Architektura z lat 40. jest powściągliwa i surowa. Ozdobą stają się linia, faktura albo błysk metalu. Agata Melerska, wchodząc do powojennego mieszkania na warszawskim Mokotowie, wykorzystała jego surowość jako oprawę dla pojedynczych przedmiotów. Projektując wnętrze we współpracy z Alicją Pieczykolan, starannie wyselekcjonowała lampy, kanapy czy krzesła, traktując je jako pierwszoplanowe obiekty.
– Punktem wyjścia był modernizm – mówi Agata Melerska, która przy projekcie wnętrza 69-metrowego mieszkania dostała wolną rękę. – Para inwestorów widziała moje wcześniejsze realizacje i po prostu mi zaufała. A mieszkanie samo w sobie okazało się bardzo wdzięczne – dodaje. 69 m2 w powojennej kamienicy na starym Mokotowie miało idealny rozkład.
– Z podłużnego holu drzwi prowadziły do niezależnych pomieszczeń. Zdecydowałam się usunąć tylko jedną ścianę, żeby połączyć kuchnię z salonem – opowiada. Dobrze zachowały się parkiet w jodełkę i drzwi (niektóre z oryginalnymi klamkami) – wymagały tylko remontu. Surowe parapety z lastryka Agata odtworzyła. Projektantka nie chciała jednak w całości podążać za klasyką. Sięgnęła po luźne skojarzenia z architekturą lat 40. i 50., wyraziste elementy, które pasowały do przestrzeni, ale zostały przez nią dodane. – Na przykład motyw czarnej linii, który pojawia się w ćwierćwałkach przy podłodze, framugach drzwi. Użyłam błyszczącej olejnej farby. W tym samym stylu utrzymane jest wezgłowie łóżka z barwionego drewna – mówi.
Drugim ważnym akcentem okazała się brązowa sklejka – ruda, olejowana pojawia się w kuchennej zabudowie. Proste fronty bez uchwytów, impregnowany sklejkowy blat przywodzą na myśl klasyczną meblościankę. Minimalizm w wydaniu vintage podkreślają stalowe elementy – zlew, gazowa kuchnia. Ciepły brąz powtarza się w drewnianym stole i przetartych siedziskach skórzanych krzeseł. To słynny model MG05 zaprojektowany przez Matteo Grassiego.
Delikatność wprowadzają lampy – podłogowa z mosiężną nogą i pergaminowym abażurem to włoskie wzornictwo z lat 50. Zawieszona nad stołem z regulowanym kloszem to francuski projekt starszy o 20 lat. W salonie dominantą stał się inny retrożyrandol. – Bardzo lubię też światło sączące się z kinkietów – dodaje Agata, która umieściła też we wnętrzu dwie współczesne lampy ścienne, ale wykonane według projektu Tobii Scarpy sprzed sześciu dekad.
Kompozycję vintage dopełnia modna kanapa Maralunga, ustawiona na miękkim marokańskim dywanie. – W sofie zdecydowałam się zmienić odcień na ciepły oliwkowy – tłumaczy Agata, która kroplę tego koloru przeniosła do sypialni, malując sufit na oliwkowo.
Na tle jasnych ścian odcina się długa lakierowana półka. – To sklejka, którą widziałaś już w kuchni. Lubię powtarzać materiał, budować spójną przestrzeń – mówi projektantka. Tuż obok łóżka stoi biurko. – Zostało kupione razem z mieszkaniem – mówi, a masywną bryłę przełamuje chromem. Przy łóżku wstawia zgrabne szafki USM, a obok ażurowe krzesło René Herbsta. Trudno uwierzyć, że zostało zaprojektowane w 1928 roku. Jego formę doceniła nowojorska MoMA, włączając model do kolekcji. Błysk projektantka znów kontruje prostą sklejką. Tym razem sięga po jasną, brzozową. Minimalistyczne fronty szafy wykańcza „biżuterią” – maleńkimi kutymi uchwytami.
Łazienka konsekwentnie realizuje program całego wnętrza: jest surowa i oszczędna, ale nie przewidywalna. Jeśli białe kwadratowe kafle, to modernistyczny kod. Agata używa go, ale zmienia format płytek na mniejszy. Chrom pojawia się w stelażu umywalki i bateriach. Klosz lampy przybiera bezpieczny obły kształt, a kabinę prysznicową wydzielają przeźroczyste luksfery. Najbardziej wzorzystym, nieprzewidywalnym elementem staje się rysunek granitu, który układa się w „płynącą” szachownicę.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.