Mikey Madison zadebiutowała na ekranie w wieku 15 lat. Dziesięć lat później ma szansę na pierwszą nominację do Oscara za tytułową rolę w filmie „Anora”. Warto zobaczyć ją także w serialu „Lepsze życie”, „Pewnego razu w… Hollywood” i w „Krzyku”.
„Narodziny gwiazdy”, pisze „New York Times”, „Mikey Madison zdominowała ten film”, wtóruje „Los Angeles Times”, „Wszyscy zakochaliśmy się w Anorze”, dodaje „Variety”. Recenzenci, zachwyceni kreacją 25-letniej aktorki, wróżą jej nominację do Oscara, a może nawet pierwszą statuetkę. Ale Mikey Madison nie pojawiła się znikąd, a tytułowa rola pracownicy seksualnej w przeboju festiwalu w Cannes w reżyserii Seana Bakera wcale nie uczyniła jej gwiazdą z dnia na dzień.
Mikey Madison zaczynała w filmach krótkometrażowych, ale zagrała też w oscarowym hicie Quentina Tarantino
Mikey Madison pojawia się na ekranie od ponad 10 lat. Debiutowała w krótkim metrażu, jeszcze zanim skończyła 15 lat, a od 2016 roku przez pięć sezonów wcielała się w Max Fox, najstarszą córkę Sam Fox, głównej bohaterki serialu „Lepsze życie” Pameli Adlon. Później wygrała casting do „Pewnego razu w… Hollywood”, by zagrać u swojego ulubieńca, Quentina Tarantino. Sean Baker, twórca „The Florida Project” i „Mandarynki”, jednego z ukochanych filmów Madison, wypatrzył ją jednak dopiero w „Krzyku” z 2022 roku. Widząc aktorkę w roli śmiercionośnej Amber, kontynuującej „tradycję” zabójcy w białej masce, natychmiast zaprosił ją na kawę. Postać Anory już zdążył wymyślić, ale scenariusz do filmu miał dopiero powstać. Tak rozpoczęła się baśń o Kopciuszku – na ekranie i poza nim.
Postać Anory, w którą wciela się Mikey Madison, jest niczym współczesna Pretty Woman
Madison po raz pierwszy w karierze przyjęła rolę bez uprzedniego czytania scenariusza i po raz pierwszy nie musiała walczyć o rolę z innymi aktorkami. Z Bakerem stworzyła duet doskonały, który razem odebrał w Cannes Złotą Palmę. – To było surrealistyczne doświadczenie. Zawsze marzyłam, żeby pojechać do Cannes, i to właśnie ten festiwal okazał się moim pierwszym – wspomina Madison ten magiczny moment. A czarująca, dynamiczna, romantyczna Anora, określana mianem „Pretty Woman generacji Z”, stała się najważniejszą bodaj bohaterką filmową 2024 roku.
Na potrzeby filmu Madison nauczyła się rosyjskiego, tańca na rurze i kilku niebezpiecznych trików kaskaderskich. Jako pracownica seksualna, która wychodzi za mąż za zauroczonego nią klienta, aktorka uwodzi i bawi. Dziedzic rosyjskich oligarchów obsypuje ją diamentami i złotem, co nie spodoba się jednak jego rodzinie. Czy ta bajka, a raczej subwersywna komedia romantyczna, może mieć szczęśliwe zakończenie? – To był wybór podyktowany sercem – tłumaczyła zwycięstwo „Anory” przewodnicząca canneńskiego jury, Greta Gerwig.
O Mikey Madison z pewnością usłyszymy jeszcze nie raz
Madison przyznaje, że dzięki Anorze zyskała pewność siebie. Utwierdziła się w przekonaniu, że jej metoda działa (do jej sposobów budowania postaci należy tworzenie tablicy na Pintereście z inspiracjami), współpraca się sprawdza (– Jestem aktorką, a nie marionetką w rękach reżysera – mówi), a Google Doc z nazwiskami twórców, z którymi chciałaby pracować, pozwala manifestować przyszłe pragnienia.
Jaką jeszcze taktykę Madison przyjmuje? Gra niemal wyłącznie postaci skrajnie różne od niej samej. – Jestem grzeczną dziewczynką. Zawsze taka byłam. Nigdy się nie buntowałam. Grając czarne charaktery, mogę bezpiecznie eksplorować mroczną stronę mojej natury – tłumaczy. Jej Max z „Lepszego życia” okazała się koszmarem i błogosławieństwem każdej matki – nastolatką, która robi wszystko na przekór. – Ten serial traktowałam jak szkołę życia i aktorstwa – mówi Madison. W „Pewnego razu w… Hollywood” zagrała Susan „Sadie” Atkins z gangu Mansona, która z naiwnej dziewczyny przeobraża się w maniakalną zabójczynię. Niełatwo jej było wykrzesać z siebie mordercze instynkty w „Krzyku”. – Raz nawet zemdlałam w kostiumie Ghostface’a. Przed każdym ujęciem robiłam wszystko, by poczuć adrenalinę – skakałam, słuchałam heavy metalu. W pewnym momencie ciało odmówiło mi posłuszeństwa – wspomina doświadczenia z planu kontynuacji kultowego klasyka.
Ale właśnie o takich emocjach marzyła, decydując się na zawód aktorki. Jako dziecko myślała, że tak jak mama i babcia, będzie uprawiać jeździectwo. Całe dzieciństwo spędziła w stajni. – Jeździłam na koniach, zanim potrafiłam chodzić – przekonuje Madison. Po latach spędzonych w sielskiej San Fernando Valley z rodzicami terapeutami (tata, fan kina, zapoznał ją z kanonem), czworgiem rodzeństwa i ukochanymi zwierzętami zapragnęła jednak intensywniejszego kontaktu z inspirującymi ludźmi. – Każda kolejna rola sprawia, że coraz mocniej kocham kino i ludzi kina – dodaje Madison.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.