Znaleziono 0 artykułów
31.03.2025

Kryzys wieku średniego? Jak zmieniło się moje życie po czterdziestce

31.03.2025
Jak zmieniło się moje życie po 40. urodzinach? To czas kryzysu wieku średniego czy pogodzenia ze sobą (Fot. Getty Images)

Skończyłam 40 lat. Mam rodzinę, dzieci, pracę. Czy te urodziny wciąż wyznaczają jakąś magiczną granicę? Czy wiążą się z kryzysem wieku średniego? Co się dla mnie zmieniło? Czego się obawiam?

Kryzys rozpoczął się u mnie na kilka tygodni przed urodzinami. Kryzys poczucia własnej wartości, kryzys tożsamości, kryzys wieku średniego. Czy osiągnęłam wszystko to, o czym marzyłam? Czy jestem wystarczająco dobrą matką? Czy wyglądam na swój wiek? Zadawałam sobie całe mnóstwo pytań – od tych najbardziej fundamentalnych po błahe, trywialne, wstydliwe. Bałam się czterdziestki. Końca młodości, niezgodnych z oczekiwaniami podsumowań, stagnacji. Frustrowałam się, bo dawno nie nastąpił żaden przełom – ten sam mąż, ta sama praca, ci sami przyjaciele. 

Do tej pory kamienie milowe – dwudziestka i trzydziestka – wiązały się w moim życiu z prawdziwymi rewolucjami. Jako dwudziestolatka przeprowadziłam się do Warszawy, poszłam na studia, zaczęłam samodzielne życie. Jako trzydziestolatka podjęłam ważne decyzje, zakończyłam długoletni związek, wyszłam za mąż. Lata trzydzieste okazały się wyjątkowo intensywne – założyłam rodzinę, dostałam wymarzoną pracę, znalazłam swoje miejsce na ziemi. Ale to już wszystko za mną, zaliczone, zdobyte. Rutyna zaczęła budzić niepokój. W tabelce podsumowującej założone i osiągnięte cele pozornie wszystko się zgadzało. Brakowało jednak listy nowych marzeń. Musiałam zmierzyć się ze stereotypami na temat czterdziestolatek, także tymi uwewnętrznionymi. Czy przestanę być atrakcyjna? Czy rozwinę się jeszcze zawodowo? Czy już zawsze będzie tak samo?

Skończyłam 40 lat – i co dalej?

Od moich 40. urodzin minęło ponad pół roku. W międzyczasie kryzys zaliczył mój mąż, zadając kłam twierdzeniu, że mężczyźni nie przeżywają czterdziestki wcale albo przeżywają inaczej. Kryzys wieku średniego dotknął nas oboje. Żadne z nas nie kupiło sobie drogiego samochodu, nie zrobiło tatuażu na całym ciele ani nie zafundowało romansu. Ale oboje wpadliśmy w pułapkę, którą sami na siebie zastawiliśmy – skoro tak dużo już się wydarzyło, to co jeszcze nas czeka?

Jak więc zmieniło się moje życie po czterdziestce? Poradniki sugerują, że powinnam stać się bardziej asertywna, bezkompromisowa, przebojowa. Na pewno czuję się naprawdę dorosła. Jako milenialka dojrzewałam dłużej niż poprzednie pokolenia. Długo mogłam sobie wmawiać, że jeszcze wszystko przede mną. Ale zmierzenie się z tym, że to, co przede mną, zależy ode mnie, dało mi sprawczość. Mimo lęku, który musiałam pokonać, na korzyść zadziała także świadomość tego, czego już nigdy nie zrobię. Już nigdy nie zakocham się po raz pierwszy, już nigdy nie zostanę matką po raz pierwszy, już nigdy nie będę tą młodą zdolną. To, co mogę, i czego chcę, to pogłębiać relacje – z mężem, z dziećmi, z przyjaciółmi, wychować wspaniałe dzieci na wspaniałych dorosłych, rozwijać się i ryzykować. 

Piękna czterdziestoletnia? Czy życie po czterdziestce zmienia się na lepsze

Nikt mi już nie odbierze tego, co mam – małżeństwa, macierzyństwa, doświadczenia zawodowego. Nikt nie podważy moich kompetencji, umiejętności i talentów (a w każdym razie ja ich nie podważę, co okazuje się ostatecznie najważniejsze). Nikt mi nie powie, że wie lepiej, bo wciąż jestem dzieciakiem. Nikt mi nie powie czegoś, czego nie wiem o sobie. 

Czterdziestka nauczyła mnie więc odnajdywania radości w rozczarowaniu, rezygnacji, odpuszczeniu. Skoro nic już nie muszę, to wszystko mogę? Taki optymizm zawsze był mi obcy, ale powoli odkrywam jego uroki. I daję sobie czas, bo kryzys wieku średniego zamyka pewnie etap, ale i otwiera kolejny. Etap, w którym można się przebranżowić, pozwolić dzieciom dorosnąć, zmienić otoczenie. 

Do niedawna ogromny problem sprawiały mi pożegnania. Nie potrafiłam rozstawać się z przyjaciółmi sprzed lat. Nie pozwalałam odejść nawet tym znajomym, z którymi niewiele mnie już łączyło. Ta czterdziestka przebiega więc pod znakiem pożegnań – z dawną mną, której nie muszę się już kurczowo trzymać, ale mogę zintegrować ze sobą dzisiejszą, z pewną częścią pragnień, których nie pragnęłam widocznie dość mocno, by je spełnić, z ludźmi, którzy jakoś przestali do mnie pasować. 

Czekam – może nie z niecierpliwością, ale z zaciekawieniem – na to, co będzie dalej. Koleżanki pięćdziesięciolatki przekonują mnie, że dopiero teraz czują się naprawdę wolne. Z przepracowanymi złamanymi sercami, toksycznymi związkami, nieudanymi relacjami, z odchowanymi dziećmi, ambicjami zawodowymi, które wreszcie się realizują, bo one same już w pełni rozumieją siebie. To znaczy, że ja wcale jeszcze wszystkiego o sobie nie wiem. Może jednak nuda mi nie grozi? 

Anna Konieczyńska
  1. Styl życia
  2. Psychologia
  3. Kryzys wieku średniego? Jak zmieniło się moje życie po czterdziestce
Proszę czekać..
Zamknij