Córka lewicowców, która została konserwatystką. Lojalna współpracowniczka Borisa Johnsona, która zastąpiła go na stanowisku premierki Wielkiej Brytanii. Orędowniczka kampanii Remain, która ostatecznie cieszy się z brexitu. Kim jest przewodnicząca Partii Konserwatywnej Liz Truss, która podała się do dymisji po 45 dniach urzędowania? Jej kadencja jest najkrótszą w historii kraju.
– Maggie out! – skandowali rodzice Liz Truss w latach 80. minionego wieku, oprotestowując rządy Żelaznej Damy. Profesor matematyki i jego żona, pielęgniarka, nie zgadzali się z polityką przewodniczącej Partii Konserwatywnej Margaret Thatcher. John Kenneth i Priscilla Mary Trussowie chcieli wychować najstarszą córkę Liz (mają też trzech młodszych synów, Chrisa, Patricka i Francisa) w lewicowym duchu. Prawie się udało. Podczas studiów z filozofii, politologii i ekonomii na Oksfordzie Liz Truss została szefową stowarzyszenia liberalnych demokratów, którzy postulowali, m.in. obalenie monarchii. W połowie lat 90. zmieniła jednak zdanie, wstępując w szeregi konserwatystów. Z przedstawicielami partii zetknęła się na uniwersytecie, wcześniej wszyscy jej znajomi głosowali na Partię Pracy. Gdy w 2010 r. ubiegała się o miejsce w Izbie Reprezentantów, ojciec odmówił udziału w jej kampanii wyborczej. Możliwe, że konflikt rodzinny tylko zmotywował Liz do działania. Chcąc udowodnić rodzicom słuszność swoich poglądów, ambitnie pięła się po szczeblach kariery.
Jeśli nie Oxford, to co?
Dzieciństwo wspomina jako szczęśliwe. Urodzona w Oksfordzie 26 lipca 1975 r., Liz przeprowadziła się z rodzicami do szkockiego Paisley, później mieszkała w Leeds, gdzie ojciec wykładał na uniwersytecie. Doświadczenie nauki w podmiejskiej szkole w Roundhay zainspirowało ją do dorosłych działań na rzecz równego dostępu do edukacji. – Chociaż uczono nas o rasizmie i seksizmie, nie zrobiono nic, by wyrównać szanse dzieci z biedniejszych środowisk – mówiła potem Truss. Szkolni koledzy zapamiętali ją jako prymuskę. Po maturze zdała na Uniwersytet Oksfordzki.
Matka, żona i kochanka
Niedługo po wstąpieniu do partii – w 2000 r. – poślubiła księgowego Hugh O’Leary’ego, poznanego na konferencji partyjnej. Na pierwszej randce na lodowisku wybranek przyszłej premierki skręcił sobie kostkę. Z mężem, który od początku pozostawał w jej cieniu, doczekała się dwóch córek, Liberty i Frances. Jej małżeństwu i karierze zaszkodził jednak romans. W 2009 r. ujawniono jej związek ze starszym, żonatym członkiem Izby Reprezentantów Markiem Fieldem. Niewiele brakowało, a zostałaby ukarana przez torysów. – Wybrakowana sztuka – powiedział o niej Cliff Jordan, przedstawiciel Partii Konserwatywnej w Norfolk, skąd startowała do parlamentu. „Niegrzeczna konserwatystka”, napisał o Liz „Sunday Times”. Ostatecznie Truss trafiła do Izby Reprezentantów. Przed wejściem do polityki pracowała, m.in. dla Shella i think tanku Reform.
