Kariera czy miłość, macierzyństwo kontra pasja, samoakceptacja i seks. W książce „#GIRLSTALK. Dziewczyny, rozmowy, życie” Karolina Cwalina-Stępniak i Paulina Klepacz pytają swoje najlepsze przyjaciółki, doświadczone ekspertki i kobiety sukcesu, co to dzisiaj znaczy być dziewczyną.
Pół roku temu Karolina i Paulina poprosiły mnie, żebym w kilku żołnierskich słowach napisała, jak widziałabym świat, w którym kobietom żyłoby się lepiej. Innymi słowy, w jakim świecie sama chciałabym żyć. „Sprawiedliwym” – odpisałam. „Chciałabym, żeby kobiety były wobec siebie solidarne, wspierały się i dawały sobie i innym wolność, bo bez niej nie można być szczęśliwym” – wytłumaczyłam. Nie spodziewałam się, że kilka miesięcy później znajdę moje słowa wydrukowane obok manifestów, żądań i życzeń łudząco podobnych. Na łamach „#GirlsTalk. Dziewczyny, rozmowy, życie” niemal jednym głosem przemówiłyśmy z Agnieszką Polkowską, Agnieszką Lewcio, Pauliną Ciecierską i Joanną Małek. Razem z kilkunastoma innymi dziewczynami tworzymy HER Warsaw. Międzynarodowa sieć, która objęła już 14 krajów, powstała w 2014 roku w Sztokholmie z inicjatywy Aleksandry Avli i Sofii Kacim. Do prokobiecego ruchu, którego zadaniem jest wzajemne wsparcie, należą także autorki rozmów o miłości i seksie, macierzyństwie i karierze, przyjaźniach i rywalizacji.
Karolinę Cwalinę-Stępniak, coach, której poprzednia książka „Sexy zaczyna się w głowie” stała się bestsellerem, i Paulinę Klepacz, która gada i pisze o seksie, prowadząc magazyn „G’rls room”, z pozoru różni wszystko. Karolina to postawna blondynka, ekstrawertyczka o ekstatycznej ekspresji, przebojem zdobywa wszystko i wszystkich. Paulina – filigranowa brunetka w okularach, ubrana na czarno, woli słuchać niż mówić, potrafi otworzyć każdego. Określa się jako feministka, podczas gdy Karolina nazywa się tradycjonalistką. Znacznie ważniejsze są jednak podobieństwa, które pogodziły dziewczyny na tyle skutecznie, że postanowiły połączyć siły, by razem opowiedzieć o tym, co oznacza dzisiaj bycie kobietą.
W „#GirlsTalk. Dziewczyny, rozmowy, życie” nie ma tematów tabu. Ani tematów za prostych, ani za trudnych, zbyt codziennych, czy zbyt wyrafinowanych, prywatne staje się publiczne, i odwrotnie. Jest o Czarnym Proteście, Kościele i #metoo. Ale też dużo o rzeczach zwyczajnych. Po to, by przywrócić im należne miejsce. Karolina i Paulina wypytały bliskie sobie kobiety, coachki, ekspertki, psycholożki, ale także przyjaciółki z dzieciństwa, babcie (Joanna Dobrowolska, babcia Karoliny, psychiatra, lat 78, mówi, że dla niej wcale życie ostatnimi czasy nie przyspieszyło, bo zawsze żyła szybko, a dzieci należy wychować w szczerości i nie pozostawać za nimi w tyle) i mentorki o to, jak żyć. Każda opowiedziała swoją historię. Nie siląc się na generalizowanie. A Karolina i Paulina z cierpliwością, uważnością i wyrozumiałością wysłuchały swoich rozmówczyń, nie próbując na siłę wyciągać wniosków. To pozostawiają czytelniczkom. Formuła otwartej rozmowy między dziewczynami, bez cenzury i bez uprzedzeń, to odtrutka na zantagonizowany dyskurs zdominowany przez gadające głowy, najczęściej należące oczywiście do mężczyzn.
