Feministyczno-artystyczny serial Zofii Krawiec można już oglądać w sieci. – Dziewczyńska solidarność jest najlepszą strategią przetrwania w męskim świecie – mówi artystka, krytyczka sztuki i osobowość Instagrama.
Kilka lat temu przybrała pseudonim Nuerotic Girl, żeby na na swoim koncie na Instagramie eksperymentować z wizerunkiem i kobiecą ekspresją. Wrzucała seksowne selfie, okraszone feministycznymi opisami i cytatami. Była już wtedy krytyczką sztuki i autorką książki „Miłosny performans”, więc jako młoda intelektualistka znalazła się w ogniu krytyki. Zarzucano jej lekkomyślność i niefrasobliwe podejście do obiecującej kariery. Próbowano zawstydzić i zamknąć usta radami, żeby spoważniała i znalazła sobie chłopaka. Ale w tym samym czasie Zofia Krawiec dokonała prawdziwej rewolucji – przyciągnęła i połączyła w sieć grupę dziewczyn, które tak jak ona czuły, że nie powinnyśmy się wstydzić swojego ciała, swoich emocji ani potrzeby bycia kochanymi. Inspirujmy się i wspierajmy, zamiast oceniać i dyscyplinować.
Dziś Zofia jest naczelną selfie-feministką i artystką. Jej najnowszy projekt, „Łatwo płonę”, serial internetowy zrealizowany na zamówienie warszawskiego Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, można już oglądać w sieci.
Fabuła, jak to w serialu, może się wydawać banalna – trzy przyjaciółki wrzucają swoje rozebrane zdjęcia na zamkniętym feministycznym forum. Gdy akty zostają ukradzione i opublikowane na stronie pornograficznej, dziewczyny poprzysięgają zemstę. Ale ta historia to oczywiście tylko pretekst do pokazania dwóch motywów – mechanizmów internetowego hejtu i studium kobiecej przyjaźni. A wszystko w bardzo instagramowej konwencji, pełnej filtrów i emoji.
– „Łatwo płonę”, mimo że jest serialem fabularnym, w którym bawię się opowiadaną historią i estetyką, jednocześnie jest dla mnie bardzo osobisty. Przeplatanie mocnych doświadczeń i emocji, internetowego hejtu, dziewczyńskiego wsparcia, rozterek miłosnych oraz próby komunikowania tego na instastories, to jest to, czego doświadczam na co dzień – mówi Zofia, która sama napisała scenariusz, zajęła się reżyserią i wcieliła się w jedną z głównych ról.
Oprócz niej w serialu zobaczymy Martę Konarzewską, która wygłasza improwizowany i, co podkreśla, prawdziwy monolog o miłości, a także dwie profesjonalne aktorki.
– Od początku miałam pomysł, żeby jedna z moich bohaterek wygłosiła literacki i poruszający monolog o nienawiści, który naśladowałby livestreaming – mówi Krawiec. – Agentka Aleksandry Domańskiej doradziła mi ją do tego projektu jako osobę wrażliwą na temat cyberprzemocy. Przejrzałam jej Instagram i zobaczyłam, w jaki sposób komunikuje się ze swoimi odbiorczyniami. Wiedziałam, że będzie idealna do tej roli. Martę Malikowską uwielbiałam za rolę w „Ślepnąc od świateł”. I byłam zachwycona, że temat hejtu jest dla niej ważny. Zgodziła się zagrać w moim serialu.
Na pytanie, czy girl power to rzeczywistość, czy marzenie, które, głośno wypowiedziane, zaklina rzeczywistość, Zofia nie ma prostej odpowiedzi. – Mam bardzo różne doświadczenia. Dziewczyny bywają wobec siebie bardzo surowe i niestety często ze sobą rywalizują. Gdy zaczęłam pisać o selfie-feminizmie, wiele kobiet krytykowało moje poglądy, ale też w okrutny sposób odnosiło się do mojego wyglądu czy życia prywatnego. W tym samym czasie otrzymałam sporo wsparcia ze strony jeszcze innych dziewczyn. Mam krąg przyjaciółek, które są dla mnie wsparciem. Uważam, że dziewczyńska solidarność jest najlepszą strategią przetrwania w męskim świecie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.