Znaleziono 0 artykułów
06.01.2025

Najlepsze bary, kawiarnie i restauracje w Lizbonie motywują do podróży do Portugalii

06.01.2025
(Fot. Joana Freitas)

W Lizbonie można zakochać się od pierwszego wejrzenia i… od pierwszego kęsa. Od cukierni, w których zatrzymał się czas, przez designerskie neobistra po restauracje fine diningowe z gwiazdką Michelin. Polecamy najmodniejsze lokale w portugalskiej stolicy.

Czy na krótki city break, czy na dłuższe wakacje – Lizbona nigdy nie zawodzi. Tu wystarczy wyjść ze stacji metra czy wyjrzeć przez okno hotelowego pokoju, by dać się oczarować pokrytym wielobarwnymi kaflami fasadom kamienic, urokliwym zaułkom z mikroskopijnymi knajpkami, zabytkowym tramwajom i rozwijającej się przed oczami pofalowanej panoramie miasta, opadającego ku ujściu Tagu. Właściwie nie potrzeba nic więcej – ani zabytków, ani muzeów – wystarczy napawać się samym miastem, wschodami słońca obserwowanymi ze śródmiejskich tarasów i kojącą zielenią schowanych skwerów. Ale niewątpliwie podróż do Lizbony nabierze smaku, jeśli… coś się w niej zje.

(Fot. Hugo Nogueira)

Pastéis de nata stały się słodkim symbolem Lizbony

Chyba najbardziej lizbońskim przysmakiem, o statusie kulinarnego symbolu miasta, są pastéis de nata, niewielkie tartaletki z listkującego ciasta, wypełnione słodkim budyniowym kremem, żółtym od żółtek, miejscami apetycznie zrumienionym od ognia pieca. Nie ma chyba zdjęciowego pamiętnika z wyprawy do Lizbony, w którym to ciastko nie zostałoby uwiecznione.
Małe słodkie ciastko i równie mała czarna kawa sprawdzą się na pierwszy zastrzyk porannej energii, a tej – na te wszystkie lizbońskie spacery w górę i w dół – przyda się sporo. Przepis na pastéis de nata opracowali zakonnicy z klasztoru Hieronimitów w Belém, zachodniej dzielnicy Lizbony. Na początku XIX wieku, po likwidacji klasztoru, przepis na kruche, ale kremowe ciasteczka przeszedł w ręce prywatnej firmy, która do dzisiaj wypieka je pod zastrzeżoną nazwą pastéis de Belém (stąd w innych miejscach ciastka określane są jako pastéis de nata). Mimo że pastéis de nata wydają się wręcz banalne w swojej konstrukcji, to – jak często bywa z najprostszymi rzeczami – osiągnięcie ideału wymaga dobrej receptury, wprawy i uwagi. Kto piecze najlepiej? Tu zdania są podzielone, a szukanie tego najlepszego może być dobrym pretekstem do spacerów po mieście.

(Fot. Małgorzata Minta)

Najsłodsze cukiernie, w których zjemy nie tylko tradycyjne pastéis de nata

Ja polecam zajrzeć do sieci Manteigaria. Foremka z ciasta jest chrupiąca i maślana, krem – muślinowy i nie za słodki – tak jak lubię.

Imponującym wystrojem wnętrza wyróżnia się Panificação São Roque (Rua Dom Pedro V). Podniosłą atmosferę łamią skrzeczący w kącie telewizor z lokalnym teleturniejem oraz głośne pogawędki porannej klienteli, spotykającej się tu pewnie codziennie od lat przy tych samych stolikach i tej samej mocnej kawie oraz słodkiej bułce.

(Fot. Małgorzata Minta)

