Wysokie sufity i historyczny charakter sąsiadujących kamienic tworzą atmosferę starego budownictwa. Ale tak się składa, że ten budynek jest współczesny i ma najważniejsze atuty nowej mieszkaniówki: idealnie proste ściany i ergonomiczny rozkład pomieszczeń. – To atuty nie do przecenienia w małych wnętrzach – mówi Diana Żurek z Furora Studio. Na powierzchni 31 m2 projektowanie to rozliczanie każdego centymetra, dodawanie kolejnych elementów w taki sposób, żeby pasowały na styk. To też intensywne wykorzystywanie przestrzeni, w której nic się nie ukryje. Jakość detalu określa klasę wnętrza.
W tym wypadku założenia projektu były dodatkowo skomplikowane. – Wnętrze miało służyć parze po trzydziestce, która mieszka za miastem, a do Krakowa zagląda okazjonalnie. W rodzinie jest dwójka dzieci, należało więc stworzyć komfortowe warunki do noclegu dla czterech osób. Właściciele dopuszczali również możliwość najmu krótkoterminowego– wylicza projektantka i podkreśla, że mieszkanie jest w pełni wyposażone i może też funkcjonować jako wygodna kawalerka.
Maleńka przestrzeń w trzech krokach
Pierwszy krok polegał na maksymalnym otwarciu przestrzeni. – Żadnego korytarza. Po naciśnięciu klamki i otwarciu drzwi wejściowych, od razu znajdujemy się w salonie – mówi projektantka i dodaje, że salon to hasło klucz jej projektu. Pokój dzienny przenika się z kuchnią, przestrzenią do pracy, a jeśli chcemy, to również z sypialnią: wystarczy odsunąć brązową zasłonę za imponującymi przeszklonymi drzwiami. Przestrzeń optycznie powiększają też spore lustra, jasna podłoga i
Drugim etapem było wizualne uporządkowanie wnętrza. W drewnianej zabudowie schowano garderobę, liczniki i sprzęty kuchenne. Spójna kolorystyka zbudowała spokojną ramę całego wnętrza. – Na efekt końcowy składa się rozbielona beżowa gama kolorystyczna mebli, rolet rzymskich, poduszek, ale też harmonijne połączenie fornirów – orzecha włoskiego i dębu – mówi Diana Żurek. – Nie mogło być jednak zbyt gładko – dodaje, tłumacząc zielony kanciasty stolik, który zaprojektowała w taki sposób, by wyznaczał oś jadalni. To eklektyczny element, charakterystyczny punkt, który zapada w pamięć i nadaje wnętrzu tożsamość. Przełamuje poprawność zarezerwowaną dla hoteli, otwiera na kolejne elementy spoza oczywistego klucza – kolorową ceramikę warszawskiej pracowni Paititi Studio czy grafikę Sofii Lind. Postać w pasiastym ubraniu zlewająca się z pasiastym fotelem to leitmotiv sypialni, ale też trafna metafora kompaktowego wnętrza, w którym można się zaszyć.
– Ostatnim ważnym dla mnie punktem było wykończenie – mówi projektantka. Szczególną uwagę zwróciła na to, żeby drzwi z framugami czy garderoba nie były zbyt uproszczone i płaskie. Łóżko, za sprawą modułu powtarzającego szerokość cokołu przy podłodze, staje się integralną częścią mieszkania, a wzorzysta tapeta ma fakturę szlachetnej tkaniny. – Z uwagi na rozmiar wnętrza większość mebli została zaprojektowana „na wymiar” – mówi Diana i dodaje, że pozostałe elementy wybierała rozważnie, wystrzegając się opatrzonych, oczywistych modeli. – Duża kanapa to projekt polskiej marki Comformy. Podobała mi się ze względu na proporcje. Nie przypomina w niczym innych rozkładanych sof. Z kolei lampa nad stołem w kuchni to przerobiony klosz vintage upolowany w internecie – tłumaczy
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.