W przededniu Wielkiego Marszu Klimatycznego w Warszawie rozmawiamy z działaczami i działaczkami Młodzieżowego Strajku Klimatycznego – licealistami Martyną Leder, Rozalią Rataszewską i Janem Ciemniewskim. – Musimy działać. Zapobiec zbliżającej się wielkimi krokami katastrofie klimatycznej. Zmienić świat na lepsze – mówią.
Z aktywistami i aktywistkami Młodzieżowego Strajku Klimatycznego w Warszawie umawiam się pod Pałacem Kultury i Nauki. W Miasteczku Klimatycznym stoją dwa namioty – w jednym odbywają się debaty i wykłady, a drugi to zaplecze z materiałami edukacyjnymi. Obok stoją leżaki i stoły. Można tu podejść, żeby porozmawiać ze strajkującą młodzieżą. Jest też wielki napis „Dzieci i ryby mają głos”. Ruch dał temu wyraz w ubiegły piątek, kiedy w tym miejscu zebrało się ponad 15 tysięcy osób. Razem z czterema milionami młodych na całym świecie uczestnicy domagali się uznania klimatycznego stanu wyjątkowego i podjęcia konkretnych działań mających zapobiec zbliżającej się katastrofie.
Dziś widzę tu kilkanaście działaczek i działaczy ruchu. Uczniowie i studenci. Na betonowym placu jest chłodno, dlatego po chwili dostaję kubek gorącej herbaty. Wśród zgromadzonych panuje przyjacielska atmosfera – jedni słuchają wykładów, drudzy rozgrzewają się na warsztatach z protest songów, a jeszcze inni uczą się przy długim stole. Po naradzie z zespołu zostają wyłonione trzy osoby, które będą reprezentować MSK. To Martyna Leder, Rozalia Rataszewska i Jan Ciemniewski, z którymi rozmawiam o tym, co motywuje ich do działania. Jutro odbędzie się tu kolejny protest. Wielki Marsz Klimatyczny rozpocznie się o godz. 16:00 na placu Defilad. Wcześniej będzie można tu przygotować banery, poznać działaczy MSK i dowiedzieć się, jak się zaangażować w zmianę.
Tworzycie Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Co to oznacza?
Jan: Młodzieżowy Strajk Klimatyczny to część ruchu Fridays For Future, działającego na całym świecie. W społecznym sensie jesteśmy młodzieżą zaniepokojoną o swoją przyszłość.
Martyna: Celowo wolimy się nie określać. Chcemy być jak najbardziej inkluzywni i otwarci. Każdy ma się tu czuć mile widziany. Gdy podejmujemy decyzje, każdy może się wypowiedzieć. Szukamy wspólnego rozwiązania. To potrafi zająć nam dużo czasu, ale dzięki temu nikt nie ma poczucia, że jego zdanie się nie liczy. Łączy nas cel – jesteśmy tu razem dla klimatu.
Jan: Zawsze mówiliśmy o sobie jako o ruchu społecznym, a nie o organizacji. Jeżeli ktoś chce działać z nami, wystarczy, że się do nas odezwie. Po wstępnym wprowadzeniu taka osoba staje się pełnoprawnym członkiem grupy, a jej głos jest równie ważny co głos osób, które działają od początku. Jesteśmy po prostu grupą ludzi, którzy się spotykają, żeby działać.
W jakim celu działacie?
Jan: Chcemy zapobiec zbliżającej się wielkimi krokami katastrofie klimatycznej.
Rozalia: I uświadamiać ludzi, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Wiemy, że zmiana nie wydarzy się z dnia na dzień, dlatego chcemy edukować.
Jan: Kwestia klimatu powinna nas połączyć ponad podziałami. Bez względu na poglądy polityczne. Aby zapobiec katastrofie, musimy działać razem. Bo ona dotknie nas wszystkich.
A jakie są wasze konkretne postulaty?
Jan: Domagamy się, żeby do 2040 roku Polska stała się krajem neutralnym klimatycznie, co oznacza, że krajowa emisja dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych nie może przekraczać ilości, którą jest w stanie pochłonąć nasza powierzchnia lasu.
Martyna: Domagamy się również powstania Rady Klimatycznej, złożonej z naukowców i naukowczyń, którzy, jako eksperci, doradzaliby politykom w działaniu.
Rozalia: Postulujemy też ogłoszenie stanu kryzysu klimatycznego. Oznaczałoby to uznanie przez polityków kryzysu klimatycznego za fakt. Nadałoby sprawie rangę priorytetu. Zwłaszcza że wiele osób nie wierzy nam, młodym. Gdyby w tej sprawie wypowiedziały się autorytety, coś by się może zmieniło.
Jan: Indywidualne decyzje są bardzo ważne – rezygnacja z plastikowych torebek czy słomek i kupowanie ekologicznych produktów. Ale w kwestii klimatu konieczne są zmiany systemowe, które wymagają społecznej mobilizacji.
Jak ma przebiegać katastrofa klimatyczna?
Jan: Przełomowym punktem ma być 2050 rok. Jeżeli do tego czasu nic nie zrobimy, w naszym klimacie dokonają się nieodwracalne zmiany. To nie oznacza jednak, że do tego czasu będzie normalnie. Postępujące zmiany widzimy już teraz – rekordowe susze, brak wody pitnej (np. Skierniewice w te wakacje) czy przerwy w dostawie prądu. Następstwem będą również dalsze migracje klimatyczne. Mówi się o tym, że nasze dzieci nie będą miały gdzie żyć, ale tak naprawdę to wszystko dotyczy już naszego pokolenia.
