Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, zajmujące się historią mody, pokazuje dobrze znane fotografie Pawła Bownika w nowym świetle. Kuratorka Magdalena Ziółkowska na nowo odkrywa prace sprzed kilkunastu lat, podkreśla w nich temat ubrań. – Dlaczego te zdjęcia mają być wciąż tylko tym, czym były do tej pory? Może właśnie przez chwilę powinny stać się czymś zupełnie nowym – odpowiada artysta.
Strój syberyjskiej szamanki to plątanina kolorowych pasków materiału, pióra i metalowe dzwonki, ale nie o wygląd tu chodzi, ubranie pochodzące z przełomu XIX i XX wieku jest obiektem magicznym. A przynajmniej tak wciąż widzą je pracownicy muzeum etnograficznego w Petersburgu. Kiedy Paweł Bownik pojechał do Rosji, żeby sfotografować strój do swojego cyklu „Rewers”.
Najpierw próbowano go oszukać, wydając z magazynu zupełnie inny eksponat. Później, kiedy udało się wyjaśnić sprawę, fotograf obserwował, z jakim lękiem i namaszczeniem obchodzi się z ubraniem personel. – W chwili, gdy do prowizorycznego studia zaaranżowanego w muzeum weszła pani z paczką, okazało się, że jesteśmy zupełnie sami. Cały zespół, który kręcił się wokół, po prostu znikł – wspomina Bownik i zaznacza, że choć „Rewers” w swoim zamyśle miał portretować ubrania wywrócone na lewą stronę, dla szamanki zrobił wyjątek. – Miałem świadomość, że właśnie wizja, że zamierzam dotykać stroju, odwracać go, budzi największe przerażenie. Ale w tym przypadku zupełnie tego zabiegu nie potrzebowałem. To ubranie samo w sobie reprezentowało świat po drugiej stronie – mówi, patrząc na perfekcyjnie wyświecone wielkie zdjęcie. Wpatrując się w nie, można dostrzec najdrobniejszą nitkę czy zagniecenie. To dopracowana rejestracja tajemniczego obiektu. „Szamanka” otwiera wystawę.
Rewers: Historia zapisana w ubraniu
Na drugim końcu ekspozycji znajdziemy równie tajemniczą fotografię koszuli. Sfotografowana od tyłu, sztywna, prążkowana, o obszernej konstrukcji, wygląda jak pochylona sylwetka. Według historyków z Muzeum Powstania Warszawskiego dziura, którą można dostrzec w fałdzie na plecach, to ślad po śmiertelnej kuli. W tej koszuli umarł młody mężczyzna. Dziś wyprana, odprasowana, skatalogowana stała się obiektem muzealnym, świadectwem historii, ale też bardzo prywatną pamiątką po kimś.
Ten ostatni aspekt wydaje się interesować Bownika najbardziej. – Ubranie określa płeć, wiek, aspiracje, zawód czy rolę społeczną. To jeden z najbardziej osobistych przedmiotów, które po nas zostają. A fotografia jest medium, które tak dobrze łączy przeszłość z przyszłością – opowiada, przechadzając się po głównej sali, gdzie wisi jeszcze więcej ubrań – życiorysów, pochodzących z rozmaitych muzeów, nie tylko polskich. Kwiecista suknia ze sztucznego jedwabiu z początku XX wieku z Łodzi wygląda na elegancką i luksusową. A wywrócona na lewą stronę zdradza wstydliwą tajemnicę – potniki. Tuż obok – katolicki ornat, sztywny, błyszczący, bardziej niż ubranie przypomina zbroję. Jeszcze dalej – gorset ludowy, haftowany w kwieciste wzory. Wywrócone na lewą stronę tracą cały odświętny blask. Ślady potu, plątanina nitek ręcznego wyszywania i liczne cerowania odsłaniają prawdę o realnym życiu panny na wsi na początku XX wieku.
