Czas nas goni. Nie nadążamy. Bieg. Biegiem. Bo jeszcze tyle spraw, ludzi, wyjazdów, rzeczy. Bo tu, bo tam. Gonimy czas. Bez skutku. Stale jest szybszy.
I oto znowu nas prześcignął. Na początku kwietnia błyskawicznie otworzyły się i opadły magnolie, w połowie kwietnia zakwitły bzy, a kasztany o kilka tygodni wyprzedziły maturalną gorączkę. Co teraz towarzyszyć będzie corocznym majowym olśnieniom? Jakie zapachy? I czym pożywią się pszczoły, trzmiele, motyle, zwykle wtedy zbierające życiodajne nektary?
Zakwitło wszystko, co miało zakwitnąć, łącznie z niezapominajkami i konwaliami. Miesiąc przed żelaznym terminem wpisanym w polski kalendarz. Co dalej z wybujałą wiosną, którą ścina chłód i straszą śniegi? Co z latem, co z marzeniami? Kiedy byłam młoda, świat wydawał się bardziej na swoim miejscu. Przynajmniej w zarysie swoich praw i obowiązków, czyli pór roku, ruchu wokół słońca.
Matura nie napawała mnie lękiem. Nie buntowałam się. Trzeba było zdać ten egzamin, zwyczajowo nazwany „egzaminem dojrzałości”, choć do prawdziwej pełnoletności trzeba było dorastać dłużej.
Matura otwierała drogę na wymarzone studia. Z ciekawością wspominam, jak bardzo byłam ich wtedy pewna. Odrzuciłam możliwość otrzymania indeksu bez egzaminu na polonistykę, chciałam zawalczyć o wiedzę o teatrze. To był czas największej pewności tego, co chcę w życiu robić. Pożerała mnie pasja, uskrzydlał prawdziwy głód wiedzy. Tyle jeszcze było do odkrycia, zobaczenia, nauczenia się. Czy da się wrócić do takiego stanu, czy właściwy jest jedynie młodości? Stanu codziennej ekscytacji, głodu z jednej strony, niewinności i odkrywania po raz pierwszy z drugiej.
Chciałam być dorosła, bo dorośli – jak wtedy sądziłam – wiedzą i nie boją się. Chciałam nareszcie móc żyć, skrócić trwanie w poczekalni. Jakże chciałabym wrócić do tamtej kondycji. Poczucia mocy z jednej strony i braku odpowiedzialności z drugiej. Wszystko się przede mną otwierało i wszystko było możliwe. Warunek jeden: praca, dać z siebie wszystko. Tak czułam, tak mi podpowiadał dom i ci, którzy mnie wówczas otaczali.
Poznawałam świat i poruszałam się w znajomych jego wirach. Powiększał się i rozszerzał w miarę upływu lat. Podróżowałam. Sprawdzałam rozciągliwość i plastyczność granic. Wszystko działo się w zawrotnym tempie, pomagał zapał i zachłanność na przeżycia, doznania, nowe krajobrazy. Na robotę. Chciałam posmakować wszystkiego. Długo to było tylko wielkie zachwycenie. Z czasem zaczęłam napotykać trudności. Więcej spotkań, przemyśleń, zawodów, układów i potrąceń. Nie tylko wyścig, nawet łagodne nawigowanie w życiu powoduje szkody i potłuczenia. Jeszcze biegnę, przeskakuję przez płotki. Jak długo? Czy wszystko nadal jest możliwe? Czy czas przyzwyczajać się do myśli, że na pewne rzeczy jest za późno.
W tej chwili wracają do mnie słowa poety z młodości, „przeklętego” Edwarda Stachury.
„Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć
Tęskność zawrotna przybliża nas
Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwu planet
Cudnie spokrewnią się ciała nam
Jest już za późno
Nie jest za późno
Jest już za późno
Nie jest za późno”
I pytam siebie po latach o sens. I o to jeszcze, na co jest za późno…?
