Wakacje są po to, żeby zapomnieć wreszcie o zdrowym rozsądku. My to wiemy, ale nasza skóra niestety nie zawsze to rozumie. Na szczęście są maski, które potrafią wiele. Odmłodzić, wygładzić, upiększyć, uzdrowić. Przetestowałyśmy dziewięć, które naprawdę koją, goją i naprawiają wszystkie szkody – od stóp po czubek głowy.
Uderz z liścia
Problem: Podrażniona, zaczerwieniona, przesuszona skóra, słowem: za dużo słońca.
Ratunek: Czysty sok z aloesu.
Dobry początek każdej kuracji. Kiedy skóra bardzo piecze, swędzi i jest zaczerwieniona, pogryziona przez komary czy meszki albo podrapana. Czysty sok z aloesu wspiera procesy regeneracji komórek skóry, dostarcza im składników odżywczych, które stymulują szybszą odnowę. Czysty aloes zawiera przede wszystkim alowerozę, czyli kompleks cukrów wiążący wilgoć w skórze. Poza tym znajdują się w nim: witaminy, minerały, aminokwasy, enzymy, różne drugorzędne składniki oraz mono- i polisacharydy.
W produktach Santaverde nie ma aloesu w proszku, stosowany jest wyłącznie czysty, świeży sok. Zastępuje on tu także wodę. Aloe Vera Gel to właśnie taki absolutnie czysty sok aloesowy (z dodatkiem substancji ziołowych), zamknięty w formule półpłynnego żelu. Nie ma zapachu. Można go stosować na twarz, ciało i skórę głowy. Po kilku dniach okład można dodatkowo przykrywać maską lub kremem.
Do wesela wszystko się zagoi!
Maska petarda
Problem: Wypryski, krosty, przebarwienia, które sprawiają, że opalenizna przestaje cieszyć.
Koło ratunkowe: Kwas azelainowy.
– Dostawałyśmy wiele pytań o maseczki, które działałyby skutecznie na widoczne problemy skórne, oczyszczały, pielęgnowały, nawilżały – opowiadają założycielki marki Miya Anna Białas-Bednarczyk i Anna Koss. – Dlatego stworzyłyśmy maseczkę myPUREexpress, która ekspresowo robi wszystko, czego potrzebuje skóra. Właśnie o tym marzyłyśmy – otwierasz, nakładasz, spłukujesz i jesteś gotowa! Ma przyjemną konsystencję i zalecamy używać jej regularnie dwa – trzy razy w tygodniu przez cały rok lub jako kurację, na przykład po wakacyjnych szaleństwach.
Ta maska to petarda. Dzięki formule, na którą składa się przed wszystkim kwas azelainowy oraz glinki (różowa i biała), błyskawicznie niweluje wszelkiego rodzaju wypryski i krostki. W sytuacjach podbramkowych można ją nakładać codziennie.
Oczyszcza pory skórne (stają się mniej widoczne!), skórze daje ukojenie, rozjaśnia i przeciwdziała przebarwieniom, wyrównując koloryt cery.
Odmładzanie przez sen
Problem: Zestresowana, zmęczona cera.
Koło ratunkowe: Melatonina i detoks.
Skóra pracuje najintensywniej pomiędzy godz. 23 a 4 rano, a proces odnowy komórkowej osiąga swój szczyt po północy. Wtedy przyspiesza mikrokrążenie, a skóra łatwiej wchłania składniki pielęgnacyjne.
Gwiazda tej maski to Melatonin’CX – kompleks oparty na ekstrakcie z albicji jedwabistej. Pobudza on syntezę melatoniny, czyli hormonu snu, a także uruchamia i reguluje procesy naprawcze zachodzące w skórze nocą. Dodajmy do tego kompleks peptydowy, który pobudza produkcję kwasu hialuronowego i kolagenu w głębokich warstwach skóry. Wisienką na torcie jest ekstrakt z indygowca barwierskiego, który poprzez zmniejszanie produkcji kortyzolu, czyli hormonu stresu, zwalcza stres oksydacyjny z całego dnia.
