Znaleziono 0 artykułów
29.06.2024

Dwa koktajle, dwie alejki do ołtarza, dwóch rabinów i dwie imprezy, czyli uroczyste wesele na Florydzie

29.06.2024
(Fot. Allan Zepeda)

Ponieważ jesteśmy queerową parą, a J jest transmęską osobą niebinarną, na naszym ślubie nie było „panny młodej” ani „pana młodego”. Nie chcieliśmy też, by na naszej ceremonii były jakiekolwiek tradycje związane z genderowymi rolami – mówi para młoda w rozmowie z „Vogiem”.

W sierpniu 2018 roku Madeleine Gerrick wybrała się na pierwszą randkę umówioną przez Bumble. Umówiła się z J Winkelried – osobą zajmującą się mentoringiem LGBTQ+ i produkcją wykonawczą filmów dokumentalnych, w barze Lovers of Today w nowojorskim East Village. – Swój pierwszy wspólny wieczór spędziliśmy, pijąc koktajle i śpiewając razem przeboje sprzed lat – mówi J.

Trzy i pół roku później J zaplanowało oświadczyny, które miały być powrotem do tego decydującego momentu w ich osobistej historii. – Powiedziałom Maddie, że spotkamy się z przyjaciółmi w centrum miasta, by pojechać wspólnie na event do muzeum w Connecticut. Jednak kiedy przechodziliśmy obok Tompkins Square Park, by się z nimi spotkać, powiedziałom, że chcę tam na chwilę zajrzeć – opowiada. – Weszliśmy do baru przy dźwiękach „Wouldnt It Be Nice” The Beach Boys, a na barze czekała układanka Lite Brite, o której Maddie marzyła w dzieciństwie, z napisem „Wyjdziesz za mnie?”. Przejrzałom nawet zawczasu menu i poprosiłom barmana, by czekały na nas koktajle, które piliśmy tamtego pierwszego wieczoru. Tak strasznie się denerwowałom, że zostawiłom okulary w uberze, którym tam przyjechaliśmy!

Choć oświadczyny już się odbyły, Maddie chciała, by J również doświadczyło tak niesamowitej niespodzianki. Zorganizowała wspólne wyjście na mecz Yankees z ogromną grupą przyjaciół i poprosiła o wyświetlenie na telebimie słów: „J, już zawsze kibicujmy Jankesom razem, wyjdziesz za mnie?”. J opowiada: – Powtarzałom: „Nie wierzę, że udało się namówić 20 naszych przyjaciół na wyjście na czwartkowy mecz bejsbolowy!”. Nie miałom pojęcia… Gdybym się czegoś spodziewało, założyłobym coś ładniejszego niż moja koszulka Yankees z nazwiskiem Georgea Costanzy… Jestem zachwycone tym, że bycie queer pozwala nam obojgu doświadczyć magii oświadczyn. Myślę, że każdy powinien tak robić!

Gdy przyszła para młoda zaczęła zastanawiać się nad swoją wizją wesela, najpierw pomyślała, że dla queerowej pary idealną lokalizacją będzie Nowy Jork. – To nasz dom na zawsze i miejsce, gdzie czujemy się najbezpieczniejsi i najszczęśliwsi – mówi J. – Ale jednocześnie wiedzieliśmy, że chcemy, żeby nasz ślub był inny – by odbył się na świeżym powietrzu, w miejscu, które pozwoliłoby nam na stworzenie dla naszych gości doświadczenia wykraczającego poza tradycyjne wesele z ceremonią, kolacją i tańcami, jakie często się spotyka. Gdy rodzice J zaproponowali, żeby ich dom rodzinny na Florydzie posłużył za miejsce wesela, para zdała sobie sprawę, że ta piękna posiadłość, która dla obojga znaczy tak wiele, będzie idealna. – Na naszej kameralnej kolacji szabatowej pierwszego wieczoru idealnie podsumował to toast naszych przyjaciół: „Witajcie na Florydzie: jedynym w swoim rodzaju miejscu na gejowskie wesele!”. Nawet w stanie, gdzie nielegalne jest wymawianie słowa „gej” [w szkołach – przyp. red.], ważne było dla nas, by świętować nasz związek i naszą miłość, bo miłość zawsze zwycięży.

