Dom z ogrodem na starym Żoliborzu
Stary Żoliborz jest coraz młodszy – mówi Justyna Przygońska, która od siedmiu lat współtworzy The Odder Side, jedną z najprężniej działających marek modowych w Polsce. – Mamy coraz więcej nowych sąsiadów, którzy prędzej wymienią plastikowe okno na drewniane niż na nowoczesne. Tak jak my.
W szeregowej willi w jednym z najpiękniejszych zakątków starego Żoliborza Justyna wraz z mężem i córkami mieszka od dwóch lat. Znalazła ten dom, kiedy była w ciąży z drugą córką. – Początkowo wybrałam inny, ulicę dalej – mówi. – Kupowałam go w dziewiątym miesiącu ciąży i nagle właściciel się rozmyślił, a ja już sprzedałam swoje mieszkanie na Powiślu. Miałam złamane serce, ale wszystko skończyło się happy endem. Ten dom wymagał co prawda remontu, w czasie którego urodziła się moja córka, ale dziś nie wymieniłabym go na żaden inny.
Dobrze zaplanowany remont
Remont trwał osiem miesięcy. Znając jego zasięg, można z pewnością powiedzieć, że był dobrze zaplanowany. Inaczej trwałby półtora roku. Budynek jest pod ochroną konserwatora, więc z zewnątrz został jedynie odrestaurowany, dużo zmian nastąpiło jednak we wnętrzu. Remont objął dosłownie cały dom. – Na parterze został zaprojektowany kompletnie inny układ pokoi. Pierwotnie była tu mała wąska kuchnia, którą otworzyłam na salon – mówi. – Wymarzyłam sobie w tej kuchni wyspę z kuchenką gazową i udało się. Kuba, mój mąż, jest z wykształcenia inżynierem. Wpadł na pomysł, żeby rurę z gazem pociągnąć z piwnicy w nodze naszej wyspy, tak żeby z zewnątrz rura była niewidoczna.
Najważniejszy w ogrodzie jest kasztanowiec
Po remoncie na dole znajdują się tylko salon z kuchnią, łazienka i garderoba. – Wiosną i latem żyjemy głównie w ogrodzie, jesienią przenosimy się przed kominek – mówi Justyna. W ogrodzie jest grill, z którego rodzina Justyny korzysta niemalże codziennie, czasem nawet zimą, i palenisko, które na co dzień pełni funkcję stołu. Przykryte jest drewnianą szpulą do kabli, którą Justyna kupiła za 120 zł na Olx. Ale najważniejszy w ogrodzie jest ogromny kasztanowiec.
– Nasze życie to życie z kasztanowcem – mówi Justyna. – Kiedy się tu przeprowadziliśmy, Kuba odkrył w sobie nowe powołanie: ogrodnictwo. Wtedy okazało się, że wokół kasztanowca trzeba pracować cały rok. Wczesną wiosną z jego kwiatów cieknie klejący sok, potem przez całą wiosnę i część lata opadają kwiaty, wczesną jesienią kasztany, a później liście, które grabimy jeszcze w zimie.
Jeśli chodzi o meble w salonie, panuje pełen eklektyzm. Czy meble mają tu jakąś cechę wspólną? – Tylko taką, że we wszystkich zakochałam się bez pamięci – przyznaje Justyna. – Potrafię kupić unikatowy mebel w opłakanym stanie, zdając sobie jednocześnie sprawę, że koszt jego renowacji może przewyższyć koszt zakupu. Tak było na przykład z fotelem Wassily projektu Marcela Breuera, który stoi w naszym sklepie na Koszykowej w Warszawie. Moje zakupy meblowe są często spontaniczne. Kiedy rok temu byliśmy z Kubą w Paryżu, przechodziliśmy obok galerii A demain, i zobaczyłam przez okno lampę sufitową Ingo Maurera. Dziś wisi w naszym salonie. Druga lampa jego projektu, kinkietowa, wisi nad komodą. Czasami kupuję coś, bo jest brzydkie – śmieje się Justyna. – Tak było z lampą w salonie. Niektórzy goście mówią, że również z moim ukochanym fotelem Elda.
