On lubi funkcjonalne i proste wzornictwo, ona rozmach stylu glamour. Projektantki wnętrz – Aleksandra Hyz i Aleksandra Mętlewicz – znalazły sposób na połączenie tych skrajności.
Fundament projektu: dobry układ funkcjonalny
120-metrowy dom za miastem z małym ogródkiem przywodzi na myśli sielskie krajobrazy. Ale ten dom powstał w nowym osiedlu z basenem i kortem tenisowym. I choć tuż obok są zabytkowy pałac, stadnina koni i malownicze grójeckie sady, to prawdopodobnie okolica za parę lat przeobrazi się w małe miasteczko. – W tej sytuacji kontekst otoczenia nie był punktem wyjścia projektu – mówi Aleksandra Mętlewicz.
Postawiły więc na kolor, geometrię i eksponowane materiały, a potem wsłuchały się w konkretne marzenia inwestorów. Ale zanim sięgnęły po próbnik kolorów i wybrały konkretne meble, wyzwaniem okazał się projekt funkcjonalny. – To wnętrze zostało po prostu źle zaprojektowane przez dewelopera. Poza tym na planach przedstawianych przed zakupem powstawiano meble w niewłaściwej skali. Oczekiwania przestrzenne klientów minęły się z rzeczywistością – mówi Hyz, a Mętlewicz dodaje: – Zastałyśmy plątaninę ciasnych pomieszczeń. Trudno było w nich poczuć powierzchnię 120 m, zwłaszcza że została podzielona na dwie kondygnacje z dużymi schodami.
Nawet dla pary młodych osób bez dzieci i dużej liczby przedmiotów ta przestrzeń okazała się nieustawna. – Połowę czasu spędziłyśmy, przeprojektowując i wymyślając nietypowe rozwiązania – opowiada Mętlewicz.
Niewielka kuchnię otworzyły na salon z jadalnią, a obok nich ulokowały małą łazienkę dla gości. Na górze głównym pomieszczeniem została sypialnia otwarta na garderobę i łazienkę, która przeobraziła się w salon kąpielowy. Obok pojawiły się jeszcze jedna łazienka z toaletą i prysznicem oraz dwa mniejsze pomieszczenia zaadoptowane na gabinety do pracy zdalnej.
Włączenie się projektantek w komponowanie przestrzeni mieszkania jeszcze podczas trwania budowy dało im wiele dodatkowych możliwości. – Poprosiłyśmy o niewykańczanie tynkiem betonowych sufitów, co stworzyło industrialną atmosferę wnętrza – mówi Mętlewicz, zdradzając, że surowość i szlachetność powierzchni udało się im zachować dzięki temu, że instalację elektryczną poprowadzono pod podłogą na wyższej kondygnacji.
Przeciwieństwa się przyciągają: Minimalizm i glamour
– Znałyśmy właścicieli, byłyśmy w ich poprzednim mieszkaniu i wiedziałyśmy, jaki styl życia prowadzą, ale trudno im było uzgodnić spójne oczekiwania wobec aranżacji mieszkania – mówi Aleksandra Mętlewicz, opowiadając, że o ile Olga lubiła rozmach, o tyle Marcin dążył do minimalizmu, funkcjonalności i wizualnej ciszy. Zatrudnili projektantki, by umiejętnie połączyły te wizje. I choć z początku to zadanie wydawało się niewykonalne, z czasem przerodziło się w eksperyment.
Metodą okazały się świadomie prowadzona gra z kontrastami.
Czarno-biała, geometryczna kuchnia z ukrytym wyposażeniem wcale nie jest tak ascetyczna, jak się wydaje na pierwszy rzut oka: lustrzana ściana odbija bowiem światło i widok salonu, a błyski i refleksy z idealnie gładkiego blatu oraz kwarcytu o strukturze migoczących kryształów wprowadzają światło i dynamizują sterylną przestrzeń.
W salonie głównym motywem przestronnego pomieszczenia jest prosty kominek, ale wzrok zatrzymuje się na eleganckim parkiecie w tzw. jodełkę francuską. Mocny wzór klepek równoważy natomiast wertykalna boazeria w spokojnym szałwiowym kolorze, który przenika się z szarością schodów. Pałacowa podłoga miesza się z zimnym industrialem. – To po prostu zeszlifowany beton z kamyczkami, który zmienia się w lastriko – dodaje Hyz.
Wspinając się po schodach, odkrywam drugi ważny kolor wnętrza – ceglasty róż, który wprowadza mnie do jasnej różowej sypialni. Aksamitne tapicerowane wezgłowie dużego łóżka zmiękcza przestrzeń, rytm kremowej boazerii nawiązuje do tej z salonu. Projektantki jednak gubią rytmy i rozbijają symetrię układów. – To autorski wzór, charakterystyczna mozaika, którą możesz odkryć też w ceglastych i czarnych kafelkach gościnnej łazienki czy w kilku innych miejscach – mówi Hyz i tłumaczy, że programowa nieregularność kompozycji to gra z odbiorcą, który na różnych poziomach czuje, że przestrzeń, po której się porusza, nie jest masowa, standardowa czy neutralna. Została przemyślana, zakomponowana i jest indywidualna.
Odpowiada bardzo konkretnym potrzebom bardzo konkretnych osób.
– Chyba najlepiej to podejście obrazuje duża łazienka – mówi Mętlewicz. – Drewno i białe geometryczne umywalki z czarnymi bateriami nawiązują do estetyki Marcina, a o dużej obłej wannie ze „złotymi” stylizowanymi kranami marzyła Olga. Silne kontrasty współistnieją obok siebie. Nie muszą się harmonizować. Wystarczy, że się zgrywają.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.