Najlepsze kawiarnie w Lizbonie oferują nie tylko flat white

Poranną dawkę cukru dobrze zbalansować filiżanką dobrej kawy. A tej – zapewne dzięki cyfrowym nomadom, którzy upodobali sobie Lizbonę do życia i pracy – w mieście nie brakuje. Stylowo urządzone, z plikami niszowych magazynów do czytania przy filiżance ulubionego flat white, z zakazem używania laptopów lub przeciwnie – specjalnie przygotowanymi do pracy stołami. Moje ulubione kawowe adresy to: Dramático Lisboa (Rua da Alegria 41E) i Buna Cafe oraz firmowe kawiarnie palarni: Fábrica Coffee Roasters (R. das Flores 63), Comēte Roasters (Rua Dr. Almeida Amaral 15A) oraz Acento Coffee (Avenida Casal Ribeiro 53 A), z której – w ramach pamiątki z podróży – przywiozłam sobie świetne ziarna o nutach tropikalnych owoców. Jeśli do kawy mamy ochotę na brunch, warto wpisać sobie popularne Seagull Method, Heim Cafe (Rua de Santos-O-Velho 2). Obok solidnej kawy oferują ciekawe i różnorodne śniadania na większy i mniejszy apetyt – od croissantów przez barokowe tosty z awokado i różnorodnymi dodatkami oraz „zielone” bowle z warzywami i ziarnami po lepkie od karmelowego sosu puchate pankejki. Jeśli dodatkowo zależy nam na ciekawym designie, dorzucam Marquise (Rua Nova da Piedade 29-33) – połączenie piekarni, całodziennego bistro oraz concept storeu. Wnętrze podzielono na dwie części – od ulicy, z małymi stolikami i ścianą z charakterystycznymi wnękami, oraz drugą, z dużym wspólnym stołem, która wychodzi na niewielkie, zaciszne patio z dodatkowymi miejscami do siedzenia, w którym można rozpocząć dzień przy szakszuce czy tostach z jajecznicą i dzikimi grzybami oraz – naprawdę świetnymi – wypiekami z siostrzanej piekarni, która znajduje się kilka budynków dalej. Stawkę zamyka położona nieco dalej od najpopularniejszych szlaków, ale warta odwiedzin Cafe Monka (znajomo brzmiąca nazwa nie jest przypadkiem, bowiem współwłaścicielką biznesu jest Polka). Monka zaczynała jako niewielka rzemieślnicza piekarnia, ale z czasem wyewoluowała w przytulną kawiarnię ze śniadaniami oraz wybitnymi wypiekami, często inspirowanymi polskimi smakami (Rua de Buenos Aires 28A).

(Fot. Małgorzata Minta)

W Lizbonie warto odwiedzić nieformalne bistra i lokalne restauracje

Lizbona stała się jedną z najpopularniejszych turystycznych destynacji nie tylko z powodu wyjątkowej atmosfery oraz architektury, lecz także ciekawej, autorskiej gastronomii, czerpiącej z lokalnych produktów i tradycji, a jednocześnie ukazującej je w nowoczesnej i oryginalnej formie.

Na pierwsze wyjście polecam Canalhę (R. da Junqueira 207B). Portugalskie słowo „canalha” oznacza łajdaka czy łobuza, ale zamiast typów spod ciemnej gwiazdy lokal przyciąga foodies. Choć to nowe miejsce, niewielkie wnętrze swoim designem nawiązuje do klasycznych restauracji i sprawia wrażenie, jakby istniało od zawsze. Tuż za progiem wita lodówka z owocami morza i rybami, które stanowią trzon tutejszego menu. To dzieło João Rodriguesa, jednego z najbardziej znanych portugalskich szefów kuchni, pasjonata lokalnych produktów i producentów. Znany głównie z fine diningowej kuchni (obecnie pracuje nad otwarciem nowej restauracji), w Canalhi udowadnia, że świetnie czuje się także w mniej formalnym settingu. Najlepiej poprosić o miejsce przy ladzie, by między daniami móc podglądać pracę w otwartej kuchni.

(Fot. Joana Freitas)

Na talerze nakłada się plasterki robionych na miejscu wędlin oraz lokalnych serów, grillowane carabineros o szkarłatnych pancerzach i rozpływające się w ustach przegrzebki, açordę z krewetkami czy ośmiornicę z rumianymi ziemniakami. Do tego serwowane są wina od małych producentów z różnych regionów kraju. Nie chcę nazywać tutejszej kuchni tradycyjną, ale raczej kuchnią produktu – w dodatku w świetnym wykonaniu, bez fajerwerków i niepotrzebnych ozdobników.

Szukającym bardziej tradycyjnych smaków polecam Antiga Camponesa (Rua Marechal Saldanha 23), gdzie w karcie znajdziecie np. ryż z grillowaną kałamarnicą, Bacalhau à Gomes de Sá – czyli zapiekankę z dorsza i ziemniaków, zwykle podawaną z gotowanym na twardo jajkiem – czy krokiety z szynką i sosem musztardowym.

(Fot Małgorzata Minta)

Jednym z moich ulubionych typów restauracji są tzw. neobistra, w których świetny produkt oraz technika idą w parze z nieformalną atmosferą. Taką kombinację serwuje Tati Tati (Rua Carrilho Videira 20B), gdzie lokalne produkty podawane są w nowoczesnej, ale wciąż nieformalnej formie. Menu nieustannie się zmienia, podążając za sezonowo dostępnymi składnikami, możemy więc trafić zarówno na tempurę z lokalnych szparagów z pistacjami, jak i na sycące krokieciki z kiełbaską alheira lub autorską wersję caldo verde z plasterkami suszonej szynki.

