Znaleziono 0 artykułów
20.05.2021

Historia jednego zdjęcia: Amy Adams i Patrick Dempsey w 2007 roku

20.05.2021
(Fot. Getty Images)

Na światowej premierze „Zaczarowanej” w kinie El Capitan w Hollywood pojawili się odtwórcy głównych ról – Disnejowskiej księżniczki i jej ukochanego, prawnika z Nowego Jorku.

Zła królowa rzuca klątwę na animowaną księżniczkę. Giselle zostaje zesłana do Nowego Jorku początku XXI wieku. Naiwnej, optymistycznej i uroczej dziewczynie w krynolinie nawet pozbawiona magii metropolia nie przeszkadza w napotkaniu księcia. Co prawda Robert nie jeździ na białym koniu, ale jest wziętym i cynicznym prawnikiem – w komediach romantycznych to przepis na mężczyznę marzeń. Pech chce, że za Giselle na Manhattan podążają książę z jej bajki (James Marsden) i czarownica, która najwyraźniej nie zaspokoiła apetytu na zemstę. Giselle musi dokonać wyboru właściwego współczesnej kobiecie – między pięknymi złudzeniami a mniej piękną rzeczywistością. Zderzenie światów – animowanego i realnego – spodobało się widzom wszystkich pokoleń. „Zaczarowana” z Amy Adams i Patrickiem Dempseyem zarobiła prawie 350 mln dolarów.

Przyjęcie z okazji światowej premiery filmu odbyło się w listopadzie 2007 roku w kinie El Capitan w Hollywood. Na potrzeby imprezy zamknięto całe Hollywood Boulevard, a na parkingu przed budynkiem ustawiono udawany plan filmowy z salą balową, namiotem i fotobudkami. Odtwórcy głównych ról raczyli się koktajlami mlecznymi w zaaranżowanym dinerze retro. Amy Adams w rozkloszowanej sukience w stylu lat 50. (kostiumy do filmu zaprojektowała Mona May od „Clueless: Słodkich zmartwień”), Patrick Dempsey w czarnym garniturze. Marzenia aktorów się spełniły – świetnie się bawili, grając baśniowe postaci, a ich film igrający z konwencją kiczowatowego musicalu na stałe wszedł do popkultury.

Wszystko dzięki konsekwencji producenta Barry’ego Josephsona, który przez osiem lat starał się o realizację filmu. Do roli Giselle przesłuchał 300 aktorek. – Amy była idealna. Nie oceniała swojej bohaterki, pozwoliła jej po prostu być – mówił reżyser Kevin Lima. – Radosna, rozśpiewana i zbuntowana – tak sama Adams określała współczesną księżniczkę.

Jedna z najbardziej utytułowanych aktorek pokolenia (sześciokrotnie nominowana do Oscara, dwukrotnie zdobyła Złoty Glob – za „American Hustle” i „Wielkie oczy”) urodziła się we Włoszech w bazie wojskowej (na pamiątkę miejscowości Aviana nazwała tak córkę), tak jak bohaterowie serialu „Tacy właśnie jesteśmy” Luki Guadagnino. Stamtąd jej rodzice przenieśli się do amerykańskiego Kolorado, gdzie razem z siedmiorgiem rodzeństwa wychowała w społeczności mormonów. Gdy rodzice rozstali się i porzucili kościół, Amy miała 11 lat. – Religijne wychowanie nauczyło mnie kochać bliźniego – mówi do dziś. Potem tata został piosenkarzem, a mama kulturystką.

Amy chciała tańczyć. Dziecięce lekcje baletu zamieniła na musicale. Grywała w lokalnych teatrach w Minnesocie, dorabiając jako hostessa w rozbieranym barze Hooters i w sklepie Gap. Na przełomie wieków przeprowadziła się do Los Angeles, gdzie poznała męża, aktora i malarza Darrena Le Gallo. W życiu zawodowym miała mniej szczęścia. Pod koniec lat 90. grywała epizody w serialach „Smallville”, „Buffy, postrach wampirów” i „Różowe lata 70.”. – Byłam uważana za nie dość seksowną na telewizję – mówiła Adams. Powróciła na mały ekran dopiero „Ostrymi przedmiotami” z 2018 roku. Po kolejnym nieudanym projekcie – „Dr. Vegas” z 2004 roku – chciała rzucić aktorstwo. Zmieniła zdanie, gdy za późniejszy o rok film „Świetlik” dostała pierwszą nominację do Oscara. Steven Spielberg, który obsadził ją w drugoplanowej roli w „Złap mnie, jeśli potrafisz” (2002 rok), dziwił się, że Adams wcześniej nie została gwiazdą. Aktorka tłumaczy to „brakiem charyzmy”. – Gdy jako 20- i 30-latka właściwie nie pracowałam, rozumiałam, że muszę skupić się na rzemiośle, bo nie mam „tego czegoś” – mówiła w wywiadzie dla „Guardiana” sprzed kilku lat. Charyzmy dodał jej nowy kolor włosów. – Gdy przefarbowałam się z blondu na rudy, w oczach producentów z głupawej flirciary stałam się charakterną ekscentryczką – mówiła.

Choć kolejne role przyniosły jej wyrazy uznania, walczyła z kompleksami. – Miałam toksyczną relację z pracą. Gdy tylko reżyser wyraził niezadowolenie z mojej gry, wpadałam w panikę. Przenosiłam frustracje na życie rodzinne – twierdziła Adams. To się zmieniło, bo nieobecnej albo neurotycznej mamy nie tolerowała 11-letnia dziś Aviana. Adams stała się gwiazdą pierwszego formatu, ale nigdy celebrytką. Niezależność w Hollywood daje jej własna firma producencka Bond Group Entertainment. – Wciąż jestem cicha – mówi.

Adams często zmienia konwencje – grała już w filmach science fiction, dramatach psychologicznych i komediach romantycznych. Ostatnio związała się z Netfliksem. Oba filmy okazały się klapami. Rozdzierająca „Elegia dla bidoków” Rona Howarda została uznana za jeden z najgorszych filmów 2020 roku. Thriller „Kobieta w oknie” Joego Wrighta z doborową obsadą na podstawie powieści A.J. Finn nie mógł się nie udać, a jednak krytycy i widzowie są zgodni – 26 proc. na portalu Rotten Tomatoes mówi samo za siebie.

Po wykolejonych neurotyczkach Amy wraca do roli księżniczki. Właśnie powstaje „Disenchanted”, kontynuacja „Zaczarowanej”, w którym Giselle podważy swoje wybory sprzed 10 lat. – I żyli długo i szczęśliwie? Związki tak nie działają. Ani na ekranie, ani w życiu – mówi aktorka.

Anna Konieczyńska
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Historia jednego zdjęcia: Amy Adams i Patrick Dempsey w 2007 roku
Proszę czekać..
Zamknij