Vera Banaś deklaruje, że od zawsze fascynowały ją sztuka i natura. Tymczasem od kilku lat w laboratoriach i biurach projektowych w najróżniejszych częściach świata opracowuje zrównoważone materiały i innowacyjne rozwiązania, które łączą kreatywność z naukową wiedzą.
Kiedyś powiedziałaś mi, że trudno krótko określić to, co robisz. Jak przedstawić cię czytelnikom?
Przedstawiłabym się jako Innovation Designer lub Biodesigner, dlatego że zarówno innowacja, jak i nowe materiały są nieodłączną częścią mojej działalności konsultingowo-projektowej. Moje podejście wykracza jednak poza estetykę – obejmuje cały cykl życia produktu, świadome wybory materiałowe i precyzyjną komunikację często kompleksowych idei. Dzięki międzynarodowemu wykształceniu i szerokiemu doświadczeniu zawodowemu potrafię dostrzegać nieoczywiste zależności między branżami, co pozwala mi opracowywać zrównoważone, innowacyjne rozwiązania, zarówno w zakresie projektowania, materiałów, jak i strategicznego kierunku kreatywnego dla firm i produktów.
Jak w ogóle zaczęłaś się tym zajmować? Część osób może kojarzyć cię wcześniej z modelingu.
W 2015 roku, będąc na kontrakcie modelingowym w Chinach i jednocześnie studiując na Akademii Sztuk Pięknych w Polsce, zetknęłam się z problemem nadprodukcji w sposób, który na zawsze zmienił moje podejście do projektowania. Niektóre castingi odbywały się w szwalniach i tam miałam okazję przyjrzeć się masowej produkcji z bliska. Najbardziej poruszającym momentem było jednak zobaczenie zburzonego budynku w centrum miasta: kiedyś prawdopodobnie centrum handlowego, teraz góry śmieci, porzuconych ubrań, mebli i innych przedmiotów. Uświadomiłam sobie wtedy, że ostatecznie przedmioty tracą swoją funkcję, pozostaje jedynie materiał. To doświadczenie skłoniło mnie do refleksji nad rolą przedmiotów w społeczeństwie oraz ich rzeczywistą wartością. Zrozumiałam, że chcę projektować więcej niż tylko funkcję. Od tamtej pory zaczęłam zgłębiać wiedzę o materiałach, technikach projektowych i systemowym podejściu do tworzenia. To wydarzenie miało ogromny wpływ na dalszy rozwój mojej kariery projektowej.
Jak rozumiesz tworzenie przedmiotów, które będą czymś więcej niż tylko swoją funkcją?
Rozumiem to jako projektowanie obiektów, które wykraczają poza zaspokajanie podstawowych potrzeb użytkownika. Te przedmioty niosą ze sobą głębsze znaczenie, emocjonalną wartość lub są częścią większego, zrównoważonego systemu. Przez lata estetyka była głównym kryterium zakupowym, ale dziś zaczynamy rozumieć, że piękno nie powinno być jedynym powodem, aby coś posiadać, zwłaszcza jeśli przedmiot zawiera szkodliwe dla zdrowia materiały. To, czym się otaczamy – od chemii w tkaninach, przez lakiery na podłogach, po wypełnienie mebli – wpływa bezpośrednio na nasze zdrowie i jakość życia. Wciąż cenimy estetykę, ale teraz musi ona współgrać z funkcjonalnością i odpowiedzialnością materiałową, co staje się nowym wyznacznikiem wartości produktu.
Gdzie się tego wszystkiego nauczyłaś?
Będąc w Chinach, miałam kryzys projektowy i twórczy. Wtedy odkryłam biomateriały. Nie było jeszcze książek, powszechnej wiedzy, poza tą stricte inżynieryjną. Zaczęłam więc szukać jej sama i tak znalazłam Healthy Materials Lab, który jest częścią Parsons School of Design. Jako jedni z pierwszych zaczęli oferować kursy online na temat zdrowych materiałów. Żeby wygrać darmowy udział kursie, trzeba było wysłać swoje dotychczasowe prace. Ja już wtedy miałam na koncie lampę z bioplastiku z ryżu czy biofolię z lecytyny sojowej. Sama zaczęłam eksperymentować, tworzyć własne formuły na podstawie informacji, które mogłam znaleźć w internecie czy bibliotekach. Czytałam też dużo opracowań naukowych.
Czyli dochodziłaś do tego metodą prób i błędów?