Efekty poprawy napięcia i wyrównania kolorytu cery widać już po jednej nocy z tą kremowo-różowo-puszystą maską. A jeśli będziesz jej wierna przez tydzień każdej nocy, skóra stanie się wyraźnie młodsza.
Uwaga: warto trzymać tę maskę w lodówce. Gdy jest schłodzona, efekt wygładzenia jest bardziej widoczny, szczególnie w okolicach oczu!
Głowa do głaskania
Problem: Napięta, sucha, swędząca skóra głowy i oklapnięte włosy.
Koło ratunkowe: Bogaty w minerały torf oraz kwas salicylowy.
Revitalising Scalp Mask zawiera węgierski torf leczniczy bogaty w węglany wapnia i magnezu oraz kwasy humusowe i fulwowe. Taka mieszanka doskonale oczyszcza i odżywia skórę, działa też antybakteryjnie. Maskę nakładamy na skórę głowy przed myciem (albo zamiast, bo nie trzeba potem używać szamponu; wystarczy dokładne zmycie ciepłą wodą). Żeby maksymalnie pobudzić krążenie, delikatnie ją wmasujmy.
Cudownie odświeża (chłodzące działanie mentolu i kamfory) i uspokaja skórę głowy (wyciąg z nasion selera uśmierza swędzenie, ale także pomaga wyregulować produkcję sebum), a poza tym sprawia, że włosy nabierają wigoru, pięknie błyszczą i (sprawdzone!) szybciej rosną. Pomaga w tym kwas salicylowy, który delikatnie złuszcza naskórek, dzięki czemu odblokowuje cebulki włosowe.
Herbatka w łazience
Problem: Wiotka skóra twarzy i szyi, szary koloryt. Błyszcząca, a jednocześnie przesuszona cera.
Ratunek: Ekstrakty z czarnej herbaty.
– Jest jak gorset dla owalu twarzy, poza tym ma takie stężenie wyciągu z czarnej herbaty, że daj, Panie Boże, a do tego zapobiega utracie wody z naskórka – tak maskę Black Tea Firming Overnight Mask zachwala Sergiusz Osmański, dyrektor artystyczny Sephora Polska.
Czarna herbata to przede wszystkim odmładzające skórę polifenole, wzmacniające naczynia krwionośne katechiny, świetnie przyswajalne antyoksydanty oraz pobudzająca mikrokrążenie teina. Tu mamy jeszcze solidną dawkę hialuronianu sodowego, który bierze udział w rekonstrukcji uszkodzonych tkanek.
Bardzo kremowa, gęsta maska (zostawia film na skórze, jakby trzymała ją w ryzach, ale nie brudzi pościeli) niesamowicie ujędrnia i napina cerę oraz dodaje jej blasku.
Genialna także na szyję, na której ciągłe korzystanie ze smartfona zostawia widoczne ślady. Bez względu na wiek.
Puder bez cukru
Problem: Sucha, łuszcząca się skóra na ciele.
Koło ratunkowe: Kalamina.
Brzmi jak imię greckiej bogini, ale jej czysta, mineralna łagodność nie jest mitem. Kalamina to delikatna mieszanka węglanu cynku z tlenkiem żelaza. Ma postać pudru i działa kojąco, przeciwzapalnie i antyseptycznie, łagodzi świąd i pieczenie, reguluje pracę gruczołów łojowych i sprzyja regeneracji skóry. Sprawdza się w łagodzeniu podrażnień, trądziku, łojotokowego zapalenia skóry, wysypek, zakażeń grzybicznych, w przypadku ukąszeń przez owady, poparzeń słonecznych, podrażnień po depilacji… Naprawdę może dużo.
Warto zastosować ją jako maskę do ciała. Na przykład tak: kręcić pastę pudrową (z wodą i odrobiną jakiegoś naturalnego oleju), posmarować nią ciało, owinąć folią spożywczą i potrzymać co najmniej 15 minut, a potem zmyć. Albo prościej: dodać szczyptę proszku do ulubionego balsamu (nałożyć do miseczki i dokładnie wymieszać), wsmarować w ciało i iść spać. Zmyć rano pod prysznicem.
