Znaleziono 0 artykułów
27.05.2024

„Małe pająki” Łukasz Barysa to powieść o wkraczaniu w dorosłość

27.05.2024
Łukasz Barys (Fot. Karolina Piotrowska)

Jednym z tematów tej książki jest ciągła rywalizacja i związany z nią stres, kwestie dość powszechne w środowisku literacko-artystycznym – mówi Łukasz Barys o swojej trzeciej powieści. Przy okazji premiery „Małych pająków” rozmawiamy o przełomowych decyzjach młodych ludzi, o znaczeniu talentu oraz o awansie społecznym.

Bałeś się trzeciej książki?

Przy każdej kolejnej powieści towarzyszy mi większy stres. Wymagania się zwiększają, a krytycy nie patrzą już tak łaskawie, wydaje mi się, że mniej wybaczają niż debiutantowi. Zawsze się boję, czy to, co istniało dotychczas jedynie w mojej głowie, spodoba się innym. 

„Małe pająki” wydajesz w innym, większym wydawnictwie niż poprzednie książki.

W Cyrance było mi bardzo dobrze, zresztą to od zaangażowania Konrada Nowackiego [redaktor inicjujący – przyp. red.] w dużym stopniu zależał sukces „Kości, które nosisz w kieszeni”, bo to on w tę książkę jako jedyny uwierzył i potem ją promował. Ale czułem, że muszę coś zmienić. Druga książka, w przeciwieństwie do pierwszej, nie została tak dobrze przyjęta. Premiera „Małych pająków” wywołuje u mnie niepewność, bo to inna powieść niż poprzednie. Realistyczna i dość tradycyjna. No i czuję, że trochę się odsłaniam. Robię to oczywiście świadomie. Nie chcę się chować, tylko w szczery sposób podejść do podejmowanego tematu. 

Halszka, drugoplanowa bohaterka nowej powieści, wzięta pisarka, też wydaje trzecią powieść. Wpisałeś w nią swoje niepokoje?

Halszka jest dla mnie postacią, która manifestuje moje obawy w stosunku do świata literatury. Zatem ta bohaterka, jak wiele osób na polskim rynku, udowodniła, że ma talent, że potrafi pisać i ma coś ciekawego do powiedzenia, ale gdy powiew świeżości przeminął, ludzie przestali się nią interesować. Może nie jest wystarczająco przebojowa? A może trafiła na gorszy okres? Jednym z tematów tej książki jest ciągła rywalizacja i związany z nią stres, kwestie dość powszechne w środowisku literacko-artystycznym. 

A może Halszka jest słabą pisarką?

Tak uważa Maria, inna bohaterka „Małych pająków”! Ja nie udzielam prostej odpowiedzi. Może faktycznie Halszka miała w sobie historię tylko na jeden hit? Z drugiej strony jednak panuje kult nowości, Halszce bardzo to przeszkadza. Ona niezbyt dobrze odnajduje się w rynkowej rzeczywistości, chociaż chciałaby na swojej książce zarobić. Po latach niepublikowania spada w literackim rankingu popularności. A przecież pisanie to nie wyścig. 

Czemu w pisaniu służy ci autobiografizm? 

W „Małych pająkach” ze wszystkim moich książek jestem najbardziej autobiograficzny. Po raz pierwszy moi bohaterowie są właściwie moimi rówieśnikami. Postawiłem też na większy realizm i prostotę w sposobie pisania. Dzięki autobiografizmowi mogę z postaci wydobyć autentyczność emocji, które odnajduję też w sobie. Z jednej strony zawieram pakt z czytelnikami, bo wiedzą, że przeżyłem to, co piszę. Tak zawiązuje się autentyczna więź między nami. Ale z drugiej strony jest to działanie podejrzane, ponieważ trochę się sprzedaję. Chociaż szczerze mówiąc, nie wiem czy umiałbym skrajnie się odsłonić. Bo jednak sporo wymyślam (śmiech). Ale tak, autobiografizm jest dla mnie bardzo ważny! Bohaterowie też próbują na różne sposoby ustosunkować się do swojej biografii, więc to ważna kwestia. 

O „Małych pająkach” pisze się jako o książce o młodych dorosłych. Natomiast w polskiej literaturze wchodzenie w dorosłość często pozostaje na peryferiach zainteresowania, prawda?

Zdecydowanie. Nawet zauważam to po pierwszych tekstach, w których recenzenci co prawda odnoszą się do książki pozytywnie, ale jednocześnie zauważają, że pokazane w niej problemy są dość prozaiczne, nie do końca poważne. A przecież wcale tak nie jest! 

