Za czym tak usilnie gonimy? Czemu, mając tak wiele, wciąż czujemy dygot serca i niezaspokojenie? Dlaczego nic nie jest dla nas dość dobre: nasze ciało, związek, nasze życie? Współcześni nienasyceni w drodze ku samozatraceniu są bohaterami spektaklu „Czarne czy białe?”, rozpoczynającego tegoroczną edycję Big Book Festivalu – międzynarodowego festiwalu czytania.
Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie kiedyś opowieść nowojorskiej przyjaciółki o mieszkańcach tego najbardziej podniecającego z miast, w którym diabelsko trudno jest o głęboki, trwały, dobry związek. Bo przecież wokół tylu pięknych ludzi wszystkich kształtów i kolorów, którzy może już za chwilę zwrócą na ciebie uwagę i wskoczą do twojego łóżka. Tyle nieskończonych możliwości, które, kto wie, objawią się już jutro w oczekiwaniu na ciebie i tylko ciebie. Wobec osaczającej zewsząd obietnicy wszystkiego trudno się oprzeć kuszeniu i zatrzymać w poszukiwaniach idealnej wersji życia. Łatwo przestraszyć się nudy i zwykłości, goniąc za kolorowymi mirażami miasta, które nigdy nie zasypia, w którym jest tyle do podbicia, do poznania, do doświadczenia.
Ta rozmowa odbyła się dobrych kilka lat temu. Dziś my też już jesteśmy w tym miejscu, wierząc w życie à la carte, w którym można wybierać wszystko, niczym w grze komputerowej: od partnera do seksu, przez ciała, twarze oraz modele egzystencji, po kraje, religie, krajobrazy. To o nas więc, nieustannie głodnych splendoru i przyjemności wielkomiejskich poszukiwaczach wiecznego szczęścia, opowiada w swoim nowym przedstawieniu „Czarne czy białe?” reżyserka (a przy okazji także pisarka i dyrektorka Big Book Festivalu) Anna Król. W tej podróży do współczesnego „jądra ciemności” towarzyszy jej trójka znakomitych, nieoczywistych, lubiących eksperymenty aktorów: Agnieszka Podsiadlik, Magda Berus i Krzysztof Zarzecki. A także choreografka i tancerka Magda Ptasznik oraz para bezkompromisowych muzyków odpowiedzialnych za ścieżkę dźwiękową widowiska: wokalistka, aktorka i poetka Maria Peszek i Radek „Radex” Łukasiewicz (znany choćby jako połówka duetu Bisz/Radex), którzy wykorzystując muzykę klasyczną, wydadzą ją na pastwę cyfrowej współczesności. Za przewodnika twórcy mają archetypicznego bohatera światowej literatury, czyli Fausta z romantycznego dramatu Johanna Wolfganga von Goethego, który prowadzi ich po drogach i bezdrożach słów: od Biblii po książkę o psychologii i przemówienia polityków, od niemieckiej poezji romantycznej po najnowszą prowokacyjną powieść Jonathana Littella „Stara historia, nowa wersja”.
Spektakl będący kolażem rozmaitych tekstów kultury reżyserka widzi jako swego rodzaju „grę o życie” (ciekawe, czy w kości, czy w szachy, jak u Bergmana?), tłumacząc w opisie przedstawienia: Szatan i Bóg grają o duszę Fausta. Idą o zakład, czy wypowie kiedyś słowa: „Chwilo trwaj, jesteś piękna!”. Ten Zły kładzie na szali pieniądze, sukces, miłość i wspaniały seks. Obiecuje życie na maksa i bez końca. Ten Dobry pokazuje radość prostego życia. Faust nie potrafi zdecydować. W spektaklu Faust to człowiek współczesny – pragnący sprawczości, wątpiący, niezdolny do głębokich relacji.
Tragedia czy farsa
Stara historia, nowa wersja? Tak, ten tytuł z Littella najwyraźniej świetnie do dzisiejszego wcielenia Fausta pasuje. Historia stara przynajmniej, jak ten bohater rozlicznych dramatów, poematów, powieści, oper i filmów, dla którego inspiracją był niemiecki alchemik Johann Georg Faust, żyjący na przełomie XV i XVI wieku. W zamian za nieśmiertelność i nadludzką moc zawiera pakt z diabelskim Mefistofelesem, zapłatą jest jego dusza.
– Historia Fausta jest uniwersalna, bo równie dobrze opisuje świat dziś, jak i 100 lat temu. – mówi reżyserka. – A z drugiej strony, mój spektakl to jest opowieść o nas „tu i teraz”. O tym, jak bardzo niszczymy świat, teoretycznie przez zmienianie świata na lepsze. Degradujemy naturę, którą powinniśmy chronić. Tworzymy technologie, które zamiast wzbogacać i ułatwiać życie, coraz bardziej nas alienują i skazują na samotność. To, co miało dawać wolność, pęta nas. Chciałoby się odwrócić słynny cytat z Goethego użyty potem choćby przez Bułhakowa w motcie „Mistrza i Małgorzaty”. Zamiast: „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni”, dziś lepiej pasuje chyba: „Jam częścią tej siły, która wiecznie DOBRA pragnąc, wiecznie czyni zło”.