Tak. Podczas wymiany w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, gdzie wiedza o materiałach była trochę bardziej rozwinięta, zaczęłam eksperymentować z tworzeniem pierwszych bioplastików. Robiłam to w kuchni w akademiku, nocami, żeby nikt nie widział (śmiech). Potem zaczęłam zgłębiać temat formulacji materiałów i procesów ich powstawania. W końcu wygrałam konkurs, który umożliwił mi zdalne uczestnictwo w kursie o materiałach w Healthy Materials Lab. Te doświadczenia pochłonęły mnie na tyle, że postanowiłam rozwijać się w tym kierunku. Doprowadziły mnie do uzyskania stypendium Fulbrighta, dzięki któremu wyjechałam na badania z biomateriałów połączone z kierunkiem MFA Industrial Design na Parsons w Nowym Jorku. Po ukończeniu studiów pracowałam w Nonfiction Design w San Francisco, gdzie jako projektantka działałam z firmami z Doliny Krzemowej w obszarach przełomowych osiągnięć w designie, medycynie, podróżach kosmicznych i nowych technologiach.
Nad czym teraz pracujesz?
Po zakończeniu stypendium Fulbrighta i powrocie do Europy kontynuuję działalność projektową i konsultingową. Jako ambasadorka współpracuję m.in. z platformą Tocco (tocco.earth), która jest bankiem innowacyjnych, ekologicznych materiałów. Niedawno organizowaliśmy w Paryżu wydarzenie Future Matters, gdzie wyróżniono najbardziej innowacyjne rozwiązania materiałowe. Celem było stworzenie przestrzeni do dialogu między firmami a producentami, bo brak komunikacji, wymiany wiedzy i współpracy między innowatorami uważam za jedno z największych wyzwań w branży. Obecnie coraz bardziej otwieram się na współpracę z markami, aby jako konsultantka pomagać im ulepszać istniejące lub tworzyć nowe rozwiązania i produkty. Dodatkowo wykładam gościnnie przedmiot „Materials and Structures” na Uniwersytecie w Zhengzhou w Chinach.
Wkrótce na konferencji Business Fashion Environment Summit 2024 organizowanej przez Vogue Polska będziesz miała okazję porozmawiać z osobami, które od lat siedzą w tym biznesie. Czego chciałabyś się od nich dowiedzieć?
Bardzo cieszę się na tę rozmowę, ponieważ zarówno innowatorzy materiałowi, jak i marka Pangaia mają na koncie wspólne projekty, które odniosły sukces na rynku. To przykład efektywnej współpracy, z której możemy wiele się nauczyć. Chciałabym dowiedzieć się, jak udało się to osiągnąć i co możemy zrobić, aby takie partnerstwa były częstsze. Wierzę, że potrzebujemy więcej otwartości, wymiany doświadczeń i współdziałania, aby tworzyć rozwiązania dostępne dla jak najszerszej grupy odbiorców. Innowacja ma sens, gdy wychodzi poza laboratoria i trafia do ludzi, wpływając na ich codzienne życie.
Wydaje się jednak, że skalowanie tej innowacji jest koszmarnie drogim i skomplikowanym przedsięwzięciem.
To rzeczywiście ogromne wyzwanie, ale patrząc na innowacje w szerszej perspektywie, często widzimy, że potrzeba 10–15 lat, zanim staną się powszechnie dostępne. Nie oznacza to jednak, że nie możemy przyspieszyć tego procesu. Musimy zrozumieć, że istniejące systemy produkcyjne są dostosowane do konkretnych materiałów, a dla firm zmiana całej infrastruktury, by wprowadzić nowy biopolimer, może być ogromnym wyzwaniem. Dlatego uważam, że najszybciej zostaną wdrożone te innowacje, które będą w stanie wpasować się w już istniejące procesy produkcyjne. Jeśli chodzi o bardziej rewolucyjne rozwiązania, to prawdopodobnie będziemy musieli jeszcze trochę na nie poczekać. W tym kontekście kluczową rolę może odegrać branża luksusowa, która ma możliwość poniesienia wyższych kosztów i eksperymentowania z nowymi technologiami na wczesnym etapie.
Czyli to nie tylko kwestia pieniędzy, lecz także czasu. Dzisiejsza moda tak pędzi, że zatrzymanie się na moment nie wchodzi w grę.
Zdecydowanie. Rozmawiałam z wieloma innowatorami materiałów, którzy już współpracują z różnymi firmami nad projektami pilotażowymi, ale ich efekty będą widoczne dopiero za 18 miesięcy, a czasem nawet za dwa–trzy lata. Tyle trwa adaptacja nowych rozwiązań, bez względu na to, której branży dotyczy. Mniejsze marki i marki luksusowe mają tę przewagę, że mogą szybciej wdrażać innowacje, testując je na mniejszą skalę, na przykład w ramach kapsułowych kolekcji. Jednak aby te rozwiązania mogły trafić na masowy rynek, potrzebne są znaczące zmiany systemowe. Ważne, by już teraz zastanowić się, jakie działania możemy podjąć, ponieważ materiały są tylko jednym z wielu elementów, które składają się na zrównoważony produkt.
