki nie pozostawiają tu żadnych wątpliwości. Zdecydowana większość siedzących w więzieniach pedofilów to heteroseksualni mężczyźni. Sekielski jednak nie kontruje tej wypowiedzi, choćby dziesięciosekundową opinią profesjonalisty, czego wymagałaby zwyczajna dziennikarska rzetelność. Nie kontruje, bo nie chce. Nikt mi nie wmówi, że to jest przeoczenie Tomasza Sekielskiego, niezwykle doświadczonego i nagradzanego dziennikarza.  

Mało tego, okazuje się za chwilę, „że on lubi dzieci, że to jest tak zwany pedziu” to zaledwie preludium, gdyż twórca „Zabawy w chowanego” przygotował nam prawdziwy festiwal kościelnych homofobów (duchownych i świeckich), których zadaniem jest przekierowanie naszej uwagi z gwałcącego dzieci kleru na kwestię obecności osób homoseksualnych wśród księży. Służy temu znana książka Frédérica Martela pod tytułem „Sodoma”, poświęcona tzw. lawendowej mafii. Dwie niemające ze sobą żadnego związku sprawy, czyli geje w sutannach (hipokryci) i pedofile w sutannach (przestępcy), są sprytnie przez Sekielskiego wymieszane w wiadomym celu. Konkluzja tych zabiegów jest mniej więcej taka: prawdziwym problemem Kościoła są geje w sutannach, bo to oni najpewniej są pedofilami. Wątpliwości mieć nie możemy żadnych, bo przecież bohaterowie filmu – sprawcy i ofiary – to mężczyźni. Wyłącznie mężczyźni. Nie ma w „Zabawie w chowanego” ani jednej kobiety, która opowiedziałaby o molestowaniu przez księdza. W „Nie mów nikomu” kobiety były, z „Zabawy w chowanego zniknęły”. Przypadek? 

(Fot. Beata Zawrzel/REPORTER)

Wszystko to Sekielski nam zaserwował chwilę po tym, kiedy ILGA-Europe – największa organizacja LGBT na naszym kontynencie – opublikowała swój doroczny raport o sytuacji osób LGBT w poszczególnych krajach. Polska, zawsze niemal szorująca po dnie, w tym roku spadła na ostatnie miejsce w Unii Europejskiej. Poza Unią do przegonienia w Europie zostały nam bodaj Rosja i Turcja. Potem już tylko do pokonania w rankingu zostaną nam kraje, w których gejów się morduje. 

I oto w tym piekielnym dla nas, osób nieheteronormatywnych, kraju dostajemy od Tomasza Sekielskiego film idealnie wpisujący się w dominującą dzisiaj narrację, tworzoną przez potężną koalicję rząd-Kościół-media publiczne. Z tym, że „Zabawa w chowanego” jest znacznie gorsza od rządowej propagandy, bo opowiada nam to, co opowiada przy pomocy niezależnego i cenionego dziennikarza, mającego w dodatku ogromną widownię. Od czasu premiery trzy dni temu, „Zabawa w chowanego” ma już 5 mln odsłon. Trudno sobie nawet wyobrazić szkody, jakie może wywołać. Jedno jest pewne, pogląd o tym, że homoseksualizm to nic innego, jak molestowanie dzieci, dostał właśnie potężnego sprzymierzeńca. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że może nim zostać Tomasz Sekielski. 

Mike Urbaniak
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. „Zabawa w chowanego”: Sekielski brzydko się bawi
Proszę czekać..
Zamknij