Trójka zaproszonych aktorów żongluje fragmentami światowej literatury, tworząc patchworkową, zawieszoną ponad wiekami i epokami opowieść, która od zawsze wciąga ludzkość w swój niebezpieczny nurt. – W naszym spektaklu Faust sadzany jest na kozetce i w konfesjonale lub rozlicza innych z grzechów, niczym terapeuta lub ksiądz – wyjaśnia autorka. – Role się przenikają. Każdy z aktorów jest zarazem Bogiem, Diabłem, Człowiekiem. Jak w dzisiejszym świecie, gdzie coraz częściej trudno powiedzieć, czy jesteśmy po dobrej, czy złej stronie mocy. Granice są niepewne. Grają na poważnie lub ironicznie, bo pełną patosu tragedię łatwo zmienić w kampową tragifarsę.
Nie dla nas miłość i błękit spokoju
Według reżyserki spektaklu dzisiejsza rzeczywistość przypomina aplikację randkową typu Tinder albo – w wersji nieheteronormatywnej – Grindr. W poszukiwaniu idealnego partnera wciąż oglądamy więcej i więcej, bo każde kolejne przesunięcie palca na ekranie może pokazać, że czeka na nas ktoś jeszcze fajniejszy. – Pytanie, kiedy powiedzieć sobie: stop? – zastanawia się reżyserka. – Ten brak przekonania, że coś jest dla nas wystarczające, dobrze opisuje współczesnego człowieka. W tym sensie Faust to każdy z nas.
Aż chce się zapytać, skąd Goethe tyle o nas „dwudziestopierwszowiecznych” wiedział, kiedy pisał na przełomie XVIII i XIX wieku:
Rozterka gna go w otchłań, spokój ducha płoszy,
pożądań obłąkanych zalewa go fala,
z nieba pożąda skrzących gwiazd – z ziemi – rozkoszy,
w tej zamieszce od Ciebie czucia swe oddala;
jego serce znękane ciągłą wrzawą boju
zapomniało, co miłość i błękit spokoju.
W scenicznej opowieści „Czarne czy białe?” Anna Król widzi nas więc jako tych pędzących w nicość na zatracenie, dla których niedostępny jest już „błękit spokoju”. – Najważniejsza jest ta niejednoznaczność. To, że sami do końca nie wiemy, co nam służy, i to pomieszanie jest charakterystyczne dla współczesnego odczuwania rzeczywistości. Nie ma nic złego w tym, że chcemy być twórczy, kreatywni, przekraczać swoje niedoskonałości. Ale granica między opętaniem myślą, że można być kimś więcej, kimś lepszym niż wszyscy inni, jest na końcu pułapką.
Trzy razy głód wg Anny Król
W swojej sztuce postanowiła skupić się na trzech wybranych faustowskich wątkach, trzech głodach, a może trzech narkotykach: seks, władza i kreacja. Przy czym, jak podkreśla, nie jest to linearna opowieść, lecz prezentacja kilku sposobów poszukiwania spełnienia.
Po pierwsze: Faust dążąc do wyjścia poza swoje ograniczenia, podejmuje próbę nasycenia siebie przez cielesność i rozbuchany erotyzm, poszukiwanie wciąż nowych doznań. – Bohater powieści Jonathana Littella to doskonały przykład człowieka niejednoznacznego – mówi Ania. – Nieokreślona jest również jego seksualność. Littell pozostawia czytelnika z panseksualną magmą, pornograficznymi opisami, które zamiast podniecać wyobraźnię, wywołują coraz większy niepokój.
Po drugie: pragnienie władzy i rodząca się z tego pragnienia przemoc. – Atawistyczny schemat działania, w którym istnieje wyłącznie podział na rządzących i poddanych, wyraźnie widać w polityce oraz współczesnych korporacjach, a także w kościele. Dominuje przekonanie, że wartością jest bycie lepszym niż inni, posiadanie kontroli i autorytarne podejmowanie decyzji. By o tym opowiedzieć, w spektaklu wykorzystujemy tak różne teksty jak np. poezja Rilkego, Pismo Święte oraz Koran, a także autentyczne przemówienia polityków i ludzi władzy.
Po trzecie: kreacja i autokreacja. – Pokusa tworzenia rzeczy wiekopomnych od zawsze była domeną artystów, a dziś staje się dostępna dla wszystkich. Współczesność pełna jest przykładów ludzi tyleż przekonanych o własnej wyjątkowości, co cierpiących z powodu samoniezadowolenia, zaś nowoczesne narzędzia ułatwiają im eksponowanie wszelkich pomysłów i epatowanie ego. Cena krótkotrwałej sławy bywa równie wysoka jak ta, którą zapłacił Faust, i równa się zatraceniu duszy. Jak dziś ocenić, kto zasługuje na miano boskiego kreatora?