By wcielić w życie swój wymarzony weekend ślubny, Maddie i J pracowali z wedding planerką Marcy Blum. – Chcieliśmy, by nasz ślub był radosny, pogodny, rozrywkowy, a jednocześnie relaksujący, by zaproponować gościom więcej doświadczeń – wyjaśniają. Jego obchody rozpoczęły się od kolacji szabatowej na świeżym powietrzu w piątkowy wieczór, po której następnego wieczoru odbyło się przyjęcie powitalne w stylu „Palm Beach Chic” w The Colony Hotel.

Sam dzień ślubu odbiegał od tradycyjnej formy, a wiele kluczowych dla wesela elementów pojawiło się podwójnie. Dzień rozpoczął się od podpisania przez parę młodą ketuby w obecności niewielkiej liczby gości, po którym dołączyli do reszty zaproszonych na przedślubnego drinka. – Powszechnie wiadomo, że przyjęcie koktajlowe to czasem najlepszy element wesela, więc pomyśleliśmy sobie: „Zróbmy dwa!”. Koktajle przed ceremonią piliśmy w miejscu z widokiem na plażę, gdzie ustawiono ogromną platformę, na której odbyła się ceremonia – opowiada para młoda.

Na pierwszą część tego dnia J założyło projekt z białego denimu od 21st Century Kilts, koszulę smokingową Zegna, płócienne glany Celine i srebrny naszyjnik wysadzany perłami Fry Powers. Maddie miała na sobie gorsetowy top z różą i oversize’owe spodnie smokingowe od Danielle Frankel oraz perłowe szpilki marki Manolo Blahnik. – Możliwość, by założyć w dniu swojego ślubu tak różne looki, pozwoliła mi na wyrażenie siebie i mojej miłości do mody – mówi J. – Chcieliśmy pobawić się trochę konwencją, tak by ona była ubrana w spodnie, a ja w kilt.

Po pierwszym przyjęciu koktajlowym Maddie przebrała się w marszczony top bez ramiączek i koronkową spódnicę Chanel, uzupełnione o diamentowe kolczyki od Marii Tash. – Była zachwycona tym, jak jej bardzo kobieca koronkowa spódnica nabrała wyrazu dzięki awangardowemu topowi i punkowym kolczykom. Było to idealne podsumowanie jej stylu – mówi J. – Jako osoba niebinarna zawsze miałom problem ze znalezieniem ubrań w formalnym stylu, w których nie czułobym się jak w przebraniu. Kilka lat temu natknęłom się na projektantkę Emily Bode. Kupiłom kilka jej projektów i już od pierwszych chwil po ich założeniu poczułom, że po raz pierwszy moja tożsamość płciowa znajduje tak silne potwierdzenie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłom, choć zawsze tego poszukiwałom. Na czas składania przysięgi J założyło szyte na zamówienie szorty i marynarkę koszulową Bode, wykonaną z niewykorzystanego koca ze szpitala wojskowego.

Na zbudowanej na piasku platformie, na której odbyła się ceremonia, ustawiono półokrąg tworzący niebieski efekt ombré, w którym zrobiono miejsce na dwie alejki prowadzące do ołtarza. – Ponieważ jesteśmy queerową parą, a J jest transmęską osobą niebinarną, na naszym ślubie nie było „panny młodej” ani „pana młodego”. Nie chcieliśmy też, by na naszej ceremonii były jakiekolwiek tradycje związane z genderowymi rolami – wyjaśnia para młoda. – Przyszliśmy tam razem, a na miejscu spotkaliśmy się ze swoimi rodzicami, którzy w tym samym czasie odprowadzili nas do chupy, gdzie znowu się zjednoczyliśmy. Dodatkowym wyjątkowym akcentem był utwór „Biblical” śpiewany przez muzyka Caluma Scotta w czasie ich przejścia alejką do chupy.

Pod chupą czekało dwóch moich rabinów, których znam prawie całe moje życie i z których jeden wspierał Maddie w procesie przejścia na judaizm – mówi J. – Przez całą ceremonię używali zróżnicowanego płciowo języka hebrajskiego – to praktyka, którą wprowadzono bardzo niedawno, z myślą o rozrastającej się społeczności żydowskiej queer. Po tym, jak oboje podeptaliśmy kieliszki, Calum Scott zaśpiewał swoją piosenkę „You Are The Reason”, a my wróciliśmy każde swoją alejką, zostawiając gości, by mogli nacieszyć się jego występem. Potem odbyło się drugie przyjęcie koktajlowe, które było naprawdę wyjątkowe ze względu na szczególną aktywność. – Ekipa Marcy wpadła na pomysł, by zamienić nasz ogród w pole do minigolfa. Wszyscy nasi goście byli tym bardzo podekscytowani – mówi para młoda. Każdy dołek miał motyw przewodni, bazujący na ważnych elementach z życia młodej pary. Znalazły się tam trzy różne stacje ze sprzętem do golfa, przekąskami i lemoniadą.

