Znaleziono 0 artykułów
27.07.2024

Kobiece wędrówki to lekcja odpuszczania i metafora macierzyństwa

27.07.2024
Daria Sieracka

Kobiety w górach ciągle borykają się z uprzedzeniami. Aby z nimi walczyć, a także realnie wspierać amatorki i profesjonalistki w ich aktywnościach, Daria Sieracka powołała Fundację Wandalistki. Daria jest jedną z 80 kobiet, które w czerwcu 2022 roku pobiły rekord świata na szczycie Breithorn w szwajcarskich Alpach. Najdłuższy w historii kobiecy zespół na linie uformowały kobiety z 25 państw.

34-letnia Daria Sieracka po górach chodzi od zawsze. – Pasję zaszczepili we mnie rodzice. Zabierali mnie w góry, choć bliżej mieliśmy nad morze – mówi pochodząca z Poznania Daria. W pamięci wciąż ma jedną z pierwszych wędrówek, kiedy jako mała dziewczynka wchodziła z rodzicami na Śnieżkę w trudnych warunkach atmosferycznych, zimnie i przylepiających się do ciała kreszowych dresach. – Rysowałam potem ten szczyt na wszystkich zajęciach plastycznych w szkole – mówi. Doświadczenie gór jako mierzenia się z przeciwnościami związało się z nią nierozerwalną liną.

Kobiety w górach: Nigdy nie jest za późno na pierwsze podejście

Joanna Budzyk (Fot. Archiwum prywatne bohaterki)

W życiu Joanny Budzyk góry pojawiły się jak późna miłość. Urodzona sto kilometrów od Tatr, patrzyła na nie z oddali, ale bez tęsknoty. Dla siebie odkryła je po czterdziestce. – Po rozwodzie zawalił mi się świat, który znałam. Do tego doszły problemy w pracy. Wskutek długotrwałego stresu dostawałam mikrowylewów, które wywołały niedowład jednej strony ciała. Lekarz zalecił ruch, a ja potrzebowałam nowych doświadczeń – opowiada. Mieszkała wtedy w Nowym Targu, miejscu idealnym na wycieczki górskie. Za pierwszy cel przezornie obrała niewysokie Stare Wierchy w Gorcach. – Proste podejście zajęło mi wtedy pięć godzin. Z góry po raz pierwszy spojrzałam na Tatry w całej ich okazałości i pomyślałam: jak to się stało, że przez te wszystkie lata omijało mnie to piękno? 

Agata Maśluszczak na Śnieżce / (Fot. Archiwum prywatne bohaterki)

Agata Maśluszczak mieszka pod Oławą na Dolnym Śląsku. Na pierwsze samodzielnie zorganizowane wyjście w góry – na Kalenicę w Górach Sowich – zdecydowała się w wieku 31 lat. Towarzyszyła jej koleżanka. – Przełamałam wpajany mi od zawsze strach, że kobiety nie powinny wędrować same, bo proszą się, żeby stała im się krzywda. Wtedy bardzo mocno poczułam, że właśnie w taki sposób chcę chodzić po górach: z innymi kobietami, w tempie, które sobie wybierzemy – mówi. Na dobre góry zagościły w jej życiu po tym, gdy została matką. – Z czwórką dzieci w domu nie jest łatwo znaleźć czas, żeby cokolwiek zrobić dla siebie. Okazało się, że w górach jest łatwiej. Kamyk, piasek, patyki, błoto – dzieci zawsze znajdą coś, co je zajmie, a ja mam wtedy przestrzeń, żeby spędzić trochę czasu z mężem. W tej sposób wszyscy odpoczywamy.

Góry uczą odpuszczania i dają lekcje pokory

Joanna Budzyk początkowo w górach była taka, jak w życiu – zadaniowa. –  Jeśli wyznaczałam sobie cel, musiałam go osiągnąć, nawet gdyby pękały mi kolana. Płakałam z bólu, a następnego dnia szłam znowu – wspomina. Kiedyś postanowiła, że przejdzie 500 km Głównym Szlakiem Beskidzkim, biegnącym od Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach. – Po 180 kilometrach stwierdziłam, że jeszcze jeden krok i znienawidzę to, co daje mi radość. Zrezygnowałam. Wtedy zrozumiałam, że w górach ważne jest bycie, a nie zdobycie – mówi.

