Zimą 1994 roku młoda wokalistka z trzema przebojowym albumami na koncie wydała najpopularniejszą płytę świąteczną w historii. „Merry Christmas” sprzedało się w 15 mln egzemplarzy.
– Miałam wątpliwości, czy wydanie albumu świątecznego niemal na początku kariery jest dobrym pomysłem. Ale miałam na to ochotę, więc poszłam za ciosem – mówiła Mariah Carey w 2017 r. w wywiadzie dla magazynu „Billboard”. W 1994 r., gdy powstała płyta „Marry Christmas”, wokalistka nie miała jeszcze 25 lat, a trzy jej poprzednie albumy sprzedały się w dziesiątkach milionów egzemplarzy. Na debiutanckim „Mariah Carey” z 1990 r. znalazły się przeboje „Vision of Love”, „Love Takes Time” i „Someday”, na późniejszym o rok „Emotions” – „Can’t Let Go”, a na „Music Box” z 1993 r. – „Hero” i „Without You”.
Piękność o pięciooktawowym głosie została specjalistką od wzruszających hymnów o miłości. O jej nieskazitelny wizerunek dbał Tommy Mottola, prezes zarządu wytwórni Columbia Records. To on odkrył Carey, on uczynił ją gwiazdą i, wreszcie, poślubił młodszą o ponad 20 lat dziewczynę. Przez wiele lat kierował nie tylko jej karierą, lecz także decydował o życiu. W wydanych we wrześniu tego roku wspomnieniach „The Meaning of Mariah Carey” gwiazda nazwała byłego męża hipokrytą, rasistą i seksistą. Książka jest pełna traumatycznych historii, którymi Carey tłumaczy swoją niestabilność, neurotyczność i nadwrażliwość. Podobno, gdy miała 12 lat, jej starsza siostra zmusiła ją do brania kokainy, podpaliła ją papierosem i planowała sprzedać alfonsowi. Jako nastolatka miała do czynienia z przemocowymi mężczyznami – starszym bratem, chłopakiem siostry i własnym licealnym ukochanym, który niemal pobił ją na szkolnym korytarzu. Mottola nie był lepszy. Któregoś dnia miał grozić żonie nożem.
Gdy rozwiedli się w 1997 r., Mariah mogła wreszcie pójść własną drogą. Choć nie wszystkie jej późniejsze albumy były przebojami na miarę „Music Box” („Rainbow”, „Glitter” i „Charmbracelet” z przełomu wieków niemal pogrzebały jej karierę), Carey nie chciała być grzeczną All-American Girl w dżinsach, białym T-shircie i z burzą loków. Najważniejszą płytą w jej dorobku pozostaje „The Emancipation of Mimi”, która pokazuje, że Mariah kocha r’n’b, teksty o seksie i cekinowe mini.
Ale w 1994 r. o emancypacji Mimi mogła tylko pomarzyć. W czasie trasy promocyjnej „Merry Christmas” Mottola kazał jej przytulać się z Mikołajem. Po #MeToo pewnie takie zdjęcie już by nie powstało. Lubieżny uśmiech spod srebrnej brody zdradza żywe zainteresowanie, którym świąteczny przebieraniec darzy zgrabną gwiazdę w nieodłącznych dżinsach i kurtce pani Mikołajowej. W seksowniejszej wersji tego stroju – małej czerwonej obszytej białym futerkiem – wystąpiła w teledysku „All I Want For Christmas Is You”. Największy świąteczny przebój w historii ćwierć wieku po pierwszej radiowej emisji pobija coraz to nowe rekordy. Od kilku lat w okresie gwiazdkowym znów trafia do pierwszej dziesiątki list przebojów, a w tym roku zdobył nawet szczyt brytyjskiego zestawienia hitów.
Mariah wie, że jest królową, a może raczej pracowitym elfem Bożego Narodzenia. Regularnie wypuszcza linię świątecznych ciasteczek. Trzy lata temu nakręciła film „Mariah Carey's All I Want For Christmas Is You”. Rok temu, z okazji jubileuszu 25-lecia płyty, wydała nową edycję z dodatkowymi piosenkami – „Oh Santa!” i „The Star”. W tym roku postanowiła pocieszyć zmęczonych pandemią fanów specjalnym programem na Apple TV+. Sama wciąż jest zdziwiona potęgą prostej piosenki o najważniejszym prezencie – miłości. – Nigdy nie pomyślałabym, że powstanie coś tak ikonicznego. Ta piosenka nie przestaje mnie zaskakiwać – mówiła.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.