Gdy zaczynałam pisać książkę, to kawalerkę w Warszawie można było wynająć za 1500 zł. Po kilku miesiącach – za 2 tysiące. Ceny powinno regulować państwo, bo inaczej kolejne pokolenia będą całą pensję przeznaczały na czynsz – mówi socjolożka Joanna Erbel, autorka książki „Poza własnością. W stronę udanej polityki mieszkaniowej”. W rozmowie z nami opowiada, co zrobić, żebyśmy mieszkali lepiej.
Polacy częściej wynajmują mieszkanie czy kupują je na kredyt?
To zależy, o której grupie wiekowej mówimy.
Weźmy tych najmłodszych.
Raczej wynajmują.
Nie chcą się wiązać z kredytem na 30 lat?
To złożona sytuacja. Części z nich nie stać na kredyt, a już na pewno nie na mieszkanie w dobrej lokalizacji. Inni uważają, że kredyt to kula u nogi, a bardzo cenią sobie wolność i możliwość zmiany życia ad hoc.
A starsi?
Ludzie tuż przed emeryturą, jeśli mają oszczędności, kupują mieszkania, które traktują inwestycyjnie, jako uzupełnienie emerytury. Ci w średnim wieku biorą kredyty hipoteczne, o ile nie dostają mieszkania od rodziców lub w spadku po dziadkach.
Połowa pensji na mieszkanie
A czy są dane, które mówią o trendach w kupowaniu mieszkań?
Jedne są zatrważające: ponad 70 proc. mieszkań jest kupowanych za gotówkę.
Kogo na to stać?
Tych, którzy mają oszczędności i kupują mieszkania inwestycyjnie na wynajem lub dla dzieci. Inne dane mówią, że na opłaty związane z mieszkaniem przeznaczamy średnio 18 proc. dochodu.
To dużo czy mało?
Niewiele. Jednak więcej mówi to o nierównościach niż o dostępności. Wytyczne Komisji Nadzoru Finansowego wskazują, że możemy przeznaczyć na mieszkanie aż 40 proc. dochodu. Słowem – państwo polskie zakłada, że obywatel może wydać blisko połowę swojej pensji na ratę kredytu hipotecznego.
Młodzi ludzie, którzy dopiero zamieszkali w Warszawie, już często przeznaczają połowę dochodów na mieszkanie. A są też tacy, którzy zajmują spłacone mieszkania lub takie wykupione od spółdzielni. Albo po prostu mieszkają z rodziną. Stąd średnia 18 proc.
Obecnie radykalnym postulatem byłoby, żeby dostępne mieszkanie kosztowało nas nie więcej niż 30 proc. dochodów. To jest liczba, która powinna być punktem wyjścia do dalszej dyskusji o dostępności mieszkań.
Koszty kredytu
Mówi się, że rata kredytu jest bardziej opłacalna niż czynsz płacony właścicielowi. To prawda?
To jeden z mitów. Jeśli nowe mieszkanie jest na peryferiach, to do raty kredytu trzeba dodać koszty dojazdów i różne drobne utrudnienia. Inaczej wygląda życie, kiedy wszystko jest blisko, a inaczej, kiedy nie ma koło domu kawiarni ani żadnego sensownego sklepu.
Kiedy masz dzieci, a wokół kupionego na kredyt mieszkania nie ma ani placu zabaw, ani publicznego przedszkola, musisz kupić samochód, żeby dowozić dziecko, a często płacić dodatkowo za prywatną edukację. Tracisz codziennie dużo czasu na dojazdy, zamiast spędzić go z bliskimi czy po prostu odpocząć. Jesteś ciągle zmęczony. Do tego musisz doliczyć koszt straconych okazji.
Co masz na myśli? Że kogoś nie spotkam na ulicy?
To również. Nie będziesz miał czasu na życie sąsiedzkie. Ale większym zagrożeniem jest to, że jeżeli kupisz mieszkanie na kredyt, to trzy razy się zastanowisz, zanim rzucisz pracę. Bo bank wymusza ciągłość zatrudnienia. Miesięczna rata nie poczeka, aż znajdziesz nową pracę. Jeżeli dostaniesz lepszą ofertę w innym mieście, to pewnie jej nie przyjmiesz. Własność silnie przywiązuje do miejsca. Nie będziesz też ryzykować. Bo jeśli masz szefa, który cię mobbuje, i jednocześnie masz stabilną umowę o pracę? Co zrobisz?
Długo się zastanowię, co jest dla mnie ważniejsze.
Dokładnie. Zanim oskarżysz szefa o mobbing, obliczysz, ile możesz stracić na zwolnieniu. Własność kredytowa oznacza, że zupełnie inaczej ludzie myślą o swoim życiu. Stają się dużo bardziej zachowawczy.
Całe życie z rodzicami
Z badań Mateusza Halawy i Marty Olcoń-Kubickiej, którzy sprawdzają, jak żyją ludzie z kredytem hipotecznym, wynika, że spłata raty to pierwsza decyzja w miesiącu.
Kredyt również wpływa mocno na relacje, zwłaszcza kiedy młode małżeństwa są wspierane przez rodziny.
W jaki sposób?
Rodzice dokładają się do wkładu własnego.
To raczej dobrze?
To wsparcie ma swoją cenę. Rodzice mówią: „dołożymy ci się do mieszkania, ale jak je kupisz, a nie będziesz wynajmować”, a potem wpływają na wygląd mieszkania i na to, gdzie się ono znajduje. Więc jeśli się pytasz, jaka jest cena kupienia mieszkania w Polsce, to musimy do miesięcznej raty dodać uzależnienie od rodziców, wymuszone dojazdy i wszystkie koszty, o których mówiłam.
Jakie są jeszcze mity wokół mieszkań?
