Znaleziono 0 artykułów
25.07.2024

Klasyka LGBT+: Zdjęcia Nan Goldin z serii „The Ballad of Sexual Dependency”

25.07.2024
Nan Goldin (Fot. Getty Images)

Artystka Nan Goldin w 1986 roku stworzyła serię zdjęć „The Ballad of Sexual Dependency”. Na fotografiach uwieczniła swoje osobiste doświadczenia, czas spędzony z przyjaciółmi, przedstawicieli bohemy lat 70. i 80. XX wieku.   

Każdy, kogo fotografowała Nan Goldin, był ważny – sami zaraz zrozumiemy dlaczego. Oto David Armstrong, fotograf, gej, kolega Nan ze szkolnej ławy w Satya Community School w stanie Massachusetts. Szkoła za punkt honoru stawiała sobie dostosowanie się do uczniów, a nie odwrotnie. Akurat to Nan była w stanie docenić i zaakceptować. Na bardzo wczesnym etapie wypisała się z rodziny, z wypielęgnowanego życia na amerykańskim przedmieściu, bo ta hipokryzja była nie do strawienia. Wolała być barwnym „śmieciem” niż porządną obywatelką. Trafiała pod opiekę tych i owych, tu i tam, pozwoliła życiu trochę się przeczołgać. David to był jej najlepszy przyjaciel. To on zaproponował, żeby skróciła sobie imię o dwie litery – Nancy jakoś nie brzmiało. W 1974 roku zaczęli razem studiować fotografię w School of the Museum of Fine Arts w Bostonie. Oboje wiedzieli już wtedy doskonale, jak robić zdjęcia, ale uncja teorii zdolnego człowieka przecież nie zabije. 

Nan Goldin fotografowała bohemę artystyczną, do której sama należała 

W Bostonie Nan zaczęła pracować pentaxem z szerokokątnym obiektywem, z fleszem, nawet w środku dnia, przy doskonałym świetle naturalnym. Lampa błyskowa to ona. A to z kolei Suzanne Fletcher, też szkolna koleżanka, performerka, podobna do Anjeliki Huston, twarz absolutnie „pod aparat”. Gdy w 1984 roku Nan wróciła do Nowego Jorku z Berlina brutalnie pobita przez swojego chłopaka Briana, Suzanne dopilnowała, żeby chirurdzy dobrze ją pozszywali, przede wszystkim oczy. Brian oczywiście też tu był, przeważnie z Nan: razem imprezowali, razem ćpali, uprawiali seks. Na pierwszej randce Goldin zapytała, czy nie załatwiłby jej trochę heroiny z Harlemu. Załatwił, a więc to była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie, ten starszy gość z wyraźnie przerzedzonymi włosami to nie Brian – to jeszcze wcześniejsza historia miłosna, Nan była wtedy bardzo nieletnia, a on w wieku dziadka. A to już Cookie Mueller, pisarka, aktorka, seksualny omnibus. Zawsze o krok od sukcesu, jej najszybciej mogło się wszystko udać. Od początku znajomości Nan miała wrażenie, że Cookie jest duchem jej rodzonej siostry Barbary. Barbara popełniła samobójstwo, gdy najmłodsza z czworga rodzeństwa Nan miała 11 lat. W kuchni rodzice ustalili między sobą oficjalną wersję wydarzeń – dzieciom powiedzieli, że to był wypadek. We wstępie do książkowej wersji wystawy „The Ballad of Sexual Dependency” Goldin pisze: „Proces porzucania rodziny, stwarzania siebie od nowa spowodował, że straciłam autentyczne wspomnienia o mojej siostrze. Pamiętam tylko moją wersję jej osoby, co powiedziała, co dla mnie znaczyła. Ale jakie miała oczy, jak brzmiał jej głos, zapomniałam. Już nigdy więcej nie chcę stracić prawdziwej pamięci o kimkolwiek”. 

Okładka kultowego albumu z serią zdjęć „Ballada o uzależnieniu seksualnym” (Fot. Materiały prasowe Aperture)

Seria zdjęć „Ballada o uzależnieniu seksualnym” stanowiła swoisty pamiętnik artystki 

W połowie lat 80. Nan oficjalnie została wampirem. W lofcie w Bowery na dolnym Manhattanie okna zasłaniała ciężkimi kotarami, światło to wróg. Gdy wszędzie widać już tylko ciemność, strach się rozpływa. Jest klimat, jest impreza, goście tracą poczucie czasu, po części pod wpływem koktajli na bazie bananów ze wszystkim, czym owoce da się posypać oraz podlać. Zanim Goldin zdecydowała się pójść na odwyk w 1989 roku, poznała przedsmak sławy. Na pokaz jej slajdów przyszła połowa nowojorskiej bohemy. Gdy w rzutniku popsuła się lampa, artystka udała się do domu po nową, publiczność zaś grzecznie czekała. W ostatecznej wersji składająca się ze 127 zdjęć „Ballada o uzależnieniu seksualnym” jest jak wertowanie pamiętnika artystki, otwarte zaproszenie do grzebania w sprawach intymnych, o których starsze pokolenie nigdy nie rozmawia. To autoportret zmontowany z twarzy, na których nasz wzrok zatrzymał się dłużej. Oto mężczyźni, z którymi sypia artystka, i kobiety, które porzuca dla łobuziaków. Oto podrapane pazurami plecy Nan. Namiętność czy pospolita przemoc domowa? A oto i sama artystka en face, miesiąc po pobiciu przez Briana – oczy sine, nos skrzywiony i opuchnięty, ale na ustach karmazynowa szminka. Chyba ta sama, którą Brian na hotelowym lustrze w Berlinie nabazgrał, co myśli o Nan: „żydo-amerykańska księżniczka”. A może to jednak inna szminka. 

Jedna z wystaw prac Nan Goldin (Fot. Getty Images)

Fotografie Nan Goldin porównywano do prac Diane Arbus

Za dużo tej intymności, twierdzą pierwsi krytycy Goldin. Nikt normalny nie fotografuje swojego życia, żeby je potem pokazywać obcym. Poza tym mężczyzna ma prawo pchać się do łóżka z dowolnym sprzętem, ale kobieta z aparatem to szczyt arogancji. Słychać też pojedyncze głosy, że Goldin zagląda tam, gdzie Diane Arbus dotarła pierwsza: do nocnych klubów LGBT+, garderób drag queens. Owszem, prawda, tylko że Arbus, autentyczny freak, we wszystkich tych miejscach pojawiała się na prawach gościa, zwiedzała, od bohaterów zdjęć zawsze była normalniejsza. A Goldin to swój człowiek. Twarze bez makijażu i włosy bez tapirowania to nie jej temat. Drag queens z baru Other Side w Bostonie kochała miłością autentyczną i bezwarunkową, fascynowały ją jako kompletne dzieło. Człowiek stworzony od zera według własnego widzimisię to jej przybrana, a tym samym ciekawsza rodzina. 

Piotr Zachara
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Klasyka LGBT+: Zdjęcia Nan Goldin z serii „The Ballad of Sexual Dependency”
Proszę czekać..
Zamknij