Drugi lubiany przeze mnie adres to Ofício Lisboa (Rua Nova da Trindade 11). Jeśli tylko będą w karcie, zacznijcie od miniaturowych tostów z kukurydzianego chleba z marynowanymi sardynkami (idealne do kieliszka musującego wina lub piwa) oraz crudo z tuńczyka, podanego na zielonych tacosach. Potem spróbujcie np. dorsza z ziemniaczanym musem (wariacją na temat tradycyjnej kombinacji), a wreszcie, na finał, tutejszego sernika o aksamitnym wnętrzu. Nie sposób nie wspomnieć Prado, która swoim stylem plasuje się gdzieś między bistro a fine diningiem. Goście mogą wybierać dania à la carte lub zdecydować się na menu degustacyjne, które daje niezłą próbkę stylu tutejszego szefa kuchni António Galapito. Filozofia Prado opiera się na zasadzie farm-to-table, a większość używanych w kuchni składników pochodzi z zaprzyjaźnionych okolicznych gospodarstw. Te przekładają się na dania takie jak grillowane grzyby eryngii z kozim masłem i lardo czy szaszłyki z ośmiornicą z jalapeño pickles i emulsją chorizo. Na koniec dodajmy nowo otwartą restaurację Santa Joana Lisboa (Rua de Santa Marta 61) firmowaną nazwiskiem cenionego szefa kuchni Nuno Mendesa. Umiejscowiona w przestrzeni hotelu Locke, prezentuje portugalską kuchnię w klasycznym, ale świeżym wydaniu, skupiając się na tym, co pozyskane z morza.

(Fot. Małgorzata Minta)

W Lizbonie znajdziemy wiele restauracji wyróżnionych gwiazdką Michelin

Dla szukających kulinarnych wrażeń na miarę gwiazdki albo dwóch Lizbona też ma kilka ciekawych propozycji do zaoferowania. Miłośnicy fine diningu zapewne nie odpuszczą wizyty w Belcanto (Rua Serpa Pinto 10a), odznaczonej dwiema gwiazdkami Michelin restauracji jednego z najbardziej znanych portugalskich szefów kuchni – José Avilleza. W eleganckim wnętrzu spróbujemy menu degustacyjnego, którego poszczególne elementy często są inspirowane tradycyjnymi daniami oraz osobistymi wspomnieniami szefa kuchni. Zabierają gości w różne zakątki Portugalii i pokazują najszlachetniejsze lokalne składniki – od owoców morza po warzywa.

Na sąsiedniej ulicy znajduje się druga restauracja Avilleza, Encanto (Largo de São Carlos 10), odznaczona jedną gwiazdką Michelin. Jest wyjątkowa o tyle, że jest ściśle wegetariańska, co – jeśli chodzi o fine dining – pozostaje rzadkością. José Avillez to nie tylko szef kuchni, lecz także wzięty restaurator, z lokalami działającymi nie tylko w Lizbonie (od wspomnianego fine diningu po Mini Bar – koktajlbar w formule speakeasy z muzyką na żywo), ale i w Dubaju oraz Makau. Jeśli starczy nam czasu, a wycieczkę do Lizbony chcielibyśmy wzbogacić o wyprawę do pobliskiego nadmorskiego Cascais, polecam zajrzeć do jego rybnej restauracji Maré (Avenida Nossa Senhora do Cabo 9000), gdzie najlepsze portugalskie ryby i owoce morza są podawane zarówno w prosty, klasyczny sposób, jak i w autorskich daniach. Wszystko to z bajecznym widokiem na szafirowy Atlantyk rozbijający się o skaliste nabrzeże.

(Fot. Małgorzata Minta)

Wracając do Lizbony i fine diningu, warto zainteresować się także restauracją Cura (Rua Rodrigo da Fonseca 88), uchodzącą za jeden z ciekawszych adresów tej kategorii. Ulokowana w budynku Four Seasons Ritz Lisbon, odznaczona gwiazdką Michelin, jest prowadzona przez Pedro Penę Bastosa, przedstawiciela młodego pokolenia lokalnych szefów kuchni. Kolację warto rozpocząć od krakersa z różową, świeżą krewetką oraz sosem szafranowym, po czym pojawi się piotrosz z grillowanymi szparagami, zieloną fasolką, kaczenicami oraz curry z Goa lub tuńczyk z jeżowcami, orzechami włoskimi i sosem cytrusowym.

