![(Fot. archiwum prywatne)](/uploads/repository/anias/image1-6.jpeg)
Prowadzi bloga, na Instagramie obserwuje ją prawie 400 tys. fanów, założyła własną markę. Nie przeszkadza jej to w pełnoetatowym macierzyństwie. Półtora roku temu urodziła Melody. Wspólne przygody mamy i córki Anna Skura chętnie pokazuje w mediach społecznościowych. – Melodyjka jest moim dopełnieniem. Zdecydowałam się na dziecko dopiero, gdy byłam na to naprawdę gotowa. Czułam się spełniona zawodowo, znalazłam właściwego mężczyznę, wiedziałam, że stać mnie na macierzyństwo – mówi kolejna bohaterka naszego cyklu o matkach influencerkach.
Przed rozmową z Anną Skurą staram się podliczyć wszystkie jej osiągnięcia zawodowe. Od dziewięciu lat prowadzi bloga, na Instagramie (@whatannawears) jej profil obserwuje ponad 373 tys. fanów. Założyła też markę i sklep internetowy Nusa Store z ubraniami, dodatkami i elementami wystroju wnętrza wykonanymi ręcznie na Bali (z mężem Markiem Warmuzem zajmują się samodzielnie logistyką związaną z importem towarów bezpośrednio z Indonezji do Polski). Rozwijając karierę, zdobywała doświadczenie u boku znanej polskiej projektantki mody, a następnie w marketingu e-commerce. Ma smykałkę do biznesu, doskonale wie, co się podoba jej obserwatorom i klientom. Gdy pół roku temu wystartowała ze sklepem, pierwsza dostawa wyprzedała się w ciągu czterech godzin. Razem z mężem i jego firmą Hollycow zaprasza do swojej ukochanej Indonezji dziewczyny na wspólne wyjazdy z jogą, medytacją i dobrą zabawą. Podczas pandemii stara się pomagać innym, bardziej potrzebującym. W ramach akcji „Posiłek dla seniora” razem z innymi wolontariuszami raz w tygodniu rozwozi zakupy oraz posiłki dla starszych ludzi, aby nie musieli wychodzić z domu. Zainicjowała też akcję #wspieramwkryzysie dla firm, którym grozi teraz upadek.
![(Fot. archiwum prywatne)](/uploads/repository/anias/1.jpg)
Prawie zapomniałam, że Ania jest też pełnoetatową mamą półtorarocznej Melody. Gdy mówię jej przez telefon, że chyba nie zostaje jej zbyt dużo czasu na sen, wybucha śmiechem. – Wczoraj Melodyjka zasnęła o 22, pracowałam do północy, a potem jeszcze zdążyłam zobaczyć odcinek serialu. Zasnęłam po czwartej, a pobudka była o dziewiątej, bo wtedy wstaje córka – opowiada Skura. To wyjątkowa sytuacja – w czasie przed kwarantanną często można było zobaczyć na jej Instagramie jej relacje z treningów o 5:30. Zmęczona? Nigdy. Ania ma niespożyte pokłady energii. To w dużej mierze zasługa sportu. Kilka lat temu wspięła się na Mont Blanc, mąż oświadczył jej się na szczycie Kilimandżaro, wyprawiła się również na szczyt Aconcagua, a po drodze spała w wiszących namiotach na skalnych ścianach. Regularnie biega, a gdy została mamą wymykała się o piątej rano z Melody śpiącą w wózku (nagrała też dwa wideobooki z ćwiczeniami pomagającymi powrócić do formy po ciąży).