– Zaczęło się od wybrania tematów rozmów. Samoakceptacja, relacje, biznes, tolerancja to kwestie, które zwykle poruszamy z Paulą, jak i z innymi dziewczynami z naszego otoczenia. Konfrontujemy różne zdania, radzimy sobie, wymieniamy się doświadczeniami i wychodzą z tego ciekawe, otwarte dyskusje. Chciałyśmy się tym podzielić z innymi. Pokazać, że każdy może mieć swoje zdanie, a najważniejsze, by mówić otwarcie, co myślimy, komunikować się, nawet jeśli to trudne, bo zderzenie poglądów poszerza horyzonty, jest rozwijające – mówi Karolina. Nie uciszają żadnego głosu, stawiając sobie za cel walkę z dyskryminacją, nietolerancją i uprzedmiotowieniem. Każde spotkanie było dla autorek przełomowe. – Aga, która żyje ze stwardnieniem rozsianym, a w zasadzie z nim współpracuje. Ada, która opowiadała nam o tym, czego uczy się od swoich pacjentów onkologicznych. Babcia Karoliny ze swoim barwnym życiorysem. Każda rozmówczyni podzieliła się z nami cennymi rzeczami, czymś nas zaskoczyła. W trakcie wywiadów był śmiech, były łzy. Dziewczyny często wyznawały coś, co siedziało im od dawna na żołądku, albo coś, co jako element codzienności im umykało a czas rozmowy był dla nich impulsem do refleksji nad swoim życiem. Basia, moja przyjaciółka z licealnej ławki, opowiedziała szczerze o mierzeniu się z macierzyństwem, żeby pokazać innym, że nie są złymi matkami, jeśli czasem chcą zostawić wszystko i uciec gdzieś daleko. Zależało nam, aby z jednej strony przedstawić historie, o których się nie mówi, a z drugiej dać poczucie wspólnoty, żeby po przeczytaniu wywiadu można było poczuć ulgę i pomyśleć „uff, ktoś też tak ma”, zwalczyć poczucie osamotnienia – dodaje Paulina.
Punktem odniesienia są dla Karoliny i Pauliny kobiety, które „potrafią rozmawiać, mają własne zdanie, własny światopogląd, bronią go, ale nie ślepo, są otwarte na dyskusję, szanują innych”. – Waleczne, ale takie, które nie boją się przyznać do swoich słabości, poprosić o pomoc – mówi Karolina. Każda z opowiedzianych historii – czy to o tym, jak trudno pogodzić pasję do pracy z radością bycia młodą mamą, czy też o tym, jak pokochać swoje ciało albo o wywalczeniu sobie pozycji w świecie zdominowanym przez mężczyzn – choć afirmacyjna w wymowie, pełna jest potknięć, słabości i wątpliwości. Jednym słowem, życia. – Za chwilę setna rocznica przyznania Polkom praw wyborczych. Głosujemy, uczymy się, pniemy po szczeblach kariery, łączymy obowiązki zawodowe i domowe… Wszystko pięknie, ale trzeba usiąść i pogadać z poszczególnymi kobietami, by dowiedzieć się, z czym muszą się mierzyć, czy robią to, co chcą, czy to, co muszą, co narzuca im społeczeństwo, rodzina, jakiś autocenzor. Bo wszystko też zależy od miejsca siedzenia. Kobiety bez wątpienia były i są silne, nawet bardzo, ale super byłoby, gdyby tej siły nie musiały przeznaczać na mierzenie się z obecnymi wciąż stereotypami, seksizmem, szklanymi sufitami, zamachem na prawa reprodukcyjne. Długo można wymieniać. Odczuwamy jednak dumę, gdy stajemy wspólnie do walki o te nasze prawa – czy to na polu państwowym, czy domowym. Gdy tupiemy nogą i głośno mówimy, że nie godzimy się na kult piękna, nierówny podział obowiązków domowych czy niższe pensje –mówi Paulina o tym, co dała jej praca nad książką.
Karolina i Paulina próbują też nauczyć kobiety tego, że są tym silniejsze, im głębsze więzi łączą je z innymi kobietami. Ta sieć wsparcia oparta na otwartości, szczerości, i tak, właśnie rozmowie, daje siłę. – Moja mama jest takim moim azymutem – zawsze zaradna i ogarnięta, nauczyła mnie, jak sobie radzić w życiu. Do tego pełna empatii, po prostu dobra osoba. Ale też Karolina! Chyba ci tego nie mówiłam, ale jesteś dla mnie przykładem superbohaterki z ludzką twarzą, ciężko pracujesz, motywujesz, umiesz wyciągnąć pomocną rękę, ale też masz swoje gorsze chwile, pokazujesz, że sukces nie jest lukrowany – mówi Karolinie Paulina. – Najczęściej szczere rozmowy prowadzę z babcią Joasią, bo jest ona dla mnie wzorem, prawdziwym życiowym autorytetem. Jedni cytują mówców motywacyjnych, a ja cytuję babcię, bo od niej się najwięcej uczę. Wciąż! Ale mam też przyjaciółki, takie na dobre i na złe. Wydaje mi się, że ważne, by mieć w życiu taką osobę, naprawdę bliską, do której masz zaufanie, chcesz i możesz się otworzyć przy niej i – co najważniejsze – ona cię wysłucha. Nie musi dawać złotych rad, ale jest przy tobie w ważnych momentach – wtóruje Karolina. – Bardzo dużo daje mi też krąg pracowo-przyjacielski, który tworzymy z dziewczynami w redakcji feministyczno-erotycznego magazynu „G’rls ROOM”. Tematy prywatne przeplatają się z tymi zawodowymi. Kobieca seksualność, siostrzeństwo, prawa kobiet – o tym rozmawiamy na co dzień. Poza tym wspieramy się w trudnych chwilach i kibicujemy sobie nawzajem. Świadomość takiego dziewczyńskiego zaplecza daje kopa do działania – dodaje Paulina.
