– To jedyny działający z taką intensywnością program rezydencyjny w Polsce i jeden z wiodących w Europie – mówi kuratorka Marianna Dobkowska o Rezydencjach w warszawskim U–jazdowskim. Zaproszenie do pracy nad swoimi projektami przyjmują artyści z całego świata.
Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski to jedna z najprężniej działających instytucji kultury w Warszawie. Prowadzi też program, którego nie ma żadne inne centrum kultury galeria czy muzeum. U-jazdowski, prowadząc od 2002 roku program rezydencji, gościł już w Warszawie ponad dwieście osób –kuratorów, artystów, badaczy, czy projektantów. Efektem ich pobytu w Polsce wcale nie musi być wystawa na terenie instytucji. U–jazdowski jest otwarty na oddanie artystom pola do twórczego działania na własnych zasadach. Dzięki temu powstać mogą performans, spektakl, wykład, seminarium, sympozjum. ale także po prostu – dyskusja, relacja czy rozmowa, bo efekt pracy nie musi mieć wymiaru publicznego. Uczestnicy nie muszą być młodzi, nie muszą też mieć formalnego wykształcenia artystycznego, ograniczenia nie stanowi też medium.
– To jedyny regularnie działający program rezydencyjny w Polsce i jeden z wiodących w Europie. Jesteśmy zsieciowione z programami rezydencji na całym świecie, współpracując z prestiżowymi instytucjami. Artystów wybieramy spośród wyróżnionych w prestiżowych konkursach i programach – tłumaczy kuratorka Marianna Dobkowska. Na liście współpracujących podmiotów znalazły się Akademie Schloss Solitude (Niemcy). Flemish Arts and Heritage Agency (Flandria/Belgia), Khoj Workshop (Indie), Mondriaan Founds, Dutch Culture (TransArtists) (Holandia), Videobrasil (Brazylia), Pro Helvetia (Szwajcaria), Res Artis (ogólnoświatowa sieć rezydencji artystycznych) oraz Instytut im. Adama Mickiewicza. Zespół rezydencji współtworzy pięć kobiet: Marianna Dobkowska, Ika Sienkiewicz-Nowacka, Anna Ptak, Aleksandra Biedka i Joanna Tercjak. Z rezydentami pracują też inni kuratorzy U-jazdowskiego: Michał Grzegorzek, Anna Czaban, Agnieszka Sosnowska i Joanna Zielińska.
Od dwóch lat rezydencje zogniskowane są wokół dwóch linii tematycznych. Linia „Common Fix” poświęcona jest społecznemu, ekonomicznemu i artystycznemu potencjałowi wspólnotowości, zaś „Vanishing Points” performatywnym aspektom rezydencji. – Wiodącym tematem w 2018 roku jest gościnność – mówi Marianna Dobkowska. – Naszą rezydencję też rozumiemy jako praktykę gościnności – dodaje. Z tej gościnności korzystają artyści z Europy Wschodniej i Zachodniej, innych kontynentów i sąsiedzkich krajów, performerzy i artyści wizualni. Jesienią swoje miejsce w U-jazdowskim odnaleźli twórcy podejmujący w swojej twórczości aktualne tematy.
Graziela Kunsch, doktor nauk w Akademii Komunikacji i Sztuk Uniwersytetu w São Paulo, przyjechała do U–jazdowskiego po otrzymaniu nagrody festiwalu Videobrasil. Zaangażowana społecznie artystka oprócz tworzenia performansów i prac wideo pracuje także jako edukatorka, wydawca i kuratorka. W swoich artystycznych podróżach szuka inności, bo lubi się jej uczyć. Podczas rezydencji w Polsce zajmie się poszukiwaniami z zakresu Formy Otwartej Zofii i Oskara Hansenów. – Mogę, też pogłębić wiedzę na temat działań Janusza Korczaka i jego filozofii zaangażowania dzieci w podejmowanie decyzji – mówi.
Lina Lapelytė to artystka mieszkająca i pracująca na zmianę w Londynie i Wilnie. Dyplomowana skrzypaczka posiada także tytuł licencjata sztuk dźwiękowych oraz magisterium z rzeźby uzyskane w Royal College of Art w Londynie. W wyniku współpracy z niemiecką instytucją Schloss Solitude znalazła się w Warszawie, by pracować nad projektem „Sun and Sea”. – To opera-performance wykonywana przeze mnie, Rugilę Barzdžiukaitė i Vaiva Grainytė. Chodzi mi o uchwycenie sytuacji „tu i teraz”, która sprawia wrażenie, że nic innego na świecie się już nie liczy. Będziemy reprezentować Litwę na przyszłorocznym Biennale w Wenecji – mówi. Interdyscyplinarną formę wybrała z potrzeby wolności. Lubi czuć się niedopasowana, a więc otwarta na nowe doświadczenia. – Mogę nagrać płytę i pokazać wystawę, jednocześnie nie musząc być zależna od galerii czy wytwórni – tłumaczy.
