W prasie Chris, w domu i dla przyjaciół Krzysztof, w dokumentach Christopher Jan Władysław Niedenthal. Najsłynniejszy fotoreporter, dokumentujący PRL, urodził się w rodzinie polskich emigrantów, których wojenna zawierucha rzuciła do Londynu. Dorastał między dwiema ścierającymi się kulturami, a w dorosłym życiu budował między nimi mosty.
O niezwykłej biografii i karierze fotografa rozmawiamy z Anną Brzezińską i Katarzyną Puchalską, kuratorkami wystawy „Niedenthal”.
Pierwszy aparat, Kodak Starmite, dostał od rodziców w latach 60., jako nastolatek. Dziś wspomina, że w tym modelu lampa błyskowa miała drogą żarówkę. Żeby rozsądnie dysponować kieszonkowym, nie używał jej, a zdjęcia robił przy świetle zastanym. To miała być pierwsza ważna lekcja fotografii.
Drugą – jak pracować w ciemni – odebrał od wujka, kilka lat później, kiedy jako dorastający chłopak regularnie przyjeżdżał z rodzicami na wakacje do Polski. W krajach bloku wschodniego coraz częściej aranżowano ciemnie w domowych łazienkach albo piwnicach, bo robienie zdjęć popularyzowało się jako hobby, a służby lubiły zaglądać do zakładów fotograficznych, sprawdzając, z kim i jak spędzany jest wolny czas.
Od innego wujka Niedenthal dostał też kolejny ważny aparat – Zenit 3M, którym bardzo intuicyjnie fotografował to, co widział. Na przykład idących przez małe miasteczko zomowców albo dziecko bujające się w połatanym hamaku. – Polscy fotografowie byli przyzwyczajeni do tej rzeczywistości, nie dziwiło ich ostre spojrzenie mężczyzny w mundurze albo wszechobecna prowizorka – mówi kuratorka Anna Brzezińska. – W spojrzeniu Chrisa nie ma jednak krytycyzmu czy oceny, są ciekawość, chęć zrozumienia.
– Chris Niedenthal zawsze chciał być fotoreporterem – mówi druga kuratorka wystawy, Katarzyna Puchalska. – W szkole średniej robił pierwsze dokumentacje fotograficzne „z życia szkoły”, które zaprezentował jako portfolio w czasie rozmowy kwalifikacyjnej na studia. W college’u, gdzie studiował fotografię, na zajęciach z reklamy miał przedstawić kuchnię, zainscenizował i sfotografował rozgardiasz. Zamiast komercyjnych zdjęć zrobił z tego opowieść o codziennym życiu.
Może dlatego polska rzeczywistość – trochę znajoma, ale jednak egzotyczna, niewyczerpane źródło tematów – okazała się dla fotografa tak pociągająca.
Pomysł na życie: Polska
W 1973 roku zdjęcia robił już Nikonem. Do Polski przyjechał jako fotograf, miał pracować dla Polskiej Agencji Interpress. – Teraz, jak o tym pomyślę, trochę mnie ciarki przechodzą, bo to była państwowa, propagandowa agencja, która promowała Polskę w świecie. Po roku mi podziękowali – przyznaje Chris dodaje, też że decyzja o tym, żeby zostać nad Wisłą, przyszła naturalnie. Znalazł sobie punkt zaczepienia – został wysłannikiem francuskiej agencji Team International i choć ta współpraca funkcjonowała tylko na papierze, zdobył narzędzia – wizę i legitymację korespondenta prasowego. Przez kolejne lata był freelancerem, od czasu do czasu publikował materiały z Polski w niemieckich i szwedzkich tytułach, takich jak „Stern”, „Geo” czy „Expressen”.
Ten etap wspomina z pokorą, jako szkołę reportażu. – Niedenthal często podkreśla, że studia nie dały mu przygotowania do pracy w terenie – mówi Puchalska. – Praktyczne umiejętności przyniosła dopiero praca nad własnymi materiałami w Polsce i kontakt z innymi, doświadczonymi reporterami. To z nimi – wraz z Janem Hausbrandtem, Włodzimierzem Ochnio i Tomaszem Kosiorowskim Niedenthal powołał grupę HONK. Razem podróżowali po polskiej prowincji i fotografowali na przykład święta religijne, odpusty czy pielgrzymki. Polski katolicyzm rozwijał się równie gwałtownie jak opozycja.
– Czy tematem zdjęć Niedenthala była polityka?
– Nie, w latach 70. jego interesował człowiek. Życie miast i miasteczek, Bieszczady. Ludzie na odpustach, wierni zbierający się na nielegalne msze – mówi Brzezińska. A Puchalska dodaje: – Sam przyznawał, że jego pierwsze zdjęcie polityczne to pusty stadion z transarentami po wiecu Gierka z 1976 roku. Pierwsze publikacje w amerykańskich magazynach miał po wyborze Karola Wojtyły na papieża. Na przykład w miesięczniku „Life” – zdjęcie „papieskiego okna” przy ulicy Franciszkańskiej w Krakowie.
