Anna Wrońska nad własną karierą w branży mody zaczynała pracować jako nastolatka w Londynie. Tymi doświadczeniami podzieliła się w swoim pierwszym e-booku. W drugim, pod tytułem „Niezależne Kobiety. O ich sukcesie”, rozmawia z kobietami, które, tak jak ona, zbudowały swoje nowe drogi zawodowe same, od zera, dbając o niezależność.
Pracowałaś dla luksusowych marek, jak Versace i Armani, a dziś jesteś dyrektorem PR-u największego luksusowego domu handlowego w Polsce. O takiej ścieżce kariery marzyłaś od dziecka. Jak ci się udało osiągnąć to wszystko?
Rzeczywiście, pragnęłam pracować w świecie wielkiej mody, odkąd skończyłam 13 lat. To właśnie wtedy po raz pierwszy włączyłam Fashion TV. To był niemal mistyczny moment. Nagle miałam na wyciągnięcie ręki cały ten wspaniały świat – kolekcje, butiki, modelki, projektantów. Byłam zafascynowana. Pamiętam, że szczególnie zainteresował mnie program Tima Blanksa. Zazdrościłam mu, że wchodził za kulisy najważniejszych pokazów mody jak do siebie do domu, a z projektantami rozmawiał, tak jakby byli jego przyjaciółmi. Tim stał się moją ikoną, chciałam robić dokładnie to co on. Co ciekawe, po latach, gdy już pracowałam w branży, miałam okazję go poznać.
To jedno z wielu marzeń, które udało ci się spełnić. Ale wcześniej, jeszcze jako nastolatka, postanowiłaś wyjechać z Polski i kontynuować naukę w Londynie.
Tak, nie wahałam się ani chwili. Miałam do kogo pojechać, bo w Londynie już wtedy mieszkał i pracował mój starszy brat. Kupiłam więc bilet w jedną stronę. Wciąż wspominam pierwszy spacer po słynnej Sloane Street, gdzie mieszczą się najlepsze światowe butiki. Byłam z jednej strony zachwycona, a z drugiej czułam się wśród nich trochę niepewnie. To jeszcze wtedy nie był mój świat, ale gdzieś tam pod skórą czułam, że wkrótce się nim stanie.
Kiedy byłaś w liceum, złożyłaś CV w butiku Armaniego. Byłaś naprawdę zdeterminowana.
Bo chciałam jak najszybciej zacząć realizować moje marzenia. Pragnęłam otaczać się wielką modą, podróżować po całym świecie, poznawać ikony. A stać mnie było tylko na ciastko w Harrodsie. Kupując je, otrzymywałam upragnioną zieloną torebkę z charakterystycznym logo i cieszyłam się z niej jak dziecko.
Poza tym kończyłam college i wybierałam się do Kingston University, by studiować psychologię z biznesem. Choć wiedziałam, że chcę związać się z modą, to wolałam mieć jakieś zabezpieczenie w postaci dyplomu – na wypadek, gdyby coś poszło nie tak.
Telefon z butiku Armaniego zadzwonił. Byłaś o krok bliżej do swojego celu.
Zaczęłam pracę od najniższego szczebla – byłam po prostu sprzedawczynią. Dziś niezwykle doceniam to doświadczenie. Uważam, że zanim zajdziemy na samą górę, musimy najpierw poznać podwaliny branży. Praca z klientem nie jest łatwa. Bywa monotonnie. Ale ja to lubiłam i czułam, że się w niej spełniam. Może dlatego, że już jako dziewiętnastolatka pracowałam dla Giorgio Armaniego – byłam więc przeszczęśliwa, jakbym wygrała w totka (śmiech). Porzuciłam wtedy plan na karierę w modelingu. Choć agencje początkowo były mną zainteresowane i zrobiono mi nawet profesjonalne polaroidy, to nie dostawałam większych propozycji. Skupiłam się więc na pracy w butiku i sukcesach w sprzedaży.
Twoje zaangażowanie i wyniki, jakie osiągałaś, szybko zostały docenione. Awansowałaś.