„Dziewczyńskość” to dla autorek słowo klucz. Niekoniecznie kojarzyć się ma z neurotycznie zakręconymi „Dziewczynami” Leny Dunham. Raczej z girl power. – Gdy myślę „kobieta”, to widzę stateczną panią, jakąś taką poukładaną, może nawet postać historyczną. Sama czuję się dziewczyną, bo wciąż mam w sobie taką wręcz dziecięcą energię, pasję do poznawania świata, próbowania nowych rzeczy, uczenia się. I ten nerw zauważam też w bohaterkach „#girlstalk”, w ogóle we współczesnych kobietach, które niezależnie od wieku nie chcą się ograniczać, powiedzieć sobie „stop” – mówi Karolina. – Nasuwa mi się tu od razu robiące dziś karierę dziewczyństwo. Według mnie ma ono w sobie większą przestrzeń niż kobiecość, by je indywidualnie definiować, wymyka się kategoryzacji i stereotypom. Dziewczyńskość odnajdują w sobie też chłopaki czy osoby, które nie chcą określać swojej tożsamości, płciowości, osobowości. Bardziej jest więc to żywioł, energia, wewnętrzna siła, która emanuje na zewnątrz, dając moc do działania – dodaje Paulina.
Tego kopa – poczucie sprawczości – daje przede wszystkim samoakceptacja. Niekoniecznie od razu miłość do siebie. Kontakt ze sobą, bycie dla siebie, szacunek dla własnych kaprysów. Autorki zgadzają się z maksymą delficką, że poznanie samej siebie leży u początku drogi do szczęścia. Dopiero gdy nawiążemy ze sobą relację, nauczymy się pozytywnego egoizmu. „Na szczęście trzeba zapracować” – pisze we wstępie Karolina. Ale w przeciwieństwie do wielu coachów, nie daje łatwych rozwiązań. Razem z rozmówczyniami mówi jednak, co zrobić można. Posłuchać swojego ciała za radą psychoonkolog Adrianny Sobol. Nie walczyć z nim, jak mówi dietetyczka Aleksandra Chołody. Zostając matką, dawać dziecku bezpieczeństwo i miłość, ale nie rezygnować z siebie, jak wynika z rozmowy z Joanną Niska-Blakie, absolwentką studiów doktoranckich z onkologii molekularnej, która mieszka w Singapurze. I nie dawać się zbić z pantałyku wszystkim nieuprawnionym poradom – dodaje coach Ewelina Mierzwińska. Najważniejszym, choć nieoczywistym, patentem, który sprzedają autorki jest słuchanie swoich potrzeb. Podkreślają, że większość kobiet najbardziej dba o pracę, choć na szczycie listy priorytetów umieszcza dom, rodzinę i przyjaciół, wspominając, że najbardziej poruszyła je anegdota babci Karoliny. O tym, że „kiedyś bez zastanowienia wsiadało się w samochód i jechało do znajomych na właśnie wyjętą z piekarnika pizzę. Czasy się oczywiście zmieniają, ale priorytety, że rodzina i przyjaciele powinni być najważniejsi, nie” – piszą. Za sukces, którego życzą swoim czytelniczkom, poczytują więc danie sobie prawa do tego, żeby realizować własne szczęście, jakkolwiek je rozumiemy.
We mnie zostaje zdanie Karoliny: „Lubię poniedziałki”. Jeśli ktoś może to o sobie powiedzieć, natychmiast staje się moim wzorem do naśladowania. Bo żeby lubić poniedziałki – ciemne i zimne poranki, small talk nad stygnącą w biurowej kuchni kawą, wyzwania, którym nie sposób sprostać – trzeba naprawdę lubić siebie. A, jak już stwierdziłyśmy, #girlstalk zaczyna się od rozmowy z dziewczyną w nas samych.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.