Burgundowe plusze, Grace Jones z głośników, kamikadze w kryształowych kieliszkach w stylu vintage. Jeśli szukasz najgorętszego adresu sezonu, to będzie nim warszawski Grace Drink Bar.
– Jestem kreatywną duszą, cały czas się inspiruję i szukam. Mam w głowie wiele różnych pomysłów i wciąż pojawiają się nowe, ale z ich realizacją zawsze czekam na odpowiedni moment. I tak było z Grace Drink Bar – mówi mi Piotr Klimczak, warszawski restaurator, współwłaściciel znanej restauracji Joel Sharing Concept. Na początku maja oficjalnie otworzy drzwi do drugiego lokalu, którego jest pomysłodawcą – Grace Drink Baru.
Gdy pytam o genezę nowego miejsca, Piotr Klimczak odpowiada: „potrzeby moich gości, właściwy lokal i właściwy moment”. – To lokal, który otwieramy z zaprzyjaźnionymi inwestorami, którzy dobrze znają moje poprzednie projekty. Byli stałymi gośćmi w Welesie i w Charliem, które wspierałem na polu koncepcji, ale też w Joel Sharing Concept. Co jakiś czas, pół żartem, pół serio, słyszałem od nich, że byłoby świetnie, gdybyśmy kiedyś coś razem zrobili. Pod koniec ubiegłego roku wszystkie kropki zaczęły się łączyć – Joel świetnie sobie radzi, znalazłem przestrzeń w fantastycznej lokalizacji, poznałem ludzi, którzy podzielili się ze mną inspirującymi historiami, miałem inwestorów, którzy podzielają moją wizję gościnności. I tak narodziła się Grace – opowiada Klimczak, który wraz z Kubą Ciołkowskim, drugim właścicielem Joela, trafili do pierwszej dziesiątki na liście 50 najlepszych restauratorów w Polsce według magazynu „Forbes”.
Grace Drink Bar zawdzięcza nazwę Grace Jones, ikonie lat 70. i 80. XX wieku
– Grace Jones to niesamowita osobowość, która od lat mnie fascynuje – opowiada o swojej inspiracji Klimczak. – Nie da się jej zaszufladkować, włożyć w ramy. Ona sama tworzy swój wszechświat. Jest autorką ponadczasowych hitów, była dziewczyną Bonda, pozowała do okładkowych sesji „Vogue’a”, była muzą Yves’a Saint Laurenta, Issey Miyakego czy Philipa Treacy’ego, bywalczynią legendarnego Klubu 54, ale też występowała w futurystycznych reklamach samochodów. Jest scenicznym kameleonem, prawdziwa diwą. Androgeniczna, piękna, zjawiskowa, zdolna do transformacji jak nikt inny.
Sam Klimczak, zanim trafił do gastronomii, zawodowo był związany z baletem. – Grace często korzystała z motywów tańca baletowego w swoich teledyskach i występach. Jako artysta przez niemal 20 lat występowałem na scenach w Polsce i na świecie, do dzisiaj zajmuję się choreografią. Dlatego świat teatru, sceny jest mi tak bardzo bliski. Grace Jones jest dla mnie artystką totalną. A przy okazji symbolem lat 80., do których mam olbrzymi sentyment – wyjaśnia twórca Grace Drink Baru. – „Drink”, a nie „cocktail” baru – zaznacza Klimczak. – Miałem okazję współtworzyć dwa wyjątkowe cocktail bary w Warszawie: Welesa i Charliego. Zawodowo, ale i z prywatnej pasji pilnie obserwuję tę branżę i to, jak się rozwija w Polsce i na świecie. W kraju mamy w tej sferze wiele prawdziwych talentów, mistrzynie i mistrzów miksologii, którzy swoimi umiejętnościami reprezentują światową klasę, podobnie jak lokale, w których pracują. Jednak to lokale, które wymagają skupienia, gdzie celebruje się sztukę przyrządzania koktajli i to one są w centrum uwagi. Grace widziałem raczej jako coś innego, bardziej romantycznego i dostępnego dla gościa. Miejsce, w którym przede wszystkim można odetchnąć, gdzie przychodzi się na drinka po pracy lub po kolacji, ale i po to, by przenieść się w inną przestrzeń i oderwać od codzienności. Gdzie nie jest tak do końca poważnie. Dlatego zdecydowaliśmy się na mniej zobowiązujące słowo „drink” – wyjaśnia Piotr Klimczak.
