Francuska architektka Isabelle Stanislas była odpowiedzialna za modernizację paryskiego Pałacu Elizejskiego. Jej charakterystyczny surowy styl przełamują elementy z epoki. W ten sposób projektantka buduje pomost między stylem z przeszłości i aktualnymi trendami.
Modernizację sali recepcyjnej z XIX wieku i sali balowej z XVII wieku w Pałacu Elizejskim powierzono Isabelle Stanislas. Wcześniej podobną przebudowę władze republiki w latach 70. zleciły Georges’owi Pompidou, który do siedziby prezydenta wrzucił prawdziwy estetyczny granat, zmieniając jedną z komnat w wyściełaną poliestrem jadalnię przypominającą kapsułę statku kosmicznego. Stanislas do zadania podeszła inaczej. – Praca z niezwykłymi wnętrzami Pałacu Elizejskiego opierała się na zbudowaniu pomostu pomiędzy odległymi o 200 lat językami architektury. Kluczem okazała się nowoczesność – eksperymenty z kolorem i wydobycie przestrzennych gier z obu wnętrz za pomocą współcześnie potraktowanego światła. Konkurowanie z wiekowymi detalami byłoby tu prawdziwym zabójstwem. Moim zadaniem było uchwycenie prawdy o przestrzeni, która przyciągała starą socjetę Paryża. Myślę, że udało mi się pokazać trochę dziedzictwa Madame Pompadour i tego przedziwnego rockandrollowego życia, które prowadziła w tych wnętrzach – mówi architektka.
Architektka Isabelle Stanislas buduje pomost pomiędzy odległymi o 200 lat językami architektury
Początek XVII wieku to ulubiona epoka architektki, która przyznaje, że lubi też niegdysiejsze rytuały i zwyczaje, takie jak odręczne rysunki architektoniczne, pisanie piórem, długie spacery po mieście i rozbudowane formy grzecznościowe w rozmowie. – Francja 400 lat temu była krajem, w którym powstawała niezwykła architektura, wielkie rezydencje. Właśnie wtedy rodziło się też miejscowe rzemiosło, nowe sposoby obróbki kamienia i drewna. Sztukaterie z tamtego wieku są niezwykłe, lubię cytować je w moich projektach – mówi. Można również dodać, że był to czas, w którym kraj przypominał wielki, bulgoczący tygiel idei. Dopiero krystalizowała się jego imperialna forma, Wersal był wciąż dość skromną rezydencją, ale w powietrzu już się czuło nadciągający rozmach i wielkie perspektywy. Podobnie jak w realizacjach Stanislas.
Cały tekst znajdziecie w nowym wydaniu „Vogue Polska Living”. Do kupienia w salonach prasowych oraz online z wygodną dostawą do domu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.