Maria Grazia Chiuri po raz kolejny przeobraziła pokaz paryskiego domu mody w manifestację feministyczną. Tym razem zaprosiła do współpracy artystkę Claire Fontaine, która wykonała na potrzeby wydarzenia obiekty ready-made z hasłami takimi jak „Consent”, „Patriarchy Kills Love” czy „I Say I”.
Pokaz kolekcji Marii Grazii Chiuri na sezon jesień-zima 2020-2021 zapowiadała seria filmów na Instagramie. Na pytania o kobiecość odpowiadali podczas ostatnich poprawek pracownicy atelier. Najpierw zapytano ich o to, czy kobiece piękno jest ready-made, odwołując się do przedmiotów, które pełnią role artefaktów. Obiektów, które za sprawą twórczego gestu, stają się sztuką. Zachęcono też pracowników Diora do interpretacji innego hasła z obiektów świetlnych Claire Fontaine, które potem zdobiły wybieg. Artystka, która działała w Paryżu od 2004 r., od jakiegoś czasu mieszka w Palermo. Niezależnie od tego, gdzie się znajduje, walczy o prawa kobiet.
Kobiecość była dla pracowników Diora równoznaczna z wieczną ewolucją, poszukiwaniem, przeobrażaniem. A co oznacza „I Say I”? Decydowanie o sobie, tworzenie własnej definicji siebie, bycie postrzeganą tak, jak chcemy być postrzegane.
Ostatnie pytanie? Czy naprawdę „when women strike, the world stops” („gdy kobiety strajkują, świat się zatrzymuje”)? Tak, tak, tak – padały jednoznaczne odpowiedzi. Od kiedy Maria Grazia Chiuri przejęła rządy w Diorze, każdą kolekcją i pokazem próbuje prowadzić walkę z patriarchatem, umacniać kobiety, pokazywać, że moda może być manifestem. Coraz częściej zarzuca jej się jednak femwashing, feminizm z T-shirtu, pozbawiony realnej siły oddziaływania społecznego. Zaprasza do współpracy artystki, poetki i aktywistki, korzystając z ich talentu. To też nierzadko wywołuje krytyczne reakcje. Zarzuca się projektantce brak oryginalnych pomysłów.
Najnowszą kolekcją postanowiła zamknąć usta sceptykom. Pokazała na wybiegu dosłownie wszystko – garnitury, płaszcze, wieczorowe sukienki (błyszczące, z frędzlami, stonowane w kolorystyce). Tak, jakby chciała powiedzieć, że kobieta codziennie może być kimś innym. Nie oznacza to wcale, że się przebiera. Po prostu ma zmienne nastroje.
Dlatego modelki wcielały się w role amazonek w sukienkach w stylu safari, chłopczyc z elitarnej szkoły w krótkich spodenkach, marynarkach i podkolanówkach, sporstmenek w sukienkach przypominających surferskie pianki, nomadek w pelerynach z frędzlami, hipisek w apaszkach na głowie, skautek w puchówkach moro albo eterycznych dziewczynek w małych białych. Niektóre zestawy, np. dżinsowe dzwony zestawione ze swetrem w romby przywodziły na myśl lata 70., inne – garnitury noszone na T-shirty – to echa lat 2000. Najbardziej bodaj nowoczesne były skórzane szmizjerki i robotnicze kombinezony. Chiuri przywoływała inspirację wielkimi ikonami kina – Faye Dunaway i Diane Keaton, czyli kobietami, które definiowały seksapil na nowo.
Nie mogło zabraknąć charakterystycznych dla Chiuri fasonów – wydłużonych kamizelek, spódnic midi, bielizny pod transparentnymi sukienkami. Jak zwykle w przypadku takiego domu mody jak Dior, najlepiej sprzedawać mają się dodatki – paski, apaszki, ciężkie buty, małe torebki, kaszkiety.
W finale wszystkie modelki dynamicznie przemierzyły wyklejony gazetami wybieg niczym armia. Ale czy armia Diora aby na pewno jest armią wszystkich kobiet?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.