Żeby zbudować katalog prac Karola Schayera, historycy i architekci chodzić będą po ulicach Bejrutu i Katowic, tropiąc budynki z przeszkleniami przypominającymi zimowe ogrody, wykonane przy użyciu naturalnego kamienia, o czystej linii.
Budynki lwowskiego architekta Karola Schayera na stałe wpisały się w krajobraz Bejrutu
Do Libanu Schayer trafia w 1946 roku, trzy lata po proklamowaniu przez kraj niepodległości. Bejrut wybiera jako cel podróży samodzielnie, szukając lepszego życia i możliwości pracy, kieruje się raczej względami ekonomicznymi niż jakimikolwiek innymi, np. politycznymi. Wyrusza do niego z Jaffy, dokąd trafia w 1944 roku przez Stambuł, szukając schronienia przed wojenną zawieruchą. To nietypowa droga emigranta na Bliski Wschód, Schayer jest jednym z niewielu Polaków, którzy trafiają do libańskiej stolicy bez przystanku na Syberii – polityczne represje zdają się go zupełnie nie imać, a może po prostu ma niebywałe kocie szczęście i umie się przed nimi uchronić. Druga połowa lat czterdziestych to czas intensywnego ekonomicznego rozwoju Libanu, ale też ogromnych potrzeb związanych z rozbudową stolicy, rodzącą się nową państwowością, nowymi budynkami użyteczności publicznej i wreszcie – potrzeb związanych z nowym stylem bycia. Schayer zaczyna od architektonicznego opracowania tych ostatnich. Jego pierwsze zlecenia obejmują meble i wnętrza sklepowe, powołuje je do życia razem z niemieckim kolegą po fachu Fritzem Gotthelfem. Może się wydawać, że to degradacja po jego wielkoskalowych projektach na Śląsku, przede wszystkim po triumfie funkcjonalizmu, czyli budynku Muzeum Śląskiego w Katowicach (zburzonego później jako przykład sztuki zdegenerowanej), ale i dziesiątkach realizacji mieszkaniowych nie tylko w Katowicach, lecz także w Chorzowie, Bielsku, Cieszynie – w dużej części projektowanych wspólnie z Henrykiem Griffelem. Ale już dziewięć lat później w Bejrucie stanie jedna z jego najpiękniejszych budowli – ultraprestiżowy, nowoczesny hotel Carlton, o przepięknej zrytmizowanej fasadzie zorganizowanej wokół głębokich loggii, zapewniających gościom cień i intymność. Jak wiele świetnej architektury z tego czasu, Carlton zostanie ciepło przyjęty przez zleceniodawców i pierwszych użytkowników, później przejdzie brutalny proces spychania na margines mody, aż zostanie wyburzony; modernistyczna bryła zyska status ikony dopiero w latach dwutysięcznych. Architektura Schayera na trwałe wpisze się w krajobraz Bejrutu, wypełniając scenerię codzienności jego mieszkańców („Po pierwsze buty chodziłem z mamą właśnie do Spinneys” – powie jego wielki apologeta George Arbid).
Cały tekst znajdziecie w nowym wydaniu „Vogue Polska Living”. Numer można teraz zamówić z wygodną dostawą do domu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.