Znaleziono 0 artykułów
01.02.2025

Adrien Brody w „The Brutalist” stworzył rolę życia. Dostanie drugiego Oscara?

01.02.2025
„Brutalista”, reż. Brady Corbet / (Fot. Materiały prasowe A24)

Adrien Brody jako najmłodszy aktor w historii zdobył Oscara za główną rolę męską w „Pianiście”. W wieku 29 lat gwiazdor wspiął się na szczyt. I choć przez ostatnie dwie dekady pozostawał aktywny, żaden film nie pozwolił mu stworzyć postaci tak wielkiej, jak Władysław Szpilman. Aż do teraz. – Płonie we mnie ogień, marzę o wielkich rolach i aktorskim spełnieniu – mówi o występie w „The Brutalist” Brady’ego Corbeta. Po filmie znów został oscarowym faworytem.

Adrien, jest pan dla mnie aktorem totalnym, który w pełni oddaje się granej postaci. U László bardzo ważny jest język ciała. Bohater chodzi zgarbiony, jakby ciążyły mu wszystkie okrucieństwa, których doświadczył…

Fizyczność, język ciała to forma wyrazu, świadoma lub nie. Wydaje mi się, że nie wszystko, co robię w „The Brutalist”, było zamierzone. To raczej działa tak, że ja, jako aktor, jestem naczyniem dla emocji, a moja powłoka – ciało – będzie z każdą z nich wchodzić w interakcję. László wiele przeżył, więc niesie na ramionach ciężar tych traumatycznych doświadczeń. On go przygina do ziemi. Myślę, że to poczucie odbiło się w moim ciele w sposób, na który pani zwróciła uwagę. Potem, kiedy zaczyna pracować i znowu realizować się zawodowo, to go wzmacnia, pomaga odbudować także jego samego. Nowy początek, w nowym kraju i w nowym czasie.

„Brutalista”, reż. Brady Corbet / (Fot. Materiały prasowe A24)

Mam wrażenie, że po premierze „The Brutalist” dziennikarze zgodnie stwierdzili, że oto zagrał pan kolejną po „Pianiście” rolę życia. Wydaje się, że potrzebuje pan presji, skali, ambicji, by aktorsko rozkwitać.

Naprawdę czuję, że moja rola w „The Brutalist” jest doceniana. To wszystko zasługa Bradyego Corbeta i Mony Fastvold, bo napisali bohatera tak zniuansowanego i złożonego. Niezwykła zdolność Bradyego do snucia opowieści ma też w sobie coś wyjątkowego: daje szansę na zbudowanie intymnej relacji z postacią. Mimo że skala filmowej opowieści jest wielka, blisko przyglądamy się László w jego podróży.

Nie będę udawał, że jest inaczej: płonie we mnie ogień. Marzę o wielkich rolach i aktorskim spełnieniu. I tak mam wrażenie, że wielokrotnie moje możliwości nie były w pełni wykorzystywane. Dlatego ta szansa była dla mnie czymś przełomowym. Cieszę się, że twórcy „The Brutalist” stworzyli obraz, który nie tylko pięknie obramowuje i eksponuje moją pracę, lecz także wynosi kino niezależne na nowy poziom. To film z ambicjami, film, który nie boi się marzyć. Bradyemu udało się osiągnąć coś niezwykłego, mimo że miał bardzo ograniczone środki i mało czasu. Ale wszyscy ciężko pracowaliśmy na ten sukces. Ciężka praca – to jedna z moich niepodważalnych zawodowych zasad. A kiedy na końcu jest taki efekt… Aktor nie jest w stanie dojść w takie miejsce sam, musi mieć partnera i lidera w reżyserze. Brady to wspaniały współpracownik, który w przemyślany sposób podawał mi amunicję. To było doświadczenie inne niż wszystkie.

„Brutalista”, reż. Brady Corbet / (Fot. Materiały prasowe A24)

Myślę, że można szukać więzi pomiędzy panem a László. Pan, poza aktorstwem, jest malarzem, pana mama jest fotografką, wychowywał się pan w świecie sztuki. No i pana rodzina pochodzi z Węgier... Co było tu panu najbliższe?

László to artysta. Ja rozumiem, co to znaczy. Artysta ma szczególny rodzaj wrażliwości. Nierzadko maskuje się szorstkim zachowaniem, konfrontacyjną postawą. Ale wewnątrz artysta czuje ciągłe pragnienie, jest świadomy i niezwykle uważny na świat i otoczenie. Sztuka pozwala to wyrażać i nadaje temu sens. Uwielbiam tę postać za jej niedoskonałość. On tyle przeżył, ale pod tą poranioną powłoką jest wciąż człowiek, który mimo traum i przeciwności nie załamał się. Oczywiście dziś jest on ledwie pustą skorupą, ale w środku wciąż goreje ogień. To ogień ambicji, głód spełnienia. László wie, że to jeszcze nie jest koniec. Targają nim rozmaite uczucia. Uczucia oznaczają bałagan, nie da się nad nimi zapanować, ale można je tak poprowadzić, by pomogły osiągnąć wielkość. Jemu się to udaje: bierze wszystko, co ma, z hojnością, ale także ciepłem, przekłada to na swoją twórczość.

