„Zemsta na sterydach”, zapowiadają plakaty „Love Lies Bleeding”. Odjechane love story z Kristen Stewart w roli głównej to nowy film brytyjskiej reżyserki Rose Glass i polskiej scenarzystki Weroniki Tofilskiej. Dlaczego warto go zobaczyć?
Recenzja nie zawiera spoilerów.
„Love Lies Bleeding” to jeden z tych filmów, które po prostu trzeba zobaczyć w kinie. O tym, jak wspaniały może być wspólny seans nowego romantycznego thrillera od A24, przekonałam się podczas festiwalu Nowe Horyzonty, gdzie odjechane love story miało swoją polską premierę. W pełnej sali panowała atmosfera ekscytacji. Gdy film się rozpoczął, rozemocjonowane rozmowy momentalnie ucichły. Widzowie byli tak zaangażowani w historię Lou i Jackie, że salę co chwilę wypełniały śmiechy, brawa i okrzyki wsparcia (choć bardziej zachowawcze niż podczas światowej premiery w Sundance).
Podobne emocje na festiwalu wzbudziły do tej pory tylko „Cuckoo” z Hunter Schafer i „Substancja” z Demi Moore i Margaret Qualley. Nic więc dziwnego, że „Love Lies Bleeding” momentalnie okrzyknięto jednym z najważniejszych filmów 2024 r. Dlaczego warto go zobaczyć?
Zemsta na sterydach
„Love Lies Bleeding” przenosi nas na amerykańską prowincję przemierzaną przez ambitną kulturystkę Jackie (Katy O’Brian). W drodze do Las Vegas zakochuje się w Lou, introwertycznej menedżerce siłowni (Kristen Stewart), która marzy, by wyrwać się z rodzinnego miasteczka na pustkowiach Nowego Meksyku. Kiedy jednak przeszłość zaczyna je doganiać, razem muszą zawalczyć o swoją miłość. Aż poleje się krew.
Szum wokół produkcji to po części zasługa jej twórczyń i obsady. Reżyserką filmu jest Rose Glass, autorka głośnego debiutu „Saint Maud”. Współautorką scenariusza jest natomiast znana z „Reniferka” Weronika Tofilska. W gwiazdorskiej obsadzie Kristen Stewart i Katy O'Brian partnerują Ed Harris, Anna Baryshnikov i Dave Franco.
Dobra passa Stewart trwa. Po świetnym „Spencer” po raz kolejny udowadnia, że żaden gatunek jej nie straszny. Aktorka równie dobrze odnajduje się w stylowych dramatach, co w zabawnych thrillerach. Największe brawa należą się jednak Katy O'Brian. Wschodząca gwiazda kina, znana dotychczas głównie z marvelowskich produkcji klasy B (patrzę tu na ciebie, „Ant-Manie”), w końcu miała okazję zabłysnąć. Aktorka, podobnie jak sam film, umiejętnie balansuje pomiędzy dramatem i komedią, zmysłowością i makabrą, przemocą i niewinnością.
Kino gatunkowe
„Love Lies Bleeding” to przede wszystkim doskonałe kino gatunkowe. Fani thrillerów erotycznych bez wątpienia dadzą się porwać pełnej mrocznych tajemnic historii w klimacie filmów Davida Cronenberga. „Showgirls” i „Crash: Niebezpieczne pożądanie” były zresztą ważnymi punktami odniesienia dla Glass. Tętniąca namiętnością opowieść przywraca dawny blask zapomnianemu gatunkowi, którego kolejne próby wskrzeszenia spalały dotychczas na panewce. Wygląda na to, że w końcu się udało.
Koneserom czarnych komedii spod znaku makabry również zalecamy pilny seans produkcji. Jak przystało na film duetu Glass-Tofilska, „Love Lies Bleeding” nie traktuje samego siebie zbyt poważnie. – W kinie interesują mnie wątki egzystencjalne, uniwersalne, ostateczne. Stąd powracające w różnych odsłonach widmo śmierci. Cały ten mrok rozbrajam jednak humorem – mówiła na łamach marcowego wydania „Vogue Polska” Tofilska.
Lesbijski romans nowej generacji
„Love Lies Bleeding” to także wzorowy przykład nowej fali lesbijskiego kina. Queerowa produkcja w niczym nie przypomina tęczowych filmów z minionych dekad. Zarówno Lou, jak i Jackie są wyoutowane i nie kryją się ze swoją miłością. W niewielkim miasteczku nikt, nawet psychopatyczny ojciec Lou (Ed Harris i jego absurdalna peruka), nie wydaje się mieć z tym problemu.
Na uwagę zasługuje również filmowy erotyzm. Miejsce nieśmiałych gestów zajmują tu namiętne zbliżenia. Wolne od nieustannego lęku przed byciem przyłapanymi, bohaterki puszczają wodze fantazji, a spragniona ekranowej zmysłowości publiczość nie może oderwać od nich wzroku – nie bez powodu scena, w której Lou ssie stopy Jackie, stała się natychmiastowym wiralem.
Erotyzm „Love Lies Bleeding” wyraźnie kontrastuje z pruderią kina głównego nurtu. Po dekadach obostrzeń i restrykcji queerowi twórcy coraz śmielej przenoszą na ekran nieheteronormatywną zmysłowość i seksualność. Koniec moralizmu i męczennictwa, czas na humor, akcję i seks!
Choć Nowe Horyzonty już za nami, „Love Lies Bleeding” obejrzycie w kinach od 2 sierpnia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.