Znaleziono 0 artykułów
05.08.2024

Wnętrze na warszawskim MDM-ie to przykład projektowego minimalizmu i prostoty

05.08.2024
(Fot. Martyna Rudnicka)

Projektuję z wielkim szacunkiem dla osobistych preferencji klienta, równoważąc je własną intuicją – mówi Iza Koczanowska, pasjonatka sztuki współczesnej, tradycyjnego rzemiosła i designu vintage, twórczyni projektu mieszkania mieszczącego się w monumentalnym założeniu urbanistycznym.

MDM, czyli Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa, to zespół mieszkaniowy o wyjątkowej, monumentalnej formie, wznoszony od 1950 roku jako efekt referatu Bolesława Bieruta pt. „Sześcioletni plan odbudowy Warszawy”, który priorytetowo traktował dwa zagadnienia: rozbudowę przemysłu i zapewnienie „masom pracującym” wygodnych mieszkań. By drugi postulat został spełniony, w centrum miasta miała powstać duża dzielnica mieszkaniowa. Teren, który wyznaczono pod ten cel, przed wojną wypełniały głównie kamienice czynszowe. Centrum dzielnicy, która rozmachem miała dorównywać moskiewskim czy wschodnioberlińskim założeniom, stanowić miał reprezentacyjny plac Konstytucji. Zbudowany został na planie prostokąta, z ośmiokondygnacyjnymi budynkami, o elewacjach projektowanych na zasadzie trójpodziału oraz takimi detalami, jak attyki, sgraffita, kute bramy, mozaiki czy rzeźby. Za cały projekt odpowiadali architekci Józef Sigalin, Zygmunt Stępiński, Stanisław Jankowski oraz Jan Knothe. Co zaskakujące, pierwsi lokatorzy wprowadzili się do mieszkań już po dziewięciu miesiącach budowy.

Marszałkowska jednostka mieszkaniowa

Właśnie w tej najbardziej okazałej części MDM-u mieści się niewielkie, 45-metrowe mieszkanie, nad którego projektem pracowała Iza Koczanowska. Studiowała architekturę wnętrz oraz intermedia na krakowskiej ASP, od 2018 roku prowadzi swoje studio architektoniczne, a dziś łączy dwie działalności: – Przez długi czas usilnie chciałam zrezygnować z którejś z tych rzeczy. Myślałam, że lepszym rozwiązaniem jest skupienie się na jednej działce. Ale ostatecznie i jestem architektem wnętrz, i prowadzę swoją praktykę artystyczną. By zdobyć doświadczenie projektowe, przez półtora roku pracowałam dla jednej z pracowni. Później zaczęłam wszystko robić na własną rękę. Projektuję, ale i koordynuję prace remontowe. Każdy etap – od pierwszych rozmów z klientem przez tworzenie koncepcji, przygotowywanie rysunków technicznych i wizualizacji aż po realizację – jest po mojej stronie, ale współpracuję ze wspaniałą ekipą wykonawców, a dobra realizacja jest równie ważna, jak sam projekt.

(Fot. Martyna Rudnicka)

Wnętrze przy placu Konstytucji to przykład projektowego minimalizmu, przejrzystości i prostoty. Pierwotny układ funkcjonalny mieszkania został w całości zmieniony, narożniki – zaoblone, wydzielono też łazienkę, stawiając nową ścianę. Największym wyzwaniem było takie przeformułowanie przestrzeni, by naturalne światło, które wpada tylko przez jedno niewielkie okno, miało szansę dotrzeć jak najdalej. – To, co zastaliśmy, przekształciliśmy w stu procentach. Każde z pomieszczeń, włącznie z łazienką, zmieniło swój plan. Otwarliśmy przestrzeń na tyle, na ile się dało. Niestety poprzedni właściciele podczas remontu pozbyli się wszystkich historycznych elementów. Jedyne, co zostało, to żeliwny kaloryfer, który za wszelką cenę chciałam zachować. Było z nim wiele zachodu. Musieliśmy go zdemontować, pomalować piaskowo, zamontować i ponownie zdemontować, bo został uszkodzony. Jednak myślę, że było warto.