(Fot. Getty Images)

Jeszcze większej pokory wobec natury nabrała po śmierci przyjaciela w Pirenejach i swoim własnym wypadku w górach. Skrupulatnie przygotowuje się do każdej wycieczki, mierzy siły na zamiary, słucha intuicji i uczy się, że czasem trzeba poczekać: na dobrą pogodę, na odpowiednią porę roku, na lepszą kondycję. – Bez żalu przyjmuję też, że na jakiś szczyt nie wejdę. Nie muszę ujarzmiać natury, biorę to, co góry mi dają. A dają mi wewnętrzny spokój, poczucie wolności i samodzielności. Uczą odpuszczania, ale też przyzwolenia na emocje wylicza. – Na szczycie zdarza mi się rozpłakać z zachwytu.

Góry dają moc do działania

Daria Sieracka czuła niedosyt po tym, jak przeszła wyższe partie gór w Polsce. Marzyła o wyprawie w Alpy. Przygotowania do zdobycia Mont Blanc, najwyższego szczytu Europy, trwały ponad pół roku. – Tam po raz pierwszy miałam do czynienia z prawdziwym żywiołem. Uświadomiłam sobie, że podczas lawiny może mnie pokonać zwykły kamyk, spadający z prędkością pocisku. To weryfikuje relacje z naturą, ale pozwala też uświadomić sobie, że nasze ciało i umysł potrafią w górach przekraczać granice i wyobrażenia o własnych mocach.

Oprócz wolności i bliskości z naturą góry pozwalają jej czuć radość z małych rzeczy: łyk ciepłej herbaty po wymagającej wędrówce lub moment, kiedy przestaje wiać wiatr i słychać ciszę. – Wtedy, bardziej niż na nizinach, czuję, że żyję. Ucieczka od codzienności jest tym, co najbardziej kocham w górach, ale wszystko, co przeżywam, wzmacnia mnie też w zwykłym życiu. Bo jeśli dałam radę tam, w ekstremalnych warunkach, to i tu poradzę sobie ze wszystkim. Kiedy wracam z gór, mam podwójną moc do działania – mówi.

Góry jako metafora macierzyństwa

Agata Maśluszczak na wędrówki zazwyczaj wybiera pobliskie góry – Sowie, Bardzkie, czasem dalsze Karkonosze. Raczej szlaki mniej wydeptane, omijając mrówcze ekspedycje turystów. – Góry są dla mnie symboliczne. Ze szczytami, ale i dolinami, są metaforą macierzyństwa – wyznaje. – Uczą elastyczności i akceptacji zmienności. Z zawodu jest doulą – wspiera inne kobiety w doświadczeniu ciąży, porodu i połogu. W sieci, pod nazwą SmartAsy, dzieli się doświadczeniami macierzyństwa bez lukrowania, opisuje własne zmagania z depresją, z uśmiechem, pod którym kryją się różne emocje. – W macierzyństwie, ale i w ogóle w życiu, chcielibyśmy wszystko kontrolować, a są rzeczy, których kontrolować się nie da. Podobnie jest w górach. Nawet jeśli kolejny raz pójdziemy tym samym szlakiem, nie będzie jednakowo – tłumaczy.

Wanda Rutkiewicz i inne himalaistki

Daria Sieracka (Fot. Archiwum prywatne bohaterki)

Kobieta Górom – to nazwa kanału na YouTubie, na którym Daria Sieracka rozmawia z taterniczkami, alpinistkami, himalaistkami o ich doświadczeniach. – W górach wysokich wciąż jest nas mniej niż mężczyzn – zauważa. Dlaczego? – Czasem zakładamy, że nie damy rady przygotować się do wypraw w bardziej wymagających warunkach. Nadal niewiele mówi się też o tym, jak kobiece ciało zachowuje się powyżej 5 tys. metrów n.p.m., czy o higienie, która podczas wypraw bywa bardziej wymagająca. Oprócz tego kobiety często łączą pasję i sport zawodowy z macierzyństwem i pracą na etacie.

W 2016 roku Tamara Lunger, włoska himalaistka, miała szansę jako pierwsza w historii kobieta zdobyć ośmiotysięcznik Nanga Parbat zimą. Posłuchała swojego ciała i wycofała się tuż przed szczytem. – Była świadoma tego, że mogło nie wystarczyć jej sił, aby bezpiecznie zejść ze szczytu, nie narażając przy tym swoich wspinaczkowych partnerów. Wiadomo, że Wanda Rutkiewicz, ikona polskiego himalaizmu, ciężko znosiła miesiączki i często wybierała się w góry z anemią – opowiada Daria. Rutkiewicz twierdziła, że najlepsza himalaistka nigdy nie będzie lepsza od himalaisty, co nie przeszkodziło jej w zdobyciu jako pierwszej osobie z Polski najwyższego szczytu Ziemi, Mount Everestu, oraz drugiego co do wysokości – K2.