Dwa lata temu skończyłem studia, zacząłem jedną pracę, teraz drugą, wydałem kilka książek. Zacząłem zastanawiać się, dlaczego moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Czym były motywowane wybory moje i moich znajomych? W „Małych pająkach” jedną z głównych bohaterek jest Ola, którą poznajemy pod koniec liceum, kiedy to zastanawia się, w którą stronę podążyć. To, co postanowi, wpłynie na jej dorosłe życie. Bardzo często te decyzje podejmuje się mniej lub bardziej świadomie, co mnie przeraża, bo przecież mogą okazać się kluczowe. Okres późnej nastoletniości jest szczególny. Dużo się w nim dzieje. Tworzymy naszą samoświadomość. W życiu zachodzi wiele zmian – wybór szkoły, wchodzenie w związek lub jego zakończenie, pozostanie w domu rodzinnym lub wyjazd na studiach, praca. Każda z tych decyzji kształtuje to, w jaki sposób będzie wyglądać nasza przyszłość. I to jest dla mnie fascynujące. 

W „Małych pająkach” urzekło mnie przedstawienie horroru wchodzenia w dorosłość przez pryzmat zderzenia wyobrażeń z rzeczywistością. Czy z daleka widok jest piękny?

To temat dla mnie bardzo ciekawy. Przede wszystkim zderzają się wyobrażenia na temat siebie z tym, jak jest naprawdę – czy faktycznie jestem zdolny, czy faktycznie coś potrafię itp. Znaczenie ma też zderzenie wyobrażeń z tym, jak wygląda rzeczywistość – na przykład małe miasto rodzinne kontra duże miasto studenckie. Tobiaszowi, drugiemu głównemu bohaterowi, zarówno w szkole, jak i w rodzinie powtarzano, że jest wątkowy, że może wszystko, że marzenia się spełnią, gdy tylko się przyłoży. Marzy, by być wielkim pisarzem. Na studiach szybko okazuje się, że jest wiele osób, które mają podobne pragnienie. Tymczasem ten tort do podziału, szczególnie w świecie literatury, jest mały. 

Kiedy zaczynałem studiować filologię polską na Uniwersytecie Łódzkim, miałem o sobie wysokie mniemanie, wierzyłem, że zaraz uda mi się skończyć książkę i odnieść wielki sukces. Rzeczywistość okazała się nieco inna, ale i tak miałem sporo szczęścia, że zaistniałem na okrutnym rynku wydawniczym. 

Nie demonizujesz?

Może trochę (śmiech). Uwielbiam pisać, to moja największa pasja, dlatego nigdy nie przestanę tego robić! Gdyby tak nie było, nie publikowałbym książek. Natomiast to zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością jest bolesne, szczególnie gdy nie znasz w ogóle świata związanego z literaturą i sztuką – z tej perspektywy wielkomiejski świat jawi się jako magiczny. W książce Tobiasz wyprowadza się z Pabianic do Krakowa. Jest onieśmielony, ale jednocześnie żywi ogromne nadzieje, że wszyscy odkryją jego talent. Że zaistnieje. Gdy jednak trochę pomieszka w dużym mieście, pozna reguły tu rządzące, poczuje samotność, bezradność, ogarnie go strach. Kolory przygasną. 

Łukasz Barys (Fot. Karolina Piotrowska)

Porozmawiajmy o awansie społecznym, który również pojawia się w dyskusjach o twojej książce. Czy to ważny temat dla dzisiejszych młodych osób?

Nikt z moich znajomych spoza świata literackiego nie mówi o awansie społecznym, mimo że wielu z nich de facto go doświadczyło. Pabianice leżą blisko Łodzi, w której wiele młodych osób pracuje, np. w korporacjach, dobrze zarabia. Ich rodzice, gdy byli w tym samym wieku, nie mogli nawet marzyć o podobnym standardzie życia. Z drugiej strony dzisiaj młodzi – co staram się opisać w „Małych pająkach” – mają mnóstwo problemów. 

Powiedziałeś, że o awansie społecznym mówi się w kręgach artystycznych. Czy zajęcie się literaturą dla Tobiasza jest właśnie nim? Czy może próbą odróżnienia się od pabianiczan, ale w takim romantycznym wyobrażeniu bycia pisarzem?

Już na samym początku książki, kiedy jeszcze chodzi do liceum, Tobiasz za wszelką cenę chce się odróżnić. Ola pragnie pozostać taka sama, wręcz podobna do innych. Pisząc „Małe pająki”, zastanawiałem się na przykład często, czy sam doświadczyłem awansu społecznego. Można powiedzieć, że wydawanie kolejnych książek, Paszport „Polityki” czy wywiady w znanych mediach pasują do tego konceptu. Przecież w mojej rodzinie wcześniej nie było to na porządku dziennym. Mam jednak wrażenie, że awans społeczny w literaturze jest awansem nieoczywistym. Bo nie możemy rozpatrywać go pod względem finansowym. Uprawianie literatury rzadko idzie w parze z pieniędzmi. Jest też nieoczywisty, bo jest w nim coś magicznego – właściwie niczego nie wymaga, ani spędzenia lat na nauce, ani wielkich nakładów finansowych. 