Co na przykład można by zrobić?
Przede wszystkim warto zacząć od analizy łańcucha dostaw i optymalizacji opakowań oraz codziennych zamówień w firmie. W modzie można minimalizować straty materiału poprzez lepsze wykroje oraz rozważyć produkcję „na zamówienie”, co ogranicza nadprodukcję i marnowanie zasobów. Nawet małe zmiany, takie jak rezygnacja z niepotrzebnych materiałów, mogą być krokiem w stronę bardziej zrównoważonej przyszłości, a ich wpływ, choć pozornie niewielki, może przyczynić się do realnych systemowych transformacji.
Jak w takim razie oceniłabyś moment, w którym dziś jest twoja branża?
Branża innowacji materiałowych rozwija się dynamicznie, ale napotyka liczne wyzwania. Nowe materiały często są porównywane do tradycyjnych, jak plastik czy poliester, co nie oddaje ich unikalnych możliwości. Innowacje, takie jak wegańska skóra czy materiały z owoców, stanowią nową generację o zupełnie innych właściwościach, odpowiadającą na inne potrzeby. Zamiast skupiać się na porównaniach, powinniśmy patrzeć na to, jak mogą kształtować przyszłość. Ważne, aby te rozwiązania dotarły do szerokiego grona odbiorców. Zwiększenie finansowania w tym sektorze to za mało – kluczowe jest równoległe budowanie rynku i tworzenie nowych możliwości, np. poprzez rozwój pilotażowych produkcji, które pozwolą innowacyjnym materiałom zaistnieć komercyjnie.
Co cię ostatnio zaskoczyło na tyle, że pomyślałaś: „Wow”?
Ciągle odkrywam nowe, fascynujące materiały. Coraz częściej spotykam się z materiałami pochodzenia proteinowego, jak na przykład jedwab pajęczy (spider silk). Nie chodzi tu o hodowanie ogromnej liczby pająków, ale o laboratoryjne wytwarzanie białek wyekstrahowanych z ich sieci, które można syntetyzować na większą skalę. Kluczowe jest wykorzystywanie już istniejących naturalnych substancji i adaptowanie ich do nowych zastosowań. Ostatnio widziałam filmik, w którym z białka wyekstrahowanego z kałamarnicy stworzono materiał o właściwościach samonaprawiających się – po przecięciu potrafił sam się zregenerować. Natura kryje jeszcze wiele rozwiązań, które dopiero odkrywamy, a ich potencjał jest niesamowity.
Jaka jest więc przyszłość tej branży?
Przyszłość branży materiałowej wymusi większe korzystanie z alternatywnych surowców ze względu na zmiany klimatyczne. Moja optymistyczna natura podpowiada, że zamiast masowej produkcji skupimy się na tworzeniu trwałych rzeczy, które będą wytwarzane, gdy naprawdę będą potrzebne. Era nieograniczonej konsumpcji prawdopodobnie minie, a my będziemy posiadać mniej, ale lepiej dopasowanych produktów. Wzrośnie personalizacja – ubrania będą tworzone na zamówienie, np. na podstawie skanów ciała, co wydłuży ich użytkowanie. Technologie takie jak inteligentne ubrania monitorujące zdrowie staną się powszechniejsze, a nasze oczekiwania wobec mody, z naciskiem na funkcjonalność i innowacyjność, wzrosną.
Jak polski rynek zapatruje się dziś na takie rozwiązania?
Wydaje mi się, że w Polsce mamy tendencję do czekania, aż innowacje zostaną zaadaptowane za granicą, zanim zdecydujemy się je wprowadzić u siebie. Wtedy łatwiej nam to zaakceptować. Jeśli chodzi o rodzime innowacje, często trudniej nam uwierzyć, że coś jest dobre, czy zaufać nowym rozwiązaniom. Jednak to zaczyna się powoli zmieniać. Sam fakt, że konferencje takie jak Vogue Business Summit przyciągają szerokie grono ludzi, pokazuje, że rośnie zainteresowanie i chęć poszerzania wiedzy. Wciąż obawiamy się bycia pionierem i liderem we wdrażaniu innowacji, ale to się zmienia. Przed nami stoi jednak ogromne wyzwanie edukacyjne – społeczeństwo musi zrozumieć, dlaczego te rozwiązania są ważne, dlaczego mogą być droższe i jakie korzyści przynoszą. Moją misją jest dostarczanie tych odpowiedzi i inspirowanie do podejmowania świadomych decyzji.
Vera Banaś poprowadzi panel „Material Matters: Innovations in Sustainable Textiles” w ramach tegorocznej edycji Business Fashion Environment Summit.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.