Pianista, muzyk, kompozytor, wykładowca i autor książek to zaledwie kilka z długiej listy tytułów Stana Breckenridge’a. Amerykański muzyk, od lat związany z Polską, opowiedział nam o początkach kariery, swojej definicji kreatywności oraz planach na przyszłość.
Skąd wzięła się twoja miłość do muzyki? Ile miałeś lat, gdy zdecydowałeś, że zostaniesz artystą?
W ramach odpowiedzi zacytuję fragment mojej autobiograficznej powieści „Piano Planet From Compton”, która ukaże się niebawem: „Pewnego grudniowego wieczoru 1959 roku razem z rodzicami zmierzaliśmy do miasta, podziwiając świąteczne dekoracje. Miałem wtedy zaledwie siedem lat. W tym momencie spiker radiowy zapowiedział »Theme From a Summer Place« Percy’ego Faitha. To była piosenka, która rozpaliła moje serce, rozpoczynając moją podróż do świata dźwięków”.
Jacy artyści ukształtowali twój styl, a kogo słuchasz obecnie?
Moje muzyczne inspiracje sięgają szkolnych lat. W tamtym czasie szczególnie interesowała mnie muzyka motown wykonywana przez The Temptations, The Supremes, The Four Tops, trio Martha and The Vandellas, Steviego Wondera, Marvina Gaye’a, Tammi Terrell czy grupę Gladys Knight and The Pips. Duży wpływ mieli na mnie również soulowi muzycy lat 60., jak Sam Cooke, Aretha Franklin, James Brown i Otis Redding. Później, jako młody dorosły, zasłuchiwałem się w muzyce Nata Kinga Cole’a, George’a Bensona, Tiny Turner, Lionela Richiego, Elli Fitzgerald, zespołu Earth, Wind and Fire, Duke’a Ellingtona, Franka Sinatry, Carole King, Beatlesów, B.B. Kinga, Bee Gees, Tower of Power i wielu, wielu innych.
Dziś staram się nie zamykać na konkretne gatunki czy twórców. Mój dźwiękowy krajobraz czerpie z otaczającej mnie muzyki. Gdy jestem w trasie koncertowej, zawsze uważnie wsłuchuję się w lokalną kulturę. Podobnie rzecz się ma z moją działalnością uniwersytecką. Na potrzeby wykładów zgłębiałem m.in. muzykę Indii, Ekwadoru, Nigerii, Japonii, Brazylii i wielu innych krajów. Obecnie – jako profesor wizytujący na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu – wprowadzam studentów w temat globalizacji muzyki afroamerykańskiej. Staram się też być na bieżąco z twórczością młodych artystów. Ważnymi punktami odniesienia pozostają dla mnie muzyka filmowa i klasyczna.
Czy możesz przeprowadzić mnie krok po kroku przez swój proces twórczy?
To bardzo interesujące pytanie. Aby na nie odpowiedzieć, muszę jednak doprecyzować, czym jest dla mnie kreatywność. To przestrzeń nieskończonych możliwości, wolna od naszych ograniczeń i uprzedzeń, do której wstęp ma każdy bez względu na to, kim jest.
Teraz umieśćmy tę definicję w kontekście mojego procesu twórczego. U jego podstaw leży więc założenie, że nie istnieją ograniczenia co do substancji, funkcjonalności i jakości dźwięku. Tezę tę opieram na mojej wiedzy z zakresu teorii muzyki. Zatem punktem wyjścia jest dla mnie zwykle konkretny dźwięk, harmonia. Może to być tak prosta sekwencja jak grany na pianinie akord składający się z kilku nut. Następnie zestawiam go z wariacją na jego temat i gram je naprzemiennie, tym samym eksperymentując z rytmem. To on zwykle ewokuje określoną reakcję emocjonalną. Może się wydawać, że to długi proces, ale wszystko dzieje się w mojej głowie w ciągu sekund.
