Pracował dla Diora, Jeana-Paula Gaultiera i Valentino, dziś uczy w jednej z najlepszych szkół mody i designu na świecie. – Nie tylko na wykładach, lecz także uczestnicząc w projektach prowadzonych wspólnie z cenionymi markami, jak Cartier, Balmain, Giambattista Valli czy Chloé, nasi studenci, konfrontując się z najpoważniejszymi graczami na rynku, zaczynają naprawdę trenować swoje „kreatywne mięśnie” – mówi wykładowca Istituto Marangoni, projektant Gianni Nembrini, z którym rozmawiamy o tym, jak zaistnieć w branży mody. Konkurs „Vogue Polska” i Istituto Marangoni to szansa na stypendium w tej prestiżowej uczelni.
„Vogue Polska” oraz Istituto Marangoni ogłosiły konkurs dla wschodzących talentów mody i designu. Dwoje laureatów – wyłonionych przez jury złożone z pracowników renomowanej uczelni oraz przedstawicieli redakcji – otrzyma stypendia na odbycie trzytygodniowego kursu w jednej z europejskich filii Istituto Marangoni (w Mediolanie, Florencji, Londynie lub Paryżu). Przewodnie hasło konkursu – „Green is the New Luxury” – skłania młodych projektantów do sformułowania nowej definicji luksusu, wcielającego w życie zasady zrównoważonego rozwoju.
Istituto Marangoni szczyci się długą tradycją. W 1935 roku Giulio Marangoni, u którego ubierała się włoska arystokracja, postanowił założyć w Mediolanie szkołę, gdzie młodzi adepci krawieckiego rzemiosła nabędą wiedzę i umiejętności. Z biegiem lat wzbogacony program nauczania umożliwił podejmowanie studiów w dziedzinie mody, sztuk wizualnych oraz wzornictwa przemysłowego. Dziś Istituto Marangoni jest jedną z najbardziej prestiżowych prywatnych uczelni artystycznych, z kampusami w dziewięciu miastach na świecie: od Miami po Szanghaj. Projektowanie ubioru, ilustracja czy fotografia modowa to niejedyne kierunki. Studenci mogą też kształcić się w ramach specjalistycznych kursów w zakresie zrównoważonej i odpowiedzialnej mody, tkaniny eksperymentalnej, marketingu dóbr luksusowych, a nawet digital fashion. Dzięki współpracy z ekspertami znającymi branżę od podszewki (m.in. Grace Wales Bonner, Olivier Rousteing) szkoła organizuje wykłady i seminaria gościnne. Międzynarodowe grono absolwentów Istituto Marangoni liczy obecnie ponad 45 tys. osób. Są wśród nich Franco Moschino, Umit Benan czy Julie de Libran – była dyrektorka kreatywna domu mody Sonii Rykiel.
Do absolwentów Istituto Marangoni należy również ilustrator i designer Gianni Nembrini, który po ukończeniu studiów w Mediolanie w 1988 roku pracował dla domów mody Christian Dior, Jean Paul Gaultier oraz Valentino. Był konsultantem do spraw prognozowania trendów, nadzorował powstawanie kolekcji i uczestniczył w projektach Unii Europejskiej i Organizacji Narodów Zjednoczonych na rzecz rozwoju przedsiębiorczości w Afryce. Z Nembrinim – obecnie wykładowcą w paryskiej placówce Istituto Marangoni – rozmawiamy o jego ścieżce kariery, specyfice uczelni oraz o tym, jak zaistnieć w branży modowej.
Istituto Marangoni uczy projektowania od ponad 80 lat. Czym charakteryzuje się DNA szkoły?
Uczelnia powstała w odpowiedzi na potrzeby rozwijającego się przemysłu mody we Włoszech w okresie międzywojennym. Założono ją po to, aby znaleźć alternatywę dla francuskiego haute couture oraz by zaproponować zupełnie nowy model tworzenia mody, w którym czerpie się z know-how włoskiego rzemiosła oraz z dużych możliwości zaplecza produkcyjnego. Przyczyniła się więc do uruchomienia wielkiej machiny, którą można nazwać „Made in Italy”.
Istituto Marangoni kontynuuje swoją włoską tradycję, w której kreatywność idzie w parze ze standardami jakości. Proces twórczy musi być zakorzeniony w realiach współczesnej mody, ale powinien też przewidywać potrzeby i pragnienia odbiorców. Tymi zasadami kierujemy się we wszystkich placówkach Istituto na świecie, jednocześnie biorąc pod uwagę ich kulturowe, historyczne i kreatywne środowisko. Dzięki temu wypracowaliśmy lokalny, a zarazem globalny program nauczania.
Często po ukończeniu studiów trudno przebić się na rynku zawodowym, zwłaszcza tak nasyconym i konkurencyjnym, jak świat mody. W jaki sposób Istituto Marangoni przygotowuje do tego swoich uczniów?
Przede wszystkim nasz program nastawia studentów, by w sposób realistyczny podchodzili do swojej kreatywności i wymagań branży oraz by traktowali je jako naczynia połączone. Uczą się tego nie tylko na wykładach, lecz także uczestnicząc w projektach prowadzonych wspólnie z cenionymi markami, jak Cartier, Balmain, Giambattista Valli czy Chloé. To właśnie w trakcie takich projektów nasi studenci – konfrontując się z najpoważniejszymi graczami na rynku – zaczynają naprawdę trenować swoje „kreatywne mięśnie”. Czerpią z doświadczenia zarówno wykładowców (aktywnych zawodowo profesjonalistów), jak i pracowników domów mody. Dzięki temu sami stają się bardziej elastyczni, nabywają umiejętności adaptacyjnych, co jest niezwykle pomocne, szczególnie w dynamicznie ewoluującym świecie mody. Elastyczne podejście pozwala im odnaleźć własne miejsce w dowolnej marce, z jaką zdecydują się rozpocząć pracę zawodową.
