Gdy poszła na pierwsze spotkanie o cyberbezpieczeństwie, była jedną z nielicznych obecnych tam kobiet. Dziś pochodząca z Cypru, a wychowana w Grecji Despina Spanou zajmuje się bezpieczeństwem w sieci w Dyrekcji Generalnej ds. Sieci Komunikacyjnych, Treści i Technologii przy Komisji Europejskiej. – Zajmując się tym, dokładam cegiełkę do lepszej przyszłości młodego pokolenia – mówi w rozmowie z Vogue.pl. Women4Cyber, w ramach którego działa Despina, współpracuje z Instytutem Kościuszki przy okazji wydarzenia CYBERSEC Women.
Ma pani poczucie, że w instytucjach europejskich kobiety są traktowane na równi z mężczyznami?
Dokonał się w tej kwestii niesamowity postęp, co nie znaczy jednak, że praca na rzecz równouprawnienia została zakończona. Osoby z krajów takich jak Szwecja, które odrobiły już lekcję z równouprawnienia, mogą w ramach instytucji unijnych inspirować przedstawicieli kultur, gdzie kobiety wciąż są traktowane gorzej. Sprzyja integracji także to, że coraz więcej kobiet zajmuje kierownicze stanowiska. A w wielu agencjach, komisjach i grupach roboczych jest więcej kobiet niż mężczyzn. Nie bez przyczyny w Komisji Europejskiej jest też miejsce dla komisarza ds. równości płci. Pamiętajmy jednak, że równość płci to nie wszystko. Inkluzywność powinna obejmować także osoby różnych ras, wyznań i wieku.
Pracuje pani w Komisji Europejskiej od 15 lat. Zaczynała pani od pracy w gabinecie komisarz ds. zdrowia, potem pięła się pani po instytucjonalnych szczeblach, m.in. w zakresie praw konsumenckich. W tym czasie poprawiła się sytuacja kobiet?
Tak, zwłaszcza w obszarze, którym zajmuję się teraz, czyli w technologii. Gdy po raz pierwszy poszłam na spotkanie o cyberbezpieczeństwie, byłam jedną z nielicznych obecnych tam kobiet. A na wysokich stanowiskach nie było właściwie żadnych. Chcę to zmienić, dlatego angażuję się w inicjatywy takie jak Women4Cyber, która przez szerzenie świadomości i networking działa na rzecz większej reprezentacji kobiet w branży. Jestem przekonana, że jednym z powodów, dla których mamy taki problem z walką z tymi, którzy łamią prawo w sieci, jest to, że po drugiej stronie brakuje kobiecej perspektywy. Żeby radzić sobie z atakami, trzeba mieć w zespole zaradczym wszystkich – prawników, psychologów, polityków, osoby pochodzące z różnych krajów, reprezentujące płcie i kultury.
A jak zachęcać młode dziewczyny do tego, żeby zajmowały się technologią?
Można to robić na wiele sposobów. Na początek trzeba uatrakcyjnić wizerunek branży. Zamiast pokazywać mężczyzn ślęczących nad tabelami pełnymi liczb, pokażmy dziewczynkom, że cyfrowa rzeczywistość to przestrzeń zabawy, np. w policjantkę i złodziei. Warto też uświadamiać, że to praca przyszłości, bo z rzeczywistością cyfrową będziemy związani w jeszcze większym stopniu. Pokazujmy też, kto się cyberbezpieczeństwem zajmuje. Gdy dziewczynki zobaczą kobiecą twarz technologii, łatwiej będzie im się utożsamić z tymi profesjonalistkami.
A pani miała swoją idolkę, dzięki której mogła rozwijać się w tym kierunku?
Moje życie jest pełne wyjątkowych kobiet. W rodzinnej Grecji chodziłam do żeńskiej szkoły. To miało swoje pozytywne i negatywne konsekwencje. Nie nauczyłam się konkurować z mężczyznami, ale wiem za to, jak wspierać inne kobiety. Wspaniałe dziewczyny poznałam też na każdym etapie kariery. Zajmująca się zdrowiem Androulla Vassiliou, pierwsza kobieta komisarz z Cypru, nauczyła mnie, że nie różnię się od mężczyzn poziomem pracy, ale jako kobieta mam dodatkowe atuty, które powinnam wykorzystywać – empatię, umiejętność rozmowy, otwartość. Przyznaję też, że inspiracją byli dla mnie również mężczyźni, którzy nie patrzyli na mnie przez pryzmat płci, tylko profesjonalizmu.