Inspiracją dla karty były dwa wiodące wątki całego projektu: Grace Jones i lata 80. ubiegłego wieku. – Proponujemy sześć autorskich kompozycji, nazywanych Grace I, Grace II i tak dalej. A dodatkowo klasyczne, proste koktajle, w tym pozycje „retro”, które mogą wydawać się nieco niedzisiejsze. Chcesz whisky z colą, proszę bardzo, nikt nie będzie cię tu oceniał. Są też kamikadze – coś, czego chyba nikt już nie podaje, a przecież to koktajl, który dla wielu osób ma wartość sentymentalną i kojarzy się z pierwszymi imprezami, kiedy byliśmy młodsi. Gdy podczas soft openingu wyszedłem na salę z tacą zastawioną małymi kieliszkami z kamikadze, goście wpadli w zachwyt, bo obudziło to w nich wiele wspomnień, ale jednocześnie było czymś żartobliwym, zabawnym, upuszczającym powietrze z balonika „poważnej imprezy” – mówi. Ale Grace to nie tylko bar. – Podobnie jak Grace Jones ma wiele obliczy, tak chcemy, by Grace Drink Bar był miejscem o wielu twarzach. To bar, ale też miejsce, gdzie można wpaść na niesamowitych ludzi, usłyszeć hity muzyczne, zrobić sobie zdjęcie w fotoautomacie albo po prostu usiąść w loży z przyjaciółmi z szampanem i kawiorem i spędzić czas na rozmowie. Nic nie narzucamy, dajemy możliwości. Może wystarczą ci dwa drinki i delikatne bujanie się w rytm muzyki, ale możesz też potraktować nas jak przystanek i iść dalej w miasto na duże tańce. Jednak najważniejsze jest dla nas, by goście czuli się u nas dobrze. Tak jak my darzymy szacunkiem naszych gości, chcemy, by dzielili się też nim nawzajem. Poczucie bezpieczeństwa i komfortu to dla nas priorytety – zaznacza Piotr Klimczak.
Warszawski Grace Drink Bar: Strefa relaksu
Grace Drink Bar zajął przestronną przestrzeń przy ulicy Kruczej w Warszawie. Projekt wnętrz baru powierzono Kindze Mostowik, która ma w portfolio takie miejsca jak Weles czy Joel Sharing Concept. – Pracowaliśmy z Kingą już kilka razy, bardzo dobrze się znamy i właściwie czytamy sobie w myślach. Dlatego wspólna praca to dla nas czysta przyjemność, mimo że remonty to, wiadomo, nie jest najfajniejsza rzecz na świecie – żartuje Klimczak.
Wnętrza Grace podzielono na kilka stref. Na pierwszym poziomie znajduje się całoroczna oranżeria w stylu starej włoskiej rezydencji, którą zazieleniono kilkudziesięcioletnimi drzewkami oliwnymi sprowadzonymi specjalnie z Półwyspu Apenińskiego. Główna sala z barem utrzymana jest w kolorze głębokiego burgundu, druga, mniejsza, w równie głębokim fiolecie. Wnętrza hołdują zasadzie less is more. – Chcieliśmy uzyskać wrażenie elegancji, wyjątkowości, ale jednocześnie nie przytłaczać wnętrzem gości, podtrzymać poczucie swobody, relaksu. Zamiast na mnogość gadżetów i dodatków postawiliśmy na mocne, wyraziste kolory, faktury. Dla mnie wystrój wnętrza tworzą też światło oraz zapachy, palo santo i kadzidło to już mój znak rozpoznawczy – dodaje Klimczak. Wyjątkowego charakteru dodaje szkło vintage, w które wyposażono bar. Kolekcjonowanie wykonanych w Polsce, we Włoszech czy w Anglii kieliszków, szklanek, karafek, coupetek zajęło kilka miesięcy. Zapytany o ulubioną część lokalu, jego twórca odpowiada: „Jessica”. – To niewielka prywatna loża, dostępna tylko na specjalną prośbę. To takie miejsce, gdzie chciałabyś zabrać kogoś na randkę. Lubi je też moja narzeczona Brygida, która niezwykle pomaga mi w tym projekcie oraz dba o aranżację kwiatów i detale wnętrz – mówi Klimczak.
Wnętrza Grace wypełniać będzie muzyka z lat 70. i 80. XX wieku – Grace Jones, Sade, Whitney Houston, George Michael i wielu innych idoli. To muzyka, do której z przyjemnością wracamy, bo ma w sobie wiele energii i romantyzmu. A Grace Drink Bar ma być właśnie miejscem romantycznym. – Chcemy przypominać naszym gościom o tym, jak ważny jest czas z tymi, których kochamy i lubimy. Dla mnie taki czas to współcześnie największy luksus, na jaki sobie można pozwolić – mówi Klimczak.
Grace Drink Bar oficjalnie otworzy się 4 maja 2023 roku przy ul. Kruczej 16/22 w Warszawie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.