A talentu?

Tak, talent jest potrzebny! To zresztą jedna z najważniejszych kwestii, o których chciałem opowiedzieć w „Małych pająkach”. To właściwie książka o talencie i relacji talentu do zewnętrznych uwarunkowań. Chciałem zadać pytania, skąd bierze się pisarz albo pisarka, czy sam talent wystarczy. Można powiedzieć, że ta książka to pieśń na cześć talentu! 

Wspomniałeś o Oli, twojej bohaterce, która po liceum pozostaje w rodzinnej wsi, studiuje zaocznie na mało prestiżowej uczelni, pracuje w rejestracji w szpitalu w Bełchatowie. Ma kompleks prowincji?

Nie! Kompleks ma Tobiasz. Ich losy to trochę dwie strony tej samej monety. Chciałem, by historia Oli pokazała, że życie na prowincji może być w porządku, może się ułożyć. Natomiast Tobiasz jedzie do wymarzonego Krakowa, studiuje prawo, chodzi na spotkania koła literackiego polonistyki, zaczyna obracać się w literacko-artystycznych kręgach miasta, ale czuje się okropnie. U Oli w sumie nie jest źle. 

Mam jednak wrażenie, że Ola jest tak zafiksowana na tym, jak odbiera ją otoczenie, że wiedzie życie mimowolnie, bezwładnie.

Może trochę. Ola jest bardzo tajemnicza i niejednoznaczna. Z jednej strony chce zmienić swoje miejsce na drabinie społecznej, ale z drugiej wstydzi się tego pragnienia. Nie uważa się za osobę, która ma w nosie swoich bliskich. Na pewno nie podchodzi do życia jak Tobiasz, czyli…

…właśnie romantycznie?

Tak, zdecydowanie mocniej stąpa po ziemi niż on. Ola czerpie siłę z tego, skąd jest. Według niej prowincje nie są brzydkie, nie są wyłącznie przystankiem na drodze do wielkiej kariery gdzieś tam, w wielkim świecie, nie oznaczają też braku szans. Nie będę zdradzał zakończenia, ale dodam tylko, że Ola nie ma zamiaru tłumaczyć się ze swojego miejsca pochodzenia.

Na początku naszej rozmowy wspomniałeś o pierwszej recepcji krytyków i krytyczek i deprecjonowaniu problemów młodych. To oddaje perspektywę twoich osób bohaterskich, które traktowane są jako niepełne, jakby były pomiędzy.

Czasami problemy młodych traktowane są jako nieważne. A przecież dużo się teraz mówi na przykład o nieadekwatności zarobków do cen mieszkań, o tym, jak trudno młodym ludziom się usamodzielnić, o tym, że okupowane jest to ogromnym wysiłkiem. To są poważne kwestie! „Małe pająki” są książką właściwie o braku możliwości usamodzielnienia się i daremnych próbach najzwyklejszych ludzi, by spełnić pokładane w nich oczekiwania.

O Tobiaszu piszesz co prawda w kontekście nauki, ale myślę, że można jego historię odnieść do życia młodych w ogóle – bo „miał talent do wpasowywania się w klucz”. Czy społeczeństwo oczekuje, by młodzi się nie wychylali? 

To bardzo ciekawe, co mówisz! Klucz tworzony przez społeczeństwo, rodzinę, szkołę to tak naprawdę szereg oczekiwań, które należy spełnić, aby zadowolić innych. Ale czy ten uniwersalny klucz można przyłożyć bezrefleksyjnie do wszystkich? „Małe pająki” na samym początku miały być książką o mikroróżnicach, które decydują o kształcie naszego życia i o tym, że ostatecznie wpasowanie się w ten klucz jest tak trudne. Nie o wielkich kontrastach, tylko niewielkich sprawach – o tym, że wybieramy określoną ścieżkę, kochamy tę, a nie inną osobę. W moich bohaterach kłębią się, mam takie wrażenie, różne, wykluczające się pragnienia – żeby być sobą i jednocześnie wpasować się w klucz. Mam nadzieję, że czytelnicy odnajdą w powieści i swoje wątpliwości. 

Podpis

Łukasz Barys (ur. 1997) – autor m.in. powieści „Kości, które nosisz w kieszeni” (Cyranka), „Jeśli przecięto cię na pół” (Cyranka), „Małe pająki” (Wydawnictwo Literackie). Laureat Paszportu „Polityki”, Nagrody im. Adama Włodka, Nagrody Dramaturgicznej im. Tadeusza Różewicza. Nominowany również do Nagrody im. Stanisława Barańczaka i Odkryć Empiku. Mieszka w Pabianicach.

Jakub Wojtaszczyk
  1. Kultura
  2. Książki
  3. „Małe pająki” Łukasz Barysa to powieść o wkraczaniu w dorosłość
Proszę czekać..
Zamknij