Góry działają terapeutycznie

Aby walczyć z mitami dotyczącymi kobiet w górach, ale i realnie wspierać amatorki i profesjonalistki w ich aktywnościach, Daria Sieracka powołała Fundację Wandalistki. – Zachęcamy kobiety do stawiania pierwszych kroków w górach, organizujemy wspólne wyprawy, kursy wspinaczkowe, wspieramy kobiece działania związane z górami, pomagamy w zdobyciu sponsorów – tłumaczy.

Inspiracją dla powstania Wandalistek była właśnie Wanda Rutkiewicz. – Tak jak ona jesteśmy zdeterminowane, mamy umiejętności, dobrze się aklimatyzujemy i w niczym nie ustępujemy mężczyznom. Za mało mówi się o sukcesach kobiet w górach. Dobrych przykładów i autorytetów mamy mnóstwo, trzeba je podkreślać – mówi Daria.

(Fot. Getty Images)

Im wyżej, tym większe nierówności, których doświadczają kobiety w górach. Joanna Budzyk, która – jak sama mówi – po górach się włóczy, swoimi przeżyciami w duchu slow ilustrowanymi fotografiami dzieli się na blogu Górskie Spacery. Uważa, że na poziomie amatorskim natura wszystkich mierzy jedną miarą, a różnica płci przestaje mieć znaczenie. – Choć kobiety chyba częściej chodzą po górach dla siebie. Mężczyźni lubią się przechwalać zdobyczami – zastanawia się.

Agata Maśluszczak często chodzi w góry z innymi mamami. – Każda z nas szuka wtedy tego samego: zatrzymania się, chwili, w której jesteśmy tu i teraz, wyłącznie dla siebie. Rozmawiamy o problemach, rozterkach, różnych doświadczeniach, ale też pogłębiamy oddech. To nasz sposób na medytację w ruchu. W górach łatwiej też o płacz, o oczyszczenie. Te wędrówki mają działanie terapeutyczne – mówi.

Kobiety w górach: Jakie mają marzenia

Pasja Joanny Budzyk zaprowadziła ją na większość z 28 szczytów Korony Gór Polskich. W Tatrach nie była jeszcze tylko na Rysach. – Skoro zostały już zdeptane w tę i z powrotem, to na pewno nie tęsknią za mną – śmieje się. Ma też swoją górę-matkę, z którą czuje – jak mówi – metafizyczną więź. To Babia Góra, najwyższy masyw Beskidów Zachodnich. – Kiedy stanęłam na niej po raz pierwszy, czułam się panią wszechświata – opowiada. Tuż pod szczytem dostrzegła krzyż z datą śmierci osoby, która tam zginęła. – Jest to data moich urodzin. Ostateczne potwierdzenie, że góry mnie wołały. To dzięki nim jakbym narodziła się na nowo – mówi. Teraz jej marzeniem jest zobaczyć inną górę-matkę: Matterhorn, symbol szwajcarskich Alp.

Górskie cele Darii sięgają jeszcze wyżej. – Marzy mi się wspinaczka w Patagonii. Chciałabym też wybrać się do południowej Afryki, do Lesotho, jedynego kraju na świecie położonego w całości powyżej tysiąca metrów n.p.m., a także do słynnych parków narodowych w Stanach Zjednoczonych – wylicza.

Agata Maśluszczak też ma marzenie: chciałaby zamieszkać w górach. – Pewnego razu podczas rodzinnej wędrówki zobaczyliśmy pięknie położone gospodarstwo ze stawem. Każde z nas widziało w nim miejsce dla siebie. Chciałabym kiedyś uratować jakiś dom z duszą i żyć bliżej gór – mówi. Tymczasem razem z sześcioma koleżankami założyła fundację, która ma wspierać matki. Góry odgrywają w tym projekcie bardzo ważną rolę. Nazwa, Nasza Mozaika, ma podkreślać różnorodność, ponieważ – tak jak kobiece chodzenie po górach – każda z jej założycielek jest inna


Agnieszka Kamińska: dziennikarka, socjolożka, autorka książek „Szwajcaria. Podróż przez raj wymyślony” i „Złota klatka. O kobietach w Szwajcarii”. Publikowała m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Rzeczpospolitej”, magazynie reporterskim „Non/fiction”, "Dziale zagranicznym". Słupszczanka, mieszka w Zurychu. W sieci obecna jako Frau Kaminska. 


Jeszcze więcej o polskich górach przeczytacie w nowym numerze „Vogue Polska Travel”, który jest dostępny w sprzedaży razem z podwójnym, lipcowo-sierpniowym numerem „Vogue Polska”. Głównym partnerem „Vogue Polska Travel” jest Audi Polska.

 

Agnieszka Kamińska
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Kobiece wędrówki to lekcja odpuszczania i metafora macierzyństwa
Proszę czekać..
Zamknij