Powierzono mi stanowisko supervisorki. Tak, to był sukces, ale po skończeniu studiów chciałam piąć się jeszcze wyżej. Pragnęłam się rozwijać, iść dalej. Tymczasem szef butiku nalegał, żebym została. To zabrzmi nieskromnie, ale naprawdę byłam dobra w tym, co robiłam, a on cenił moje kompetencje. Czekałam więc, aż coś się wydarzy. I wydarzyło się. Nasz dystrybutor podpisał kontrakt z marką Versace. Mój szef uznał, że najlepszą kandydatką na stanowisko brand managera jestem ja. A, ustalmy, marzyłam o Versace! Odkąd po raz pierwszy zobaczyłam wywiad z Giannim w Fashion TV, niezwykle go ceniłam. Był więcej niż projektantem. Interesował się kulturą, sztuką, studiował architekturę. To, co stworzył, a co później przejęła jego siostra, Donatella Versace, niezwykle mi imponowało. Więc nie ukrywam, że bardzo cieszyłam się z tej propozycji.
Donatellę Versace miałaś zresztą okazję poznać.
Lataliśmy na spotkania do butiku Versace na słynnej Via Gesù w Mediolanie. Tam spotykałam Donatellę. Nigdy nie była sama, zawsze otaczało ją co najmniej sześć osób. Jednak zawsze chciała wiedzieć, co myślę o nowej kolekcji. Poznałam też jej córkę, ulubienicę Gianniego – Allegrę Versace. Spodobała mi się filozofia Donatelli. Projektantka bardzo dba o atmosferę w swojej firmie. Uważa bowiem, że w pracy spędzamy często więcej czasu niż w domu. Ja też staram się na co dzień o tym pamiętać.
Nagle porzuciłaś ten fascynujący świat i kupiłaś bilet do Polski. Dlaczego?
To, wbrew pozorom, nie stało się z dnia na dzień. Już od jakiegoś czasu czułam, że trochę się wypaliłam. Potrzebowałam nowego wyzwania. Miałam wrażenie, że w tym, czym się zajmowałam, osiągnęłam wszystko. Brakowało mi ekscytacji, jaka towarzyszy nowościom. I wtedy spotkałam Jarka Fijałkowskiego. Opowiedział mi, jak dynamicznie zmienia się Polska. Jak rośnie popyt na dobra luksusowe, jakie pojawiają się szanse dla marek modowych. Akurat rozwijał sieć jednokondygnacyjnych galerii handlowych w mniejszych miastach. Wprowadzał do nich na przykład Reserved czy H&M. Miał wyjątkową siłę perswazji, bo postanowiłam zaryzykować. Wróciłam do Polski i z efektownych wnętrz showroomu Versace przeniosłam się do baraku na prowincji. To był szok (śmiech). Ale dzięki tej pracy wiele się nauczyłam. Pamiętaj, że od 16. roku życia mieszkałam w Wielkiej Brytanii. Nie znałam więc polskiego języka urzędowego, a co dopiero biznesowego. Potrzebowałam czasu, żeby przyswoić sobie takie sformułowania, jak „faktura” czy „najemca”. Napisanie informacji prasowej zajmowało mi wiele godzin. Za to po roku mogłam już sporządzić każdą notkę w kilka minut.
I zapragnęłaś wrócić do swoich zawodowych korzeni. Ciągnęło cię do branży modowej.
Z zaciekawieniem obserwowałam, jak powiększa się oferta luksusowych marek w Polsce. Zauważyłam, że marka Versace nie jest obecna na rodzimym rynku, i postanowiłam to zmienić. Jak postanowiłam, tak zrobiłam! W ten sposób rozpoczęła się moja współpraca z największym luksusowym domem handlowym w Polsce.
Dla wielu twoja praca to „dream job”. Z czym dokładnie się wiąże?
Praca dyrektora PR-u w środowisku modowym to przede wszystkim budowanie relacji – z mediami, influencerami, gwiazdami, a ostatnio coraz częściej też z portalami internetowymi. To wszystko pomaga stworzyć wizerunek miejsca. Żeby marka zaistniała w świadomości, potrzeba 3 do 5 lat. To zresztą coś, co mnie fascynuje – budowanie brandów od zera. Najczęstszy błąd, jaki jest popełniany, to rozpoczynanie promocji dopiero wtedy, gdy brand jest gotowy. Tymczasem trzeba kreować popyt, jeszcze zanim wypuści się produkt. Perfekcyjnie rozegrała to na przykład Sara Boruc Mannei. Z ciekawością obserwowałam, jak tworzy swoją markę odzieżową. Zaczęła o niej opowiadać, jeszcze zanim uszyto pierwszą kolekcję. Potem zapowiadała start sklepu internetowego. Gdy Kendall Jenner pokazała się w jej marynarce, sklep jeszcze nie działał. Pożądanie i oczekiwanie wzrastały. Gdy w końcu model trafił do sprzedaży, a butik online wystartował, Sara miała swój pierwszy sprzedażowy hit.