Można też dodawać ją do kąpieli w wannie – do ciepłej wody wsypać garść albo dwie kalaminy, dodać kilka kropel ulubionego oleju. Po kąpieli spłukać ciało. Tak przez tydzień, co wieczór. Zdziała cuda i upiększy skórę.
Kwiat mojego sekretu
Problem: Bardziej widoczne drobne zmarszczki i bruzdy, skóra jest wiotka i sucha.
Ratunek: Olej tsubaki.
Po użyciu tej maski skóra natychmiast jest bardziej sprężysta, elastyczna, miękka, nawilżona i wygląda promiennie. Maski Mitomo pochodzą z Japonii i produkowane są tylko z aktywnych składników, syntetyczne nie mają tu wstępu.
Bazą tej jest wytłaczany, a potem starannie filtrowany olej z nasion kwiatów kamelii japońskiej. Zawiera kwas oleinowy omega-9, który skutecznie poprawia nawilżenie skóry, ograniczając odparowywanie wody z naskórka. Dzięki wysokiej zawartości witamin z grupy B, a także A i E oraz polifenoli ma silne działanie przeciwutleniające i przeciwzapalne. Według ostatnich badań wpływa znacząco na produkcję prokolagenu typu I oraz hamuje rozkład kolagenu w skórze.
W japońskiej pielęgnacji wyjątkowo poważnie traktuje się jej zadanie – jej celem jest zdrowie skóry, a nie maskowanie problemów. Dlatego efekty są tak spektakularne. Wystarczy 15 minut z Mitomo, aby wyglądać jak po godzinnym zabiegu pielęgnacyjnym w salonie kosmetycznym. Najlepsze maski w płachcie!
Skuteczna i smaczna
Problem: Spontaniczna impreza wieczorem, zmęczona, przesuszona skóra i… brak jakiejkolwiek maski w domu.
Koło ratunkowe: Domowy przepis.
O ukochaną kurację Japonek pytamy Dominikę Szczechowicz (wszystkiegojapońskiego.pl). – Dwie łyżki jogurtu naturalnego miksujemy z łyżką dobrego, prawdziwego miodu i łyżką czystego kakao. Nakładamy na twarz, szyję i dekolt. I zalegamy na kanapie na pół godziny – radzi.
Po zmyciu cera będzie miękka, czysta, gładka i odżywiona. Nic dziwnego – mamy tu między innymi: wapń, witaminy z grupy B, kwas mlekowy, cynk, fosfor (jogurt), cukry, kwasy tłuszczowe, sole mineralne, witaminy A, C, E (miód), nawilżające trypofan i anandamid, antyoksydacyjne polifenole, kofeinę i magnez (kakao).
Działa i… jest pyszna. Tak, resztki tej maski możemy śmiało zjeść. Poprawi nam to nastrój, a to, jak wiadomo, jest klucz do urody.
Z rączki do rączki
Problem: Wiotka, nieregularnie zabarwiona skóra dłoni.
Koło ratunkowe: Kwasy owocowe, masło shea i oliwa z oliwek.
Czesi powiedzieliby: „O maska nebeska!”. A oni zawsze trafiają w punkt. Tak jak ta maska, a właściwie: kuracja w rękawiczkach.
Sprawia, że skóra dłoni jest rozjaśniona (znikają przebarwienia posłoneczne!), wygładzona, nawilżona i pięknie napięta. Na oko – jakieś 10 lat młodsza. Po wakacjach warto przeprowadzać tę kurację raz w tygodniu przez miesiąc. Pół godziny w rękawiczkach i nie poznasz własnych dłoni. Będą wyglądać zdrowo i apetycznie.
Fanką tych produktów jest boska Christy Turlington, a wiecie przecież, jak olśniewająco wygląda.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.