Na rozdaniu MTV VMA w 1994 roku aktorka wręczała nagrodę razem z kumplem, Adamem Sandlerem, który chwalił ją za rolę w „Speed: Niebezpieczna prędkość”. Od filmu z Keanu Reevesem o rozpędzonym autobusie miała się zacząć wielka kariera Sandry Bullock.
Od rozdania MTV VMA w 1994 roku minęło już ponad ćwierć wieku. Zwycięskie teledyski – „Cryin’” Aerosmith, „Heart-Shaped Box” Nirvany czy „Everybody Hurts” R.E.M. – ogląda się dziś jako świadectwo epoki nadwrażliwości. Grunge’owcy w wyciągniętych swetrach, flanelowych koszulach i dziurawych spodniach uważali się za stracone pokolenie. Pewnie nie uwierzyliby, gdyby ktoś im wtedy powiedział, że ich muzyka, styl i sposób myślenia staną się drogowskazem dla kolejnych generacji.
Patrząc na zdjęcie Sandry Bullock z tamtych lat, można by pomyśleć, że zostało zrobione wczoraj, zwyczajnej dziewczynie, pod dowolną szerokością geograficzną. Na nosie lennonki o lekko kanciastym kształcie, T-shirt lolitki, proste dżinsy, skórzany plecak – trochę szkolny, a trochę jak dla groupie zespołu rockowego. Zachowywała się zresztą jak dziewczyna z sąsiedztwa. Po gali MTV VMA koronkową małą czarną zamieniła na dżinsy i wróciła do domu własnym samochodem.
Sandra wyglądała na nastolatkę, ale skończyła już wtedy 30 lat. Dopiero w połowie lat 90. udało jej się przebić w Hollywood. Wcześniej grywała w słabych serialach albo epizodach w kinie. Debiutowała w wieku pięciu lat jeszcze w rodzinnych Niemczech.
Reżyser Jan de Bont obsadził ją u boku Keanu Reevesa, też wschodzącej gwiazdy, w „Speed: Niebezpieczna prędkość”. I cała Ameryka zobaczyła w niej Annie – dziewczynę z autobusu, która z pomocą przystojnego policjanta ratuje pasażerów przed szaleńcem. Bezpośrednia, bezpretensjonalna, beztroska bohaterka wzięła na siebie ogromną odpowiedzialność. Nagrodą była nie tylko wdzięczność ocalonych, ale i miłość Jacka, granego przez Keanu. – Wszyscy mi radzili, żebym odrzuciła tę rolę, bo będę „tylko dziewczyną głównego bohatera”. Ale zawierzyłam intuicji i dobrze na tym wyszłam – mówiła Bullock.
Bullock szybko została królową komedii romantycznych – „Ja cię kocham, a ty śpisz” i „Dwa tygodnie na miłość” – oraz gwiazdą filmów sensacyjnych, np. „Systemu”. Dopiero gdy porzuciła łatwe kino gatunkowe, przyszły role oscarowe. W 2010 roku otrzymała statuetkę za rolę w „Wielkim Mike’u”. Zagrała matkę z przedmieścia, która bierze pod opiekę czarnoskórego chłopca z talentem futbolowym. Cztery lata później dostała nominację za kameralne science fiction Alfonso Cuaróna „Grawitacja”. Przez szeroką publiczność wciąż była jednak kojarzona ze słodkimi dziewczynami z lat 90. Ładna, ale nie posągowo piękna, z talentem, ale bez artystowskiej maniery, utytułowana, ale niezepsuta sławą – Bullock nie budowała nigdy dystansu diwy kina.
W życiu prywatnym długo szukała happy endu. W czasie „Speedu” była zaręczona z Tate’em Donovanem (też byłym chłopakiem Jennifer Aniston), potem spotykała się z młodszymi – Ryanem Reynoldsem i Ryanem Goslingiem. Wyszła za mąż za Jesse’ego Jamesa, ale okazał się niewiernym oszustem. Od kilku lat jest szczęśliwa z fotografem, Bryanem Randallem. Wspólnie wychowują jej adoptowane dzieci – Louisa i Lailę. Są czarnoskóre, padają ofiarą rasizmu. – Louis nie rozumie, dlaczego ludzie oceniają się po kolorze skóry. Ale wie, że tak się dzieje. Rozmawiamy w domu też o seksizmie i homofobii. To dla kilkulatka trudne problemy, ale chcę, żeby wiedział, jak wygląda świat – mówiła Bullock pięć lat temu.
Najmłodsze pokolenie widzów długo nie znało Sandry Bullock. Odkryło ją dopiero dzięki „Nie otwieraj oczu” – horrorowi Netfliksa z 2018 roku, który za chwilę doczeka się kontynuacji. „Kim jest ta aktorka?” – pytali na forach przedstawiciele generacji Z. Może gdyby przejrzeli jej zdjęcia sprzed 25 lat, zobaczyliby, jak niewiele się od nich różni.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.