
Kuratorka i redaktorka. Pracuje w słowach, ale potrafi myśleć obrazami. Spełnia się w pracy zespołowej, a historyczne motywy lubi zderzać z tym, co aktualne. Aleksandra Kędziorek – pomiędzy Brukselą, Wenecją i Seulem, gdzie realizuje kolejne wystawy – opowiada nam, dlaczego bezpieczeństwo jest hasłem tego sezonu, nie tylko w architekturze.
Motywem przewodnim trzeciej edycji London Design Biennale w 2021 roku był rezonans. Zaproszeni do udziału projektanci i artyści próbowali prześledzić, jak dizajn może wchodzić w interakcje z otoczeniem, wpływać na nie, być łącznikiem między człowiekiem i naturą. Polskę reprezentował zespół w składzie: artystka Alicja Bielawska, architekci z Centrali –Małgorzata Kuciewicz i Simone de Iacobis oraz kuratorka Aleksandra Kędziorek. Przygotowana przez nich wystawa „Dom odziany. Dostrajanie się do sezonowej wyobraźni” – która wygrała konkurs rozpisany przez Instytut Adama Mickiewicza – odwoływała się do tradycyjnej funkcji, którą przez wieki pełniły we wnętrzach tkaniny. Autorzy ekspozycji postanowili ubrać dom, wyłożyć go materiałami, otulić, a tym samym przypomnieć sposoby dostosowywania architektury do zmieniających się pór roku. Nie czterech, ale dwunastu. Przedwiośnie, pierwiośnie, pełnia wiosny, wczesne lato, pełnia lata, późne lato, polecie, złota jesień, szaruga jesienna, przedzimek, pełnia zimy, spodzimek – to cykl przyrody, do którego nawiązali. Jedną z inspiracji była też dla nich „podpinka” znaleziona w domu Zofii i Oskara Hansenów w Szuminie, wieszana przez właścicieli pod sufitem, by zabezpieczyć pomieszczenie przed utratą ciepła. Za sprawą Alicji Bielawskiej całość nabrała abstrakcyjnego wymiaru: tkaniny drapowane w geometryczne formy zaczęły przypominać rzeźby.
Wystawa „Dom odziany. Dostrajanie się do sezonowej wyobraźni” odwoływała się do tradycyjnej funkcji, którą przez wieki pełniły we wnętrzach tkaniny
Wystawa odniosła sukces, na tyle duży, że ruszyła w trasę po świecie, trafiła dotąd między innymi do Muzeum Narodowego w Krakowie, na biennale dizajnu w Lublanie i triennale architektury w Lizbonie. We wrześniu tego roku zostanie pokazana w Seoul Museum of Craft Art. Jak tłumaczy Aleksandra Kędziorek, w każdym kolejnym wydaniu wystawa rośnie i nabiera nowych cech: – Zależy nam, żeby wyłapać lokalny kontekst. Podczas niedawnej wizyty studyjnej w Seulu odwiedziliśmy hanoki, czyli tradycyjne koreańskie domy. Okazało się, że tam dywan jest nietypowym przedmiotem. Koreańczycy od wieków ogrzewają podłogi, dywany nie są więc im potrzebne. Korzystają za to z tradycyjnych mat chłodzących, jedną z nich pokażemy na wystawie. To niejako rewers naszej filozofii dogrzewania domu tkaninami. Inny wątek, który nas zaskoczył, dotyczy pór roku: w Korei jest ich dwa razy więcej niż w Polsce. O tym także chcemy opowiedzieć.

– Ale właściwie po co? Gdybyś, odnosząc się do wystawy „Dom odziany…”, miała mi wyjaśnić, na czym według ciebie polega dziś praca kuratorki, jaki ma sens, to co byś powiedziała? – pytam Aleksandrę Kędziorek. Siedzimy w redakcji „Vogue Polska”, moja rozmówczyni wróciła właśnie z kolejnej służbowej podróży, tym razem z Wenecji, gdzie jako członkini interdyscyplinarnego zespołu współtworzy projekt polskiego pawilonu na tegoroczne biennale architektury.
– To pytanie, które cały czas muszę sama sobie zadawać. Staram się zawsze wskazać na jakiś wycinek świata, zbadać go. Często oznacza to, że sięgam do przeszłości, grzebię w archiwach. Jestem historyczką sztuki, ciągnie mnie do tego, co było. Lubię też odnajdywać w przeszłości diagnozy, które pasują do dzisiejszych realiów. Nazywam to węzłowym sposobem opowiadania o współczesności, o wyzwaniach, z którymi się mierzymy. „Dom odziany…” to dla mnie opowieść o naszej relacji z temperaturą, klimatem, cyklami przyrody, a wiadomo, że to wątki bardzo na czasie. Wystawa odnosi się także do relacji między ciałem, miękkimi powłokami tkanin i twardą architekturą. Pokazuje, że warto otworzyć się na pewien dyskomfort, od którego odzwyczaiły nas centralne ogrzewanie i klimatyzacja – konieczności nieustannej troski o nasze otoczenie, na przykład cyklicznego odziewania domu. Dzięki takim praktykom możemy zyskać większą uważność, dostroić się do otoczenia i szybciej zauważać niuanse na przykład zmieniających się pór roku.
– W pewnym sensie opowiada to o poczuciu bezpieczeństwa, o tym, jak szukamy komfortu w przestrzeni. Bezpieczeństwo to chyba twoja kuratorska obsesja?
– Nie, to po prostu bardzo aktualny temat.

Cały tekst znajdziesz w nowym wydaniu „Vogue Polska Living”, który możesz teraz zamówić z wygodną dostawą do domu.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.