Po dwóch przyjęciach koktajlowych J i Maddie chcieli oczywiście, by dalsza część zabawy również miała dwa różne klimaty. Kolacja i toasty odbyły się w dużym szklanym pawilonie o oszałamiającym nowoczesnym wystroju, co stanowiło przeciwieństwo tradycyjnie urządzonego wesela. W przestrzeni tej znalazły się miękkie białe kanapy, strefy do siedzenia z regałami na książki, szklane stoliki, a nawet parkiet do tańca inspirowany dywanem. – Wiszące lampy i ogromne rośliny sprawiły, że czuliśmy się inaczej niż gdziekolwiek wcześniej – mówi para młoda. – Dzięki tej przestrzeni jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do naszych gości. Ci z kolei mogli nacieszyć się menu degustacyjnym i czekającymi na nich „carb cartami” [wózkami z węglowodanowymi przekąskami – przyp. red.], a potem przyglądali się, jak nowożeńcy kroją idealną replikę tortu weselnego Elvisa i Priscilli Presleyów. – Nigdy nie chcieliśmy typowego pierwszego tańca, ponieważ zawsze wolimy tańczyć z przyjaciółmi u boku. Dlatego na parkiet pierwszy raz tego wieczoru weszliśmy, by zatańczyć horę – zdradzają. – Było magicznie.

Eleganckie, minimalistyczne odcienie przestrzeni, w której jedzono kolację, bardzo kontrastowały z odważnymi kolorami i energią przyjęcia numer dwa. – Na dziedzińcu posiadłości postawiliśmy fantastyczny namiot w stylu klubu jazzowego, w którym goście zostali powitani deserami, tortem weselnym i drinkami espresso martini, a jeden z naszych ulubionych zespołów, Postmodern Jukebox, grał popowe hity w swoim stylu z lat 50. – opowiada młoda para. W przestrzeni tej znalazły się obite aksamitem drzwi, tapeta z printem przedstawiającym dzikie koty oraz zwieszające się z góry kolorowe lampiony. – Była tam maszyna Zoltar vintage, służąca do przepowiadania przyszłości, byli też ziejący ogniem barmani. Nie musimy chyba dodawać, że nasi goście nadal o tym mówią.

Po nocy pełnej wrażeń nowożeńcy udali się do St. Barths. – Wiedzieliśmy, że mamy ochotę na relaksującą podróż poślubną, do miejsca z dobrym jedzeniem, w którym możemy czuć się bezpiecznie jako osoby queer, więc St Barths wypadło bardzo korzystnie – mówi J. – Poza tym to miejsce, w którym miesiąc miodowy spędzili moi rodzice, którzy właśnie świętowali 37. rocznicę ślubu. Wiedzieliśmy więc, że emanuje dobrą energią. Było absolutnie idealnie.

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.com. 

W połowie lutego powitaliśmy rodzinę i przyjaciół na Florydzie, gdzie zorganizowaliśmy długą, radosną, weekendową celebrację.

By rozpocząć piękne obchody naszego ślubu, zorganizowaliśmy kolację na świeżym powietrzu w jednej z naszych ulubionych lokalnych restauracji.

Oczywiste było, że rozpoczniemy ten weekend od kameralnej kolacji szabatowej. Piątkowy wieczór nadał całemu weekendowi ślubnemu odświętną atmosferę, w której skupialiśmy się na miłości i rodzinie.

Marcy Blum i jej zespół przygotowali piękne dekoracje stołów w stylu nadmorskim, które stanowiły dopełnienie naszej kolacji w rodzinnym gronie.

Przez cały pierwszy wieczór uśmiech nie schodził nam z twarzy! Nasz fotograf, Allan Zepeda, zawsze pozwalał nam na to, byśmy czuli się zrelaksowani i byli sobą.

Jesteśmy wielkimi zwolennikami przełamywania monotonii białego stroju odważnym, kolorowym obuwiem.

Chcieliśmy, by nasze looki wyraźnie się od siebie różniły, a jednocześnie się dopełniały.

