Znaleziono 0 artykułów
25.01.2025

Aluminiowe meble Jana Ankiersztajna to opowieść o dawnym rzemiośle i intuicji

Fot. Michał Przeździk-Buczkowski/Budzik Studio

Choć patrząc na prace Ankiersztajna, zupełnie zapomina się o ich funkcji, to właśnie funkcja wyznacza ramę procesu i od początku do końca pozostaje jasno określona. – To biurko, stolik kawowy, lustro – mówi projektant. Zaglądamy na wystawę collectible designu „Jan Ankiersztajn. Body of Work”, którą do końca marca można oglądać w galerii Objekt.

Nie szkicuje projektów, nie rozlicza brył w programach komputerowych. Jego praca opiera się na ręku i oku. A młotek, nożyce, spawarka czy koło angielskie (służy do rozwalcowania blachy) składają się na warsztat, poza który wykracza rzadko. Ta praca ma określoną kolejność. Najpierw twórca buduje szkielet, potem na konstrukcję naciąga aluminiową blachę – to „skóra” projektu zszywana z metalu, jak materiałowego wykroju. Żeby uzyskać „płynącą” gładką formę, układa, napina, pasuje, przycina, cyzeluje. Ten proces trwa tygodniami. 

Fot. Michał Przeździk-Buczkowski/Budzik Studio

Choć patrząc na prace Ankiersztajna, zupełnie zapomina się o ich funkcji, to właśnie funkcja wyznacza ramę procesu i od początku do końca pozostaje jasno określona. – To biurko, stolik kawowy, lustro – mówi Jan. A jego obiekty są użytkowe, tak samo jak spektakularne karoserie włoskich i niemieckich samochodów z lat 50. Jak się okazuje, te aerodynamiczne, lśniące sny o nowoczesności były wykonywane podobnymi, prostymi technologicznie metodami.

– To zawsze było dla mnie fascynujące, zastanawiałem się, jak to jest możliwe, że za pomocą zwykłych narzędzi można stworzyć coś, co przypomina komputerowy render – mówi projektant o wczesnych inspiracjach, które zaprowadziły go na internetowe fora ekspertów z różnych stron świata. Tu rzemieślnicy, konstruktorzy, projektanci, ale przede wszystkim praktycy wymieniają się doświadczeniem pracy z metalem. A kontakt z nimi przez lata może przypominać podróż czeladniczą. Najpierw zdobywa się zaufanie, potem poznaje autorskie techniki, wymienia się doświadczeniami, zdobywa narzędzia, wreszcie samemu można pracować i dzielić nowymi odkryciami.

– Inną cechą opływowych aut, bolidów, samolotów sprzed dekad jest fakt, że tworzyli je inżynierowie, nie działy marketingu – mówi Jan, podkreślając, że te spektakularne projekty zostały ukształtowane przez prawa fizyki i funkcję, a nie estetykę czy modę. Piękno formy i oryginalność stały się konsekwencją procesu, nie były celem samym w sobie. – Czy dzisiejszy świat dizajnu nie działa odwrotnie? – pyta.

Fot. Michał Przeździk-Buczkowski/Budzik Studio

Prace zbudowane na zaufaniu do siebie

Jan Ankiersztajn, choć z wykształcenia jest inżynierem, przyjmuje inną metodę pracy. W jego procesie najważniejszą rolę odgrywa intuicja. Bryłę kształtuje na bieżąco, krok po kroku, fragment po fragmencie komponując ze skrawków, w rękach. – Nauczyłem się ufać sobie. Jeśli jakiś element budzi wątpliwości już na początku, to wiem, że muszę się z niego wycofać, bo z czasem po prostu się nie sprawdzi – mówi i zdradza, że wielogodzinna praca w warsztacie to ciągłe skupienie i analiza. Z jednej strony precyzja gestów, kunszt, z drugiej – nieustanne podejmowanie decyzji. – Jeżeli ktoś myśli, że może zaprojektować wszystko z góry, przewidzieć każdy element, to jest w błędzie – dodaje Ankersztajn – Ja przynajmniej uważam, że to byłaby strata. Pozostaję otwarty na proces, jestem ciekaw, dokąd mnie zaprowadzi.

A prowadzi daleko poza konwencjonalnie rozumiany dizajn do wnętrza. Aluminiowy stolik z wypolerowanym lustrzanym blatem stał się kluczowym elementem sesji modowej w najnowszym numerze „Vogue Polska”. Biurko przyjmujące formę łamiącej się fali w otoczeniu mebli lub bez działa jak autonomiczna rzeźba.

Wystawę „Jan Ankiersztajn. Body of Work” można oglądać do końca marca w galerii Objekt, ul. Kopernika 8/18, Warszawa, wstęp darmowy

Basia Czyżewska
  1. Kultura
  2. Design
  3. Aluminiowe meble Jana Ankiersztajna to opowieść o dawnym rzemiośle i intuicji
Proszę czekać..
Zamknij