Na tym etapie zaczyna się klarować opowieść, która może podążyć jedną z trzech ścieżek: śladem melodii, słów albo obu jednocześnie. Wyjaśnię to na przykładach moich kompozycji. Podczas pracy nad „If I Don’t Have You” z albumu „Inspirations” z 2014 roku moją przewodniczką bez wątpienia była melodia. Z kolei od słów zaczęła się dla mnie piosenka „Smile in Your Eyes” z albumu „Revival” z 2022 roku. Na tej samej płycie znalazł się również utwór „She’s So Fine”, który powstał z połączenia konkretnej melodii i tekstu.
Podsumowując, mój proces twórczy często zaczyna się od dźwięków, a nie od słów. Lubię nazywać to podejście „słowami dźwięku”. To one wywołują emocje, które w końcu stają się rozpoznawalnymi myślami. Z tych myśli powstają słowa, a następnie zdania, które układają się w wiarygodną, dowcipną i angażującą historię.
Czy jest gatunek muzyczny, który chciałbyś jeszcze zgłębić?
Podobnie jak u wielu innych twórców z wieloletnim doświadczeniem muzycznym mój warsztat kompozytorski ewoluował z czasem do punktu, w którym niekoniecznie dążę do zgłębiania innych gatunków, lecz raczej do zgłębiania muzyki jako takiej. Chcąc w pełni wykorzystać mój kreatywny potencjał, nie ograniczam się do tendencji stylistycznych czy konkretnych gatunków. Oczywiście zgodzę się, że warto je zgłębić z własnej ciekawości czy z praktycznych powodów, jak występy, nagrania, komponowanie ścieżek dźwiękowych do filmów i tym podobne. Tym niemniej na obecnym etapie życia bardziej interesują mnie niezbadane terytoria. Eksploruję muzykę swobodnie, bez ograniczeń czy barier, by naprawdę poznać jej znaczenie i wpływ na nasze życie.
Jakie są twoje plany i nadzieje na przyszłość?
Obecnie pracuję nad pięcioma różnymi projektami, którymi chciałbym się z tobą podzielić. Kolejność jest przypadkowa. Po pierwsze, przygotowuję się do wydania mojego jedenastego albumu, który zawiera solowe utwory na fortepian skomponowane w szczytowym momencie pandemii COVID-19. Równolegle pracuję nad dwunastym krążkiem z remiksami poprzednich kompozycji zaaranżowanych na głos, fortepian i inne instrumenty oraz kwartet smyczkowy. Po trzecie, przygotowuję nowe show, które zaprezentuję w ramach światowej trasy koncertowej. Po czwarte, chcę ukończyć i opublikować wspomnianą już autobiograficzną powieść „Piano Planet From Compton”. Po piąte wreszcie, przymierzam się do angielskiej i polskiej publikacji czwartego wydania mojej poprzedniej książki „Music Taste or Waste: Critical Listening Skills for Students, Teachers, and Parents”.
Jaką radę dałbyś młodym twórcom?
Wielki Quincy Jones mawia: „Wierz w swoją muzykę, jeśli ją kochasz, inni również ją pokochają”. Oczywiście rozumiem, dlaczego młodzi artyści ćwiczą i wykonują piosenki innych twórców – to rozszerza ich wiedzę, a często również pomaga opłacić rachunki. Wierzę jednak, że każdy muzyk powinien stale rozwijać własne kompozycje.
Dam również radę, którą życzyłbym sobie otrzymać jako początkujący muzyk: warto eksponować się na różne rodzaje muzyki od czasów szkolnych. Często zachęcam młodych twórców, aby nie zwlekali z nauką i słuchaniem wszystkich stylów muzycznych. Starajcie się podróżować do innych miast, miasteczek, a jeśli to możliwe – krajów, by na własne oczy zobaczyć występy muzyczne tamtejszych artystów. Słuchajcie muzyki w obcych językach, zwracajcie uwagę, jak inni na nią reagują.
Nie zapominajcie również o zgłębianiu tajników biznesu muzycznego. To ułatwi wam podejmowanie świadomych decyzji, od których może zależeć wasza kariera.
I ostatnia kwestia: na pewnym etapie kariery poważnie rozważcie zatrudnienie menedżera, który w pełni zna, szanuje i docenia wasze talenty. Pozwolę sobie wyrazić w tym miejscu uznanie dla mojej niezwykłej menedżerki, Uli Pietruczuk.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.