Znaleziono 0 artykułów
16.10.2024

Nowy polski thriller Netflixa „Napad” podzieli fanów gatunku

(Fot. Bartosz Mrozowski)

W nowym polskim filmie Netflixa młoda policjantka i doświadczony detektyw mają dwa tygodnie na rozwiązanie sprawy napadu na bank. Ich śledztwo staje się metaforą tętniących niepokojem czasów transformacji. Niekoniecznie udaną.

Jako zoomerka urodzona pod koniec lat 90. osobiście nie doświadczyłam czasów transformacji, która zamieniła skorumpowany komunizm na dziki kapitalizm. Ten przełomowy czas zawsze mnie jednak fascynował. Być może dlatego, że okazał się tak formatywny dla pokolenia moich rodziców, a pośrednio również mojego.

(Fot. Bartosz Mrozowski)

Mimo to popkultura karmiła mnie przede wszystkim obrazami „Polski przed” i „Polski po”, a niemal nigdy „Polski w trakcie”. Potrzeba pilnego rozliczenia się z traumami poprzedniego ustroju – i wciąż niezaleczonymi wojennymi ranami – zepchnęła doświadczenie transformacji na margines filmowej świadomości, z którego od czasu do czasu wyglądało w przebraniu gangsterskiego kryminału, ponurego dramatu czy nieśmiesznej komedii.

Ponad trzy dekady później polskie kino wciąż nie wie, jak o niej mówić. Najlepszym tego przykładem jest „Napad”.

(Fot. Bartosz Mrozowski)

„Napad”: Sprawa kryminalna w konwencji klasycznego thrillera psychologicznego

Film Michała Gazdy, reżysera nowego „Znachora”, przenosi nas do czasów transformacji. Młoda policjantka (Wiktoria Gorodeckaja) i podstarzały detektyw (Olaf Lubaszenko) zostają przydzieleni do sprawy brutalnego napadu na bank, który lada dzień miał zostać wchłonięty przez większego konkurenta. Śledztwo prowadzi ich tropem grupy trzech przyjaciół z dzieciństwa (Jędrzej Hycnar, Łukasz Szczepanowski i Stanisław Linowski). Jednym z nich jest młody ochroniarz banku, który miał tego dnia stawić się w pracy. Wszyscy trzej mają jednak alibi. Zainteresowanie mediów napadem nadaje sprawie rangę polityczną. Detektyw musi działać szybko.

„Napad” to kompetentnie zrealizowany, choć dość przewidywalny thriller psychologiczny, który chętnie czerpie z tradycyjnych gatunkowych tropów, jak skompromitowany detektyw z mroczną przeszłością (w tym przypadku były ubek), jego ambitna młoda partnerka i przestępca popchnięty do przemocy przez równie bezwzględny system. Polska produkcja Netflixa ma w sobie coś ze skandynawskich kryminałów, klasycznego kina noir i psychologicznych thrillerów lat 90. zarazem. Za scenariusz odpowiadał Bartosz Staszczyszyn.

(Fot. Bartosz Mrozowski)

Obsada zdaje się rozumieć charakter filmu. Olaf Lubaszenko jest bardzo przekonujący jako mrukliwy śledczy, który pod maską sympatycznego, starzejącego się policjanta skrywa swoje bardziej brutalne oblicze. Wiktoria Gorodeckaja znajduje w swojej niewinnej (a momentami naiwnej) bohaterce wyrazistość, której zapewne zabrakło na papierze. Natomiast Magdalena Boczarska balansuje na krawędzi subtelnego kampu jako władcza prokurator o politycznych aspiracjach.

Polska produkcja oryginalna Netflixa próbuje opowiedzieć o doświadczeniu transformacji

Filmowa zagadka kryminalna służy twórcom za metaforę początków lat 90. XX wieku. Dla wielu Polaków upragniony czas transformacji okazał się pełen przeszkód, zawodów i niespełnionych obietnic. Tylko nieliczni zdołali odnaleźć się w nowej rzeczywistości i szybko się na niej wzbogacić, bardzo często kosztem innych. Mieszanka ulgi i zawodu stała się źródłem frustracji, które wielu doprowadzały do ostateczności. Erupcje przemocy, jak filmowy napad na bank, inspirowany zresztą prawdziwymi wydarzeniami, można czytać jako nieskuteczną formę buntu przeciwko rzeczywistości.

(Fot. Bartosz Mrozowski)

Twórcy filmu podjęli się próby pokazania tej epoki w całej jej złożoności. W świecie „Napadu” każdy jest uwikłany. Detektywa na każdym kroku prześladuje jego przeszłość, młoda policjantka ostatecznie zostaje wciągnięta w zakulisowe gierki, a wszystko, co robi główny podejrzany, jest dyktowane jego miłością do młodszej siostry. W odcieniach szarości łatwo się jednak pogubić. Z biegiem akcji film traci rozpęd, zbyt wiele uwagi poświęcając próbom rozgrzeszenia głównych bohaterów. Tymczasem finał nie przynosi upragnionego zbawienia. Być może jest to bliższe doświadczeniu samej transformacji. A może twórcy powinni byli po prostu umieścić na pierwszym planie młodą bohaterkę, która lepiej reprezentuje nowy porządek.

Zobacz także:

Julia Właszczuk
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Nowy polski thriller Netflixa „Napad” podzieli fanów gatunku
Proszę czekać..
Zamknij