Retrospektywa: Nowe spojrzenie na starsze prace
Tę opowieść o ubraniu i modzie kuratorka wystawy Magdalena Ziółkowska stworzyła, przypominając również prace Bownika z innych cykli. W „Gamersach”, debiutanckim projekcie z 2009 roku, widzimy portrety nastolatków kilkanaście godzin na dobę grających w sieci. Ich sprane bawełniane podkoszulki, neutralne dżinsy w kontekście wystawy stają się świadectwem wycofania z realnego świata. To ubranie nie jest fetyszem ani atrybutem, jego sens kurczy się do podstawowej funkcji – ma być miękkie, wygodne, ciepłe.
W „Kracie”, aranżowanym zdjęciu z 2012 roku, dwie dziewczyny leżą na drewnianej mozaice. Ich kraciaste spódnice stapiają się ze wzorem podłogi. Kontrastowy obraz hipnotyzuje wzrok, ciało wydaje się znikać z fotografii. Zdjęcie inspirowane dokumentacjami amerykańskiej policji z miejsc zbrodni w Hollywood lat 50. można interpretować na różne sposoby. Być może moda staje się tu kostiumem zacierającym osobowość i emocje. Wymyślna spódnica i bluzka, odszyte precyzyjnie z wykroju, są jak przebranie perfekcyjnej pani domu. Maska, pod którą buzują napięcia i lęki.
Podszerstek: Przestrzeń do eksperymentów
Zobaczymy też abstrakcyjne okręgi z cyklu „Kolory straconego czasu”. Na tej wystawie zaciera się ich ekologiczna wymowa – Bownik uzyskał je ze zdjęć ginących gatunków ptaków. Wychodzą za to na pierwszy plan abstrakcyjny kolor i geometryczna forma, nieodłączne elementy mody. Podobnie dzieje się z kwiatami z cyklu „Disassembly”. Prace zestawione ze wzorzystymi ubraniami stają się ilustracją roślinnego motywu, drwiną z mieszczańskiej dekoracyjności.
– Dlaczego te fotografie mają być wciąż tylko tym, czym były do tej pory? Może właśnie przez chwilę powinny stać się czymś zupełnie nowym – mówi Bownik, który przyznaje, że retrospektywa w Centralnym Muzeum Włókiennictwa jest dla niego ciekawym wyzwaniem i okazją do eksperymentów.
To tu po raz zmniejszył wymiary prac – monumentalne koła zostały wydrukowane w średnich i małych formatach, poza tym zrezygnował z szyb.
Prace drukowane na aluminiowych płytach wiszą swobodnie na ścianach, pozwalają podejść blisko, patrzeć na nie bezpośrednio. – Ta nagość dla fotografii jest oczywiście ryzykiem – jeśli ktoś dotknie pracy albo kichnie, zostanie na niej trwały ślad. Ale podejmuję to wyzwanie, bo najważniejsze jest dla mnie doświadczenie widza, szczery, bezpośredni kontakt – mówi artysta.
Eksperymentem są też dwie fotografie wykonane w pandemii. „Komnata” i „Sufit” to zaaranżowane w przestrzeni studia makiety sfotografowane po miesiącach budowy i obserwacji. Prace, do których Bownik nie podchodził jako do intelektualnego zadania, ale traktował je jak intuicyjny proces, tworzył sam, z przedmiotów, które miał pod ręką. Te fotografie przedstawiające wnętrza są nastrojowe i enigmatyczne. Artysta nie dołącza do nich znaczącego tytułu czy opisu, bo mają być wizualnym bodźcem do indywidualnej podróży – kontemplacyjnego wpatrywania się, nadawania elementom obrazów własnych znaczeń i skojarzeń ze strumienia świadomości.
Te prace Bownika zapowiadają nowy etap w jego twórczości, nawiązują też do tytułu wystawy „Podszerstek”. „[Podszerstek jest tym] co ukrywane pod warstwą wierzchnią, tym, co wypełnia szczelinę między skórą a tkaniną, pozostając niewidocznym z zewnątrz” – pisze Magdalena Ziółkowska w folderze do wystawy.
Wystawę „Podszerstek” można oglądać do 24 lipca 2022 r. w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
Więcej o fotografii „Komnata” przeczytacie w kwietniowym numerze „Vogue Polska”, do kupienia w salonach prasowych i online.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.