Jednym z moich najmilszych kulinarnych doświadczeń roku była znajdująca się właśnie w Lizbonie restauracja SEM (Rua das Escolas Gerais 120), prowadzona przez brazylijsko-nowozelandzkie małżeństwo, Larę Prado oraz George’a McLeoda. Restauracja o fine diningowym zacięciu stawia nie tylko na sezonowość i lokalność, lecz także na zrównoważony charakter działalności, który dyktuje dobór produktów używanych w daniach oraz win prezentowanych w pairingu oraz wystrój lokalu.

Polecamy wine bary z naturalną – i nie tylko – selekcją trunków

(Fot. Małgorzata Minta)

Portugalia to kraj wina, więc trudno się dziwić, że w Lizbonie znajdziemy sporo ciekawych wine barów – od takich idealnych na przystanek przy kieliszku wina po kameralne lokale, w których zjemy aperitivo czy lekką kolację. Do moich ulubieńców należą Comida Independente (Rua Cais do Tojo 28), wine bar połączony z delikatesami, oferujący wybór rzemieślniczych serów, oliw, rybnych przetworów i innych smakołyków, gdzie najfajniej wpaść na kieliszek wina i ostrygi lub talerz serów. Kolejnym miejscem jest Pecora Nera, niezobowiązująca dziupla z ciekawym wyborem lokalnych naturalnych win. Senhor Uva (Rua de Santo Amaro 66A) to miejsce, gdzie winom towarzyszą głównie wegetariańskie małe dania, a Bar Pinot (Rua João Anastácio Rosa 4B) to wzorzec z Sèvres sąsiedzkiego wine baru, z dużym wyborem win na kieliszki, dobrymi lokalnymi serami, marynowanymi oliwkami i świetnym chlebem na zakwasie.

W najpiękniejszych hotelach zrelaksujemy się przed dalszymi wyprawami

Jeśli tak jak ja szukacie hoteli, które są nie tylko miejscem na nocleg, lecz także źródłem inspiracji i estetycznej przyjemności, to na pewno zadowoli was te kilka adresów. The Ivens (Rua Capelo 5) przenosi nas w świat XIX-wiecznych powieści podróżniczych, zamorskich wypraw i eleganckiego safari. Jego lobby przypomina raczej gabinet osobliwości przywiezionych z różnych stron świata, a pokoje zdobią tapety z palmowymi liśćmi oraz arrasy z egzotycznymi zwierzętami. Moim guilty pleasure podczas odwiedzin w The Ivens jest wizyta w tutejszej restauracji, gdzie zjadłam jedno z lepszych tiramisu – wiem, że jesteśmy w Lizbonie, ale miłości trudno odmówić.

(Fot. Francisco Nogueira)

Miłośnikom designu spodoba się na pewno nowo otwarty aparthotel sieci Locke, Locke de Santa Joana (Rua Camilo Castelo Branco 18), znajdujący się kilka minut spacerem od najmodniejszych barów, sklepów i restauracji. XVII-wieczny budynek, kiedyś zajmowany przez klasztor, został misternie odrestaurowany i zamieniony w hotel liczący ponad 300 apartamentów, w których elementy dawnej architektury łączą się z nowoczesnym wzornictwem. W przestrzeniach królują ciepłe odcienie beżu, brązów oraz ceglastych czerwieni, które zestawiono z naturalnym kamieniem i drewnem. Jeśli szukamy czegoś bardziej tradycyjnego, a jednocześnie świetnie zlokalizowanego, dobrym wyborem będzie hotel Bairro Alto, butikowy hotel zajmujący mury XVIII-wiecznego budynku znajdującego się na styku dzielnic Bairro Alto i Chiado. Został pięknie odrestaurowany przez laureata nagrody Pritzkera, Eduardo Souto de Mourę. Pokoje i apartamenty urządzone są w ciepłych tonacjach beżu, brązów i błękitów, z wykorzystaniem materiałów takich jak tkana wełna czy rattan, nawiązujących do rzemieślniczych tradycji Portugalii. Wisienką na torcie będzie hotelowy dach z barem i restauracją, z którego rozpościera się zapierający dech widok na dachy kamienic oraz wodę.


(Fot. Emma Harries)

Więcej o najmodniejszych miejscach przeczytacie w nowym wydaniu „Vogue Polska Living”. Do kupienia w salonach prasowych i online z wygodną dostawą do domu.

Małgorzata Minta
  1. Styl życia
  2. Miejsca
  3. Najlepsze bary, kawiarnie i restauracje w Lizbonie motywują do podróży do Portugalii
Proszę czekać..
Zamknij