Związek Karla Lagerfelda z Fendi był najdłuższą historią miłosną w świecie mody – powiedziała Silvia Venturini Fendi, wspominając zmarłego w Paryżu mistrza, który z włoską marką związany był od 1965 roku. Dziś w Mediolanie oglądaliśmy jego ostatnią kolekcję.
Silvia Venturini Fendi wyglądała na bardzo samotną, gdy wyjrzała zza kulis w finale pokazu Fendi. Ściągnięte usta, złożone dłonie, skulone plecy. Jakby zaraz miała się rozpłakać. Płakali też goście włoskiego domu mody, podziwiając ostatnią kolekcję, która wyszła spod ręki zmarłego mistrza. Wyświetlany w trakcie wydarzenia film przypominał najważniejsze chwile włoskiej firmy i jej projektanta. Karl pracował dla rodziny Fendich od 1965 roku. Ta relacja nie miała sobie równych. Wzajemne inspiracje, wypracowywanie DNA marki, dążenie do perfekcyjnej jakości. Wszystkie te elementy widać w pożegnalnej propozycji Silvii i Karla.
„Karl ani na chwilę nie zrezygnował z rzemieślniczego mistrzostwa” – czytamy w informacji prasowej rozdawanej gościom pokazu, podkreślającej perfekcję w łączeniu architektonicznej konstrukcji i lekkości, nowoczesnych tkanin z tymi najbardziej luksusowymi, klasycznych fasonów z przeskalowanymi. Nie byłoby Fendi bez wymyślonego przez Karla w 1981 roku monogramu, złożonego z podwójnej litery „F”. „Kaligraphy” – jak określa go notka prasowa, łącząc imię Lagerfelda ze słowem oznaczającym pismo. Ale wzruszeń dostarcza nie tylko sama kolekcja złożona niejako z bestsellerów Fendi – ekskluzywnych okryć, kostiumów i lekkich sukienek, utrzymanych w czekoladowo-karmelowo-kawowej tonacji.
Warto zajrzeć na Instagrama marki, żeby przypomnieć sobie Karla z jego humorem, ironią i odwagą. W krótkim filmie opowiada o tym, jak po raz pierwszy zawitał do włoskiego domu mody. „Miałem na sobie kapelusz Cerruti. Nosiłem długie włosy. Nie rozstawałem się z okularami przeciwsłonecznymi. Do tego kuloty, żakiet, krawat” – opowiada mistrz, szkicując swoją własną sylwetkę sprzed lat. Ale Lagerfeld w gruncie rzeczy unikał nostalgii. Wolał to, co nowe. Nowe miały być wcielenia kultowych torebek Baguette na wybiegu, nowe modelki, nowe muzy. „Jeszcze kilka dni temu rozmawialiśmy przez telefon. Karla interesowało tylko to, żeby kolekcja była jak najdoskonalsza. Nie zważał na przeciwności losu. Cały on” – napisała Silvia Venturini Fendi.
Świat mody, próbując otrząsnąć się po stracie Cesarza, powinien zapamiętać go właśnie takim. Pełnym poświęcenia w pracy, dążącym do doskonałości, bezkompromisowym, co przyporzyło mu wrogów. Coraz więcej podnosi się głosów, przypominających o jego mizoginii, a nawet szerzej, zwyczajnej mizantropii. Nie lubił tych, którzy nosili większe rozmiary, niespecjalnie szanował starość, bywał wrogiem kobiet. Ale na każde słowo krytyki odpowiada chór jego fanów, przyjaciół, współpracowników. Wiedząc, że był trudny, nie przestawali podziwiać jego talentu. Bo czy można być geniuszem łatwym?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.