Czy makijaż dla czterdziestolatki musi opierać się na zasadzie mniej znaczy więcej?
W tej chwili znajduję się w najlepszym możliwym miejscu – to miejsce, podobnie jak u Teresy Muszyńskiej, nazywa się wolnością – pisze dziennikarka i makijażystka Agata Herbut, opisując, jak na chwilę przed czterdziestką zmieniło się jej podejście do make up’u.
Dwa lata temu zupełnie przez przypadek spotkałam Teresę Muszyńską, artystkę tworzącą nagradzane, m.in. na Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Łodzi, obrazy na tkaninach. Od chwili, gdy przekroczyła próg Klubu Seniora, nie byłam w stanie oderwać od niej wzroku. Piękna, uśmiechnięta, z błyskiem w oku i czerwoną szminką na ustach. Nie pytałam jej o sekret młodości. 86-latka powiedziała mi za to, jak upływający czas wszystko zmienia. Nie na gorsze – na inne. To samo dotyczy makijażu, który niekoniecznie musi opierać się na zasadzie mniej znaczy więcej. Zdecydowanie lepiej, gdy opiera się na miłości do siebie i wolności w wyrażaniu siebie.
Makijaż, który robiłam jako nastolatka, najpierw był czystą formą ekspresji, potem ślepym podążaniem za trendami. Co przyniosła mi w tym obszarze dojrzałość?
Pierwsze poważniejsze próby makijażowe przeprowadzałam w okolicach 11–12 roku życia. Pamiętam to doskonale, bo właśnie wtedy moje brwi stały się niemal niewidoczne. Zaprojektowałam dla nich look o grubości nitki, nosiłam go z dumą. Podobnie, jak niebieskie cienie i perłowy błyszczyk na ustach. W liceum zostałam wyrzucona z lekcji chemii za ceglasty cień do powiek, a moja mama z powodu moich czerwonych końcówek włosów została wezwana do szkoły przez nauczycielkę od niemieckiego. Z perspektywy czasu uważam, że był to jeden z najbardziej kreatywnych momentów w moim życiu. Nie zwracałam uwagi na trendy, nie powielałam wizerunku koleżanek, wyglądałam dokładnie tak, jak chciałam. Ten beztroski czas trwał kilka lat i obejmował również etap czarnej kreski na linii wodnej, bladej cery i braku poważania dla demakijażu oczu. Byłam oszołomiona faktem, że dzień później ta rozmazana czarna kredka wyglądała jeszcze lepiej (ciekawostka: w tym roku na TikToku pojawił się trend polegający na użyciu czarnej kredki na powiekach, zmyciu jej i ponownej aplikacji – trick ma sprawić, że makijaż będzie rozmyty i bardziej grunge).
Przez parę następnych lat moja wizja makijażu była odbiciem powszechnie panujących zasad malowania się: należy tak, a nie inaczej, bo inaczej znaczy nieprawidłowo. Na szczęście ten okres nie trwał długo, ale doskonale pamiętam, że nie byłam wtedy zadowolona ze swojego wyglądu i jednocześnie czułam ogromną presję noszenia makijażu.
W przyszłym roku kończę 40 lat. Makijaż stał się miłym dodatkiem do Agaty, nigdy na odwrót. Czasami go noszę, innym razem przez kilka dni z rzędu nie mam na to najmniejszej ochoty. Bywają dni, gdy rano nakładam brokat na powieki i potrójną ilość różu do policzków, ale są też takie, gdy totalnie sauté przemierzam miasto i w takim wydaniu chodzę na służbowe spotkania. Lubienie siebie daje niewyobrażalny komfort i poczucie tego, że wszystko, co robię ze swoim wyglądem, jest właściwe. Nic nie muszę, wszystko mogę.