Melody odziedziczyła po mamie temperament. Wszędzie jej pełno. Ania nigdy nie narzeka. W przeciwieństwie do wielu młodych mam, nie próbuje też namawiać nikogo na macierzyństwo. Nie przestrzega ani nie zachęca. – Nie każda kobieta musi być mamą. Wiele z nas ulega presji. Ja zdecydowałam się na dziecko dopiero, gdy byłam na to naprawdę gotowa. Czułam się spełniona zawodowo, znalazłam właściwego mężczyznę, wiedziałam, że stać mnie na macierzyństwo – opowiada. Urodziła w wieku 33 lat. Zastanawiała się wtedy, czy to nie za wcześnie. Podjęła świadomą decyzję, bo zrozumiała, że jeśli naprawdę się postara, dziecko zmieni jej życie wyłącznie na lepsze. – Melodyjka nie jest moim wypełnieniem, tylko dopełnieniem – to ogromna różnica – tłumaczy Ania. Wie, że ma szczęście. Córka jest otwarta, niczego się nie boi, lubi ludzi. Z taką samą ufnością podchodzi do przyjaciółek mamy, jak do dzieciaków z drugiego końca świata. A Skura, której największą pasją zawsze były podróże, zabiera dziewczynkę na wyprawy od samego początku. – Melodyjka jest świetnym kompanem. Gdy miała trzy miesiące, polecieliśmy na Bali. Nigdy nie czułam się w jakikolwiek sposób ograniczona jej obecnością. Po raz pierwszy poczułam, że nie mogę czegoś zrobić dopiero niedawno, gdy wybraliśmy się razem na Malediwy, gdzie mieszkała moja siostra bliźniaczka. Chcieliśmy z mężem iść na narty wodne. Tego Melody jeszcze nie mogła robić, bo jeszcze nawet nie chodziła – śmieje się Ania.
![(Fot. Marcin Biedroń)](/uploads/repository/anias/k1a4773.jpg)
Z mężem dzielą się wychowaniem po równo. Gdy ona ma live’a na Instagramie (ostatnio opowiadała o skutecznych sposobach na komunikację w mediach społecznościowych, radząc młodym markom, jak dotrzeć do klientów), nagrywa setkę dla telewizji albo musi pilnie wrzucić posta dla klienta, tata Melody czyta małej książeczki. Potem zamiana – on jedzie 100 km za Warszawę, gdzie nadzoruje budowę domu. Wtedy Ania z córką na rękach prowadzi wideokonferencję z zespołem Nusa Store. Teraz pracują zdalnie. – Mamy lojalnych klientów. Świetny i sprawdzony zespół, z którego jest bardzo dumna. Kwarantanna nie spowodowała kryzysu. Wszyscy czekają na nową kolekcję, która pojawi się już pod koniec miesiąca – mówi Ania.
Nigdy nie tłumaczy się przed zespołem ani zleceniodawcami, że nie da rady sfinalizować projektu, bo zajmuje się dzieckiem. Stresy zostawia dla siebie, w pracy pozostaje profesjonalna. – To życie na krawędzi – albo Melodyjka zaśnie i będę mogła szybko nadrobić zaległości, albo nie – śmieje się Ania.
Temat macierzyństwa budzi w internecie ogromne emocje, więc i Ania doświadczyła hejtu za nowoczesne podejście do wychowania. – To było naprawdę bolesne. Kobiety w komentarzach wytykały mi wszystko. Krytykowały to, że zdecydowałam się na poród poza Polską, nie podobało im się obco brzmiące imię mojej córki, a potem nie mogły zrozumieć, dlaczego z małym dzieckiem wyjeżdżałam na egzotyczne wakacje albo – co gorsza – wyjeżdżam również bez dziecka.
Na początku bolało. Potem zrozumiała, że najważniejsze jest to, że ona ma pewność, że jej sposób wychowania jest dobry dla jej dziecka i dla niej samej. – Otaczam Melody miłością. To jest przecież podstawa – mówi Ania.
![(Fot. archiwum prywatne)](/uploads/repository/anias/4.jpg)
Skura musiała podjąć decyzję, czy pokazywać Melodyjkę na Instagramie. – Media społecznościowe to ogromna część mojego życia. Podchodzę do moich fanów z ogromnym szacunkiem. Czuję się z nimi związana. Byłoby nienaturalne, gdybym ukrywała moją córkę przed światem. Bo przecież teraz to ona jest dla mnie najważniejsza. Jak miałabym szczerze pokazywać, jak żyję, pomijając ten kluczowy aspekt? – mówi Ania. Na początku pokazywała córeczkę z boku, z tyłu albo bez twarzy.