Wszyscy wyciągali do nas ręce. Chcieli nas przytulać i ściskać nasze dłonie – to fizyczne gesty reprezentujące ogrom miłości i ekscytacji, które nam towarzyszyły.

digitalsyndication

Żyj. Śmiej się. KOCHAJ!

Tematem sobotniego wieczoru był „Palm Beach Chic”. Było to najbardziej niezapomniane i efektowne przyjęcie powitalne dla naszych gości!

Fantastyczne elementy wystroju, takie jak ten paw z brązu, zostały skrupulatnie dobrane i porozstawiane na całym terenie przyjęcia.

Chcieliśmy, by ta przestrzeń miała energię, wygodę i różnorodność faktur. Marcy i jej zespół idealnie nas zrozumieli.

Pudle to kluczowy element tożsamości rodziny Winkelriedów.

Jeden z naszych ukochanych pudli, Hank!

Marcy i jej zespół naprawdę przeszli samych siebie, organizując przyjęcie w kultowym Colony Hotel, które trwało do późnych godzin nocnych.

Byliśmy w siódmym niebie, widząc wszystkich naszych uśmiechniętych gości po wejściu na imprezę powitalną.

Nasza urocza ścianka stworzona przez wspaniałą firmę Renny & Reed.

Nie chcieliśmy mieć tradycyjnej ślubnej świty, więc przemowy były okazją dla niektórych z naszych najbliższych przyjaciół i członków rodziny, by wziąć udział w uroczystości.

Przemowy te trafiały w sedno – były słodko-gorzkie, komiczne i nostalgiczne.

Nic nie uszczęśliwiało nas tak, jak obserwowanie, jak nasi goście wspaniale się bawią! Zazwyczaj jesteśmy bardzo skryci, ale goście domagali się pocałunku!

Desery są dla nas ważne, a nikt nie robi lepszych niż firma Carvel.

Mieliśmy ogromne szczęście, że mogliśmy wziąć ślub w naszym domu rodzinnym na Florydzie, w przestrzeni, w której naprawdę czuliśmy się jak w domu!

Stworzyliśmy zestaw chorągiewek w ciepłych odcieniach ombré, które tworzyły kaskadę wzdłuż ścieżki prowadzącej na przyjęcie.

Jestem zwolenniczką klasycznego, wyrafinowanego looku, więc mój makijaż był minimalistyczny i ponadczasowy – Maddie.

Uśmiecham się, myśląc o mojej przyszłej żonie! – J.

Wykorzystuję dodatki do wyrażania swojej tożsamości płciowej, więc znalezienie tak wyjątkowego projektu – łączącego w sobie perły i ćwieki – było kluczowe, bym mogło poczuć się dobrze w swojej niebinarnej skórze – J.

Ten zestaw ze spodniami od Danielle Frankel, który miałam na sobie, swoją mocno zarysowaną sylwetką pięknie równoważył delikatność i kruchość – Maddie.

Zgadniecie, kto nosi spodnie w naszym związku?

Zgodnie z tradycją rozpoczęliśmy dzień ślubu od kameralnej ceremonii, podczas której podpisaliśmy ketubę.

To, co najbardziej nam się podoba w naszej ketubie, to fakt, że wykorzystano w niej neutralny płciowo język hebrajski! Naprawdę odzwierciedla to nas jako żydowskie małżeństwo. 

W drodze na ceremonię nasi goście najpierw napotykali malowniczą tropikalną ścieżkę prowadzącą do chupy.

Jeżeli chodzi o dress code „tropical chic”, nasi goście naprawdę się spisali.

Wszędzie robią nam zdjęcia!

Dobrze, że mamy przed sobą całe życie, które możemy spędzić wspólnie i uwiecznić każdą jego chwilę.

Zespół Marcy skonstruował wspaniałą platformę wyniesioną ponad prywatną plażę, należącą do naszego domu. Nasi goście czuli się tak, jakby siedzieli na oceanie.

Chcieliśmy, by nasza ceremonia ślubna jak najbardziej odzwierciedlała to, kim jesteśmy, więc stworzyliśmy dwie ścieżki, po których mogliśmy podejść do ołtarza jednocześnie – pozbywając się tradycyjnych podziałów, kto i kiedy nimi idzie.

Niesamowity Calum Scott zaśpiewał utwór „Biblical”, piosenkę o miłości tak wielkiej, że aż transcendentnej. Jego wzruszający występ idealnie zilustrował naszą własną epicką historię miłości.