Sara Boruc Mannei to jedna z sześciu rozmówczyń, które są gwiazdami twojego nowego e-booka – „Niezależne Kobiety. O ich sukcesie”. Kogo jeszcze zaprosiłaś do tego projektu?
Długo się zastanawiałam, kogo zaprosić. Ostatecznie postanowiłam, że będą to kobiety, które imponują mi swoją odwagą, pewnością siebie i niezależnością – również finansową. W moim najnowszym e-booku o swojej drodze do sukcesu opowiadają: Gabriela Zalewska, właścicielka salonów Gaba Hair Story, założycielka marki biżuteryjnej Izabella Budryn, Sylwia Obstawska (SYLPFIT) – trenerka, influencerka i autorka e-booków, Leilani Szajek – milionerka i mistrzyni manifestacji, Ilona Kurleto-Lenard – założycielka pierwszego w Polsce butiku z modą koreańską dla dzieci, oraz oczywiście wspomniana już Sara Boruc Mannei.
To twój drugi e-book. W pierwszym, „Fashion Business Handbook”, opowiedziałaś o swojej drodze na szczyt w branży mody. E-booki też są twoją pasją?
Na to, by je tworzyć, wpadłam, gdy byłam na urlopie macierzyńskim. Nie lubię bezczynności, jestem bardzo kreatywna. Pisać zaczęłam, kiedy urodziłam syna. Miałam takie momenty, jakie ma być może każda świeżo upieczona mama, kiedy zastanawiałam się, czy moje życie już zawsze będzie tak wyglądać. Zastanawiałam się, co dalej z karierą, co ze mną. Dlatego postanowiłam działać. Mój syn był malutki, dużo spał, miałam sporo czasu. Zaczęłam przenosić na papier wspomnienia z czasów pracy w butikach Armaniego i Versace. W ten sposób wróciłam, choć tylko w mojej głowie, do tego szalonego, ekscytującego światowego życia. To mi bardzo pomogło przejść przez pierwsze miesiące macierzyństwa. Wiedziałam też, że wydanie takiego e-booka pozwoli mi opowiedzieć o sobie, podzielić się moimi doświadczeniami. Bo w Polsce mało kto znał mój dorobek. W Londynie miałam wyrobione nazwisko, w Warszawie musiałam zapracować na wszystko tak naprawdę od zera. Wydaje mi się, że „Fashion Business Handbook” może być rodzajem podręcznika dla wszystkich młodych ludzi marzących o karierze w branży modowej.
A do kogo kierujesz swój najnowszy e-book?
Do każdego, bez względu na płeć, kto pragnie uzyskać niezależność finansową i pracować na własnych warunkach. Do ludzi, którzy w głębi serca chcieliby rzucić etat i pracę w korporacji i pójść na swoje. Do tych, którym brakuje odwagi, by zmienić swoje życie zawodowe, by zawalczyć o własne marzenia. Mam nadzieję, że historie tych sześciu wyjątkowych kobiet zainspirują i pobudzą do działania.
Swoim czytelnikom tym razem oferujesz także specjalistyczny kurs.
Tak, będzie to kurs jednodniowy, dotyczący PR-u w branży fashion, budowania kariery i wizerunku w modzie oraz kreowania marki osobistej. Będzie mieć formę wykładów. Część z nich poprowadzę ja, a część moi goście. Na pewno będą wśród nich modelka i influencerka Joanna Horodyńska oraz, w charakterze eksperta, Szymon Machnikowski z redakcji „Vogue Polska”. Po wykładach odbędą się sesja Q&A oraz pogłębiona dyskusja. Później wszyscy uczestnicy otrzymają zaproszenie do zamkniętej grupy na Facebooku, gdzie stworzymy swoją branżową społeczność. Chcę dzielić się z ambitnymi ludźmi swoją wiedzą i doświadczeniem, wspierać oraz inspirować do podejmowania wyzwań, do wprowadzania zmian, do niezależnego życia. Wierzę, że mój e-book i towarzyszący mu kurs zdołają dodać ludziom wiatru w skrzydła i pozwolą im spełnić swoje – nie tylko zawodowe – marzenia.
E-book „Niezależne Kobiety. O ich sukcesie” można kupić na stronie https://annawronska.com.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.