Od zaginionej płyty Johna Coltrane’a, przez nowy krążek Lykke Li, aż do zaangażowanych społecznie deklaracji Drake’a oraz Gorillaz. Oto nasz subiektywny wybór najważniejszych albumów tegorocznych wakacji.
John Coltrane, Both Directions at Once
29 czerwca zaginiona płyta Coltrane’a wreszcie ujrzała światło dzienne. Both Directions at Once zbiera entuzjastyczne recenzje i staje się sensacją sezonu. Jak to się stało, że nagrania tak cenionego jazzmana latami leżały w szufladzie? Jedna z teorii głosi, że materiał był zbyt odważny jak na swoje czasy – wyprodukowany w tajemnicy przez Boba Thiele, nie spodobał się wytwórni i trafił do poczekani. Inna teza sugeruje, że zapis był roboczą notatką przed koncertami i wcale nie powstał z myślą o wydawnictwie. Nagranie z 6 marca 1963 r. całe dekady przeleżało w rodzinnych gratach. Cudownie odnalezione, po długich negocjacjach doczekało się wydania z logiem Impulse! Records, legendarnej jazzowej wytwórni, która sławę osiągnęła właśnie dzięki kontraktowi z Johnem Coltranem.
Lykke Li, So Sad So Sexy
Od jej debiutu minęło 10 lat. W tym czasie Szwedka przeprowadziła się za ocean i mocno zmieniła estetykę. Choć jej muzyka wciąż ma w sobie charakterystyczną szczyptę smutku, to nastrój ewoluuje raczej w stronę nostalgii, a to sprawia, że świetnie łączy się z R&B czy hiphopowymi wstawkami. Współpraca z amerykańskimi producentami zaowocowała bardzo popową płytą, która podzieliła odbiorców, najważniejsze jednak, że Lykke dalej jest bardzo oryginalna, a jej wyrazisty głos świetnie brzmi w nowej konwencji.
Drake, Scorpion
Scorpion to dwa krążki, 25 piosenek i prawie półtorej godziny muzyki. Nie ma wątpliwości, że płyta jest głęboką i osobistą wypowiedzią Drake’a, którą krytycy zgodnie okrzyknęli jednym z najważniejszych albumów 2018 roku. Wydawnictwo składa się z dwóch dopełniających się części. W pierwszej, hiphopowej, Drake zdradza, że doświadczył epizodów depresyjnych i myśli samobójczych. W mocnych bitach opowiada o pozorach życia w mediach społecznościowych, przyznaje się do samotnego ojcostwa, mówi o potrzebie ochrony swojego dziecka przed agresywnym światem. Druga część albumu, bliższa R&B, odsłania mainstreamowy potencjał rapera. Nice Fot What to jeden z najmocniejszych kawałków o wspierającym kobiety przesłaniu. W piosence słyszymy sample Ex-Factor w wykonaniu Lauryn Hill, z wpadającym w ucho Care for me, care for me, a w teledysku oglądamy takie gwiazdy jak Olivia Wilde, Zoe Saldana i Rashida Jones.
Gorillaz, The Now Now
Trudno w to uwierzyć, ale Gorillaz grają już dwie dekady i wciąż rozpalają publiczność, o czym może świadczyć m.in. ostatni openerowy koncert, zagrany dokładnie tydzień po premierze nowego albumu The Now Now. Szósta w dorobku zespołu płyta została nagrana podczas trasy po Stanach Zjednoczonych; momentami kołysze do tańca, a jednocześnie koi elektronicznym, lekko melancholijnym brzmieniem. Wydana zaledwie rok po poprzednim, chłodno przyjętym albumie, rehabilituje zespół w prasie i zbiera entuzjastyczne recenzje. Ale Gorillaz poza muzyką i genialnym kreskówkowym konceptem można kochać za coś jeszcze – za zaangażowanie. W trakcie występu w Gdyni na scenie pojawiła się tęczowa flaga, symbol społeczności LGBTQ. Po koncercie Seye Adelekan, basista grupy, opublikował na Instagramie zdjęcie z podpisem: Dziękuję bardzo Open'er Festival – happy pride. Jestem po waszej stronie w walce o prawo do równości małżeństw w Polsce i mam nadzieję, że stanie się to już wkrótce. Walczcie w dobrej wierze. Miłość to miłość.