Wykorzystaliśmy akrylowe stojaki dla chupy, dzięki którym wydawało się, że palmy z Florydy unoszą się nad nami.

Moi rodzice, którzy w tym roku świętują 40. rocznicę ślubu, prowadzą mnie na spotkanie z moją przyszłą towarzyszką na całe życie. 

Moja mama była zachwycona swoim szytym na zamówienie płaszczem. Byłam bardzo szczęśliwa, mając ją cały czas u swojego boku, wyglądającą tak wspaniale.

Tak wiele znaczyło dla nas to, że nasza rodzina siedziała z przodu, na centralnych miejscach.

Gdy doszliśmy do chupy, wszyscy mieli wilgotne oczy.

Przepełnieni emocjami i wdzięcznością. Przypieczętowujemy wszystko pocałunkiem.

W końcu, po ślubie, uśmiechamy się, gdy odprowadza nas śpiew Caluma Scotta.

Teraz rozpoczęła się ostateczna pielgrzymka gości… na przyjęcie!

Nasze przyjęcie koktajlowe nie z tej ziemi, gdzie na początku czekał wózek z kwiatami pełen winietek ślubnych.

Nasz ogród zamienił się w tor do minigolfa, na którym oczywiście musiały się znaleźć smakołyki.

Ukłon w stronę Nowego Jorku – to tam się poznaliśmy i tam mieszkamy.

Miejsce, gdzie odbyło się nasze przyjęcie, naprawdę zapierało dech w piersi. Przypominało hotelowe lobby albo piękny salon, który zaprasza, by do niego wejść. Naszym celem było to, by goście naprawdę czuli się mile widziani, jak w domu. 

Zespół Marcy stworzył różne układy siedzeń i stołów, by zredefiniować typowe przyjęcie ślubne.

Nasz dancefloor przypominał duży dywan, co stanowiło kolejny ukłon w stronę ciepłej, domowej atmosfery, którą chcieliśmy przedstawić naszym gościom.

Nasz ślubny lokal zniknął równie szybko, jak się pojawił.

Wchodzimy z zachwytem do naszego namiotu, w towarzystwie dwóch naszych ulubionych planerek – Julie i Nicole z zespołu Marcy. Tego momentu długo nie zapomnimy. 62/79 Wspaniałe ogromne muszle małż, inspirowane pokazem ready-to-wear Chanel na wiosnę 2012.

Wstępujemy na późnowieczorną partyjkę minigolfa.

Oto i my, uderzamy kilka razy, wykorzystując to, że mamy fory.

Przemowa moich rodziców była naprawdę niezapomniana.

Nasz wielopiętrowy tort stanowił odzwierciedlenie tortu podanego na weselu Elvisa i Priscilli Presleyów – był to kultowy moment w historii kultury.

Nasz wielopiętrowy tort stanowił odzwierciedlenie tortu podanego na weselu Elvisa i Priscilli Presleyów – był to kultowy moment w historii kultury. 

Spełniamy swoje marzenia o naszym ulubionym momencie z każdego żydowskiego wesela.

Zespół Marcy stworzył Club Wink, gdzie odbyło się nasze afterparty. Nad wejściem widniał mały, puszczający oko neon, stanowiący ukłon w stronę naszego nazwiska.

Gości witały fantastyczne dziewczyny proponujące cygara. Nikt nie wiedział, co czeka ich dalej.

Marcy. Blum. Taki opis zdjęcia wystarczy.

Nasza maszyna Zoltar miała przygotowane przepowiednie dla każdego z naszych gości, ponieważ… nie mogło być inaczej.

Cieszymy się, że spełnia się nasze marzenie o afterparty w tajnym barze typu speakeasy.

Długo i z uporem szukałam idealnych butów w kolorze baby pink, aż w końcu znalazłam swoją wymarzoną parę w kolekcji Palm Angels – Maddie.

Zespół Postmodern Jukebox Scotta Bradlee’ego zapewnił nam rozrywkę w intymnie oświetlonym

Zaprojektowane specjalnie dla nas pudełka z popcornem Garrett były hitem na wyjściu z afterparty.

Kończymy najlepszy weekend w naszym życiu. Nadal bujamy w obłokach.

Shelby Wax
  1. Styl życia
  2. Wedding
  3. Dwa koktajle, dwie alejki do ołtarza, dwóch rabinów i dwie imprezy, czyli uroczyste wesele na Florydzie
Proszę czekać..
Zamknij