To nie zmieniło się, gdy została pani szefem?
Wtedy niektórzy zaczęli mieć ze mną problem. Niektórym mężczyznom wciąż trudno zaakceptować kobiety na kierowniczych stanowiskach. Zdarzało im się patrzeć na mnie, jakbym była z innej planety. Dopiero uczą się tej nowej dla nich sytuacji. Nad tym trzeba pracować, tworząc porozumienie profesjonalistów ponad podziałami płci. Jednym z zadań menedżera jest przecież dostrzeganie różnic między ludźmi, którymi zarządza. W tym zakresie zawsze otrzymywałam wsparcie innych kobiet. Cóż, to my kobiety musimy wywalczyć sobie równość. Staram się przekazywać dalej lekcje, które otrzymałam. Gdy moje podwładne przychodzą do mnie z pytaniem o urlop wychowawczy, staram się wytłumaczyć im, że mogą podzielić się odpowiedzialnością za dziecko z mężem. Równość w domu jest niezbędna do rozwoju kariery.
U pani w domu taka równość panuje?
Tak, mogę powiedzieć, że swojemu mężowi zawdzięczam karierę. Gdyby nie to, że po równo dzielimy się obowiązkami w domu, a na zewnątrz dajemy sobie szansę na rozwój, nie byłabym tu, gdzie jestem. Wiem, że niełatwo zbudować taką dojrzałą relację. Nie mówiąc już o tym, że mężczyzn, którzy wspierają równouprawnienie, wciąż nie jest zbyt wielu. To jest proces. A w ramach związku można się nawzajem uczyć. Nie zrobisz feministy z szowinisty, ale w miarę świadomemu partnerowi możesz otworzyć oczy na kwestie takie jak równość płac.
A ważne jest dla pani wsparcie innych kobiet w prywatnym życiu?
Tak. Większość swoich przyjaciółek znam jeszcze ze szkoły. Każda z nas stara się nie tylko o karierę, ale przede wszystkim o szczęśliwe, pełne życie. Jesteśmy maksymalistkami. Równie ważne jest dla mnie stworzenie takiej kobiecej sieci wsparcia w pracy. Nawet jeśli ze sobą konkurujemy, niezmiennie sobie kibicujemy.
Jest pani ambitna?
Jestem zdeterminowana. A motywację daje mi poczucie, że robię coś dla dobra wszystkich obywateli Unii Europejskiej. Byłam kilkuletnią dziewczynką, gdy w 1981 roku Grecja weszła do UE. Unia zawsze jawiła mi się jako kraina marzeń. Taka, w której mogę się w pełni realizować. Byłam jedną z pierwszych studentek w Grecji, która wyjechała na Erasmusa. Potem studiowałam prawo europejskie. A w końcu zrobiłam doktorat na Oksfordzie. Jestem żoną mężczyzny, dla którego najważniejsza jest europejska, a nie narodowa tożsamość. Moja córka żyje w wielokulturowym środowisku. W szkole poznaje przedstawicieli wszystkich kultur. A my podróżujemy, opowiadamy, czym ludzie się różnią, staramy się zachować otwarty umysł.
Uczy ją pani o równouprawnieniu?
Tak, zwłaszcza że w Grecji w czasie mojego dzieciństwa w ogóle się o tym nie rozmawiało. Pochodzę z dosyć tradycyjnej rodziny. Wychowuję córkę, uwrażliwiając ją na kwestię otwartości.
Boi się pani o jej przyszłość?
Każde pokolenie staje przed własnymi wyzwaniami. Jej pokolenie nie będzie miało łatwo. Już dwa lata temu, w pierwszej klasie, zapytała mnie o zmianę klimatu. Równie istotnym tematem dla tej generacji będzie technologia. Jak sprawić, żeby pracowała dla naszego dobra, w celu ulepszenia świata, a nie naruszała naszych praw? Fake newsy podkopują teraz fundamenty demokracji, dlatego warto uczyć dzieci krytycznego myślenia. Żeby nie ufały wszystkiemu, co czytają, dbały o prywatność, rozumiały technologię. Tym wszystkim się zajmuję, dokładając cegiełkę do lepszej przyszłości młodego pokolenia, w tym mojej córki.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.