Minimalistyczna kolorystyka i klimat lat 50.

Metraż mieszkania jest niewielki, więc dla utrzymania spójności projektantka zdecydowała się zastosować ograniczoną liczbę materiałów i barw. Najważniejsze z nich to fornir ze wzorem Ettore Sottsassa, twórcy Grupy Memphis, zaprojektowany w latach 80. dla marki ALPI, wykorzystany na zagłówku łóżka, spiek w zielonym odcieniu zastosowany na blacie kuchennego stołu i umywalce oraz we wnęce w łazience, a także beżowa mozaika ułożona na łazienkowej ścianie i nad kuchennym blatem. Ściany mają odcień off-white oraz taupe [beż z odcieniami szarości – przyp. red.]. Jedna z nich, tak jak część sufitu w salonie, ma widoczną fakturę. Nad drzwiami wejściowymi wymalowano łuk w tym samym odcieniu.

W ciemnym dawniej pokoju powstała sypialnia, oddzielona od części dziennej szklano-stalowymi drzwiami. By nieco oszukać oko i dać wrażenie wpadającego słońca, nad łóżkiem zawieszono plafon marki AQForm, formą przypominający okno, który pozwala regulować natężenie światła. Pomiędzy kuchnią a salonem stanęła zabudowa wykończona bejcowanym fornirem, z jednej strony mieszcząca piekarnik, zmywarkę i lodówkę, z drugiej zaś – ukryte szafki. – Chciałam odtworzyć klimat lat, w których powstawał budynek. To nie jest przedwojenna kamienica, ale bryła z czasów PRL-u. Dlatego pojawiły się tu ciemny fornir czy patchworkowa podłoga z kwadratowych kafli, barwą i szorstką fakturą nawiązujących do elewacji MDM-u – wspomina projektantka.

(Fot. Martyna Rudnicka)

Stare spotyka nowe

Budżet na realizację projektu był ograniczony. Udało się jednak zastosować materiały, które niczego nie imitują. Kuchenna zabudowa ma chromowane fronty. Nad nią, przez całą długość blatu, ciągną się dwie stalowe półki. Ruchome meble to miks projektów Izy oraz gotowych wzorów, starego i nowego. Blat biurka na teleskopowych nogach wykonano z czeczoty z lat 70., znalezionej na strychu stolarza, z którym architektka współpracowała przy projekcie. Stojące przy nim czarne krzesło to egzemplarz vintage modelu Tulip projektu Eero Saarinena z 1955 roku – klasyczny przykład stylu space age. W salonie stanął barek niemieckiej firmy Gerlinol z lat 70. Składane krzesła Plia przy okrągłym stole zaprojektował Giancarlo Piretti w tych samych latach. Klimat podbijają przedmioty z epoki: oryginalny aparat telefoniczny i plakat autorstwa Tadeusza Trepkowskiego dla LOT-u.

Architektka lubi pracować z wnętrzami z rynku wtórnego. Stara się szanować zastaną przestrzeń. W przypadku mieszkania na MDM-ie nie bardzo było co zachowywać, dlatego kluczową rolę przy powstawaniu projektu odegrał charakter budynku. Jak mówi Iza: – Moja filozofia projektowa skupia się na atmosferze, dialogu z lokalnym środowiskiem, kontekście otoczenia i historii zastanej przestrzeni. Pracuję na uczciwych i trwałych materiałach, zwracając uwagę na szczegóły, faktury i wrażenia dotykowe. Pasjonuję się także sztuką współczesną, lokalnym rzemiosłem i designem vintage.

Aleksandra Koperda
  1. Kultura
  2. Design
  3. Wnętrze na warszawskim MDM-ie to przykład projektowego minimalizmu i prostoty
Proszę czekać..
Zamknij