Australijska pielęgniarka Bronnie Ware, opiekująca się latami umierającymi ludźmi, dużo z nimi rozmawiała. Zapisała potem, czego w ostatnich chwilach żałują. Przypominam to sobie czasem, wierząc, że może pomóc. I nie będzie za późno.
Słowa Bronnie brzmią nieco banalnie, wydają się oczywiste, co nieco jej przekaz trywializuje. „Szczęście zależy od nas samych”. Trudno o bardziej wytarte stwierdzenie. Podobnie jak inne, o wadze codziennych wyborów na kształt losu i budowaniu siebie z kamyczków powszedniości. Życie niesie zamęt, komplikacje, tragedie, nie sposób ich uniknąć, ale można nauczyć się kontrolować sposób, w jaki nas dotkną. Jesteśmy w stanie wpłynąć na własne odpowiedzi na ból, zło i nielojalność.
Największy żal wśród odchodzących budzi świadomość, że żyli wedle wzorów narzuconych przez innych, realizowali cudzą wizję i wolę. Nie swoje marzenia, lecz cudze oczekiwania. STOP. Nie jest za późno.
Praca przesłaniała im życie. Świat, rodzinę, kontakty z przyjaciółmi. Stop. Nie jest za późno. Brakło im odwagi w okazywaniu uczuć. Tłumili emocje. Ocena innych była ważniejsza niż własna. To trucizna! Nie jest za późno na wyzwolenie. Zajęci własną karierą, tracili bliskich ludzi, rozluźniali więzi, na które brakło czasu. Niestaranność w przyjaźni to kolejna przestroga. Przecież to przyjaciele są największym majątkiem! Do nadrobienia.
Najsmutniej odchodzą osoby z poczuciem klęski. Ci, którzy nie zdołali dotrzeć do siebie samych, by poznać własne potrzeby. Odnaleźć własną drogę. Czy pozwalam sobie na szczęście? Przed kim się uginam i po co? Co mi to daje? Dlaczego zmiana jest taka trudna? Na końcu zostanę przecież i tak tylko (lub aż) ze sobą i to wobec siebie będę za mój los odpowiadać.
Jeśli coś mogę zmienić, jeśli jest coś, co zależy ode mnie. Zmieniam. Teraz. Nie jest za późno. Pada śnieg na kwitnące krzewy bzów i pigwowców. Nie mam na to wpływu. Ale mogę zadzwonić do E. lub A. I spytać, czy nie jest im smutno. Mogę na spacerze zapytać kwietniowe ptaki o przepowiednie na przyszłość albo skorzystać z zapobiegliwości wiewiórek. Z pawiem podyskutować o pokorze. Mogę zapytać siebie, czego bym jeszcze chciała? Na co „nie jest za późno”? Spotkać ludzi, o których spotkaniu marzę, a jestem zbyt nieśmiała, by o to poprosić. Wspinać się na nadmorskie klify. Włóczyć się wzdłuż oceanu. Budować ceramiczne fantazje. Wyruszyć w drogę i nie oglądać się wstecz. Zaplanować wszystko. I zmieniać plany. Napisać o tym, co najbardziej zabolało. A potem wyjść z tego cało i frunąć. Jak niegdyś.
Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020), przeniesioną na scenę Muzeum POLIN, oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W 2022 roku miały premierę jej „Żongler. Romain Gary” oraz tomik wierszy „Niesny”. W kwietniu 2023 roku, przy okazji 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, nakładem wydawnictwa Osnova ukazała się „Czarna torebka”. – Bohaterką wszystkich moich książek jest PAMIĘĆ. Znikające światy i odchodzący ludzie. Zapisuję, żeby nie przestały istnieć. Wierzę w ocalającą moc słowa – mówi Agata Tuszyńska. Laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” i francuskim Orderem Literatury i Sztuki. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Od marca 2022 roku jest felietonistką Vogue.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.