Czarna kawa w białej filiżance
Grająca w spektaklu Agnieszka Podsiadlik, aktorka związana z TR Warszawa, znana z filmów („Królewicz Olch”, „Twarz”) i seriali („Pakt”, „Głęboka woda”) zastanawia się, czy dzisiejszy Faust to byłby jeszcze człowiek. Bo kto by dziś tak strasznie tęsknił do doświadczenia bez granic, do przeżywania takiego ekstremalnego życia? Chyba tylko ktoś nieludzki. Agnieszka zauważa też szczególne podejście dzisiejszych ludzi do kluczowej dla opowieści o Fauście nieśmiertelności. Co sprawia, że kiedy długość życia się wydłuża, a my pracujemy nad tym, by być wiecznie piękni i młodzi, jednocześnie podejmujemy, także w skali cywilizacji, działania skrajnie autodestrukcyjne. Na tytułowe pytanie: „Czarne czy białe?”, aktorka odpowiada jednak niejednoznacznie: – Wybieram czarną kawę w białej filiżance.
Z kolei dla Krzysztofa Zarzeckiego, niegdyś aktora krakowskiego Starego Teatru, a teraz teatru Studio w Warszawie, wieloletniego współpracownika nagradzanego reżysera Michała Borczucha, wszystko jest czarne. – Taką mam naturę, że zawsze świeci mi Czarne Słońce – mówi. – Wybieram więc czarne, bo życie, także to posunięte do ekstremum, dąży ku śmierci. Kiedy Rilke pisze o miłości, myślę: „Na cholerę mi to!”. Przecież i tak to wszystko zniknie, rozpadnie się. W najlepszym wypadku jedno umrze, a drugie będzie żyło. To jest bez sensu. Większość ludzkości od razu powinna podciąć sobie żyły, to byłby gest zbawienny, bo nawet jak człowiek będzie miał wszystko, to i tak będzie cierpiał.
Krzysztofa uwiera sytuacja, w której jako człowiek niewierzący, choć zdający sobie sprawę z tego, że żyje w kulturze judeochrześcijańskiej, wiecznie musi dyskutować z boskością i wiarą. – W tekstach spektaklu szukam więc fragmentów, które pozwolą mi powiedzieć: „A dajże mi święty spokój, Boże!” – uśmiecha się. – Inny dyskurs, ciążący na nas żyjących we współczesności, to psychoterapia. W spektaklu ktoś ciągle ląduje na kozetce, a ktoś inny go przepytuje, bo trudno nie odnosić się dziś do psychoterapii i „kouczerów”, którzy nawołują, żebyś zmieniał swoje życie. Zupełnie jak ten Bóg czy Diabeł. Mam do tego jasny stosunek, mnie się wydaje, że to jest właśnie totalna przemoc – ludzie zachowujący się jak namiestnicy Boga: terapeuci, księża, politycy, czasami też artyści, kiedyś poeci.
Jego sceniczna partnerka, Magdalena Berus (aktorka filmowa, m.in. „Nieulotne”, „Baby blues”, „Szatan kazał tańczyć”), mówi z kolei: – Dopóki człowiek szuka spełnienia na zewnątrz, dostrzegam w tym raczej siłę destrukcyjną, ciemną. Kiedy uwaga przekierowuje się do wnętrza i człowiek zaczyna szukać w sobie, wtedy jest to wzbogacające, rozwijające i wzmacniające, ponieważ nie uzależniasz swojego szczęścia od rzeczy zewnętrznych.
Według niej współczesny Faust to mógłby być na przykład naukowiec, który ma nadzieję, że pojmie sens istnienia tylko i wyłącznie poprzez wiedzę. Albo polityk napędzany pragnieniem absolutnej władzy. Magdzie wtóruje Krzysztof: – Kim mógłby być współczesny Faust? To oczywiste. Elonem Muskiem, Stevem Jobsem – wizjonerem, który przekracza ludzkie możliwości poprzez technologię, Wielkim Bratem Podglądaczem z internetu. W serialu „Black Mirror” powinni zrobić odcinek o takim Fauście!
Ale zanim to nastąpi, współczesnego nienasyconego Fausta zobaczyć będzie można na otwarciu Big Book Festivalu.
„Czarne czy białe?”
Premiera: piątek, 21 czerwca 2019, otwarcie Big Book Festival, Centrum Łowicka, ul. Łowicka 21, metro Racławicka
scenariusz, reżyseria, inscenizacja: Anna Król
występują: Agnieszka Podsiadlik, Magdalena Berus, Krzysztof Zarzecki
kompozycja i muzyka na żywo: Radek Łukasiewicz, Maria Peszek
taniec: Magdalena Ptasznik
multimedia: Adam Kryciński, Jakub Pawlak
produkcja: Katarzyna Adamska, Dorota Kukieła [Fundacja „Kultura nie boli”]
fotografie twórców: Aga Bilska
UWAGA: bilety 20 zł, do nabycia na Bilety24.pl, Goingapp.pl i na miejscu przed spektaklem.
Zwiastun spektaklu zobacz tutaj.
Program całego festiwalu zobacz tutaj.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.