Przyjaciółka i rywalka Britney Spears razem z MTV 18 lat temu promowała przy moście Brooklińskim niegrzeczny album „Stripped” i teledysk „Dirrty” w reżyserii Davida LaChapelle’a – do dzisiaj jeden z najbardziej kontrowersyjnych klipów w historii popu. Gwiazda świętuje dziś 40. urodziny.
„Pozazdrościła Britney” – pisali recenzenci muzyczni po premierze teledysku „Dirrty” Christiny pod koniec września 2002 roku. Rok wcześniej Spears, z którą Aguilera znała się od dziecka, bo występowały razem w disnejowskim programie „Klub Myszki Miki” (obie podkochiwały się tam w Justinie Timberlake’u, który potem został chłopakiem Britney), wydała singiel „I’m a Slave 4 U”. W klipie roznegliżowana, rozochocona i spocona wiła się w zmysłowym tańcu, który w każdej chwili mógł przerodzić się w orgię. W „Dirrty” Christina i reżyser David LaChapelle, do dziś bliski przyjaciel gwiazdy, poszli o krok dalej. Britney nosiła różowy top odsłaniający dekolt, a Christina już tylko stanik, Britney pokazała wyćwiczony brzuch w niskich biodrówkach, Christina ubrała się w majtki, a na wierzch narzuciła skórzane ni to kozaki, ni to fetyszystyczne podwiązki ze skóry, Britney miała mokre włosy, Christina przybrudzone. Nie na darmo piosenkę zatytułowano „Dirrty”. Aguilerę wieczne porównania do Britney, która równolegle rozpoczęła karierę i mimo gorszego głosu zawsze radziła sobie trochę lepiej, wpędziły w depresję. Ich droga musiała być podobna – jako dziecięce gwiazdy dorastały na oczach fanów. Z rezolutnych dziewczynek przeobraziły się w niewinne nastolatki. Wejście w dorosłość musiały mocno zaznaczyć, zamieniając róż na lateks. W przeciwnym wypadku nikt by nie uwierzył, że naprawdę marzą o emancypacji.
Wokalistka, która przed „Stripped” wydała już trzy płyty (debiutancką z przebojem „Genie in a Bottle”, hiszpańskojęzyczną i świąteczną), nie znosiła grzecznego wizerunku narzucanego jej przez wytwórnię. W teledyskach z tamtego okresu kazano jej nosić zapięte pod szyję kardigany i słodkie sukienki. Gdy pod koniec 2001 roku skończyła 21 lat, czyli osiągnęła wiek uprawniający w Stanach do wejścia do klubów i picia alkoholu, powiedziała „dość”. – Seksualność była dla mnie zawsze istotnym tematem, a nigdy wstydliwym. Postanowiłam pokazać się od erotycznej strony, umożliwiając jednocześnie innym dziewczynom emancypację. Ten teledysk miał pokazać, że my, kobiety, możemy przejąć męski sposób obrazowania naszego ciała. To my rządzimy naszą nagością, to my decydujemy o tym, z kim idziemy do łóżka, to my zachowujemy się, tak jak chcemy. Ci, którzy boją się naszej wolności, przypną nam łatkę zdziry, ale się nie damy – mówiła Aguilera wiele lat później na łamach magazynu muzycznego „Rolling Stone”, wspominając skandal, jaki wywołało „Dirrty”. Dziennikarze po latach uznali klip za jeden z najważniejszych dla XXI-wiecznego popu.
Aguilera jeździ tu na motorze, walczy na wrestlerskim ringu, tańczy pod prysznicem przypominającym więzienny. Towarzyszą jej półnadzy tancerze, kulturyści, chippendalesi. W charakterystycznej dla LaChapelle’a estetyce wszystko jest tu przegięte – brud ulega estetyzacji, zmysłowość ociera się o kicz, feminizm staje się popowy. Wtedy nawet w wyzwolonym MTV ten klip był trochę szokujący.
Historia zatacza koło – Aguilera wróciła do Disneya. Znów zaśpiewała piosenkę do „Mulan” – „Reflection” – tak jak przy premierze oryginału w 1998 roku. Premierę nowej wersji przesuwano ze względu na pandemię, ale już niedługo ma wreszcie trafić do kin. Christina na Instagramie chętnie wraca do skandalizujących momentów kariery. Teraz jest raczej matroną, gejowską ikoną, Madonną na emeryturze. Wydaje nowe albumy, ale nostalgiczni milenialsi i tak najlepiej pamiętają hity z przełomu wieków. A nowe gwiazdy kopiują jej stylizację. W kostium z „Dirrty” przebrała się kilka lat temu na Halloween Kylie Jenner.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.