Taki, że własność równa się bezpieczeństwu.
No to chyba jasne.
Jak je dostaniesz od rodziny, to tak. Kredyt już nie oznacza poczucia bezpieczeństwa.
Po 30 latach owszem.
Ale przez te wszystkie lata musisz się utrzymać.
A jakie jest inne wyjście?
Twoje pokolenie wybierało kredyt, bo wynajmowanie mieszkań było niemodne, źle widziane i nie wiązało się z wyobrażeniem dorosłości.
Zgadzam się. Alternatywa pojawiła się dopiero po uruchomieniu programu Mieszkanie Plus.
Przecież ten program nie wypalił.
Te mieszkania się budują.
Ile? 300 przez cztery lata?
Ale proces inwestycyjny trwa cztery-pięć lat. W tym programie nie chodzi o to, że kupuje się gotowe budynki od deweloperów, tylko buduje nowe od podstaw.
No i na czym polega ta alternatywa?
Na wynajmowaniu mieszkań, które w przyszłości będzie można kupić, ale nie będzie takiego przymusu. Ten model bardziej przypomina leasing niż zakup. Do tego w każdym momencie możesz wypisać się z tego systemu.
Uwierzę, jak zobaczę ten system. Powiedz, co robi człowiek, który traci pracę albo umiera mu współmałżonek, i nagle zostaje sam z kredytem?
W najlepszym wypadku wychodzi na zero. W gorszym, jeżeli zainwestował w coś, co jest kiepskiej jakości, zostaje z długiem.
Rozwinięcie sektora mieszkań na wynajem uleczy system?
Wierzę w to. Zobacz, że już teraz pojawiają się prywatni inwestorzy, którzy zaczynają budować mieszkania na wynajem. Co prawda póki co głównie w segmencie premium, ale to naturalna droga do szerszego wejścia na rynek.
Czynsze mieszkań do wynajęcia są bardzo wysokie.
Dlatego warto rozpocząć debatę, w jaki sposób można ograniczyć ich wysokość. Jak zaczynałam pisać książkę, to kawalerkę w Warszawie można było spokojnie wynająć za 1500 zł. Dzisiaj, po kilku miesiącach, już za 2 tysiące.
Moim zdaniem te ceny powinno regulować państwo, bo inaczej kolejne pokolenia nie będą miały w ogóle życia – całą swoją pensję przeznaczą na czynsz. Ważne są dwie kwestie: co to znaczy, że mieszkania są dostępne, i czy należy wprowadzić system dopłat do czynszu, tak jak to zrobiono w Poznaniu, gdzie samorząd wynajmuje mieszkania na rynku prywatnym, a następnie podnajmuje taniej na czynsze komunalne. Różnicę pokrywa z budżetu miasta.
Ale w sumie po co to robić, skoro rynek działa? Mieszkania są wynajmowane, budowane i kupowane. Polacy się na to godzą.
Chyba nie wszyscy. Czy w XXI wieku w dorosłym życiu, mieszkając w środku Europy, muszę wynajmować mieszkanie z innymi ludźmi? Albo dusić się w ciasnej kawalerce z dzieckiem i żoną? Pojawiają się ludzie z kolejnego pokolenia, którzy pracują i zarabiają pieniądze, a nie stać ich na kredyt. Ale też nie chcą wiązać się na 30 lat z bankiem, bo nie wiedzą, gdzie będą mieszkać za dwa lata. Może zaczną pracować w Berlinie lub w Londynie?
Czy to nie są problemy Warszawy? Chłopak w Nowej Soli zostanie w swoim mieście.
Zawsze gdzieś zaczynają się trendy.
Wspólnota mieszkaniowa
Opowiedz, jak mieszkania na wynajem będą wyglądały w przyszłości?
W Nowym Jorku wybudowano prototypowy blok z tanimi, małymi mieszkaniami, ale za to z przestrzeniami wspólnymi: z salonem, miejscem do pracy, pokojem z dużym ekranem, w którym możesz wieczorami oglądać seriale, z kuchnią. Ale co ważne, w tych malutkich mieszkaniach są bardzo duże okna, a za nimi ładny widok. Poza tym w każdej chwili, jeśli nie chcesz spotykać się z innymi ludźmi, możesz zamknąć się u siebie.
Myślisz, że w Polsce coś takiego jest możliwe? W kraju indywidualistów wychowanych w kulcie własności prywatnej?
Już teraz pojawiają się nowoczesne akademiki, dobrze zaprojektowane pokoje z własnym prysznicem i aneksem kuchennym, ale z przestrzeniami wspólnymi. Młode pokolenie jest wychowywane w innych warunkach. Być może będzie inaczej podchodziło do własności prywatnej. Zobacz, że w podobnej konfiguracji mogą mieszkać seniorzy i seniorki, którym umiera współmałżonek, dzieci się wyprowadzają i nie mają co zrobić z wolnym czasem. A nadal mają potrzebę przebywania z innymi ludźmi.
Wyobraźmy sobie jednak, że nie powstaną ani publiczne, ani prywatne mieszkania na wynajem. Co wtedy? Najmłodsze pokolenie będzie brało kredyty?
Nie będzie ich stać. Nie ma wyjścia: przyszłość to mieszkania na wynajem oraz regulacje czynszów, również na rynku prywatnym.
* Joanna Erbel – socjolożka, działaczka miejska, ekspertka do spraw mieszkaniowych. Założycielka Fundacji Blisko zajmującej się wspieraniem aktywności lokalnych i tworzeniem wiedzy na temat innowacji mieszkaniowych. Koordynowała prace nad przygotowaniem polityki mieszkaniowej i programu Mieszkania 2030 dla m.st. Warszawy. Mieszka na Górnym Mokotowie, jeździ do pracy rowerem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.