15 lat reporterskich sukcesów
Prawdziwa polityka pojawiła się na zdjęciach Niedenthala razem z wydarzeniami zmieniającymi bieg historii – powołanie Wojtyły na papieża, powstanie Solidarności, strajki, wprowadzenie stanu wojennego. Kiedy to, co dzieje się w Polsce, zaczął śledzić świat, pracujący na miejscu reporterzy dostali zupełnie nowe możliwości publikacji. – A Niedenthal miał niezwykłą umiejętność wykorzystywania wszystkich, nawet małych szans, jakie podrzucał mu los – mówi Puchalska i przywołuje pierwsze okładkowe zdjęcie amerykańskiego „Newsweeka” z 1979 roku, przedstawiające papieża czy materiał ze strajku w Stoczni Gdańskiej, który zrealizował w drugim dniu strajku, kiedy po długich negocjacjach z robotnikami udało mu się zyskać ich zaufanie i razem z zagranicznym korespondentem został wpuszczony do środka.
– Zrobiłem parę klatek i to były moje pierwsze zdjęcia tego strajku – „ekskluzywne”. Byłem właściwie jedynym fotografem na świecie, który miał stamtąd cokolwiek. Problem był tylko taki, że nikt nie wiedział, że ten strajk jest aż tak ważny! Moje zdjęcie ukazało się dopiero tydzień później, kiedy cały świat już tam był – wspominał po latach. Po podpisaniu Porozumień Sierpniowych dokumentował działalność Lecha Wałęsy. – Jeździliśmy po Polsce, po różnych strajkach i zawsze mi imponowała jego łatwość rozmowy z robotnikami. Mówił od serca, tak po chłopsku. To była jego wielka siła – opowiada Niedenthal.
Z 14 grudnia 1981 roku, drugiego dnia stanu wojennego, pochodzi najsłynniejsze zdjęcie Niedenthala – scena zestawiająca uzbrojonych żołnierzy, czołg i plakat filmowy z wymownym tytułem „Czas Apokalipsy”. Niezwykły zbieg okoliczności, uchwycony dzięki refleksowi fotografa, stworzyły symboliczny obraz. – I taka jest właśnie definicja dobrej fotografii reporterskiej. Rejestruje wydarzenia, ale zauważa coś, czego nie widzi zwykły przechodzień lub słaby fotograf. Zdjęcia Niedenthala są też doskonale skomponowane, przemyślane – podsumowuje Brzezińska.
W 1984 roku Chris został wysłany przez „Newsweek” do innych krajów bloku wschodniego. Niedenthal fotografował wydarzenia w Pradze, Budapeszcie, Moskwie. Dwa lata później za okładkę „Time’a” z szefem węgierskiego KC dostał nagrodę World Press Photo w kategorii „People in the News”. Wypłynął na szerokie wody. Kolejne dwa lata później wyprowadził się wraz rodziną do Wiednia, gdzie mieścił się wschodnioeuropejski oddział redakcji „Time’a”. Rozpoczął nowy etap.
– W 1988 roku jego region został rozszerzony o ZSRR. W Polsce fotografował pierwszy Marsz Żywych w obozie Auschwitz-Birkenau, strajki w Nowej Hucie i w Stoczni Gdańskiej, wizytę Margaret Thatcher. W październiku podczas wizyty kanclerza RFN Helmuta Kohla w Moskwie zrobił kolejne okładkowe zdjęcie dla „Time’a” – mówi Katarzyna Puchalska.
Niedenthal był fotografem demokratycznej przemiany, ale nawet najgorętsze tematy w mediach mają określony żywot. Po przewrocie ustrojowym w 1990 roku Europa Środkowo-Wschodnia przestała interesować świat. – Przekazy zdominowała wojna bałkańska, a Chris Niedenthal nie był fotoreporterem wojennym, do czego zawsze się przyznawał, i pracy dla „Time’a” miał coraz mniej – dodaje Puchalska.
Powrót do nowej Polski
Do Polski wrócił w 1993 roku, już w nowej erze, transformacji i wkraczającego kapitalizmu. – Myślę, że dla Chrisa – reportera – tematy o bogatych czy nowobogackich ludziach, giełda, sprawy biznesowe nie były ciekawe. Coś się skończyło – tłumaczy Katarzyna Puchalska. Miejsce reportażu miała zająć w jego życiu fotografia komercyjna. Razem z przyjacielem Włodzimierzem (Woodym) Ochnio, odpowiadając na zapotrzebowanie rynku, założył firmę reklamową Magic Media. Ale po sześciu latach wycofał się, to nie był jego świat.
Fotografia pozostała dla Niedenthala narzędziem do komunikacji z ludźmi. Angażował się w projekty społeczne, portretował młodzież z niepełnosprawnością intelektualną i zorganizował wystawy –„Tabu”,„PracujeMy”, „Listy do syna”. W 2001 roku razem z Tadeuszem Rolke pokazał w Zachęcie projekt „Sąsiadka” o trudnych relacjach polsko-żydowskich.
Dopiero w 2015 roku, kiedy wybuchły protesty społeczne związane z restrykcyjnym prawem antyaborcyjnym oraz obroną niezawisłości sądów, znów wrócił do reportażu. – Dla Chrisa Niedenthala zawód fotoreportera to w pewnym sensie misja. Kiedyś fotografował dla ważnych pism, teraz robi to dla siebie – mówi Puchalska.
*Wypowiedzi Chrisa Niedenthala pochodzą z katalogu wystawy „Niedenthal”, Dom Spotkań z Historią, 2022; wystawę w Domu Spotkań z Historią w Warszawie można oglądać do 7 kwietnia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.