Alicia Keys przeciera szlaki
– Mam wrażenie, że bardzo dużo się zmieniło w temacie makijażu. Moje klientki w okolicy 40. roku życia zmieniają swoje podejście. Co to oznacza? Dużo więcej uwagi poświęcają pielęgnacji, kondycji swojej skóry. Szukają rozwiązań, które pozwolą im dłużej wyglądać tak, jak chcą – mówi makijażystka Patrycja Tyszka-Ksepka. I dodaje:
– Kobiety odchodzą od mocnego, ciężkiego, bardzo matowego makijażu na rzecz rozświetlonej, zdrowo wyglądającej skóry. Często dają się namówić na róż do policzków, który sprawia, że cera wygląda świeżo. W swojej pracy bardzo lubię sięgać po ten w kremie. Stosowany na mokro, sprawia, że policzek od razu wygląda soczyście.
Ten sam proces możemy zaobserwować wśród niektórych celebrytek. Więcej naturalności, mniej makijażu (czasami w ogóle), publiczne pokazywanie się w wersji no make up. W 2016 roku na ten krok zdecydowała się piosenkarka Alicia Keys. W opublikowanym w magazynie „Lenny Letter” kilka miesięcy później tekście piała: „Nie chcę już więcej ukrywać. Ani mojej twarzy, ani mojego umysłu, ani mojej duszy, ani moich myśli, ani moich marzeń, ani moich zmagań, ani mojego emocjonalnego rozwoju. Niczego”. Dzięki Alicii w przestrzeni publicznej pojawiło się mnóstwo głosów i komentarzy wspierających ją w decyzji. Aktualnie Keys na swoim Instagramie pokazuje się zarówno bez, jak i z makijażem, założyła także markę kosmetyczną skupiającą się przede wszystkim na pielęgnacji.
Szewc bez butów chodzi?
Od lat pracuję m.in. jako makijażystka. Wielokrotnie słyszałam, że nie wyglądam na mejkapistkę, bo mam na sobie mało makijażu lub nie mam go wcale. – Ludzie myślą schematami, zamykają w ramy, bo tak jest łatwiej. Czasami trudno im zrozumieć, że ktoś robi inaczej niż oni. Ważne jest, aby się temu nie poddawać. Bycie sobą jest jedną najwspanialszych rzeczy na świecie, bo daje nam poczucie wolności, komfortu, spełnienia – opowiada mi znajoma psycholożka.
Tymczasem mój ulubiony make up to taki, w którym czuję się dobrze, a gdy wykonuję go w ramach mojej pracy na twarzy innej osoby, pilnuję, by czuła się podobnie. Lekki podkład, sporo różu w kremie, odrobina rozświetlacza w sztyfcie, jasny cień na powiece (zamiast tego można użyć rozświetlacza w kamieniu), roztarta kreska na linii wodnej, tusz do rzęs… Odkryłam, że im jestem starsza, tym mocniej skręcam w stronę produktów lżejszych, bardziej kremowych, półprzezroczystych. Wyglądają dużo lepiej na mojej skórze niż te pudrowe. Okazuje się, że nie tylko ja jestem w tej grupie.
Makijaż dla czterdziestolatki
– Zmienił się sposób aplikowania korektora, nie robimy już nim wielkich trójkątów na twarzy, a raczej stosujemy punktowo, w mniejszej ilości. Polecam wypróbować korektor w brzoskwiniowym odcieniu, idealnie i w błyskawicznym tempie radzi sobie z sińcami pod oczami, wystarczy naprawdę odrobina. Zmiany nastąpiły również w kwestii pomadek: coraz rzadziej panie wybierają te matowe, zastygające, długotrwałe, w tak modnym niedawno kolorze nude. Wolą kremowe, lekko błyszczące, z poświatą. Wiele marek odpowiedziało na potrzebę klientek, tworząc szminki, które są połączeniem pielęgnacji i półtransparentnego koloru. Takie produkty wyglądają na ustach bardzo naturalnie i świeżo, a przede wszystkim ich nie wysuszają – mówi Tyszka-Ksepka.
Makijaż w okolicy 40. roku życia to nie tylko kwestia techniki, ale przede wszystkim pewności siebie i akceptacji. Każda z nas ma za sobą niezliczone doświadczenia, które zapisują się w naszych twarzach, ciałach, zmarszczkach, mimice. Te doświadczenia odzwierciedlają drogę, którą przeszłyśmy. Sprawiają, że jesteśmy niepowtarzalne. Makijaż powinien podkreślać tę niepowtarzalność, a nie ją maskować.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.