- Jestem ciekawa kim jesteście i co myślicie, co czujecie i jak wyobrażacie sobie przyszłość – powiedziała do nastolatków Zuza Krajewska odwiedzając szkoły. Jej nowy projekt „Powinno być dobrze” to zbiorowy portret młodego pokolenia Polek i Polaków.
Września – niewielkie miasto pod Poznaniem – od kilku lat zajmuje najbardziej uznanych polskich fotografów. Co roku miasto zaprasza wybranego artystę na rezydencję, której owocem jest autorski projekt. W 2016 Rafał Milach stworzył pracę nawiązującą do historii z lat 50. W 2017 Filip Springer podjął temat współczesnej małomiasteczkowości. A w 2018 roku Zuza Krajewska zrobiła zbiorowy portret nastolatków. – Chciałam sportretować młode pokolenie Polaków, przyszłą Polskę – mówi fotografka tuż przed premierą fotoksiążki i wernisażem wystawy pod wspólnym tytułem „Powinno być dobrze”.
Szukając bohaterów Zuza przyjęła szeroki przedział wiekowy – od 11 do 19 lat. To taki okres w życiu, kiedy patrzy się na świat idealistycznie, a jednocześnie dużo krytykuje i myśli o przyszłości – tłumaczy.
Żeby namówić nastolatków do współpracy, spotykała się z nimi w szkołach. Opowiadała o sobie, a potem ogłaszała casting. – Mówiłam: „Chcę zrobić ten projekt o was, o dzieciakach z Polski. Dlaczego? Bo nie widziałam jeszcze waszego portretu w mediach. Jestem ciekawa, kim jesteście i co myślicie, co czujecie i jak wyobrażacie sobie przyszłość”.
Zgłosiło się ponad 200 chętnych. Tych niedostępnych i bardziej wycofanych szukała w lokalnym centrum handlowym, czy skate parku. Wybrała kilkanaście osób. – Dziewczyny wkręcone w sztukę, dzieciaki dojeżdżające ze wsi, harcerze, cosplejerowcy, ministranci, geje, lesbijki, czy osoby szukające swojej tożsamości – wylicza. Bohaterowie – jak w amerykańskim serialu – stali się odbiciem nastolatkowego mikrokosmosu.
Jak zgubiła łatkę „znanej fotografki z Warszawy”? Co robiła, żeby przełamać barierę pokoleniową, skrócić dystans i złapać partnerski kontakt? – Nic albo nic świadomie – mówi Zuza. – Byłam szczera i otwarta. Dużo z nimi rozmawiałam na żywo, czasami przez Messengera. Zresztą z częścią dzieciaków wciąż mamy kontakt. Oni wiedzieli, że wszystko, co pokażę, przejdzie proces autoryzacji, że w każdej chwili będą mogli się wycofać. Nie zrobię nic na siłę. Myślę, że czuli, że nie będę ich naciągać na wyznania.
Kilka lat temu pracowała z nastolatkami, tworząc „Imago” – dokument pokazujący życie chłopców w zakładzie poprawczym w Studzieńcu. Podkreśla jednak, że tych projektów nie da się porównać. – To były zupełnie inne dzieciaki, inne problemy i życie. Jedyne, co mają wspólnego, to potrzeba bycia zauważonym i wysłuchanym. Oni chcą rozmawiać. Być może nie z rodzicami, bo w tym wieku odcinamy się raczej od rodziców, ale na pewno z kimś starszym, kto po prostu słucha.
Żeby pogłębić przekaz Krajewska obok portretów umieściła tekst: kompilacje wypowiedzi swoich bohaterów. Wyrwane z kontekstu myśli, które wyciągała z rozmów. – Interesowało mnie wszystko. Ich muzyka, ale też to, co myślą o Polsce i czy zaryzykowaliby dla niej życie. Jeśli mieli jakąś gotową poprawną odpowiedź, zadawałam pytanie na pięć sposobów, mieszałam tematy i wątki aż wreszcie słyszałam coś, co było naprawdę o nich.
Ze spotkań i rozmów wyłonił się obraz pełen paradoksów i pozornych sprzeczności.
W wolności, bez marzeń
– Szybko odkryłam, że dzieciaki z Wrześni nie różnią się niczym od swoich rówieśników z Warszawy – mówi Zuza. – To pokolenie dorasta w pełnej wolności, w internecie. W komunikacji ze sobą i ze światem jakiej nie było do tej pory.