„Brutalista”, reż. Brady Corbet / (Fot. Materiały prasowe A24)

Budynek, który projektuje w filmie László, ma bardzo masywne fundamenty, ale sięga nieba. Czy to obrazuje kontrast pomiędzy rzeczywistością a nadzieją?

Wydaje mi się, że film do tego nawiązuje. Taka jest też moja interpretacja. Symboliczna struktura tej budowli odzwierciedla wiele tropów. Mamy traumatyczną przeszłość László, opresję i morderczy zaduch obozów koncentracyjnych. Ale on przetrwał i teraz jest też gotów na nadzieję, na duchowość. Wysoki budynek ma otwierać go na komunikację z siłą wyższą i pokazywać triumf światła nad mrokiem. Ma przemienić ten budynek w pomnik, który odnosi się do wojennych traum, ale też do potencjału piękna, które wciąż istnieje. Takie metaforyczne rozumienie bardzo rezonuje z moją wrażliwością.

„Brutalista”, reż. Brady Corbet (Fot. materiały prasowe A24)

Ten film jest wizualnie wysmakowany. Czy ten precyzyjnie zaprojektowany język obrazów wpłynął na pana grę?

To bardzo ciekawe pytanie. Jako syn fotografki dorastałem pośród obrazów. Wizja reżysera mnie interesuje, wpływa na mój występ. Podobnie jak współpraca reżysera z operatorem. Tutaj wyglądało to wspaniale i na pewno ułatwiło mi zanurzenie się w filmowy świat. Brady dużo opowiadał nam o swojej wizji, o tym, dlaczego na przykład zaplanował podczas filmu przerwę. Rozmawialiśmy z naszym operatorem Lolem Crawleyem i scenografką Judy Becker o niuansach ich misji. Zdjęcia Lola w tym filmie są wybitne, wiele materiału to ujęcia z ręki. Kamera z nami, można powiedzieć, tańczyła i to był niezwykle bliski, intymny taniec. Nie zapominajmy też, że „The Brutalist” nakręcony został w formacie VistaVision, na kamerze używającej taśmy celuloidowej, której nie wykorzystywano w amerykańskim kinie od 1961 roku. To bardzo głośny sprzęt, relikt przeszłości, praca z nim jest w pewnym sensie bardzo brutalna, surowa, co też wpisuje się w klimat filmu. Nasi bohaterowie wychodzą z sideł przeszłości i ruszają przed siebie z odwagą, ambicją, ale i otwarciem na wszystko, co nowe. I nam też,  mimo sięgania po wiele rzeczy z przeszłości, udało się stworzyć niezwykle nowoczesny, wizjonerski film.

Wspomniał pan o swojej mamie, fotografce Sylvii Plachy. Niedawno oglądałam dokument o nowojorskim fotografie Jamesie Hamiltonie…

Znam go dobrze. Przez lata pracował z moją mamą w gazecie „Village Voice”, to uroczy człowiek... Był też fotosistą u Wesa Andersona, gdy ja u niego grałem.

„Brutalista”, reż. Brady Corbet / (Fot. Materiały prasowe A24)

Chciałam zapytać, co takiego człowieka jak pan, wychowanego w artystycznym światku, żywi? Skąd bierze się kreatywna siła Adriena Brodyego?

Dużo maluję, choć ostatnio mam na to niestety mniej czasu. Występowałem też w sztuce teatralnej w Londynie [„The Fear of 13” wystawiane w Donmar Warehouse opowiadało prawdziwą historię niesłusznie osadzonego w celi śmierci Nicka Yarrisa] i to na pewno zaspokoiło mój artystyczny głód, wspomogło aktorską ewolucję. Granie ośmiu spektakli w tygodniu naprawdę przyspiesza proces samorozwoju. Tym bardziej, że podejmowaliśmy temat współczesnego systemu więziennictwa i bezbronności uwikłanych w niego ludzi. Dawanie głosu tym, którzy go nie mają, nadaje sztuce sens. Daje motywację i sprawia, że chcę iść dalej. Ale ja też stale filmuję, fotografuję, rozglądam się, obserwuję. Świat wokół jest dla mnie ogromnie inspirujący. Stale szukam możliwości i okazji, by poczuć kreatywną więź z nowym projektem. Mam ogromne pragnienie, by opowiadać historie, by utrwalać wspomnienia, by przeżywać. Problem jest wyłącznie z tym, by znaleźć czas na przekucie swoich inspiracji w czyn i stworzenie czegoś spójnego. Można powiedzieć, że tak sobie z tej wielkiej zbieraniny energii odłupuję kolejne, małe kawałeczki. A kiedy otwiera się okienko, w którym mogę się porządnie skupić, przechodzę do działania.

Anna Tatarska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Adrien Brody w „The Brutalist” stworzył rolę życia. Dostanie drugiego Oscara?
Proszę czekać..
Zamknij