The Kooks, Let’s Go Sunshine
Jeśli wierzyć zapowiedziom, ta płyta może okazać się najważniejszym krążkiem w historii zespołu, a na pewno będzie poważną muzyczną deklaracją z jego strony. – Ten album jest o definiowaniu, kim w ogóle jesteśmy. O zadawaniu pytań. Weszliśmy do studia w 2015 roku, kontynuując drogę wyznaczoną przez płytę „Listen” i odkryliśmy, że to nie jest to, co chcemy teraz robić. To nie jest The Kooks. Wyrzuciliśmy wszystko do kosza i zaczęliśmy pracę od nowa. Otrzymałem misję napisania najlepszych piosenek w mojej karierze i przyniesienia ich zespołowi. Pociłem się nad każdym słowem. Miałem opisać stan naszej duszy. Zacząłem pisać, mając złamane serce. W połowie albumu znów poczułem, czym jest miłość i widać to w tekstach. To będzie nasz najbardziej ekscytujący krążek – powiedział w komunikacie prasowym Luke Pritchard, wokalista i muzyk zespołu. Żeby przekonać się, czy zamierzenie się udało, musimy poczekać do końca wakacji. Premiera Let's Go Sunshine planowana jest na 31 sierpnia.
Troye Sivan, Bloom
Australijski wokalista zapowiada premierę swojego drugiego albumu na koniec sierpnia, co pewien czas wypuszczając single – do tej pory ukazały się już cztery kawałki, a wśród nich tytułowy Bloom, określany jako opowieść o queerowym pożądaniu, ze spektakularnym teledyskiem. – Nazwij go, jak tylko chcesz. Chcę grać ten kawałek na każdej paradzie równości – powiedział Troye w wywiadzie dla „Dazed”. Nadchodzący album zapowiadany jest jako bardziej mroczny, gitarowy oraz taneczny niż wcześniejszy materiał. Niesamowitą atmosferę buduje okładka albumu z czarno-białym portretem Troye w nieskazitelnym garniturze. Autorem zdjęcia jest Hedi Slimane – fotograf i projektant mody, niegdyś dyrektor kreatywny Diore Homme i Yves Saint Laurent, związany teraz z Céline.
Jaskułke Sextet, Komeda Recomposed
Zaglądanie wstecz w muzyce jest bardzo cenne, bo dzięki temu poznajemy język starych mistrzów. To niezwykle pomocne w kształtowaniu swojego stylu. Krzysztof Komeda do nagrania tego, przełomowego dla polskiego jazzu, albumu zaprosił m.in. młodziutkich Zbyszka Namysłowskiego i Tomka Stańkę, którzy dziś obrośli własną legendą. Idąc tym tropem postawiłem na nową, młodą falę polskiego jazzu: Piotra Chęckiego i Michała Ciesielskiego na saksofonach oraz Emila Miszka na trąbce przy wsparciu bardziej doświadczonych Romana Ślefarskiego na bębnach i Piotra Kułakowskiego na kontrabasie. Tak Sławek Jaskułke w informacji prasowej opisuje kontekst swojego nowego albumu, który powstał na 50. rocznicę wydania płyty Astigmatic Krzysztofa Komedy – jak zgodnie twierdzą krytycy, najważniejszego albumu w całej historii polskiej szkoły jazzowej. Interpretacja Jaskułke jest świeża i klasyczna jednocześnie.
Florence and the Machine, High As Hope
Florence Welch dorosłym okiem patrzy na siebie sprzed dekady i opisuje dojrzewającą emocjonalnie dwudziestolatkę. Jej piosenki to opowieści o związkach, relacjach rodzinnych, sztuce i życiu w zachodnim Londynie. – Wiadomo, że to zawsze jest skomplikowany proces, a ja na pewno nie rozgryzłam wszystkiego, jednak czuję, że „High As Hope” to dobre odzwierciedlenie miejsca, w którym obecnie znajduję się jako artystka. Czuję, że jestem bardziej szczera, na pewno mam większy komfort sama ze sobą – rozwija Florence w tekście skierowanym do mediów. To, że wchodzi w nowy etap potwierdza też informacja że, artystka po raz pierwszy współprodukowała własną płytę.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.