Klasyki dizajnu: Justyna wie, gdzie ich szukać
Justyna odkryła w sobie pasję do dizajnu jako nastolatka. Mieszkała w Szwajcarii u cioci, która zajmowała się aukcjami mebli. Fakt, że mebel może być przedmiotem aukcyjnym, był dla niej wtedy totalnym odkryciem. Ciocia miała piękne mieszkanie, pełne klasyków dizajnu. Opowiadała jej o każdym z nich, o swojej pracy, o rynku sztuki i trikach, które stosuje, by pozyskać swoje wymarzone perełki.
– Najbardziej interesują mnie lata 50., 60. i 70., zarówno Dania, jak i Włochy. Największy wybór dizajnu z tego czasu jest dziś w ]Kalifornii, dlatego często duńskie meble przylatują zza oceanu. Jestem uzależniona od stron zrzeszających galerie, sprzedających unikatowe egzemplarze – Vntg.com, Design-mkt.com, ale kupuję też na Etsy.com czy EBay.com, zdarzają mi się zakupy przez Instagram, gdzie obserwuję galerie. Mam sześć sklepów The Odder Side do umeblowania (Warszawa, Poznań, Wrocław, Gdańsk, Paryż i Amsterdam), więc ujście dla pasji znajduję też poza domem.
W salonie Justyny w oczy rzuca się duży otwarty kominek bez wkładu. Obok – stolik, kanapa i oryginalny fotel Lounge Chair & Ottoman zaprojektowany przez duet Charles & Ray Eames w 1950 roku. Ale Justyna najbardziej kocha fotel stojący w drugim rogu pokoju – przy stoliku kawowym w salonie. To włoski fotel Elda z lat 60. projektu Joego Colombo. Uwielbia też stojący naprzeciw kremowy Artifort Groovy, pokryty tkaniną bouclé klasyk z lat 70. autorstwa dizajnera Pierre’a Paulina.
Charakteru temu wnętrzu dodają obrazy. W kuchni wisi obraz Olgi Wolniak, której prace Justyna poznała na wystawie z Zachęcie i zafascynowało ją, że Wolniak maluje dywany. Obraz dostała od mamy. Obok wisi czarno-białe płótno Ryszarda Winiarskiego, ale chyba najwięcej uwagi przykuwa awangardowy obraz, który Justyna i Kuba dostali jako wspólny ślubny prezent od wszystkich gości. Za fotelem Elda wisi z kolei obraz tatuażysty Justyny, Grzegorza Jarzynowskiego, współzałożyciela studia tatuażu Tusz za Rogiem. Wystawę jego obrazów można zobaczyć w sklepie The Odder Side na Koszykowej w Warszawie.
Powrót na stary Żoliborz
Na piętrze znajdują się sypialnia Justyny i Kuby, pokój ich córek i łazienka, która obok ogrodu i salonu jest trzecim centralnym punktem domu. – To moje ulubione miejsce, spędzam tu mnóstwo czasu – mówi Justyna. – Uwielbiam wylegiwać się w wannie, moje córki też, dlatego na podłodze położyłam berberyjski marokański dywan. Leżę na nim, kiedy dziewczynki się kąpią.
Pod umywalkę Justyna zaadaptowała komodę, którą kupiła na eBayu, a przez okno do łazienki zagląda oczywiście korona kasztana.
Justyna urodziła się na Żoliborzu, ale mówi o sobie, że jest z Ochoty. Mieszkała tam od pierwszego roku życia do osiemnastki, jednak nie ma sentymentu do dzielnicy. – W dzieciństwie słuchałam opowieści o spacerach po starym Żoliborzu, moi rodzice marzyli o tym, żeby tu wrócić. A wróciłam ja – mówi. – Zresztą w ciągu tych dwóch lat, od kiedy tu mieszkam, wiele domów w okolicy zmieniło właścicieli. Robi się tu coraz młodziej, pojawiają się nowi sąsiedzi i wszyscy fajni – szanują tę architekturę, klimat tej części Żoliborza. Prędzej wymienią plastikowe okno na drewniane, będą wracać do pierwotnego wyglądu budynków, niż je unowocześniać. Tak jak my.
4/17Dom z ogrodem na starym Żoliborzu
(Fot. w_srodku)