Ministra od sera
Głośno zrobiło się o niej za sprawą… sera. Podczas przemowy na konferencji konserwatystów w 2014 r. oburzała się na zbyt ubogą rodzimą produkcję. – Importujemy dwie trzecie naszego sera. To hańba – grzmiała. Wypowiedź stała się viralem. W latach 2014-2016 pełniła funkcję ministry środowiska, żywienia i wsi, w kolejnych – ministry sprawiedliwości, skarbu, handlu międzynarodowego, a w końcu spraw zagranicznych. Pracowała dla trzech kolejnych premierów, Davida Camerona, Theresy May i Borisa Johnsona. Choć zastępuje tego ostatniego na stanowisku, pozostaje lojalna wobec dawnego przełożonego. – Dziękuję ci, przyjacielu. Dzięki tobie powiódł się brexit, zaszczepiłeś kraj na Covid, postawiłeś się Putinowi – żegnała Truss ustępującego premiera. W ostatnich latach zasłynęła jako bezkompromisowa dyplomatka. Jej pozycję umocnił udział w negocjacjach z Unią Europejską. W referendum z 2016 r. głosowała za pozostaniem w sojuszu, ale po brexicie stwierdziła, że Wielka Brytania niewiele na nim straciła. Z Brukselą dogadywała szczegółowe warunki wyjścia kraju z UE. W ostatnich miesiącach mocno brzmiały jej wypowiedzi na temat Rosji. Twierdziła, że sojusznicy Ukrainy muszą „podwoić wysiłki”, „zrobić jeszcze więcej”, „wypchnąć Rosję z Ukrainy”. Obarczyła też Putina winą za globalny kryzys energetyczny i żywnościowy.
Jako polityczka od początku kariery zajmowała się edukacją, równouprawnieniem kobiet, w tym prawem do aborcji, wolnym rynkiem. Zdziwienie budzi natomiast jej stanowisko odnośnie kryzysu klimatycznego – choć uznaje jego istnienie, głosowała przeciwko wdrożeniu procedur mających zapobiec katastrofie. Ambiwalentne wydaje się także jej stanowisko w sprawie praw osób LGBT+ – choć popiera małżeństwa jednopłciowe, w 2020 r. ogłosiła, że zmiany w Gender Recognition Act nie uwzględnią prawa osób transpłciowych do samoidentyfikacji.
Mniejsze podatki, większa wolność
W wyścigu o fotel premiera pokonała Rishiego Sunaka, bogacza krytykowanego za brak kontaktu z rzeczywistością. Truss wciąż budzi jednak kontrowersje. W mniejszym stopniu niż Sunak, ale też korzysta z przywileju – brytyjski podatnik za jej kolacje służbowe płaci po kilka tysięcy funtów, a za podróż prywatnym samolotem – pół miliona. Podczas gdy poplecznicy nazywają ją z szacunkiem „Margaret Thatcher 2.0”, przeciwnicy obawiają się radykalnych zmian, które premierka zapowiada. – Będę ciąć podatki. I to już od pierwszego dnia urzędowania. Pomogę ludziom obniżyć koszty życia. Chcę, by nasza gospodarka rosła w siłę – mówiła Truss.
Brytyjczyków i całą Europę czeka trudna zima. Nie wiadomo, jak potoczą się losy wojny w Ukrainie, ile zapłacimy za gaz, prąd i żywność oraz czy inflacja nie doprowadzi gospodarki na skraj przepaści. Na razie Truss obiecuje, ale nie daje gotowych rozwiązań. I, tak jak Thatcher 40 lat temu, zachęca Brytyjczyków do „samodzielności”. – Wierzę w wolność, umiejętność panowania nad własnym życiem i odpowiedzialność za siebie – deklarowała. Jej pragnienia zdradza też wydana w 2012 r. książka „Britannia Unchained”, w której młodym ludziom zarzucała, że interesują się tylko piłką nożną i gwiazdami popu, a powinni wziąć się ostro do pracy. Okazało się, że nie potrafiła ani zmotywować rodaków do działania, ani zyskać poparcia w parlamencie. Po 45 dniach urzędowania Liz Truss podała się do dymisji. – O rezygnacji poinformowałam już króla Karola III – powiedziała 20 października 2022 roku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.