W wielu postach odnosi się do doświadczeń macierzyństwa. Ostatnio zasmuciły ją głosy rodziców, że nie mogą wytrzymać ze swoimi dziećmi w domu podczas kwarantanny. – Pomyślałam wtedy o wszystkich tych niechcianych dzieciach… Kiedy byłam w ciąży, mój mąż był na wyprawie w Afryce. W Ghanie lub Mali podszedł do niego mężczyzna i zaproponował, że sprzeda mu chłopca bawiącego się przed sklepem. „Będzie dobrze sprzątał” – zachęcał. Mam łzy w oczach, gdy to wspominam – Ania podkreśla, że rodzicielstwo to wielkie szczęście, ale też ogromna odpowiedzialność. – Gdyby ktoś mi teraz powiedział, że pozwoli mi odpocząć, zabierając na tydzień Melodyjkę, wcale bym tego nie chciała – mówi. Co nie zmienia tego, że od początku wiedziała, że będzie jej potrzebna jest pomoc w opiece nad dzieckiem. – Babcie mamy w Trójmieście i na Śląsku, więc przede wszystkim pomaga nam niania. Radzę to wszystkim młodym, a zwłaszcza pracującym mamom – jeśli masz możliwość, pozwól sobie pomóc. Bo gdy opadasz z sił, rodzi się frustracja. A negatywne emocje wpływają przecież na dziecko – mówi.
Na każdym kroku podkreśla, jak ważne w jej domu rodzinnym i jak ważne jest teraz – w domu, który sama stworzyła – żeby dziewczynki czuły, że należy im się niezależność. Chce być dla Melodyjki przykładem self-made woman. Chociaż urodzona w połowie lat 80. Ania jako dziecko siłą rzeczy nie miała takich możliwości, jakie teraz stają się udziałem Melody, jej rodzice zawsze rozumieli pasje córek. – Dawali nam bardzo dużo wolności. Wpoili nam miłość do podróży i samorozwoju, to było ważniejsze od kupowania nowych ubrań. Nigdy nie mówili, że czegoś nie wypada, dlatego nie pomyślałabym nigdy, że bycie dziewczyną jest w jakikolwiek sposób gorsze – tego samego Ania chce też dla córki. Będzie jej się uważnie przyglądać, ale nie ma zamiaru jej programować.
![(Fot. archiwum prywatne)](/uploads/repository/anias/3.jpeg)
Jak każda mama ma dylematy wychowawcze: czy pozwolić Melody oglądać bajki w telewizji, bawić się tabletem i czy córka nie ma aby za dużo zabawek. Ale nie ma w Ani napięcia. Nie obwinia się, niczego nie żałuje, nie chce być doskonała. Wie, że Melody jest szczęśliwa wtedy, gdy i ona sama jest szczęśliwa. – Każda kobieta ma prawo do własnych wyborów. Niektóre zamykają się w domu, bo uważają, że to jest dla ich dziecka najlepsze. Ja chciałabym, żeby Melody równie dobrze czuła się z rodzicami i z przyjaciółmi, w Warszawie i na Bali, w pięciogwiazdkowym hotelu i pod namiotem – mówi Ania.
Ostatnio, gdy układała Melody fryzurę, wyrwało jej się: „Musisz ładnie wyglądać”. – Natychmiast ugryzłam się w język. Przecież nie musi. Nie ma być piękna, idealna ani skromna. Chciałabym tylko, żeby była dobrym, empatycznym, rozumiejącym człowiekiem.
O ukochanej córce Ania wydała książkę, którą napisała Gosia, jedna z jej obserwatorek. W „Bajeczce o Melodyjce” dziewczynka podróżując po świecie, szuka swojej drogi. To będzie dla Melody najlepsza pamiątka.
Więcej tematów związanych z macierzyństwem i bliskością znajdziecie w majowo-czerwcowym numerze „Vogue Polska”. Magazyn trafi do sprzedaży 28 kwietnia. Szczegóły będziemy ujawniać już wkrótce, zachęcamy do śledzenia naszych profili na Facebooku i Instagramie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.