A ile lat będziecie mieli w 2050 roku?
Martyna: 47.
Rozalia: 48.
Jan: 47.
Spotkaliśmy się w Miasteczku Klimatycznym. Co się tu odbywa?
Rozalia: Po Globalnym Strajku dla Klimatu, który odbył się 20 września, stworzyliśmy pod Pałacem Kultury i Nauki Miasteczko Klimatyczne. To przestrzeń edukacji i dyskusji o sytuacji klimatycznej. Odbywają się tu liczne wydarzenia, warsztaty, debaty. Może do nas przyjść każdy.
Jan: Po każdym strajku, który mieliśmy okazję do tej pory zorganizować, mieliśmy poczucie niedosytu. Chcieliśmy zrobić coś więcej. Wtedy pojawił się pomysł miasteczka, które pokazuje, że protesty to nie jednorazowa akcja. Jesteśmy tu cały czas i domagamy się zmiany. Mimo że na chwilę rezygnujemy z chodzenia do szkoły, to tutaj bardzo dużo się uczymy. W temacie ekologii szkoła właściwie niczego nam nie oferuje
Czego możemy się nauczyć w miasteczku?
Martyna: W programie znalazły się najróżniejsze wykłady, wszystkie skupione na tematyce klimatycznej, ale nie tylko. Rozmawiamy i słuchamy również o ruchach społecznych, ekonomii i filozofii.
Jan: Dziś był wykład pod tytułem „Przemysł mięsny a zmiany klimatyczne”. Niedługo zacznie się panel dyskusyjny „Zielony konserwatyzm, zielone chrześcijaństwo”, na którym posłuchamy o konserwatywnej perspektywie na kwestie zmian klimatu i zastanowimy się, jak przekonać do sprawy tych nieprzekonanych. Za chwilę zaczynają się też warsztaty z piosenek protestowych.
Jak wygląda wasz dzień w miasteczku?
Rozalia: W miasteczku jesteśmy przez całą dobę. Początkowo mieliśmy tutaj spać, ale nie dostaliśmy na to zgody, dlatego nocą mamy warty. Zmieniamy się co kilka godzin, żeby zawsze ktoś tutaj był. Nasz dzień zaczyna się około 9. Między 9 a 14:30 mamy czas na naukę. W przyszłym roku zdaję maturę, więc w tym czasie się do niej przygotowuję. Przychodzi do nas wielu nauczycieli, którzy prowadzą z nami lekcje.
Rozalia: Potem zaczynają się wydarzenia towarzyszące – wykłady, warsztaty, debaty. A wieczorami koncerty, wieczory filmowe i czas na rozmowy.
Protest Tysiąca Miast, w którym w Polsce wzięło ich udział aż 71, otworzył miesiąc klimatyczny. Co to znaczy?
Martyna: Punktem wyjścia był szczyt klimatyczny ONZ w Nowym Jorku. Nasz strajk miał być sygnałem dla zbierających się przywódców, że domagamy się zmiany. Najwyraźniej zostaliśmy zauważeni, bo podczas obrad omawiano ruchy młodzieżowe na całym świecie.
Świadomość ma swoją cenę. Jak radzicie sobie ze stresem i strachem?
Jan: To nie jest łatwe. Dlatego w miasteczku odbywają się też spotkania o depresji klimatycznej z psycholożką. Staramy się też wspierać siebie wzajemnie. Większość z nas poznała się na strajku, a już udało się nam zawiązać bliskie przyjaźnie i stworzyć zgrany zespół. Bycie tutaj razem bardzo pomaga.
Martyna: Gdy się dowiedziałam, jak poważna jest sytuacja, poczułam ciężar tej świadomości. Z jednej strony, tyle wsparcia i słów otuchy, które codziennie dostajemy od bliskich, siebie wzajemnie i od zwykłych przechodniów, jest niesamowicie budujące. Z drugiej strony – czuję dużą odpowiedzialność. W momentach zwątpienia myślę, jak wiele rzeczy udało nam się zrobić. I to w tak krótkim czasie. To dodaje nadziei. Nasi rodzice mieli czas, żeby być młodymi ludźmi, którzy niczym się nie przejmują. My musimy działać. Oczywiście fajnie byłoby robić to, co wszyscy nastolatkowie, ale tak nie jest. Aktywizm ma swoją cenę. Ale warto.
Rozalia: Zdecydowanie warto. Znajomi często pytają, czemu gdzieś z nimi nie wyjdę, a ja odpowiadam, że następnego dnia muszę być na 10-godzinnym spotkaniu. I nie zamierzam z tego rezygnować. Jeżeli teraz zadziałamy i nam się uda, to kiedyś będziemy mieć czas na wyjścia ze znajomymi.
Jaką wiadomość chcielibyście wysłać do młodych ludzi?
Rozalia: Jesteśmy w tym wszystkim razem. Czasem może się wydawać, że jedna osoba nie jest w stanie nic zmienić, ale razem może nam się udać.
Jan: Mam w sobie wiarę, że jest jeszcze czas, żeby coś zmienić. Strajk na całym świecie jest dowodem na to, że to się już dzieje. Zmieńmy świat na choć trochę lepszy.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.