Melissa Tun Tun, szwajcarska artystka mieszkająca w Genewie, w 2014 roku uzyskała dyplom w Rietveld Academie w Amsterdamie, a potem także tytuł magistra w dziedzinie sztuk, badań i rzemiosła w Dutch Art Institute w Arnhe w 2016 roku. Do U–jazdowskiego przyjechała w ramach współpracy ze szwajcarską fundacją Pro Helvetia, by zrealizować projekt, którego tematem jest pozytywne nieposłuszeństwo. – Takie pojęcia jak „opór”, czy „walka” mają zazwyczaj negatywne albo pompatyczne, niemal wojenne, konotacje. Ja chciałam sprawdzić, czy da się tworzyć koncepcje oporu w sposób pozytywny – tłumaczy Tun Tun. Ten sprzeciw wyraża wobec gorsetu automatyzmów i współczesnej standaryzacji życia. – Zawsze staram się kwestionować samą formę pracy, którą wykonuję, wykorzystywać w niej przejawy jakiegoś oporu – dodaje. Materiałem do pracy jest dla niej ciało, a plastyką dla niego – choreografia. Metoda twórcza Tun Tun ma więc charakter interdyscyplinarny, realizuje się we wszystkich formach, od performansów, koncertów czy instalacji wideo, po pracę organizacyjną.
W Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski odnazł się także Nikita Kadan z Ukrainy. Artysta wizualny, malarz, rzeźbiarz, autor instalacji w 2012 roku miał tu wystawę „Korekty”, teraz powrócił jako rezydent dzięki nagrodzie im. Kazimierza Malewicza wręczanej co dwa lata przez Instytut Polski w Kijowie. – Widzę swoją twórczość jak maszynę, w której jest miejsce na historyczne narracje, architekturę, kwestie ciała społecznego i osobistego. To wszystko się łączy i zazębia – mówi artysta o swojej działalności. Często porusza w swoich pracach temat ukraińskiego nacjonalizmu. Za chwilę jego prace będzie można zobaczyć we wiedeńskim Muzeum Sztuki Współczesnej. Rezydencja pozwoliła mu się do tej ekspozycji przygotować. – Opowiem o tym, jakie były założenia awangardy lat 20. XX wieku i jak stały się one problematyczne w czasie komunizmu – tłumaczy.
Kem jest natomiast feministyczno-queerowym kolektywem, który działa na polu rozszerzonej choreografii. Co to oznacza w praktyce? – Łączenie i rozszczelnianie takich formatów jako warsztaty, pokazy performance, imprezy, dyskusje oraz inne formy zaangażowanej aktywności – tłumaczą twórcy, którzy pozostają anonimowi i nie pokazują twarzy. Spaja ich przyjaźń, która nie jest tu tylko kategorią wyłącznie emocjonalną. – To próba tworzenia alternatywnej instytucji budowanej na modelu przyjaźni. Nazywamy to infrastrukturą przyjaźni – mówią założyciele Kem. Materialnym efektem ich działań jest Dragana Bar, nomadyczny queerowy klub, który latem zakotwiczył się w przestrzeni Pracowni w U–jazdowskim.
Niejako obok, choć w związku z programem rezydencji, powstał projekt artystyczny zainicjowany przez Mariannę Dobkowską i Witka Orskiego. Fotograf i filozof zaprosił młodych zdolnych twórców do sportretowania rezydentów. Ale ci, którzy stanęli za obiektywem, też zostali potraktowani jak artyści. My pokazujemy zdjęcia wykonane przez Karolinę Zajączkowską. Urodzona w 1990 roku we Wrocławiu artystka wizualna, która studiowała w Opawie, publikowała już m.in. w „Vice”, „K-Magu”, „Wysokich Obcasach” i „Zwykłym Życiu”.
Spotkanie w ramach rezydencji pozwala też na wymianę doświadczeń. Dobkowska podkreśla też, tak jak sami rezydenci, że ważną rolę w realizowaniu projektów odgrywa Warszawa. – Z racji tego, że instytucja jest usieciowiona w tkance miejskiej, artyści czerpią z Warszawy – mówi kuratorka. Ostatni rezydencji uczestniczyli m.in. w Warsaw Gallery Weekend (Nikita Kadan) czy w festiwalu Pomada (Melissa Tun Tun).
Sama Dobkowska jako kuratorka wspótworzuy program Re-Directing: East. Podczas miesięcznych rezydencji dla kuratorów trwają rozmowy, spotkanie i seminaria. Po takich programach może, ale nie musi pozostać materialny ślad. – Czasami coś się wyłania do wewnątrz, a czasem na zewnątrz. To unikalne na skalę światową seminarium kuratorskie – mówi kuratorka, pokazując mi efekty pracy zespołu, którego była członkiem kilka miesięcy temu – notatnik, mapę myśli, a nawet specjalny koc do wspólnego bycia, medytacji, rozmowy. Rezydenci tego programu zostali zaproszeni do uczestnictwa w zeszłorocznej wystawie kuratorowanej przez Dobkowską „Gotong Royong. Rzeczy, które robimy razem”.
– Rezydenci, artyści i my, kuratorzy, tworzymy tu wspólnotę. Mieszkanie staje się pracownią, i odwrotnie. Gdy twórcze jednostki przebywają w jednym miejscu, nieuchronna jest wymiana myśli. Ale nie muszą powstać wspólne projekty. Niektórzy się rozumieją, inni nie. Jak to z ludźmi – mówi Dobkowska, porównując rezydencję do Erasmusa. – Poznały się u nas małżeństwa, rodziły się dzieci, były już nawet rozwody. Artyści stawali się współlokatorami albo współpracownikami – śmieje się Dobkowska, zapewniając, że formuła rezydencji nie wyczerpie się jeszcze długo, a korzyści dla artystów są tak samo duże, jak dla samej instytucji, która dzięki młodym twórcom jeszcze bardziej otwiera się na świat.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.