Dzięki temu liczą się te same marki, ta sama muzyka, zajawki i problemy. A wśród nich powraca stale jedno hasło: pieniądze. Wszystkich drażnią rozpieszczone imprezujące dzieciaki, które stać na drogie ciuchy. – Nie są fanami kapitalizmu w niekontrolowanej postaci. Tego, że nikt nie pilnuje, żeby płace minimalne pozwalały normalnie żyć. 20-letni chłopak, który pracuje w fabryce mówił mi, że nie ma już marzeń, bo nie wystarcza mu na dalszą edukację. Nie uważam, żeby to było właściwe dla niego miejsce. Inny krytykował masową hodowlę zwierząt, nieludzkie warunki, przyspieszenie i taniość wytwarzanych przez naturę rzeczy. Oni widzą błędy systemu, w którym żyjemy.
Obietnicą pieniędzy, czyli normalnego życia jest szkoła, np. w Poznaniu, czyli najbliższym dużym mieście albo zagranicą. Tyle, że taki plan wymaga budżetu, wsparcia rodziców albo heroizmu i determinacji.
Dobra, napisz, że jestem gejem
– Być może na wschodzie Polski ta sytuacja wygląda inaczej, ale tutaj, bliżej zachodniej granicy, dzieciaki powtarzały, że przeszkadza im, że Polska nie jest tolerancyjnym krajem. Że to ich rodzicom, babciom przeszkadza inność, nie im.
„Chcę żyć w kraju, w którym ludzie będą ze sobą rozmawiać, dyskutować i pomimo różnic będą pozostawać ludźmi…”– mówi w książce Krajewskiej 17-letni Piotr. Pojawia się też Kacper, gej ujawniony i zaakceptowany przez rówieśników, ale wciąż ukrywający tożsamość przed rodzicami. – W rozmowie ze mną dokonał coming outu. Wiedział, że tata nie wie i średnio akceptuje. Mimo to rzucił zdanie: „Dobra, napisz, że jestem gejem”– mówi Zuza i dodaje: – Kocham i podziwiam.
15-letnia Kinga opowiada w albumie: „Siedzę w ławce z dziewczyną, która kocha dziewczynę. Razem chodzimy do kościoła i nie przeszkadza to nam. Potrzebujemy wiary”.
Dla wielu młodych konflikt na linii Kościół-środowiska LGBT wydaje się sztucznie budowanym napięciem.
W zdjęciach ze szkoły, z apeli przewija się motyw flagi: czerwono-białe jedzenie, nakrycie stołu z godłem, czy grupowe zdjęcie w barwach narodowych specjalnie na Dzień Niepodległości. Ale mimo tej podniosłej oprawy 17-letni Kacper przyznaje „Nie wierzę w wojnę. To nic nie daje”.
Zuza podsumowuje: – To pokolenie bardzo ostrożnie podchodzi do polityki. Widzieli „House of cards”, wiedzą, że mogą być manipulowani. Kiedy zadawała pytania, które brzmiały jak ze starej czytanki, np. o sens „przelewania krwi za ojczyznę” usłyszała zdziwienie i lekką irytację. – Sytuacja zmieniała się dopiero, gdy dopytywałam o samą Wrześnię. „Gdyby ktoś zaatakował mój dom, rodzinę, przyjaciół. Wtedy nie wahałbym się, poszedłbym walczyć”, mówili. Ich patriotyzm jest szczery, ale lokalny. To troska o najbliższych i rodzinę – tłumaczy Krajewska.
W tym obrazie młodego pokolenia definicje, tożsamość i wartości okazują się płynne i relatywne. – Dlatego zbudowałam książkę na gradiencie, który łączy dwie kontrastowe barwy naszej flagi – mówi Krajewska, opisując prosty zabieg graficzny: czysta biel pierwszej kartki stopniowo przechodzi w soczystą czerwień ostatniej. Teksty i zdjęcia są eksponowane na tle szerokiego spektrum pośrednich odcieni. – Powinno być dobrze. Tak powiedział jeden z chłopaków i tak zatytułowałam książkę. Te dzieciaki mają naprawdę trudne zadanie odnalezienia się w przyszłości, którą im niestety źle przygotowaliśmy.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.