Ty znalazłeś dla siebie miejsce w atelier domu mody Dior.
To był z pewnością olbrzymi skok i niewiarygodna szansa, zwłaszcza dla chłopaka jak ja, pochodzącego z prowincjonalnego miasta. Szczerze mówiąc, każdego ranka, gdy przekraczałem próg siedziby Diora przy Avenue Montaigne, myślałem o tym, jak bardzo mi się poszczęściło. To była też dla mnie osobista próba ognia: utrzymać na tyle wysoki poziom, aby sprostać oczekiwaniom domu mody – jednego z najsłynniejszych w historii. Poza zewnętrznym nieskazitelnym wizerunkiem luksusowej marki odkryłem tam kulisy atelier, dobrze naoliwionej maszyny, której złożone, ale subtelne funkcjonowanie zapewnia maison najwyższą pozycję, kolekcja po kolekcji.
Jak to wpłynęło na twoją karierę?
Zdałem sobie sprawę z równowagi, jaką trzeba zachować między pozornie niewymagającym wysiłku procesem kreacji a mozolną pracą zespołową. Ich wspólnym celem jest osiągnięcie piękna, tej wyniosłej iluzji. To otworzyło mi oczy i głowę na rzeczywistość, która kryje się za pięknym obrazkiem. Rozbudziło we mnie oddanie, chęć ciężkiej pracy i niewyczerpaną pasję – to, czego każdy kreatywny umysł potrzebuje.
Po pracy w Diorze zostałeś asystentem Jeana Paula Gaultiera, co można uznać za dość odważny i radykalny zwrot.
O tak, to wielka zmiana kierunku: z cieszącego się estymą maison o nieposzlakowanej opinii na „niegrzecznego chłopca” francuskiej mody, który zawsze śmiało eksploruje kontrastowe i skandaliczne elementy. Gaultier kwestionował, co wypada – comme il faut. Podważył francuski gust, by uwolnić i wypchnąć na pierwszy plan współczesny styl. To okazało się niezbędne dla mody, bo stanowiło przeciwwagę wobec „klasycznego” bon tonu.
Czy studia w Istituto Marangoni pomogły ci zaadaptować się w nowej pracy?
Tak naprawdę to właśnie włoskie wykształcenie umożliwiło mi zdobycie stanowiska, ponieważ Jean Paul potrzebował kogoś, kto będzie mu asystował przy przymiarkach kolekcji, które powstawały wtedy we Włoszech. Racjonalne podejście do projektowania i produkcji, które wyniosłem ze studiów, było moim największym sprzymierzeńcem. Przydawało się przede wszystkim, gdy wraz z Jeanem Paulem nadawaliśmy kształt kolekcjom. Co więcej, elastyczność, jakiej nauczyłem się w Istituto Marangoni, pozwoliła mi odnaleźć się w warunkach domu Gaultiera i – mam nadzieję – przysłużyć się tej wspaniałej marce.
Co dziś, z punktu widzenia mentora, stanowi największe wyzwanie w kształceniu przyszłych projektantów?
Myślę, że największą przeszkodą, z jaką musi zmierzyć się każdy nauczyciel, jest wyjście poza osobiste upodobania i gusta. Wykładowca o otwartym umyśle powinien być gotowy na kreatywne podróże, w jakie zabierają go studenci projektowania. Otwartość jest tym, dzięki czemu mogę dogłębnie poznać koncepcje i twórcze tempo moich uczniów. Daje też szansę spojrzenia na przyszłość mody ich oczami. Korzystam z własnego doświadczenia, aby wesprzeć i pokazać im potencjał ich pomysłów i wizji. To praca głęboko emocjonalna, ale też bardzo satysfakcjonująca.
Na jakich metodach nauki koncentruje się teraz Istituto Marangoni?
Jesteśmy mocno ukierunkowani na przyszłość i zastanawiamy się, jakie umiejętności i narzędzia będą potrzebne za mniej więcej trzy czy pięć lat. Wprawdzie wciąż przekazujemy studentom wiedzę i warsztat „tradycyjnych” projektantów mody, to jednocześnie zachęcamy do doskonalenia się przy wykorzystaniu nowych technologii. Mogą to być oprogramowania projektowe (np. Clo3D i Style3D do cyfrowego krojenia wzorów i opracowywania prototypów), komunikacyjne (jak Real Engine, pomagające tworzyć filmy i digitalowe pokazy mody) czy kreatywne, wykorzystujące sztuczną inteligencję. Zależy nam, by studenci posługiwali się różnymi technicznymi językami.
Jakiej rady udzieliłbyś młodym twórcom, chcącym zaistnieć w świecie mody?
Bądźcie ciekawi, otwarci i skłonni do łączenia własnej wizji z wpływami współczesności. Myślcie realistycznie oraz respektujcie potrzeby i życzenia rzeczywistych odbiorców. Działając w zespole, słuchajcie opinii tych, którzy współtworzą kompletny i możliwy do zrealizowania projekt. Ostatnia, ale nie mniej ważna rada: stale stawiajcie przed sobą wyzwania, nie zakładajcie niczego z góry i nie ufajcie swojemu ego, gdy mówi: „jesteś wystarczająco dobry i nie musisz się więcej uczyć”. Zapewniam: dopadnie was stres i zmęczenie, a mimo to poczujecie się spełnieni, zainspirowani i nigdy, przenigdy nie będziecie się nudzić.
Szczegóły konkursu Istituto Marangoni i „Vogue Polska” można znaleźć pod linkiem. Zgłoszenia można przesyłać do 28 lutego 2024 roku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.