Osobowość polskiego kina, mama półtorarocznego Henia, ambasadorka marki Omega. Magdalena Boczarska to kobieta wielu ról. Nam aktorka opowiada o poszukiwaniu chwili dla siebie w napiętym harmonogramie codzienności.
Zegarek to dla ciebie praktyczny przedmiot, biżuteria, a może talizman? Jaką rolę odgrywa w twojej garderobie?
Zegarek pewnie może być wszystkim naraz, ale dla mnie to bardzo symboliczny, wyjątkowy przedmiot, który z powodzeniem zastępuje biżuterię. Symboliczny, bo w czasach smartfonów przestaliśmy widzieć upływający na tarczach czas. Wszystko jest do bólu cyfrowe. A czas stał się nieokreślony. Zaczyna przeciekać ludziom przez palce, bo stanowi tylko informację. Kiedy nosisz zegarek i obserwujesz przesuwające się wskazówki, masz jednak poczucie, że coś się zmienia. Zyskujesz dzięki temu punkt odniesienia. Może nie wszyscy tego potrzebują, ale ja lubię mieć kontrolę nad czasem. Szczególnie że jako pracująca mama muszę ogarniać rzeczywistość. I wiedzieć precyzyjnie, kiedy coś muszę zrobić albo gdzieś być. Bez tego na pewno bym nie przetrwała, a i tak nie jest lekko.
Jednego dnia jesteś superkobieca, drugiego – ubrana w męski garnitur. Czy w twoim stylu panuje całkowita wolność?
Jasne! Poprzez ubrania wyrażamy siebie, więc gdybyśmy chcieli zamknąć się tylko w trendach, sądzę, że byłoby to bardzo ograniczające. Lubię wyrażać się poprzez modę, lubię też obserwować, jak robią to inni. Najchętniej poza Polską, w Nowym Jorku, Francji czy Londynie, gdzie panuje totalna swoboda. Najbliżej mi chyba do lekkiej, francuskiej nonszalancji.
A jak oceniasz ewolucję swojego stylu? Co myślisz, patrząc na swoje archiwalne zdjęcia?
Nawet bardzo dawno temu nie było aż tak źle (śmiech). Potem odkryłam, że dobrze się czuję w klasyce – ołówkowych spódnicach, garniturach, wieczorowych sukniach od Gosi Baczyńskiej. I chyba ta wierność klasycznym rozwiązaniom wyszła mi na dobre. Ale teraz powoli się otwieram na coś nowego, bo idąc poprzednim tokiem myślenia, sama klasyka do końca nie wyraża tego, kim jestem. Także stay tuned, „Vogue!” (śmiech).
Jak się czujesz jako członkini szacownego grona ambasadorów marki Omega?
Jako aktorka chyba nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego towarzystwa. Musiałam wejść w ten świat, żeby zrozumieć, dlaczego Nicole Kidman w taki sposób mówi o marce Omega. Pierwszym wydarzeniem związanym z Omegą, w którym uczestniczyłam, była wystawa „Her Time” w Petersburgu. Dawno nie widziałam tyle piękna w jednym miejscu! Są marki, które po prostu sprzedają swoje produkty, ale są też takie, które przenoszą cię w czasie do innej rzeczywistości. I tak jest z Omegą. Fajnie być częścią marki, która w swojej historii miała wiele przełomowych momentów, od pierwszej sekretnej biżuterii dla kobiet, skrywającej w sobie zegarki, po lądowanie załogi Apollo 11. To ogromna przyjemność i satysfakcja. Cały zespół Omegi jest bardzo zaangażowany w markę, więc, pozostając w świecie zegarków, wzajemnie się w tej współpracy nakręcamy.
Jak zmieniło się twoje poczucie kobiecości w ostatnich latach – jako aktorki, jako matki, kobiety po trzydziestce?
Najbardziej się zmieniło, kiedy zostałam mamą, a to przydarzyło się to rok przed czterdziestką. I chyba najlepszym słowem, które odda stan tej zmiany, będzie odnalezienie sensu życia. To właśnie dało mi macierzyństwo. Świadomość siebie w ogóle przychodzi w życiu z czasem. Z różnymi doświadczeniami, które przechodzimy, bez względu na to, czy są złe, czy dobre. Wszystkie nas kształtują. Mnie w dużej mierze kształtują też moje role. Każda z nich miała duży wpływ na moją kobiecość – czy to była „Różyczka”, czy „W ukryciu”, czy Michalina Wisłocka ze „Sztuki kochania”. Wszystkie pozostają ze mną do dzisiaj. I sporo im zawdzięczam, bo my, aktorzy, sporo swoich spraw przepracowujemy właśnie na scenie lub przed kamerą.
A co oznacza dla ciebie – pracującej mamy – chwila dla siebie? Jak teraz przy tak napiętym harmonogramie znajdujesz spokojniejszy czas?
Nie jest z tym najlepiej, nie będę ściemniać. Wróciłam do pracy, gdy Henio skończył sześć miesięcy, czyli już ponad rok intensywnie pracuję zawodowo i poza wychowywaniem syna nie mam zbyt wiele czasu dla siebie. Największym luksusem w chwili obecnej jest sen… Liczę, że powoli zacznie się to zmieniać, jak tylko mój syn też go polubi (śmiech).
Magdalena Boczarska nosi zegarek OMEGA Constellation Manhattan oraz pierścionek OMEGA Constellation.
Zdjęcia: Gosia Turczyńska
Stylizacja: Karolina Gruszecka
Makijaż: Paweł Borkowski
Fryzury: Agnieszka Górska
Dziękujemy Raflles Europejski Warsaw za pomoc w realizacji sesji.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.